Zirnig o dziwo nie poszedł od razu po przyjeździe delektować się piwem. Wraz z dwukółką udał się do stajni, gdzie wyprzęgł flegmatycznego konia.
- Żryj grubasie obrok. Taa, dobre bydle, nieźle się spisałeś. Pokaż no kopyta. - mówił do konia przecierając jego spoconą sierść wiechciem słomy.
Koń natomiast jakby rozumiał mowę swego właściciela z lubością pochłaniał paszę i bez sprzeciwu podnosił kolejne nogi.
Dopiero potem Zirnig udał się do reszty kompani, gdzie pojadł do syta. Pił jednak rozsądnie, ponieważ miał zamiar tego dnia sprzedać zdobyty na wrogach ekwipunek oraz rzeczy należące do poległych towarzyszy. |