Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2012, 07:06   #60
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Muzyka



Black Hills, South Dakota, kwiecień 1876



Billy zamiast odpowiedzieć Jaredowi, który stał na dole, kląc pod nosem powoli zaczął przemieszczać sie w dół, rozglądając dookoła tak, aby jednak nie tracić z oczu Tiggsa. Ranny mężczyzna skwapliwie położył na ziemi broń uspokajająco podnosząc pustą rękę. Osiodłany koń Molly stał spokojnie ze spuszczoną głową, jakby był mu wszystko jedno. Zawsze lepsze to niż skończyć jak rumak trapera zarżnięty na kolację. Wąwóz wypełniała cisza nocy, a w jej mroku, za kurhanami czaił się Smith i O'Malley.

O’Hulligan omijał właśnie sporych rozmiarów głaz, za którym krył się wcześniej Kris, ostrożnie zaglądając czy nikt się za nim nie czai. Zejście było dosyć strome. Bandycie z przestrzelonym udem i z zakładniczką przed sobą, przemieszczanie się nie było łatwe, jeśli dorzucić jeszcze do tego natarczywe wypatrywanie ciemności. Czy miał jakiś wybór? Z pewnością nie wierzył do końca w zapewnienia faceta z pochodnią, że tamten jest niby sam, ale co miał z tym zrobić? Missy była jego jedyną szansą na wyrwanie się z tej kabały. Przeklinał pod nosem wściekły, że nie docenił frajerów, którym gwizdnął konie. Ruchy jego były nie do końca pewne. O ile po miejscowym szeryfie i mieszkańcach Hot Springs można było spodziewać się, że zrobią wszystko, aby blondynce nie spadł włos z głowy, to niekoniecznie musiała to być reguła względem obcych. Chcą go dla nagrody, a jak za żywą Missy wpadnie im przy okazji cos do sakwy, to jeszcze lepiej. To było jasne dla wszystkich. Zawsze istniała szansa, że kula przynajmniej trafi dziewczynę a nie jego tym samym dając mu czas do obrony, no a jeden z wrogów już został rozbrojony.

Schodząc na dół szedł plecami do stormej skały z mając na oku kurhany i Tiggsa. Przytrzymał się na chwilę przy stromym zejściu szukając lepszego oparcia dla stóp, lub po prostu odpoczywając. Oparł się o pojedynczy głaz, za którym jednak nikt się nie chował. Spojrzał w stronę grobów dysząc ciężko.

Plan Molly i Smitha był prosty. Ustawić się po obu stronach przejścia, wzdłuż prawdopodobnej trasy zejścia bandziora z zakładniczką i w sposobnym momencie albo posłać Billego do piachu, lub go ranić na tyle, by obezwładnić. Oboje zajęli pozycje strzeleckie przy kurhanach. Smith tam, gdzie krył się wcześniej Carpenter, a Molly za jednym z rusztowań na skraju, znacznie bliżej głazu, przy którym właśnie przystanął O’Hullinagn.

Billy był blisko. W porównaniu do półmroku cmentarza skąpo oświetlonego przez wychynięty zza chmur księżyc, wyjęty spod prawa mężczyzna i jego ofiara, byli w blasku migającego ognia, o wiele lepiej widoczni. A co ważniejsze bandzior przytrzymał się na dłużej w miejscu, co wodząca za nim lufą O’Malley chciała wykorzystać. Smith mierzył dość długo mając na muszce bandziora kiedy padł wystrzał z przodu.

To Molly nacisnęła na spust pierwsza, gdy Billy przystanął w wchodząc w krąg pochodni Tiggsa, rzucając baczne spojrzenie w jej stronę. Ogień buchnął z lufy rozświetlając ciemność, w której się kryła, na chwilę ukazując zarys jej kapelusza oraz drugiego Colta. Dziewczyna w wyciągniętych przed siebie rękach trzymała oba Peacemakery.

Billy i Missy upadli na ziemię. Potoczyli się w dół zatrzymując niedaleko Tiggsa. Dziewczyna szlochała podnosząc się z ziemi. O’Hulligan oberwał prosto w twarz. Nie był to przyjemny widok. Missy wymiotowała na kolanach. Zlepiony w mokry strąk pukiel włosów wisiał bezładnie a jej twarz zalana była łzami, które drążyły sobie ścieżki na umorusanej krwią twarzy. Zastrzelony mężczyzna leżał jak zastygła kukła. Zupełnie martwy.










Młody czerwonoskóry podniósł rękę z kamieniem kiedy Kris pochylał się nad nim. Sprawne uderzenie kolbą w głowę wojownika otumaniło go na tyle, że mimo iż nie stracił przytomności nie stawiał żadnego oporu. Indianin związany w przegubach i kostkach u nóg, zarzucony na ramiona Balora jak cielak, po kilkunastu minutach wylądował głucho na wozie. Mustang uspokoił się na widok Krisa lecz nie był zadowolony, gdy ten po solidnym związaniu rannego jeńca w końcu z powrotem wrócił w góry.

Lulu pokonała kilka minut w samotności potykając się co raz o nierówne podłoże. Nim dotarła do Hugo przebyła jeden z najtrudniejszych w życiu spacerów w mrocznej dolinie. Przełęczy, w której Irlandczyk i stary Karl zostali zaatakowani przez Indian. Hugo szedł uparcie przed siebie, jedną ręką opierając się o pionową ścianę wąwozu, drugą uchwyciwszy się lufy winchestera, podpierał się jego kolbą ziemi, niczym laską. Kiedy księżyc skrywał się za chmurami na dnie wąwozu było ciemno. Tak bardzo, że nie sposób było widzieć wiele dalej jak na wyciągniętą rękę. Ciche szuranie kamyków pod butami towarzyszyło mu z każdym postawionymi naprzód krokiem w ciemnościach. Łatwiej były gdy jednak blada tarcza na niebie uwolniła się z objęć nocnych obłoków. Wtedy od kurhanów padł strzał.

Po drodze spotkali się z nadchodzącym Balorem. Po wymianie z daleka ostrzegawczych słów pewni, że z żadnej strony nie grozi im niebezpieczeństwo minęli się, każde spiesząc się w przeciwną stronę. Lulu z Hugo razem doszli do miejsca, gdzie pnące się dotychczas po bokach skały ustępowały miejsca mniejszym głazom oraz drzewom, a przestrzeń dookoła stała się otwarta. Przywitało ich rżenie koni. Molasa i Melepeta stały nieruchome razem z wozem uwiązane do drzewa. Do wozu z kolei podczepiony na powrozie niespokojnie dreptał w miejscu koń Balora obok rumaka rannego Irlandczyka. Stara chabeta Bedfellowa spała na stojąco przywiązana lejcami do krzewu. Konie pociągowe zarżały na ich widok. Na deskach leżał sztywny olbrzym postrzelony w stajni, a obok niego ktoś jeszcze. Związany Indianin. Był słaby i dyszał płytko lecz kiedy zobaczył Hugo jego oczy niemal wyskoczyły z orbit. Zaczął cofać się na wozie, najdalej jak mógł od murzyna, a że nie mógł daleko po chwili słyszeć się dało mamrotanie w obcym, dziwacznym języku. Czerwonoskóry młodzieniec, nastolatek jeszcze, zamilkł w końcu nie ruszając się więcej. Był ranny i przerażony obecnością czarnego wojownika w towarzystwie czarnowłosej squaw. Indianin wyglądał upiornie. Twarz miał zalaną, zakrzepniętą krwią, co zalała mu jej połowę, wypływając spod gęstych włosów na czole.










Kiedy Kris dołączył do Molly, Jaremaha i Tiggsa było już po wszystkim.
Trzeba było jeszcze tylko zebrać konie. Przeszukać jaskinię, trupy oraz wracać z łupami i rannymi do Hot Springs. Ktoś musiał wziąć na siodło wylęknioną blondynkę, której miejsca na wozie raczej nie wystarczy, a i ona pewnie dzielić go do społu z turpami ochoty zbytniej nie miała. O ile u Richardsona za Missy mieli dwieście dollarów, to wedle papierów, które miał przy sobie Bedfellow, mogli oczekiwać nagrody $300 za trupa Billego “Gun” O’Hulligana. Za każdego członka gangu po $150. Samuel “Two Eyes” umarł na skale tam, gdzie go zostawiła Molly. Wykrwawił się i areszty dokonała gorączka. Horace Carpenter, Ned “Nose” Parker, Jakob “Fatty” Kroger byli martwi. A na wozie wpadł im jeszcze młody Chayanne. Ranny zabójca Bedfellowa. Za jego skalp mogli oczekiwać $20 dollarów. Jesli go zawiozą do Hot Spings niechybnie zawiśnie jeszcze tego samego dnia, o ile nie zemrze w podróży.

Przy trupie Billego znaleźli mapę Black Hills z zaznaczonymi trzema miejscami oraz mały woreczek z zarodkami złota i kilkoma pierścionkami tegoż kruszca.





 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 22-01-2012 o 07:51.
Campo Viejo jest offline