Wątek: Cena Życia III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2012, 16:52   #92
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
Czas na to, by żyć. Czas na to, by umrzeć. Czas...
Kończył mu się czas na wszystko. Zdawało się także, że nagły deficyt czasowy dotknął także tamtych, leżących w kałużach własnej krwi. Zginęli szybko, nieporadnie, nie wiedząc, za co ginęli. Bo przecież nie można sklecić naprędce jakiegoś sensownego wyjasnienia dla faceta, który nagle wyskakuje z lasu, zabija na twoich oczach jednego z twoich towarzyszy, a później odbiera mu broń i zaczyna strzelać do ciebie. Niewątpliwie, sięgasz po broń i strzelasz. Jeśli przeżyłeś nieco więcej niż jedną walkę, to najpierw padasz lub skaczesz za węgła i dopiero potem dobywasz broń. Ale przecież osłupienie nie przemija, szczególnie, kiedy spotyka się kogoś takiego, jak łysy szmaciarz pokryty tatuażami. Widzisz i naciskasz za spust. Ale nagle, ten mały narrator w twojej głowie przestaje dawać radę z tym codziennym onanizmem sprawiania, żeby życie było sensowne. Bo śmierć wylatująca z krzaków jest po prostu bez sensu, tak nagła i nieprzewidziana.
Dla Jileka jednak były to po prostu kolejne, przypadkowe marionetki oderwane od sznurków Parasola. Obchodzili go tyle, co nic. Jego świat coraz bardziej stawał się tylko areną: on-Stiegler. Stiegler zawsze był tymi rękami, które łamał i tymi gardłami, które podrzynał.
Wnętrze bunkra było chłodne, choć prawie tego nie czuł. Rozgrzewał go pancerz. Albo to może rozgrzewało go narastające szaleństwo lub ból z powodu ran, które odniósł. Wiedział, że przebycie stalowych drzwi było tylko początkiem jego problemów. Choć nie zamierzał się jeszcze poddać coraz bardziej wypełniającej go żądzy krwi. Musiał myśleć. Musiał czekać.
Ponowne wyjście od razu pod lufy strażników było tak głupim pomysłem, że odrzucił go od razu. Fakt, że znalazł się właśnie tutaj był tylko jeszcze jednym pretekstem, żeby nie wychodzić. Nie teraz.
Po chwili zastanowienia skoczył do drzwi, zamykając je jak najszybciej. Zablokował je. Przynajmniej chwilowo, był uwięziony.
Przez paręnaście minut gorączkowo przeszukiwał pomieszczenia, szukając czegoś, co mógłby przeoczyć – osobliwie kratki wentylacyjnej. Istniała możliwość, że nawet jeśli właz istniał, to kraty wewnątrz uniemożliwiały przejście na dół, choć przecież musiał spróbować wszystkiego.
Największą korzyścią z zablokowania drzwi było to, że ktokolwiek mógł wejść tutaj, musiał przyjść od strony windy. Załadunek nie był kompletny, więc Jilek spodziewał się, że prędzej czy później winda się otworzy, choć wiedział, że ktokolwiek to będzie, będzie uzbrojony. Wstukanie kodu przestało wchodzić w grę – musiałby mieć przynajmniej dłoń i oko jakiegoś pracownika, co przecież zakrawało na samobójstwo, wziąwszy pod uwagę to, że gdyby wyszedł, zostałby zabity. Już i tak poniósł zbyt wiele ran, próbując się dostać do bunkra. A uszkodzenie pancerza było ostatnią rzeczą, której teraz pragnął.
Spojrzał do plecaka. Zostało mu siedem noży do rzucania, trzy pozostałe tkwiły w ciele jednego trupa na zewnątrz. Złajał siebie, że mógł przewidzieć, że coś takiego się wydarzy. Na szczęście, została garota i lina.
Wiedział, że drzwi windy się otworzą. Prędzej czy później tak musiało się stać – przeładunek nie został zakończony, a drzwi były zamknięte. Ktoś przyjdzie. To było oczywiste.
Jednak nie mógł zostać tutaj. Przemknął znowu do korytarza prowadzącego do stalowych drzwi. Zauważył, że sam korytarz jest dość ciasny – na tyle, by mógł się wspiąć pod sufit.
Ukrył się za drzwiami do korytarza i wyciągnął nóż, którym zamierzał sobie pomóc przy wspinacznce do góry. Kiedy tylko usłyszy dźwięk windy, będzie miał dość czasu, by wspiąć się na górę – ponieważ nikt nigdy nie oczekiwał przeciwnika z góry. Zamierzał zabić wszystkich, ktokolwiek tutaj przyjdzie, i wejść do otwartej windy lub użyć dłoni i oka do ponownego jej otworzenia.
Nie zamierzał jednak pozostać tylko w windzie, założywszy, że się tam dostanie – wolał wyjść z windy i wejśc w tunel wentylacyjny lub otworzyć drzwi na dole nożem. Wiedział, że na dole mógł czekać na niego komitet powitalny w postaci luf wymierzonych w niego. Ostrożność była jedyną bronią, która posiadał przeciwko Umbrelli. Przynajmniej na razie.
 
Irrlicht jest offline