~Ten... - stanął oniemiały i ogłuchły przed szerszym niż wyższym pałacykiem z jasno-szarego kamienia z dwoma krągłymi basztami po bokach. Wewnętrznie podbudowany tą myślą zaproponował Jinowi bliższą inspekcję budynku. Raczej wyraźnie zasugerował. Zostawili za sobą grube mury z dołu patrząc na połączone niskimi blankami gniazda na dachach wieżyczek. Obydwaj przekroczyli solidne wrota z drewna wzmacnianego metalowymi kątownikami i ramami na nitach. Mibu -w przeciwieństwie do Stelli i Avaku- żołnierzem nie był, ale zamiłowanie do niezawodności i prostoty przy możliwie największej precyzji miał chyba we krwi, jak większość Cathaków. Pierwsza sala była przestronna, nienachalnie przedzielona sześcioma smukłymi kolumnami, z czymś na kształt galerii na pół-piętrze podpartym drewnianymi belkami dookoła. Z trzema kolejnymi wejściami. Dwa boczne zostały otwarte i satrapa pobieżnie sprawdził co się za nimi kryje- dwie piętrowe wieżyczki o dość dużej powierzchni, podzielone na kilka mniej lub bardziej zadbanych pomieszczeń. Po niewielkim wkładzie pracy idealnie wpasowywały się w wizję funkcji ‘prawicy’ i ‘lewicy’ zarządcy prowincji, Baku i Zikkura wraz z ich gabinetami. Drzwi centralne odsłoniły wielką salę, chyba balową, z dwoma szerokimi kolumnami i centralnie umieszczonym podwyższeniem, na którym niegdyś mógł stać tron, posąg lub inny obiekt skupiający uwagę gości. Główna sala jawiła się perłą budynku- do czasu. Po przejściu bocznych pomieszczeń gospodarczych zawalonych gratami i śmieciem różnego rodzaju i daty Mibu odkrył wąskie, strome schody w dół, jakby ukryte w jednym z bocznych schowków. Nie mógł się oprzeć- wiedziony instynktem rzadko się zawodził. Tym razem przeczucie przeszło najśmielsze oczekiwania. Wypełnione zatęchłym powietrzem grube mury przywodziły na myśl archaiczne lochy. W bocznych celach od dawna widocznie nikt nie przebywał, nie było żadnych śladów straży, kajdan, ani żółknących w kątach kości. Główna sala była nieco wyższa, widocznie pełniła inną funkcję od bocznych pomieszczeń- podpierana szerokimi kolumnami, z szerokim blatem wykonanym z gładkiej kamiennej płyty. Mibu z niemą mieszanką niepewności w głowie już układał plan zagospodarowania opuszczonej, zaniedbanej posiadłości. Jednocześnie oglądał się za siebie marszcząc brwi jakby ta właśnie część willi podobała mu się najmniej, gdy w rzeczywistości było dokładnie odwrotnie. Tym bardziej starał się wyprowadzić Jina z piwnic. -Nie sądziłem, że znajdziemy coś właściwego- biorąc pod uwagę pierwsze niepowodzenia. Ten wydaje się idealny.. tak dla reprezentowania władzy jak i potrzeb administracyjnych namiestnika. - zachwalał przestronne sale, te na parterze pałacyku. Posłał gońców po swoich doradców, a sam powoli żegnał się z mnichem niechcąc, by wyglądało to na zbywanie, choć po części nim było. Upewnił się też, że uregulowanie płatności odbyło się bez przeszkód i zgodnie z warunkami umowy Cathak zadbał, by możliwie najszybciej sprowadzić budowniczych do remontu nowo-nabytej siedziby. Przejść do realizacji drugiej części umowy- administrowania i wspierania 'Północy' doświadczeniem i majątkiem własnego rodu- ku chwale Cesarzowej.
__________________ "His name is Dr. Roxso..., he's a rock'n'roll clown, he does cocaine..., I'm afraid that's all we know..." |