Gracjan widząc iż Roderyk odzyskał przytomność , od razu przyniósł mu wodę w kubku, by ten się napił. Chwilę poczekał aż Roderyk dojdzie do siebie a potem zapytał:
-
Panie coś do jedzenia przynieść? Powiedz mi.. kim jest Pan Końca Czasów? Skąd przybędzie ?-
-
Jedzenie? - spytał zdziwiony -
Nie. Nie zacny panie. - upił wody dość łapczywie, oddając młodzikowi pusty kubek. -
Pan Końca Czasów? - wejrzał na rozmówcę zmęczonym wzrokiem. -
Przeklęty ten, któremu uda się zjednoczyć pod jednym sztandarem wyznawców czterech najplugawszych. - splunął w bok -
Przeklęty ten, który zjednoczy pod jednym sztandarem skłócone plemiona orków i goblinów. Przeklęty ten, który skłoni długowiecznych elfów piratów aby opuścili swe owiane złą sławą okręty i dołączyli do jego armii. Przeklęty ten, który zniszczy wszelkie życie... - odetchnął widocznie zmęczony swym monologiem.
“Ja pierdolę” pomyślał Gracjan. Nie mógł … twarz zachował jednak w stoickim spokoju. Zbliżył się bardziej do Roderyka i szepnął:
-
Jak ma na imię Pan Końca Czasów? Kiedy przybędzie? Co będzie z nami?-
-
Sześć przepowiedni zwiastować będzie jego nadejście. Świat popadnie w szaleństwo, natura zacznie dziwaczeć, zadrży ziemia, spłynie masa krwi, słońce wzejdzie nie tam gdzie powinno a kościół dokona rozłamu. Spamiętaj te słowa młodzieńcze... - rzekł cuchnący starzec –
A imię jego będzie Archaon... Pan splugawionych, sługa czarnych bogów, brat demonów i władca pomiotów. Te słowa też spamiętaj synu. -
Człek był wyraźnie zmęczony.
-
Kim jesteś? Dlaczegoś mnie wyrwał z rąk tamtych oprawców? Gdzie żem jest? Jaki los mnie spotka? - zasypał Gracjana gradem pytań.
-
Jestem przyjacielem. Pewna osoba, mag potężny, miał wizję Twojej osoby.. chce z Tobą rozmawiać. Nic ci nie grozi, jedziemy do niego.. uratowali Cię moi towarzysze przed.. plugawym Chaosem.. Jesteśmy teraz w Garnizonie Aldeschloss
-
Garnizon Aldeschloss?... - spytał zdziwiony -
Ja... Musimy opuścić to miejsce! Natychmiast! Błagam zabierz mnie stąd, ja nie mogę tu być... Musisz mnie zostawić. Ty i twoi przyjaciele! Proszę zrób to dla własnego dobra! - prosił ściskając w ręku rękaw Gracjana.
Teodor wszedł do pomieszczenia sprawdzić stan Roderyka, słysząc ostanie słowa -
Co ma zrobić dla własnego dobra? Co się dzieje Gracjanie
Teodor zerkał to na jednego to na drugiego.
Gracjan spojrzał na Teodora który się pojawił i rzekł:
-
Jego się zapytaj.. rozmawiałem z nim a tu nagle kolejny atak.. Może znów ma przewidzenia..
-
Ja... Muszę odpocząć...- wziął głęboki wdech. Zabierzcie mnie stąd. Nie chcę ściągnąć na was problemów...- pokręcił głową.
-
Theodorze..co robimy ? - zapytał przestraszony Gracjan..
-
Spokojnie znajdź Willhelma i Ragnara muszę z nimi porozmawiać- chwilę się zamyślił i dodał -
Potem powiedz reszcie by była czujna. Nasza przesyłka może przysporzyć nam jeszcze dużo niespodzianek.
-
Wizje... Wizje... One ciągle mnie nachodzą... One wypaczyły mój umysł... Umysł i ciało... Ja... Lepiej będzie jeśli mnie zabijecie... Lepiej będzie jeśli dacie mi w końcu wieczny spokój...- Roderyk jakby nie zważał na rozmowę kompanów. Mężczyzna złapał za brudną i śmierdzącą koszulę jednym, szybkim ruchem odsłaniając pierś. W tym momencie dwójka towarzyszy doznała ogromnego szoku, kiedy dostrzegli trzecie oko, które wyrosło na lewej piersi żebraka. Było wielkości ludzkiego, zasłonięte powieką.
-Moje wizje... To przekleństwo... Nie możecie mnie dalej wieźć... Musicie mnie zabić, albo opuścić... Ja...[/i] - stracił przytomność.
-
Biegnij natychmiast po Willhelma i Ragnara. Ani słowa co widziałeś to może sie źle skończy skończyć dla naszej kompani. Potem zbierz resztę i powiedz zże natychmiast musimy wyruszyć. -Teodor zasłonił kocem omdlałego Roderyka “
Grimnirze miej nas w opiece niech to co zamierzam uczynić nie zaszkodzi twojemu ludowi.”
~***~
Chwilę później w garnizonowej jadalni, gdzie przebywała reszta grupy pojawił się blady jak ściana Gracjan.
-
Prędko... Musicie tam przyjść. Teodor wzywa...- zwrócił się do pijących w najlepsze towarzyszy podróży. Sprawa zdawała się im poważna.