- No ja pierniczę. Jak ja?! Przecież mówiłem, że nie ja! Zwariowałeś? Młodego, pięknego tam wysłać? Niech kurczę ktoś większy tam idzie. - Albrechtowi wyraźnie nie spodobała się propozycja Juliana. Ale w gruncie rzeczy po chwilowym zastanowieniu i krótkiej rozmowie z nim doszedł do wniosku, że cały atak powinni skumulować na tych, co wywożą im ten kamyczek, nie na nim. Może rzeczywiście lepiej będzie uciekać, niż wdać się w frontalny atak. - Jak zaatakujemy z jednej strony, to szybko się otrząsną i chwilę potem pozabijają nas wszystkich... Ktoś musi ich odciągnąć, nawet nie musi się pokazywać. Jakiś strzał czy coś innego. Inaczej nawet nie zbliżymy się do kamienia. - Ygritte kompletnie nie była przekonana do tego wszystkiego, ze sceptycyzmem wpatrując się w zbyt liczne potwory. - No dobrze, to pożyczam Ci kuszę swoją. Jednak pamiętaj, że do zwrotu. Wrócę po nią. Wy osłaniajcie mnie w takim razie i ratujcie jak co. Nie do końca jednak pewny tego co robi von Senderer oddał kuszę Julianowi i udał się lasem powoli, ostrożnie, na drugą stronę polanki. Gdy już tam się znalazł. Na chwilę przystanął, wziął kilka głębokich oddechów. Schylił się i podniósł największy kamień jakim mógłby rzucić, wbiegł na polanę i krzyknął. - Ekhem! Przepraszam, że przeszkadzam. Jedno pytanie. Prosto to dobrze idę? Gdy spostrzegł mocno zdziwione, zdezorientowane miny odwracających się zwierzoludzi, to poczuł że teraz jest najwyższa pora, by brać nogi za pas. Cisnął kamieniem w przywódcę, odwrócił się i ruszył ile miał sił w las. Miał zamiar uciekać tak długo, aż stracą go z pola widzenia. Nie do końca w stronę grupy, ale lekko w tamtym kierunku. Gdyby tylko zniknął im z pola widzenia to miał zamiar się schować i przeczekać chwilę z nadzieją, że zgubi pościg. W przypadku dużego niebezpieczeństwa, chciał ruszyć w kierunku drużyny krzycząc i prosząc o ratunek.
Ostatnio edytowane przez AJT : 20-01-2012 o 15:59.
|