Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-01-2012, 15:16   #101
 
majk's Avatar
 
Reputacja: 1 majk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodze
Oddalając się pewnym krokiem Czerwonooki pewien niemal był, że nie zjednał sobie szlachetnych krewnych pierwszym wrażeniem. Na jego twarzy malował się jednak niekłamany uśmiech- osiągnął bowiem dokładnie tyle ile potrzebował. Sondowanie obietnicą lojalności krwi wobec wspólnych zagrożeń było oczywiście rozdmuchane i “na pokaz”, ale jednak nadal szczere i zobowiązujące. “Siła i honor”- jak mawiał mistrz Obarskyr, a Mibu pielęgnował obydwie cnoty. Zimna odpowiedź Mistrza Szkoły Dzwonów świadczyła, że palących zagrożeń nie ma, bądź zupełnie go nie obchodzą, tak jak sama osoba satrapy. Śmierdziało mu to arogancją, ale w obliczu tak poważanej osoby nawet takiej cechy nie wypadało wypominać. Kuzynka Stella wydawała się bardziej skora do współpracy, choć i w jej zachowaniu nadal niepokoił go zimny spokój. Co bądź- spodziewał się cieplejszego powitania od krewnych. W dłoni Cathaka obracała się koperta wręczona przez Avaku- ni to drogą urzędową, ni potajemną. Zawierała osobliwy wyciąg z umów- w tym między innymi tych zobowiązujących ród do pomocy w tworzeniu Legionu i pomniejszych umów handlowych w prowincji. O ile pierwsze obietnice dostarczenia kadr przy organizowaniu oddziałów już miał z tyłu głowy, to już sprawy dotyczące handlu chwilowo spadały na doradców mających przy pierwszej okazji zapoznać się z sytuacją ekonomii i dynamiki gospodarki regionu.

* * *

Zarówno kolacja jak i reszta nocy upłynęły w względnie przyjemnej, spokojnej atmosferze. Podróżni zrzucili balast, a gospodarze wzorowo zapewnili wszystko co potrzebne do regeneracji sił. Nawet nieco więcej- bardziej przyjazne już wskazówki i opinie na tematy obowiązkowe dla nowo-mianowanego satrapy. Później przyszedł czas na odpoczynek, na zasłużony sen. Może dlatego poranek wydawał się tak błyskawiczny w rozwoju wydarzeń- dokładniej wizyta Pelepsa szybko w myślach ochrzczonego “Przytłaczającym”. Mimo podzielanej żarliwości i najlepszych intencji kierowanych interesem Cesarstwa Mibu nie zamierzał iść skrótem -do czego namawiał Peleps-, a możliwie zgłębić temat. W ręce satrapy powoli uzupełniał się wachlarz kart, którym przyglądał się z pełną uwagą- stopniowo uzupełniając luki, nabierając perspektywy i dystansu. Wspomniane przez Deleda dziwne zasady funkcjonowania miasta zwróciły uwagę Mibu już przy problemach w obejmowaniu urzędu w Pałacu i o ile wtedy zdecydował przymknąć nań oczy to nigdy nie zobowiązywał się do sprawy nie wracać, w ten czy inny sposób. Kiedy jeszcze padło imię Jin’a, który był tej sprawy ochotniczym rozjemcą, a teraz został postawiony jako osoba podejrzana o korupcję i zepsucie- podejrzliwość satrapy powróciła ze zdwojoną siłą. Nie zamierzał stawiać osądów na pojedyńczych słowach- ani Deled’a, ani Jin’a. Obydwoje -mniej lub bardziej świadomie- rozciągali podejrzenia Cathak’a na siebie nawzajem, a nawet szerzej.

* * *



Przywitanie i wymiana grzeczności miały być w zamierzeniu Czerwonookiego ni to chłodne, ni ciepłe. Zamierzał stopniowo wkraczać na tematy możliwie drażliwe czy nawet tajemnicze, wedle wskazówek Pelepsa, których nie zamierzał zignorować. Z tyłu głowy miał jednak myśl o celu tego spotkania, a więc interes- kupno nieruchomości. Poza tym wciąż niepewnie balansował na ostrzejszej -był pewien- niżby się wydawało linii granicznej poszczególnych grup interesów w prowincji. Echo kolejnej złotej myśli mistrza Obarskyra przebrzmiało przez umysł smoka- “Przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej”. Liczył, że z czasem te kategorie wykrystalizują się w cherackim towarzystwie. Nie miał na to całej wieczności.

-Miałem dziś niespodziewanego gościa.., szlachetny Deled nawiedził mnie nim jeszcze opuściłem posiadłość kuzynów niosąc na ustach słowa powitania i słowa przestrogi. - tyle powinno wystarczyć, pytanie czy struna w którą uderzył była właściwą -Jak słyszałem znacie się z Pelepsem dość dobrze... - pozostawił dokończenie kwestii mnichowi.
 
__________________
"His name is Dr. Roxso..., he's a rock'n'roll clown, he does cocaine..., I'm afraid that's all we know..."
majk jest offline  
Stary 21-01-2012, 23:47   #102
 
Punyan's Avatar
 
Reputacja: 1 Punyan nie jest za bardzo znanyPunyan nie jest za bardzo znanyPunyan nie jest za bardzo znanyPunyan nie jest za bardzo znany
- Z mistrzem Deledem? - mnich uśmiechnął się sucho - owszem, nasza znajomość sięga dość daleko, jeszcze z czasów zanim został hierarchą Smoczego Gonu. Szczególnie zapadły mi w pamięć nasze wymiany poglądów na różne kwestie natury religijnej i politycznej. Niestety, o ile wiedza teologiczna mistrza zawsze stała na najwyższym poziomie, o jego świadomości politycznej, zrozumieniu szerszych potrzeb Cesarstwa, czy - zwłaszcza - umiejętnościach prowadzenia dysput tego już powiedzieć się nie da.

- Choć nie da się ukryć - dodał po namyśle - że bywały bardzo ożywione.

- Oczywiście, - szybko dodał, jakby tknięty jakąś nieprzyjemną myślą - mimo tego iż mistrz Deled jest tu szeroko znany i cieszy się powszechnym szacunkiem, mogę zapewnić, że wszystkie służby miejskie pozostają w pełni lojalne wobec Szkarłatego Tronu i reprezentującego go tu namiestnika.

Jin spojrzał z mieszaniną ciekawości i niepokoju na satrapę - Co właściwie mistrz robił poza szpitalem? Po ostatnich wydarzeniach nie doszedł jeszcze do siebie zarówno fizycznie, ani psychicznie i naprawdę powinien przebywać pod fachową opieką.

- Nie mam pojęcia, choć faktycznie wspominał coś o trudnej hospitalizacji to jednak zdawał się w świetnej formie, gdy ze mną rozmawiał. - odparł krótko Cathak

- Cieszę się to słysząc - mnich uprzejmie odpowiedział Satrapie - byłem pewien, że kuracja mu pomoże i przywróci siły potrzebne na podróż do Podniosłego Pałacu.

Pierwsze ‘wolne’ budynki w mieście nie przypadły Mibu do gustu. Mniej w tym momencie obchodziło go czy wyjdzie na pedanta ze stolicy, bardziej nie trwonienie pieniędzy bez namysłu. Nie rozchodziło się przecież o przepych, a o przejrzystość. Nie o podziw, a szacunek. W końcu nie o pozory, a o prawdziwe oblicze władzy. “Łatwo pomylić brak smaku z unikatowym gustem, oryginał z odbiciem w lustrze, iluzje z pół-snem..”- czasami sam Czerwonooki nie dowierzał ile z mądrości starego Obarskyra utkwiło mu w pamięci i jak często pasowały one do okoliczności w których stawał.

- Za mały na urząd, za ciasne korytarze, za ciemny wewnątrz... - zanegował niewielki, choć kunsztowny pałacyk z okrągłymi, wymyślnymi okiennicami - ... zbyt wiele schodów i pięter, wejście od strony podwórza i to wszystko za tak wygórowaną cenę! - widocznie zagrał oburzenie kamienicą w samym centrum miasta, ale o niefortunnej osi wejścia.

Co jakiś czas młody namiestnik Cesarstwa zerkał na mnicha oceniając jego reakcje na negatywne komentarze, ale i zainteresowanie, zmęczenie czy raczej znużenie ‘spacerem’.

Z każdym kolejnym odrzuconym przez Cathaka budynkiem Jin coraz mniej był przekonany, iż tego dnia uda się cokolwiek załatwić. Wolnych budowli wcale nie było za dużo (przynajmniej takich, które nadal nadawały by się do zamieszkania oczywiście - całe kwartały miasta stały przecież nadal puste, w różnych fazach uprzątania i rozbiórki stojących tam ruin), coraz bardziej więc stawało się prawdopodobne, że satrapa nie znajdzie sobie wśród nich pasującego mu gmachu. Liao zaczął już zastanawiać się na poważnie nad innymi, alternatywnymi pomysłami które mogłyby namiestnika z Wyspy zadowolić i delikatnie zasugerował, że w razie czego wynajęcie ekipy budowlanej do dokonania potrzebnych modyfikacji budowli również jest możliwe.
 
Punyan jest offline  
Stary 22-01-2012, 18:49   #103
 
majk's Avatar
 
Reputacja: 1 majk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodze
~Ten... - stanął oniemiały i ogłuchły przed szerszym niż wyższym pałacykiem z jasno-szarego kamienia z dwoma krągłymi basztami po bokach.

Wewnętrznie podbudowany tą myślą zaproponował Jinowi bliższą inspekcję budynku. Raczej wyraźnie zasugerował. Zostawili za sobą grube mury z dołu patrząc na połączone niskimi blankami gniazda na dachach wieżyczek. Obydwaj przekroczyli solidne wrota z drewna wzmacnianego metalowymi kątownikami i ramami na nitach. Mibu -w przeciwieństwie do Stelli i Avaku- żołnierzem nie był, ale zamiłowanie do niezawodności i prostoty przy możliwie największej precyzji miał chyba we krwi, jak większość Cathaków. Pierwsza sala była przestronna, nienachalnie przedzielona sześcioma smukłymi kolumnami, z czymś na kształt galerii na pół-piętrze podpartym drewnianymi belkami dookoła. Z trzema kolejnymi wejściami. Dwa boczne zostały otwarte i satrapa pobieżnie sprawdził co się za nimi kryje- dwie piętrowe wieżyczki o dość dużej powierzchni, podzielone na kilka mniej lub bardziej zadbanych pomieszczeń. Po niewielkim wkładzie pracy idealnie wpasowywały się w wizję funkcji ‘prawicy’ i ‘lewicy’ zarządcy prowincji, Baku i Zikkura wraz z ich gabinetami. Drzwi centralne odsłoniły wielką salę, chyba balową, z dwoma szerokimi kolumnami i centralnie umieszczonym podwyższeniem, na którym niegdyś mógł stać tron, posąg lub inny obiekt skupiający uwagę gości. Główna sala jawiła się perłą budynku- do czasu. Po przejściu bocznych pomieszczeń gospodarczych zawalonych gratami i śmieciem różnego rodzaju i daty Mibu odkrył wąskie, strome schody w dół, jakby ukryte w jednym z bocznych schowków. Nie mógł się oprzeć- wiedziony instynktem rzadko się zawodził. Tym razem przeczucie przeszło najśmielsze oczekiwania.

Wypełnione zatęchłym powietrzem grube mury przywodziły na myśl archaiczne lochy. W bocznych celach od dawna widocznie nikt nie przebywał, nie było żadnych śladów straży, kajdan, ani żółknących w kątach kości. Główna sala była nieco wyższa, widocznie pełniła inną funkcję od bocznych pomieszczeń- podpierana szerokimi kolumnami, z szerokim blatem wykonanym z gładkiej kamiennej płyty. Mibu z niemą mieszanką niepewności w głowie już układał plan zagospodarowania opuszczonej, zaniedbanej posiadłości. Jednocześnie oglądał się za siebie marszcząc brwi jakby ta właśnie część willi podobała mu się najmniej, gdy w rzeczywistości było dokładnie odwrotnie. Tym bardziej starał się wyprowadzić Jina z piwnic.

-Nie sądziłem, że znajdziemy coś właściwego- biorąc pod uwagę pierwsze niepowodzenia. Ten wydaje się idealny.. tak dla reprezentowania władzy jak i potrzeb administracyjnych namiestnika. - zachwalał przestronne sale, te na parterze pałacyku.

Posłał gońców po swoich doradców, a sam powoli żegnał się z mnichem niechcąc, by wyglądało to na zbywanie, choć po części nim było. Upewnił się też, że uregulowanie płatności odbyło się bez przeszkód i zgodnie z warunkami umowy Cathak zadbał, by możliwie najszybciej sprowadzić budowniczych do remontu nowo-nabytej siedziby. Przejść do realizacji drugiej części umowy- administrowania i wspierania 'Północy' doświadczeniem i majątkiem własnego rodu- ku chwale Cesarzowej.

 
__________________
"His name is Dr. Roxso..., he's a rock'n'roll clown, he does cocaine..., I'm afraid that's all we know..."
majk jest offline  
Stary 24-01-2012, 23:25   #104
 
Serika's Avatar
 
Reputacja: 1 Serika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodze
Nie, nie panikowała. Nie miała sobie nic do zarzucenia, zastanawiała się tylko, jak ma to rozegrać, żeby nie wkopać po uszy pewnego wyjątkowo nieodpowiedzialnego maga. Owszem, była na niego wściekła, ale Feng był do tego stopnia nieporadny życiowo, że w jakiś sposób czuła się za niego odpowiedzialna. Mniejsza, na razie musiała zadbać o siebie.

Kiedy tylko opuścili pokój, odetchnęła z ulga (zwracając uwagę, żeby jej towarzysz na pewno to zauważył) i wyrzuciła z siebie:
- Pan jest ze Straży, prawda? Cieszę się, że są na miejscu odpowiedzialni ludzie, którzy wszystkim się zajmą. Ale... - dodała, jakby coś sobie przypomniała - tam został ktoś, kto dopilnuje, żeby nikt niczego nie dotykał?
- Proszę się o to nie martwić
– stwierdził oficer, prowadząc dziewczynę dalej.
- Łatwo powiedzieć - mruknęła cichutko pod nosem. Jeśli wyglądała na zaniepokojoną, to bardzo dobrze, trudno, żeby panienka natykająca się na gnijącego trupa była zupełnie spokojna. Chwilę później zresztą dodała:
- Proszę mi tylko powiedzieć, czy ktoś powiadomił wszystkie stosowne instytucje? Rozumiem podenerwowanie gospodarzy, ale władze powinny się dowiedzieć o całym zajściu najszybciej, jak to możliwe.
- Patrole straży są już w drodze
– stwierdził, otwierając jakieś drzwi przed Stellą - A my jesteśmy na miejscu. - Posadził dziewczynę przy stole. - Proszę wybaczyć... - usprawiedliwił się, odchodząc na chwilę...

Po niespełna minucie wrócił z jakimś wywarem – intensywnie pachnącym, więc zapewne również bardzo mocnym.

- Proszę, aby panienka wypiła. Jest panienka przestraszona, a to ma działanie uspokajające... - stwierdził miękko, podsuwając jej kielich z „herbatką”.

I on naprawdę sądził, że ona to wypije? Naprawdę? Zapach zupełnie nic jej nie mówił, więc to mogło być cokolwiek - a nieznanych sobie substancji starała się nie brać do ust. Nie zmienia to jednak faktu, że stanowcze odmówienie nie wyglądałoby dobrze. Gwiazdka objęła kielich dłońmi, jakby chciała je sobie ogrzać i pociągnęła łyk napoju. Bardzo malutki łyk.

- Dziękuję panu bardzo - uśmiechnęła się nieco nerwowo. - Już sam zapach uspokaja.

Środek był uspokajający. Dosyć intensywnie – najwyraźniej zapach brał się stąd, że dawkowano go „na Smoka”. Mimo małych łyków, czuła, jak coraz bardziej nachodzi ją uspokojenie i – pomalutku – senność. Biorąc pod uwagę, że z kielicha prawie nic nie ubyło, planowana dawka musiała naprawdę zwalać z nóg.

- Cieszę się, że mogłem panience pomóc – powiedział cicho, lekko schylając głowę w geście szacunku – Proszę wybaczyć, ale chciałbym, żeby panienka jeszcze raz powiedziała, jak przydarzyła się ta nieprzyjemna sytuacja. Będę składał raport i może uda mi się oszczędzić panience nieprzyjemności związanych z późniejszym przesłuchaniem.

Chaleka prowadzący w pojedynkę śledztwo w sprawie trupa w domu Chaleków? O nie, w ten sposób się nie bawimy...

- Jestem panu bardzo wdzięczna... I naprawdę doceniam pana miły gest. Szczerze mówiąc wolałabym jednak, żeby przy tej rozmowie było obecnych więcej świadków. Oczywiście nie wątpię w pana kompetencje, ale wolałabym jej nie powtarzać w nieskończoność - uśmiechnęła się z zakłopotaniem.
- Jak panienka chce... - wzruszył ramionami tamten – Gości u nas kilku Enumów i jakiś krewniak Feremów, objęty amnestią... więc mogliby ręczyć za dokładność panienkowego przekazu, jeśli panience to odpowiada.

Stella skinęła głową.

- Dziękuję. Myślę, że zgadzamy się, że jak najszybsze wyjaśnienie tej sprawy jest w interesie nas wszystkich.

Następne dziesięć minut minęło na pośpiesznym ściąganiu do pokoju ludzi. Gdy większość z nich była już w pokoju, Chaleka ponowił prośbę.

Gwiazdka odstawiła na stolik chłodny już wywar i wygodniej usadowiła się w fotelu.

- W zasadzie większość powiedziałam państwu już wcześniej. Ledaal Feng twierdził, że wyczuwa coś w tym remontowanym skrzydle... Coś bardzo niepokojącego. Nie jestem magiem, nie miałam pojęcia, co dokładnie, ale był bardzo zdenerwowany. W pierwszej chwili chciałam zawiadomić odpowiednie organy, ale pomyślałam... Cóż, oboje jesteśmy przedstawicielami wojska, nie chcieliśmy nikogo niepokoić bez potrzeby. Feng jest w gorącej wodzie kąpany, a ja szczerze mówiąc nie powstrzymywałam go zbyt intensywnie przed pójściem w podejrzane miejsce, gdyż sama wolałam najpierw zorientować się, czy jest o co podnosić larum... Równie dobrze mógł tam znaleźć jakiś zapomniany przez wszystkich artefakt, który mógłby zainteresować tylko pasjonata. Nie spodziewałam się niczego bardzo niebezpiecznego ani... kłopotliwego w posiadłości tak szacownych gospodarzy. Tym bardziej nie spodziewałam się, że Feng będzie na tyle zaniepokojony, by użyć jakiegoś zaklęcia - prychnęła na końcu.
- Wcześniej mówiła panienka coś, że czcigodny mag krzyknął do panienki coś o plugawej energii... Może panienka sobie przypomnieć, co dokładniej panience mówił? Wszystko, jeśli tylko można - wtrącił jeden z Enumów.
- Wasze zeznania tu bardzo pomogą – przyznał z zakłopotaniem Chaleka – Słyszeliśmy, że jego zeznania są w najwyższym stopniu niezrozumiałe.
- To co mi mówił, również było bardzo mało konkretne... Właściwie zaryzykowałabym twierdzenie, że to nieodłączna cecha pana Ledaal. - Stella przewróciła oczami. Wolała nawet sobie nie wyobrażać, co takiego Feng im naopowiadał. - Mówił coś o dziwnych zawirowaniach esencji w tym miejscu... Być może niebezpiecznych. Żadnych konkretów. - Pokręciła głową. - Mogę się jedynie domyślać, że cokolwiek ukryło w podłodze ciało nieszczęsnego Ragara Kerala... Bo to szczątki szanownego pułkownika, prawda?... Może pozostawiło po sobie jakiś ślad?... Naprawdę nie wiem. Nawet nie wiem, czy coś takiego jest możliwe.

Zamyśliła się na chwilę. W zasadzie powiedziała im prawdę, tylko prawdę i całą... No, niezupełnie całą. Właśnie miała dodać coś jeszcze, ale rozmówca postanowił nacisnąć nieco mocniej.

- Tak, ale prosiłbym, żeby panienka spróbowała sobie przypomnieć coś więcej. Jest panienka w stanie złożyć spójne zeznania ledwo kwadrans po szoku, którym musiała być dla pani śmierć znajomej osoby. To doskonale o pani świadczy – i jestem przekonany, że nie dałaby się panienka wciągnąć w ucieczki i igraszki ze służbą, gdyby mag nie dał panience powodów wierzyć w niebezpieczeństwo... - zaryzykował Chaleka. Najwyraźniej majordom złożył relację z dziwnych wyczynów Gwiazdki i Fenga...

Gwiazdka popatrzyła na mężczyznę nieco dziwnie i przygryzła wargę. Sam się prosił, żeby na chwilę przestała być miła.

- Bardzo proszę nie zrozumieć moich słów opacznie - powiedziała powoli, starannie ważąc słowa. - To mógł być zupełny magowski drobiazg, ale jeśli nie... Rzeczywiście informacje o zawirowaniach energii brzmiały niepokojąco, choć bagatelizowałam je ze względu na osobowość Fenga i jego zainteresowania. Brałam jednak pod uwagę możliwość, że to może być coś poważniejszego i... Zwłaszcza, że Feng nalegał, że koniecznie musi sprawdzić, bo to może być coś ważnego i niebezpiecznego. - Przygryzła wargę jeszcze raz. - Co miałam zrobić? - wybuchnęła w końcu. - Wezwać straże i rzucić jakieś absurdalne, niczym niepodparte oskarżenie, które mogłoby godzić w dobre imię szacownych gospodarzy?!
- Postawa panienki jest godna podziwu
– przyznał pytający. - I to wiele wyjaśnia. Wybaczy panienka niedyskretne pytanie, ale... czy czcigodny Feng zdradzał się panience z badań w ostatnich dniach? - zapytał ktoś inny. - Raz czy dwa bywali tu magowie, a żaden niczego nie wykrył... jeśli jednak szlachetny Ledaal wiedział, czego – w szlachetnych intencjach – szuka, sprawy stają się znacznie jaśniejsze.
- Obawiam się, że niewiele wiem na temat zawodowych zainteresowań Fenga. Wiem, że zna zaklęcia bojowe, bo używał ich w legionie... I o mało co nie wysadził mi dzisiaj podłogi pod nogami
- skrzywiła się. - Wiem również, że korzystał lub korzysta z usług demonów, ale o ile mi wiadomo robią to niemal wszyscy magowie, więc zdziwiłabym się raczej, gdyby tego nie robił. Zresztą podejrzewam, że nawet gdyby powiedział mi coś więcej, i tak mogłabym nie zrozumieć.
- Właśnie, przepraszam panienkę za własną natarczywość – ale czy mogłaby panienka nam powiedzieć, co się stało z całą podłogą? Doszło do jakiejś walki? Coś tak było ukryte?
- wtrącił się znów Chaleka.
- Ja niczego takiego nie zauważyłam, ale też nie próbowałam bytów niematerialnych. Być może więc Feng poczuł się czymś zagrożony... Nie wiem, to stało się bardzo szybko. Po prostu jedna chwila i podłoga była w gruzach. Ciało było najwyraźniej ukryte w niej.
- Dziękujemy wam za wyjaśnienie. Z pewnością pomoże
– stwierdził cicho któryś z Enumów. – Chciałbym zadać ostatnie pytanie, jeśli nikt nie ma nic przeciwko – czy czcigodny Ledaal w jakiś sposób nalegał na wizytę na balu? Jest kluczowe, aby ustalić, czy posiadał podążał za zjawiskiem specyficznym czy generalnym – jeśli panienka pomoże, zapewne uda nam się od szlachetnego Fenga dowiedzieć dużo więcej.
- Nalegał to z pewnością nie jest dobre słowo. Przyznaję, że inicjatywa wyszła z jego strony, a ja ucieszyłam się, że może wreszcie postanowił wyjść trochę do ludzi i uznałam to za świetny pomysł. Już od dawna mu powtarzałam, że zdecydowanie zbyt dużo czasu spędza nad książkami, zbyt mało w odpowiednim towarzystwie. Nic dziwnego że jest taki... jaki jest. W zasadzie nie jestem pewna, czy naprawdę tu czegoś szukał, czy po prostu w końcu dał się przekonać, a nie przyszło mi do głowy, żeby zapytać, kiedy właściwie zaczął wyczuwać tę energię.
- Dziękujemy, jesteśmy pewni, że słowa panienki rzucą wiele światła na sprawę...
- powiedział ktoś z przesłuchujących, dając skrybom znak, że mogą odłożyć pióra i kończyć protokół z przesłuchania.
- Ja również dziękuję panom za poświęcony mi czas. Wydaje mi się, że powiedziałam wszystko, co byłam w stanie, jednak jeśli mieliby panowie jeszcze jakieś pytania, to oczywiście pozostaję do panów dyspozycji. - Skłoniła z szacunkiem głowę, po czym popatrzyła rozmówcy w oczy i powiedziała cicho:
- Panie Chaleka... Wiem, że może nie móc mi pan udzielić tego typu informacji, ale... O ile mi wiadomo, szanowny pułkownik Keral zniknął dokładnie w chwili śmierci generała Lianga. Nietrudno wywnioskować, że sprawy te mogą być w jakiś sposób powiązane. Oczywiście sama służę wszelkimi dostępnymi mi informacjami, ale - tu przyciszyła głos jeszcze bardziej - byłabym wdzięczna za wszelkie informacje w tej sprawie, oczywiście w miarę możliwości. Ja... Z powodów osobistych, bardzo zależy na znalezieniu osoby odpowiedzialnej za śmierć generała.

Wbiła w mężczyznę proszące spojrzenie. Cóż, najwyżej nie wyjdzie, a naprawdę bardzo by jej się przydało jakiekolwiek dojście do informacji w śledztwie, nawet niepełne.

- Dostanie panienka wszystkie informacje, które zostaną uznane za niezbędne dla panienki – odpowiedział mężczyzna.

Nie powstrzymała się przed użyciem mocy, żeby odczytać, co odpowiedź tak naprawdę oznacza. Podczas samego przesłuchania byłoby to zbyt ryzykowne - gdyby ktoś to monitorował, mogłaby zostać oskarżona o próbę magicznego wpływania na przesłuchujących - ale teraz w gruncie rzeczy nie miało to aż takiego znaczenia. Przy jej stosunkach z Liangiem zainteresowanie śledztwem w jego sprawie było jak najbardziej naturalne. A Chaleka się wahał.

- Proszę... Byłabym naprawdę bardzo wdzięczna. Być może, jako osoba dobrze znająca generała, zdołałabym w czymś jeszcze pomóc - zasugerowała, spuszczając wzrok. Następnie dodała już głośniej:
- Czy powinnam jeszcze przez jakiś czas pozostać na miejscu, na wypadek, gdyby chcieli ze mną zamienić kilka słów przedstawiciele innych służb?
- Sądzę, że za góra kwadrans będziemy wiedzieć czy przedstawiciele wyższych instancji będą zainteresowani zeznaniami panienki
- powiedział jeden z Enumów, skłaniając głowę przed Gwiazdką.

Uśmiechnęła się do niego uprzejmie i również skłoniła głowę. Towarzystwo powoli rozchodziło się, chociaż część (uzbrojonych zresztą) osób pozostała w pobliżu, wyraźnie oczekując na jakąś decyzję szefostwa. Nie bardzo mając pomysł, czym się zająć, łamiąc wszelkie zasady etykiety oparła łokcie o stół i podparła głowę jedną ręką, druga poruszając kielichem z zimnym już wywarem uspokajającym. Wbijając wzrok w wirujący płyn, oddała się rozmyślaniom. Miała nadzieję, że Chaleka dał się skusić na pomoc zainteresowanemu dziewczątku, ale to nie było w sumie aż tak ważne. Sytuacja nie podobała jej się, i to bardzo. Po pierwsze i przede wszystkim - w przeciwieństwie do działających w mieście służb nie miała swobodnego dostępu do informacji. Po drugie - jakiekolwiek bardziej intensywne wtykanie nosa w śledztwo wywoła dalsze zainteresowanie jej osobą, a już teraz było ono zdecydowanie zbyt duże, by mogła tu efektywnie działać. Na dobrą sprawę powinna teraz przyczaić się i nie robić absolutnie nic podejrzanego przez jakiś czas, a potem wynieść się z miasta i pozwolić działać komuś, kto nie miał na sobie oczu agentów Wszechwidzącego Oka.

Chyba, że...

Chyba, że zaryzykuje trochę i zagra va banque. W najgorszym razie będzie naprawdę szybko wynosić się z Cheraku, ale jeśli dobrze to rozegra, zyska lepszy dostęp do informacji o postępach w śledztwie oraz, miała nadzieję, użytecznego sojusznika. Trzeba było tylko porozmawiać z odpowiednią osobą - a biorąc pod uwagę, że nie wierzyła, że zeznania jej i Fenga będą się zgadzały w stu procentach, z całą pewnością taka osoba sama się do niej zgłosi. I to już wkrótce.
 
Serika jest offline  
Stary 25-01-2012, 18:01   #105
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
V'neef Wei Ling

Podróż do Cheraku ciągnęła się bezlitośnie. Zbiegała się w czasie z samym początkiem wiosny, więc nawet siedząc w otwartej dorożce nie narzekała na zimno... za to roztopy uderzyły z pełną mocą. Powóz raz po raz grzązł w błocie. Niejeden raz myślała już o zmianie wehikułu lub zwyczajnej przesiadce na konia... ale zupełnie nie miała konceptu, co w takim razie zrobić z jej służącym, który robił za jej woźnicę.

Dobry tydzień podróży minął, nim dotarła do granic satrapii. Tam zmarnowała dobry dzień, kiedy w środku bezdroża rozleciało się koło od wozu. Wreszcie, późnym wieczorem trzeciego dnia podróży dotarła do swej posiadłości.

Już wjeżdżając na drogę prowadzącą do swej włości, mogła ocenić, że posiadłość była rozległa. Ba, było to istne latyfundium! Obejmowała wzrokiem nie mniej niż kilkadziesiąt hektarów plantacji, a wiedziała, że uprawy ciągną się dalej. Gdzieniegdzie pośród pól mogła dostrzec robotników i niewolników. Wciąż się krzątali, mimo że zmrok nastał już jakiś czas temu. Najwyraźniej rąk do pracy, pomimo najęcia pracowników najemnych – rozróżnialnych po nieco lepszym odzieniu i braku nieustającej atencji nadzorców, było zbyt mało. Musiała potem się tym zająć: najwyraźniej Farasowi wybuch wojny uniemożliwił pilniejsze przyjrzenie się sprawom plantacji.

Wracała tylko jedynie samotna kolumna spracowanych niewolników. Najwyraźniej „przodownicy pracy” lub inne jednostki, które w jakiś sposób wywalczyły sobie ten przywilej. Przejeżdżając koło nich, Wei Ling kątem oka zaobserwowała, że wszyscy są młodzi. Dziwne – bo pozostali wyglądali dużo starzej. A może zwyczajnie byli najnowsi, a pozostali zostali już wymęczeni przez plantację?

Płoche te myśli musiały jednak z głowy wylecieć, bowiem niedługo powóz dziewczyny wyprzedził kolumnę i przejechał za baraki niewolników. Za kilkadziesiąt metrów miała dotrzeć do swojej posiadłości – przedtem jednak musiała przejechać przez ogrodową dróżkę. Poprzedni właściciel najwyraźniej był estetą i zadbał o to, aby dobrze utrzymany ogród oddzielał go od codzienności. Było już ciemno, więc nie mogła docenić piękna ogrodu podczas roztopów, ale... z tego, co mogła zobaczyć, wnioskowała, że talentu ogrodniczego pannie Cynis – która podobno za zaproszeniem przyłożyła rękę do tegoż ogródka – nie sposób było odmówić.


Wreszcie, dotarła przed swoją posiadłość. Część mieszkalna była dość niewielka, lecz utrzymana w bardzo porządnym stopniu. Co więcej, nie widać było już uszkodzeń, które posiadłość miała odnieść podczas niedawnej rebelii – co pozytywnie świadczyło o sprawności tutejszej służby.

Co więcej, w oknach całej posiadłości paliło się światło. Najwyraźniej była używana, a więc i gotowa do jej przyjęcia.


Kiedy tylko pojazd zatrzymał się, frontowe drzwi się otworzyły. Najwyraźniej ich wypatrywano i przygotowywano przyjęcie. Na początku wypadła wszelka czeladź. Później naprzód wystąpił wysoki, siwiejący człowiek, ubrany wedle mody z Imperium. Kulał, lecz parł uparcie. Smoczyca kojarzyła, że jest nadzorcą – brat jej wielokrotnie żalił się w listach, że człowiek ten ma niewłaściwą postawę i paskudny charakter, lecz w okolicy próżno było szukać kogoś bardziej kompetentnego.

- Witam, panienko – powiedział sucho, kłaniając lekko; pozostało domniemywać, czy głębokość ukłonu podyktowana była brakiem szacunku czy schorzeniem nogi – Rozumiem, żeby przyszykować panience nocleg?

Szybkie spojrzenie na panoramę miasta za dziewczyną zdradzało, że pora jest już bardzo późna – musiała więc decydować szybko, czy składać wizytę narzeczonemu, czy odłożyć to na dzień następny.
 

Ostatnio edytowane przez Velg : 09-02-2012 o 14:55.
Velg jest offline  
Stary 25-01-2012, 22:17   #106
 
necron1501's Avatar
 
Reputacja: 1 necron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodze
- Wybaczcie, że was trudzimy - ale czy moglibyście jeszcze raz opowiedzieć, co się tu zdarzyło? - kiedy tylko dziewczyna opuściła pokój, ozwał się ktoś. Ktoś, którego mag zupełnie nie identyfikował.
Feng przyjrzał się rozmówcy. Po czym zignorował go i zaczął rozglądać się po sali. Nie mógł odnaleźć wzrokiem Gwiazdki, czuł się z lekka zagubiony w tym tłumie. Nagle przyszedł mu genialny pomysł: “Zapyta o wyjście!”
- Przepraszam - Ledaal odezwał się do osoby obok - Którędy do wyjścia? Zgubiłem partnerkę - powiedział skruszony.
- Przepraszam, ale wasza partnerka zapewne opuściła już bal – stwierdził cicho człowiek – Muszę nalegać, abyście dla jej i naszego bezpieczeństwa wyjaśnili obecną sytuację.
Mag spojrzał na rozmówcę.
- Co wam grozi? Postaram się pomóc. Bo tamten trup raczej się już nie ruszy - stwierdził tonem jakby odkrywał nowe zasady świata - No to wyjaśniam: Poczułem przedziwne zawirowania Esencji o dziwnej naturze, dlatego nie chcąc narażać pozostałych gości, poprosiłem swą przyjaciółkę o pomoc, jest w wojskową, aby sprawdzić czy aby nie ma zagrożenia. Gdy znaleźliśmy się w środku, rozpocząłem podążanie za zawirowaniem, gdy podszedłem do epicentrum, podłoga się zawaliła a ja wraz z nią. Jestem cały w kurzu, ten tusz na twarzy zebrał pewnie cały brud. Jeśli to wszystko, muszę iść się obmyć - stwierdził, po czym zaczął rozglądać się za gospodynią. Gdy zlokalizował ją wzrokiem, pożegnał się ze strażnikiem i ruszył w jej kierunku.
- Nie, została jeszcze tylko formalność – skłonił głowę pytający... z szacunkiem, jak się zdało Fengowi – Niestety, Komisja do Spraw Czystości Myśli i Uczynków wymaga od nas zeznań „z pierwszej ręki”, więc będziecie musieli im powtórzyć tą wersję. Potem, jak rozumiem, zostaniecie zwolnieni i zostanie wam wynagrodzone działanie ku chwale Imperium.
Mag westchnął i zatrzymał się w pół kroku.
- Czy koniecznym jest abym przedstawił się przed waszą komisją w takim stanie? Czy wymagasz, aby Smok prezentował się w tak żałosny sposób przed organem władz? Może chcesz mnie obrazić i mój ród przez złą prezentacje mej osoby? Gdy zmienię szaty, zażyję kąpieli i przestanę wyglądać jakbym wyszedł z kopalni, wtedy mogę zeznawać przed Komisją, swym strojem jedynie bym ją obraził a swą rodzinę ośmieszył.
- Ależ oczywiście! Jeśli można, w przeciągu kilku minut możemy wam zapewnić możliwość kąpieli i, za waszą zgodą, wysłać ludzi po wasze szaty. - nie ustawał strażnik.
- Gdzie mam się kąpać? Tu, w czyimś domu? Czy może w budynku Komisji?
- Możemy wam wydzielić tutaj całe skrzydło i zapewnić niezbędną prywatność – człowiek się nawet nie zawahał – Jeśli zechcecie, możemy też wysłać tragarzy po pańskie szaty.
- Dobrze więc, szat szukajcie w posiadłości Stelli- powiedział Feng. Zreflektował się po chwili - Cathak Stelli.

Gdzie indziej, w innym miejscu Jin z rodu Liao nadzorował aresztowania gangu. Nie była to akcja, którą mnich miał obmyśloną, ale wstrzymanie działań w obliczu wypożyczonego od Aresa oddziału wiązałoby się ze stratą twarzy.

I w środku obławy, do mnicha przybiegł posłaniec.

W rez. Chel. przy Pl. Smoka znaleziono trupa zaginionego Kerala z Ragarów; przesłuchujemy C. Stellę i L. Fenga; prosimy o szybką interwencję... – mniejsza o podpis, ale papier praktycznie niczego nie mówił. Albo ktoś odwalił fuszerkę albo sytuacja naprawdę była strasznie zawikłana.

Wszelkie nadzieje, że rozwiązać problem będzie się dało metodą znalezienia niekompetentnego urzędnika w straży i udzielenia mu stosownego pouczenia rozwiały się szybko, gdy tylko Jin zaczął zapoznawać się z już zebranymi informacjami o sprawie. Jasne też stało się, dlaczego nie było chętnych do jej prowadzenia.
- Co za burdel - wymamrotał mnich.
- Nie, nie miałem na myśli waszej pracy - szybko dodał, gdy miejscowi strażnicy zesztywnieli ze strachu. Naprawdę, ciężko byłoby obarczać ich winą za całą sytuację - biorąc pod uwagę wszelkie już ujawnione wątki, sprawa zdecydowanie przerastała kompetencje nie tylko straży miejskiej, ale nawet prowadzonej przez Jina Komisji Czystości.
Dokładne badania pomieszczenia i ciała dopiero się odbędą, ale nawet dość pobieżne oględziny ujawniły kilka faktów, takich jak poziom rozkładu denata i stan podłogi. Być może dokładniejsze przeszukanie ujawni też jakieś inne, przeoczone dowody. Interesujące było też porównanie zeznań świadków - a właściwie zeznań panny Cathak z tym co się z trudem udało wydobyć od maga. A mówiąc o przesłuchaniach...

-Czy Szlachetny Feng z Ledaalów skończył już swoją kąpiel? - zapytał się podpierających ścianę strażników.
- Tak panie, Szanowny Feng Ledaal opuścił już łazienkę, jest gotów do dalszych rozmów - odpowiedział pierwszy z brzegu.
- Wyśmienicie. Myślę, że biblioteka będzie odpowiednia do tego celu. Kujo, jeśli możesz przypilnować by nikt nam nie przeszkadzał? Nie będziemy przecież szanownego Ledaala niepokoić formalnym przesłuchaniem....
Nie czekając na odpowiedź asystenta mnich podążył na miejsce, pozostawiając poinformowanie maga strażnikom.

Feng wyszedł już z kąpieli jakiś czas temu, gdy znów doświadczył wzmożonej aktywności strażników.

- Czcigodny Fengu, jeśli narzekacie na nudę, to pragniemy wam przekazać, że szlachetni przedstawiciele Komisji zadecydowali, aby wam udostępnić bibliotekę. Liczymy na to, że dzieła tam zgromadzone, i sławą owiane, wam do gustu przypadną.
Ledaal spojrzał podejrzliwie na strażnika. Dostęp do biblioteki tej rodziny nie jest niczym nadzwyczajnym, do tego nagle odpuścili sobie wycieczkę do Komisji. Podpucha, ale co zrobić.
- Dobrze więc, z chęcią przejrzę zawarte tam materiały. Prowadź - powiedział.
Strażnik skinął głową, prowadząc maga do biblioteki, w której - zupełnie przypadkiem! - znajdywał się Liao Jin.
- Szanowny Fengu, jak mi miło iż mistrz zdecydował się skorzystać z zaproszenia. - Mnich z szacunkiem ukłonił się przybyłemu, wskazując mu jednocześnie miejsce do siedzenia. - Może herbaty? - dodał, drugą rękę wysuwając ku ustawionemu na stoliku czajniczkowi.
- Wybaczcie mi formę tego spotkania, ale wszystkie te tłumy dookoła... - gesty mnicha pokazywały jego negatywną opinię o zamieszaniu panującym w okolicy w efekcie makabrycznego odkrycia. - Uznałem, że dobrze będzie złapać mistrza gdzieś, gdzie nie zleci się zaraz cały tłum.
Feng westchnął na wejściu. Tak jak się spodziewał, nie było to zaproszenie do czytania. Jego rozmówca niestety też był mu dość dobrze znany. Wielokrotnie Stella wspominała go podczas nudnych rozmów na temat moralności, polityki i innych bzdur. To stawiało sprawę jasno: ten człowiek doskonale zna się na sztuce konwersacji. Mag miał przesrane.
- Również cieszę się, że skorzystałem z zaproszenia, Panie, twe towarzystwo jest mi o wiele bardziej miłe niżby rozmowa na temat trupa leżącego w pokojach gościnnych - odpowiedział Ledaal, powoli i uważnie artykułując słowa - Z przyjemnością się napiję - odparł grzecznie na zaproszenie. Podszedł do wskazanego mu miejsca po czym spoczął przyglądając się rozmówcy.
- Mam wrażenie, że skądś znam Cię Panie znam, czyżby sławny Liao Jin? - zapytał, chcąc się upewnić.
 
necron1501 jest offline  
Stary 25-01-2012, 23:58   #107
 
Punyan's Avatar
 
Reputacja: 1 Punyan nie jest za bardzo znanyPunyan nie jest za bardzo znanyPunyan nie jest za bardzo znanyPunyan nie jest za bardzo znany
Mnich uśmiechnął się radośnie - W rzeczy samej, nawet nie sądziłem iż moja skromna osoba może zostać zapamiętana - tu jednak jego oblicze się wyraźnie zasmuciło - obawiam się jednak, że rozmowa o wydarzeniach ostatnich godzin nas nie ominie

Twarz i ton urzędnika wyrażały równe Fengowemu zniechęcenie i oburzenie - Zwłoki! Schowane pod deskami podłogi w domu szanowanej Cherackiej rodziny! Po prostu szokujące - tego typu wydarzenia w porządnych miastach się nie zdarzają - tu Jin pominął wygodnie fakt, że jeszcze nie tak dawno w mieście trwały walki i działy się gorsze rzeczy.

- Jak pewnie mistrz sobie zdaje sprawę, cała ta sytuacja wywołała u nas niezłe zamieszanie. Władze miejskie domagają się sporządzenia dokładnych raportów - jakby sami nie mogli zobaczyć co się dzieje. - mnich spojrzał na maga z błagalnym wyrazem twarzy - Pomyślałem sobie, że najlepiej będzie zasięgnąć informacji u samego źródła - któż może wiedzieć lepiej co się tam zdarzyło, jak nie osoba która zwłoki odkryła?

- Tak właściwie, to osoba która dokonała morderstwa potrafiłaby lepiej opowiedzieć całą sprawę, ale postaram się wyjaśnić przebieg odnalezienia zwłok. Myślę, że łatwiej będzie skatalogować wiedzę, gdy będę odpowiadać po kolei na pytania, sam nie wiem do końca na czym powinienem się skupić - odparł Ledaal.

-Osoba która dokonała morderstwa... tak, niewątpliwie. Niestety, na razie się nie ujawniła, więc musimy poprzestać na świadkach którzy są dostępni - westchnął z żalem Jin - Myślę, że możemy postępować metodycznie i zacząć w kolejności naturalnej - od samego początku.

Mnich wypił drobny łyk herbaty, wygładził rękawy szaty i spojrzał na Fenga z umiarkowaną ciekawością.

-Kiedy właściwie mistrz zorientował się, że w posiadłości coś jest nie tak?

- Hmm, myślę, że jeszcze przed balem. Poczułem dziwną Esencję, lecz sądziłem, że to tylko przypadek, dlatego nawet nie poinformowałem mej towarzyszki, jednakże po pewnym czasie trwania zabawy, moje przeczucie nabrało kształt Nici więc za nią podążyłem.

- Rozumiem... - odpowiedział urzędnik z namysłem - ta dziwna esencja... czy może mistrz to trochę bardziej sprecyzować? Nie chciałbym się w raporcie pomylić...

- Niestety, nie potrafię określić natury tej anomalii. Przykro mi. Możliwe, że czułem dziwne zawirowania wokół zwłok, jestem prawie pewien, że miało to jakiś związek z zabójcą, lecz nie potrafię dokładnie określić jaki- odpowiedział Feng zgodnie z prawdą.

- Nie wybiegajmy może tak daleko do przodu - Jin powstrzymał dramatycznym gestem mówiącego - może zacznijmy od tego, jakie wrażenia miał mistrz gdy poczuł ją po raz pierwszy... to było jeszcze przed znalezieniem ciała, prawda?

Feng westchnął. Niby taki mądry a trzeba tyle razy powtarzać.

- Jak już mówiłem, zaniepokojenie, ale przede wszystkim ciekawość - wzruszył przy tym ramionami - Nigdy czegoś takiego nie czułem, więc przyciągnęło to moją uwagę.

- I co wtedy mistrz zrobił? - zapytał z ciekawością mnich, jakby odpowiedź wcale nie była oczywista

- Nic - odpowiedział z westchnieniem - Dopiero po tym jak dostałem się na bal i spędziłem tam trochę czasu mogłem dokładniej określić moje odczucia i za nimi podążyć.

- Właśnie, właściwie dlaczego mistrz poszedł szukać źródła tych... zawirowań? Czy to co mistrz poczuł było tak nietypowe że wymagało sprawdzenia, czy też po prostu wzbudziło w mistrzu ciekawość?

- Ciekawość - odpowiedział prosto - Do tego Esencja budziła mój niepokój, przypuszczałem, że może to być pewnego rodzaju zagrożenie dla mieszkańców oraz gości. Dlatego wraz z panienką Cathak poszliśmy to sprawdzić.

- Czy nie należało raczej powiadomić gospodarzy? Uniknęlibyście wtedy konieczności włamywania się do pokoju... No, chyba że mistrz miał powody by wielce szanownemu Chaleka Quiangowi nie ufać? - przy ostatnim pytaniu Jin obniżył ton głosu, mówiąc z wyraźną ostrożnością i niepokojem.

- Nie znam go. Więc skąd mam wiedzieć czy mogę mu zaufać? - odpowiedział pytaniem - Do tego Cathak Stella jest moją dobrą... znajomą więc poradzenie się jej w tej sprawie było lepszym pomysłem.

Na chwilę spokojny i dobrotliwy wyraz twarzy Jina został zastąpiony przez kompletne osłupienie, jakby Feng powiedział coś kompletnie niezrozumiałego. Po chwili rysy urzędnika się wygładziły, gdy z trudem udało mu się zapanować nad wybuchem emocji, ale echo niedowierzania było nadal można usłyszeć w następnym pytaniu - Mistrz wybaczy, bo nie rozumiem... czy zdecydował się on nie powiadamiać gospodarzy o tym, że może im grozić niebezpieczeństwo, dlatego, bo ich nie znał?

- Nie do końca. Jak już mówiłem nie byłem pewien czy to na pewno stanowi zagrożenie dla mieszkańców ani w jakim stopniu. Natomiast posiadając zaufaną osobę u boku, niebezpieczeństwo można stłamsić w zarodku zanim narobi szkód poza początkowym obszarem. Do tego, ja jako dawny członek armii i panienka Stella jako wciąż działająca wojskowa jesteśmy odpowiednimi osobami do takowych działań niż zwyczajni śmiertelnicy lub niektóre Smoki - odparł, popijając herbatę. Feng nie mógł się sobie nadziwić, że potrafi taki kawał czasu rozmawiać z nieznanym sobie człowiekiem. Po prostu szok!

- No dobrze, zostawmy to na razie - po tonie mnicha było widać, że odpowiedź nie rozwiała jego wątpliwości - Zdecydował się więc mistrz sprawdzić źródło tego potencjalnego niebezpieczeństwa, poradził się panny Stelli, a ona zaproponowała by zrobić to po cichu, bez informowania gospodarzy - zgadza się?

- Tak - odpowiedział prosto.

Odpowiedź maga najwyraźniej była wystarczająca, gdyż kolejne pytanie zadane było znów spokojnym, miłym tonem, lekko tylko zabarwionym przyjacielską ciekawością - Co nastąpiło dalej?

- Emm, no chyba weszliśmy do pokoju, o to chodzi? - zapytał niepewnie - W sensie wkroczyliśmy z panną Stellą do środka no i podążyliśmy za nici Esencji. Więc wkroczyliśmy do środka i widzę, że kończy się w podłodze. No to lekko stuknąłem i się cała podłoga zawaliła wraz z trupem.

-Czym mistrz stuknął? - ton głosu pytającego nie zmienił się zupełnie.

- Esencją - odpowiedział prosto - Nie było to mocne uderzenie, na celu miało sprawdzenie czy jest tam jakiś schowek, skrytka, ukryte przejście lub coś w tym stylu.

- I wtedy znaleźliście ciało?

- Zgadza się, gdy zapadła się podłoga, zszedłem na dół i za pomocą Esencji rozwiałem kurz, dlatego mogę być tam ślady mojej Esencji - wyjaśnił Feng przeciągając się.

- Na przyszłość sugeruję jednak wezwać straż... może unikniemy wtedy zniszczenia większości dowodów - Jin wydawał się być zasmucony brakiem profesjonalizmu Fenga.

- Myślę, że to już wszystko... na razie. Podejrzewam, że może zajść jeszcze konieczność zasięgnięcia dodatkowych informacji, dlatego prosiłbym mistrza o nieopuszczanie Cheraku. - dodał, powoli wstając z fotela.

- Nie ma problemu, raczej się nigdzie nie wybieram. Jakbyście mnie szukali, mieszkam w domu Cathak u panienki Stelli. Miło było poznać - powiedział Ledaal podnosząc się z siedziska - W takim razie ja już idę, muszę odnaleźć swojego gospodarza.

- Ależ oczywiście - kurtuazyjnie stwierdził mnich, prowadząc go do drzwi. - Niestety, obawiam się że panienka Stella zostanie tu trochę dłużej, wygląda na to że dzisiejsze wydarzenia naprawdę nią wstrząsnęły. Proszę się jednak nie obawiać - zaraz wydam polecenie by bezpiecznie mistrza odwieziono do posiadłości Cathaków

Kilka kroków dalej mnich zatrzymał się nagle, podnosząc dłoń do czoła jakby właśnie sobie o czymś przypomniał - Ach tak, oczywiście. To drobnostka, ale dręczy mnie jedno pytanie - dlaczego z wszystkich przyjęć jakie się w mieście odbywały, wybrał Mistrz akurat ten dzień i miejsce?

Mag spojrzał na Jina zdziwiony.

- Czyż nie powiedziałem, że czułem ciekawe zawirowania? Na dużą odległość nie mogłem określić, że może stanowić niebezpieczeństwo, tak jak już byłem w stanie będąc na miejscu. Ot sądziłem, że to jakiś czar wywołał taki efekt, więc chciałem poznać twórcę. Chcąc jednocześnie odwdzięczyć się Cathak Stelli i nie iść samemu na bal, zaprosiłem ją aby mi towarzyszyła. - wyjaśnił - Aby ubiec kolejne pytanie: wyczułem je w momencie odwiedzin mojej kuzynki, która mieszka gdzieś w okolicach centrum miasta.

- Przepraszam mistrza, nie pojąłem od razu z jakiej odległości mistrz je wyczuł. Zaprawdę, z domu Leedal pochodzą prawdziwie potężni magowie - w głosie żegnającego Fenga mnicha było słychać wyraźny szacunek.

Feng jedynie prychnął. Nawet on potrafił wychwycić ironię w tonie mnicha. Nie widział jednak sensu dalszej rozmowy. Odpowiedział uśmiechem po czym wymaszerował u boku mężczyzny z pomieszczenia. Nie miał zamiaru wracać do domu, poczeka na Stellę, o czym poinformował Jina.

Jin był bardzo uprzejmy, i kurtuazyjny, przepraszał co chwila i powoływał się na obiektywne trudności, biurokrację (“niestety, nic na to nie mogę poradzić, moje ręce są związane przepisami”) oraz na to, że przecież Fengowi, jako jednemu ze świadków może grozić niebezpieczeństwo. Mimo tego pozostał nieugięty, i z każdym krokiem rozmowy prowadził maga w stronę już przygotowywanej lektyki i strażników mających zapewnić jej bezpieczeństwo.

W końcu Feng ustąpił pod naporem tak solidnej argumentacji i odjechał w towarzystwie strażników i wybranych agentów Komisji Czystości, zostawiając Jina by ten mógł przemyśleć sobie na spokojnie efekty zakończonego przesłuchania..

- Wrażenia? - spytał asystenta, który właśnie zajęty był przepisywaniem drugiej kopii stenogramu.

Kujo z westchnieniem odłożył pióro i zamyślił się. Pytanie nie było proste - przesłuchiwany bardzo się starał, by ciężko było zanalizować jego zeznania na spokojnie.

- W kwestii morderstwa - raczej niewinny - stwierdził marszcząc brwi - Wedle wszelkich śladów nastąpiło już dość dawno - być może nawet przed wyruszeniem legionu. Feng z Ledaalów zaś wedle wszelkich informacji był w tym domostwie po raz pierwszy. Ujawnienie ciała nie leżałoby też raczej w jego interesie - kontynuował, odliczając kolejne punkty uzasadnienia na palcach.

- A w innych kwestiach? - pogonił go Jin

- Wyjaśnienia jego pozostawiają wiele do życzenia - Kujo nawet w prywatnej rozmowie zachowywał należny szacunek dla Smoków, który powstrzymywał go od powiedzenia co myśli w bardziej wyrazisty sposób. - Szanowny Leedal ma wyraźnie wiele do ukrycia, nie rozumiem tylko, dlaczego tak usilnie starał się nam zwrócić na to uwagę. Być może próbował w ten sposób odciągnąć nas od czegoś innego?

- Doskonale - Jin uśmiechnął się z zadowoleniem. Wnioski skryby pokrywały się dość dobrze z jego własnymi. Co prawda pod koniec rozmowy zaczął też rozważać inne opcje, dotyczące Fenga... ale nie, w to, że mag nie zdawał sobie sprawy jak się wkopuje własnymi wyjaśnieniami trudno było mu uwierzyć. Nie, by podobne przypadki się czasem nie zdarzały, ale chodziło przecież o maga, uczonego, osobę o chłodnym i opanowanym umyśle...

Cóż, może dodatkowe wyjaśnienia drugiego świadka rzucą więcej światła na całą sprawę. Tu przynajmniej w kwestii jasności umysłu nie było żadnych wątpliwości.
 
Punyan jest offline  
Stary 25-01-2012, 23:59   #108
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
Cathak Mibu

Powrót do rezydencji Stelli, gdzie zostały jego pakunki, przebiegał szybko. Satrapa mógł być bardzo ukontentowany – wybrał swoją siedzibę, a skoro dom był w przyzwoitym stanie, swoje urzędowanie mógł zacząć choćby nazajutrz. Wszystko wskazywało na to, że w niedługim czasie wszystkie kryzysy zostaną przezwyciężone, a funkcjonowanie miasta powróci do normy.

W tym samym tonie utrzymany był nawet list, który otrzymał od jednego z nieznajomych Czterech Doradców.

***
Czcigodny Mibu,

Ledwoście przybyli, dochodzą do mnie już wieści o Waszych chwalebnych wyczynach w nowym mieście – podobnoż Wasza obecność położyła już kres istnieniu jednej bandy aż nazbyt zuchwałych przemytników!

Niestety, i w takich światłych czynach tkwi przyczyna smutku – miasto potrzebuje jak najszybciej światłej obecności światła naszej Cesarzowej. Dlatego upraszam o spotkanie w herbaciarni noszącej miano Pałacu Białego Lotosu, gdzie w piątkę będziemy mogli nakreślić plan działania

Niech światło Cesarzowej zawsze oświetla Waszą drogę
Tepet Hedes
***

Niestety, rzeczywistość potrafiła być nieprzewidywalna i psuć wszystkie przewidywania.

Nad ranem obudził go hałas – raban wszczęty na gościńcu. Ktoś nawet krzyknął „Mordują!”... i choć odgłosów mordowania jakoś brakło, to nawet ze swojego pokoju satrapa mógł dojrzeć, że na podwórzu było kilkunastu uzbrojonych ludzi. Nosili barwy straży miejskiej. W pierwszym momencie Mibu aż przyśpieszyło bicie serca – jego przeszłość nie była wszak nieskalana, więc miał powody lękać się wymiaru sprawiedliwości... Stopniowo uspokoił się. Nie zaczął przecież jeszcze swojej działalności w nowym mieście, a kompetencje strażników nie były wystarczające, aby go aresztować. Ba, wątpliwe było, żeby w tej sytuacji wystarczyły nawet Czarne Hełmy!

Już mniej roztrzęsiony, mógł sprawdzić całą sytuację. Kątem oka mógł zauważyć, że jego przyjaciele również podnosili się ze snu. Posypało się kilka inwektyw pod adresem cherackich impertynentów, jednakże nim Mibu miał okazję zareagować, usłyszał krótką wymianę zdań...

- Gdzie do licha jest panienka? I co to niby za burda, w którą się z Fengiem wplątała? – krzyczała do przedstawiciela straży kobieta, która podle pamięci satrapy pełniła rolę tutejszej ochmistrzyni.

To tyle było, jeśli chodzi o dobry dzień – najwyraźniej jego rodzinka wpakowała się w jakąś wesołą awanturę...
 
Velg jest offline  
Stary 29-01-2012, 23:32   #109
 
Serika's Avatar
 
Reputacja: 1 Serika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodze
Przylegający do biblioteki pokój-czytelnia okazał się być dobrym miejscem na rozmowy w nieformalnej atmosferze, Jin uznał więc, że nie ma sensu się przemieszczać. Nie było też powodu by marnować czas, więc gdy tylko Kujo skończył porządkować stenogramy i notatki z wnioskami z poprzedniej rozmowy, został wysłany do młodej panny Cathak. Poprzednie jej przesłuchanie, które odbyło się przed przybyciem mnicha było bardziej konkretne od tego, co udało się wyciągnąć od Ledaal Fenga, jednak nadal nie wyjaśniało zbyt dobrze sytuacji. Można było mieć tylko nadzieję, że druga rozmowa ujawni nieco więcej.

Gwiazdka była już całkiem solidnie znudzona czekaniem, gdy drzwi pokoju otworzyły się. Wchodzącego człowieka znała z widzenia - był kimś z najbliższego otoczenia Liao Jina, przewodniczącego Komisji Do Spraw Czystości Myśli i Czynów. Na jego widok Stella podniosła się z krzesła i uśmiechnęła się lekko, oczekując na jakąś informację.
Urzędnik ukłonił się głęboko, z wyraźnym szacunkiem.

- Szanowny Liao Jin przekazuje pozdrowienia i pyta, czy panna znajdzie chwilkę czasu na spotkanie - oznajmił, prostując się i z neutralnym wyrazem twarzy czekając na odpowiedź Stelli.
- Oczywiście. - Skinęła głową. - Z przyjemnością porozmawiam z panem Liao, mam nadzieję, że będę w stanie w czymś pomóc... - odpowiedziała, podążając za asystentem Jina.

- Panna Stella z Cathaków - zaanonsował ją skryba po dojściu na miejsce.
- Proszę wejść i się rozgościć - przywitał ją mnich - Mam nadzieję, że panienka mi wybaczy, że zabieram jej tyle czasu

Stella co prawda nie wyglądała na rozgniewaną, ale nie zwalniało to przecież Jina z zasad dobrego wychowania.
Gwiazdka przywitała się uprzejmie, gorąco zapewniając, że w żadnym razie nie czuje się urażona. Wszak wszystkim z pewnością zależy na wyjaśnieniu sprawy i jest gotowa poświęcić dowolną ilość czasu, jeśli tylko może pomóc przyczynić do postępów w śledztwie... Bo, jak przypuszcza, właśnie o tym szanowny pan Liao chciałby porozmawiać? Po wymianie uprzejmości nadszedł czas na bardziej konkretne informacje. W zasadzie powinna poczekać, aż Jin zainicjuje przesłuchanie, ale była na tyle ciekawa, co takiego powiedział Feng, że konieczna jest kolejna runda pytań, że uznała, że równie dobrze sama może zacząć temat.

- Podejrzewam, że rozmawiał pan już z szanownym Ledaal Fengiem?
- W rzeczy samej... rozmawiałem - mnich na chwilę się zawahał a jego twarz spoważniała - Choć Szanowny Feng z Ledaali sporo nam powiedział, w rezultacie jego informacji pojawiły się pewne wątpliwości co do przebiegu zdarzeń. - oczy mnicha spojrzały na Stellę z przyjaznym zatroskaniem - Czy panienka nie chciałaby może czegoś dodać do wcześniejszych swych wyjaśnień?
- Wątpliwości?... - Gwiazdka popatrzyła na Jina z namysłem i westchnęła cicho, wyraźnie zmartwiona. - Wydawało mi się, że odpowiedziałam na wszystkie pytania szanownych przedstawicieli straży. Oczywiście zakładam, że mój towarzysz zrobił to samo, choć w przypadku Fenga mam czasem wrażenie, że jego interpretacja rozmaitych wydarzeń bywa nieco... osobliwa - uśmiechnęła się trochę krzywo i z bardzo wyraźnym zakłopotaniem. - Jeżeli istnieją jakieś rozbieżności w naszych zeznaniach, rzecz jasna odpowiem na wszelkie pytania, które tylko przychodzą panu do głowy. Trochę obawiam się tylko, że skoro nasze wersje wydarzeń były na tyle rozbieżne, że musiał pan poświęcać swój cenny czas na wyjaśnianie nieporozumienia, to sprawa może okazać się... delikatna - powiedziała cicho, znacząco zerkając kątem oka na asystenta Jina. Zdecydowanie wolałaby odbywać tę rozmowę bez świadków.

To było... interesujące. Znaczna część Smoków z lepszych domów z Wyspy, z jakimi miał okazję się Jin spotykać, nie zwróciłaby na Kujo uwagi. Nawet ci, którzy pamiętali o tym że śmiertelników nie należy ignorować, uznaliby go za służącego - a więc przedłużenie samego Jina. Oczywiście, myliliby się - mnich wystarczająco często wykorzystywał tę selektywną ślepotę do zbierania informacji, by wiedzieć, że nawet najniższego sortu służba potrafi mieć własne cele i poglądy (a czasami i dobrą pamięć). Jinowa ocena Cathakówny właśnie poszła w górę o kolejny punkt.

Chrząknął cicho i delikatnym gestem dłoni wskazał skrybie, by zostawił ich samych.

- Pójdę zobaczyć, czy lekarz badający ciało nie ma jakichś nowych informacji - Kujo w lot zrozumiał sytuację. Gdy już opuścił pokój, mnich spojrzał na Stellę z lekko uniesioną brwią. Skoro już zasugerowała, że ma coś ważnego do powiedzenia, miał nadzieję, że nie będzie musiał z niej tego wyciągać.
- Jestem głęboko przekonany, że wszyscy odpowiadali w pełni, nie kryjąc niczego... - w głosie Liao słychać było zakłopotanie - muszę jednak przyznać, że złożone nam wyjaśnienia mocno różnią się w kilku kluczowych punktach. Pod wpływem wzburzenia można o czymś zapomnieć, albo nie zwrócić uwagi na nieścisłości w swojej odpowiedzi... jest to całkowicie normalne! Zdarza się nawet doświadczonym żołnierzom! - zapewniał Stellę.

Gwiazdka uznała, że to dobry moment, żeby przestać odgrywać zagubione, zakłopotane dziewczątko. Jeśli Jin miał potraktować ją serio, najwyższy czas, by zacząć zachowywać się poważnie. Miała nadzieję, że będzie umiał docenić szczerość.

- Oczywiście - odpowiedziała spokojnie. - Zdarzają się również informacje, którymi nie śmiałabym kłopotać miejskiej straży... Nie umniejszając oczywiście jej kompetencji, bo muszę przyznać, że akcja przeprowadzona została wzorowo. Rzeczywiście, istnieje pewien szczegół, który zdecydowałam się pominąć w zeznaniach. Szczegół, który, jak sądzę, może podnieść rangę śledztwa na nieco wyższy poziom. Nie wiem, co powiedział panu Feng, ale zapewne nie wyjaśnił w sposób satysfakcjonujący, czego poszukiwał w zamkniętym skrzydle domu?

-Nie ukrywam, że jest to jedno z bardziej nurtujących mnie pytań. - bardziej bezpośrednie podejście miało swoje dobre strony - Biorąc pod uwagę wysiłek w to włożony i kłopoty które na siebie Szlachetny Ledaal w ten sposób ściągał, musiało chodzić o coś naprawdę istotnego.

- W takim razie pozwolę sobie zacząć od początku. - Stella upiła z filiżanki łyk herbaty, którą Jin poczęstował ją na początku spotkania. - Dwa dni temu, wieczorem tego samego dnia, gdy przybyliśmy do miasta, Feng wyciągnął mnie z oficjalnej kolacji powitalnej z moim szanownym kuzynem, Mibu, aby omówić ze mną pewną kwestię nie cierpiącą zwłoki. - Sprawa była poważna, ale zachowanie maga na tyle absurdalne, że trudno jej było ukryć rozbawienie. - Okazało się, że tą niezwykle pilną, zdaniem Fenga, informacją, była prośba o pójście z nim na bal. Muszę przyznać, że byłam nią mocno zdziwiona, szanowny Ledaal raczej nie zwykł bywać w tego typu miejscach, tym bardziej dziwnym wydawał mi się pośpiech, z jakim chciał znać moją odpowiedź. Trudno było jednak wyciągnąć z niego jakiekolwiek konkretne informacje. Dowiedziałam się tylko tego, że pragnie się spotkać tutaj z kimś, kto ponoć mógłby zaoferować mu odpowiedzi na nurtujące go pytania z dziedziny magii, a jako nienawykły do tego typu imprez bardzo nie chciał iść bez kogoś, kto mógłby go poratować na gruncie towarzyskim. Zgodziłam się, wymogłam jednak na nim obietnicę, że przestawi mi tę osobę. Nie wydawało mi się to wówczas istotne, byłam po prostu ciekawa, co takiego jest w stanie zmusić Fenga do dalece idącego poświęcenia, a także wyraźnego motania się w odpowiadaniu na moje pytania. Wszak nie jest dla mnie tajemnicą, że dużych okazji towarzyskich unika jak ognia. - Gwiazdka znów sięgnęła po filiżankę. Naprawdę miała nadzieję, że gra jest warta świeczki.
- Na samym balu Feng, jak nietrudno zgadnąć, starał się trzymać w pobliżu mnie - kontynuowała. - Kiedy jednak szanowny gospodarz poprosił mnie do tańca, otoczyło go kilka pań i w końcu zniknął mi z oczu w ich towarzystwie. Feng jest bardzo... niedoświadczony w takich sytuacjach. Obawiałam się, że może zrobić coś bardzo głupiego, więc w pewnym momencie postanowiłam go odszukać. Idąc korytarzem w towarzystwie kamerdynera wpadłam na niego. Powitał mnie informacją, że koniecznie musimy dostać się za pewne drzwi. - Zakładała, że lokaj również był przesłuchiwany i zdał relację z dziwnego zachowania maga, więc Jin nie powinien być tą informacją zaskoczony. Z zainteresowaniem obserwowała jednak jego reakcję.

Temu zaś, choć starał się zachowywać niezmieniony wyraz twarzy, nie udało się powstrzymać lekkiego zwężenia oczu i wychylenia do przodu, już przy pierwszej nowej informacji jaka padła z jej ust. Feng nie wspomniał ani słowem o tym, że chciał się z kimś spotkać - biorąc pod uwagę miejsce spotkania, i znalezisko jakie się tam znajdowało, można było podejrzewać, że kimkolwiek by nie była, dana osoba, raczej nie należała do mało istotnych.

- Odciągnęłam Fenga w odosobnione miejsce, gdzie jeszcze raz powtórzył, że koniecznie musi się dostać do zamkniętego skrzydła domu. Stanowczo zażądałam wyjaśnień, co innego niespodziewana wycieczka na bal, a co innego włamywanie się do czyjejś rezydencji! Bardzo starał się uniknąć odpowiedzi, twierdząc tylko, że to z pewnością nie będzie nic niebezpiecznego i że przecież mogę mu zaufać. - To mówiąc, potrząsnęła głową. Tekst był sam w sobie wystarczająco absurdalny, by nie musiała go komentować. - Ostatecznie jednak przyznał, że osoba, której szuka... Z tego, co zrozumiałam, mag, z którym ustalać miał jakieś swoje badania... Po pierwsze w jakiś sposób jest przez Fenga lokalizowana właśnie w zamkniętym skrzydle domu, po drugie - tu Gwiazdka wzięła głęboki oddech - jest według posiadanych przez Fenga informacji zamieszana w morderstwo generała Lianga.
 
Serika jest offline  
Stary 29-01-2012, 23:37   #110
 
Punyan's Avatar
 
Reputacja: 1 Punyan nie jest za bardzo znanyPunyan nie jest za bardzo znanyPunyan nie jest za bardzo znanyPunyan nie jest za bardzo znany
Przez chwilę Jin siedział kompletnie nieruchomo. Informacja końcowa nie była dla niego aż tak zaskakująca - związki z zamachem stały się prawdopodobne już w momencie, gdy zidentyfikowano ofiarę. Pozostała jednak jedna ważna kwestia do wyjaśnienia.

- Czy wyjaśnił też może, dlaczego prowadził wspólne badania z osobą zamieszaną w morderstwo generała? - głos Liao był tak zimny, że mógłby mrozić kamienie, a wyraz jego twarzy dość wyraźnie wskazywał, że jeśli wyjaśnienia Fenga nie okażą się wystarczające, znajdzie się on w bardzo dużych kłopotach.

Tak, to zdecydowanie była delikatna sprawa. Gwiazdka, wbrew pozorom, nie planowała narobić Fengowi poważnych kłopotów. Jej zdanie na temat poczynań maga sprowadzało się do łapania się za głowę i bardziej niż karać, planowała go chronić przed samym sobą. Miała nadzieję, że będzie w stanie przekonać Jina do podobnych wniosków.

- Feng jest idiotą - odpowiedziała zimno, patrząc rozmówcy prosto w oczy. - Młodym idiotą zafascynowanym mocą, któremu wydaje się, że nic poza jego zainteresowaniami nie ma znaczenia i który niczego poza magią w ogóle nie zauważa. Osobiście zwalałabym to na karb młodego wieku i braku doświadczenia, jestem pewna, że niektórzy muszą z takich rzeczy po prostu wyrosnąć... - westchnęła. - Nie wiem, czy współpracował z tą osobą, czy tylko zamierzał, myślę, że raczej to drugie. Nie wiem także, na ile silne miał przesłanki co do tej informacji, chociaż sądząc po tym, czym się cała sprawa zakończyła, zapewne były prawdziwe. Z całą pewnością jednak usiłował zdobywać informacje na własną rękę i powiedział mi o tym wyłącznie dlatego, że bardzo mocno nalegałam. Nie ulega też wątpliwości, że ma dostęp do informacji, których do tej pory nie udało się zdobyć nikomu innemu... Choć nie wiem skąd. Jeszcze. - Starannie podkreśliła ostatnie słowo.

- Rozumiem - bardzo powoli powiedział Jin, w widoczny sposób zastanawiając się nad tym, jak się do tych rewelacji odnieść. Przede wszystkim, nie należało działać pochopnie, tylko na spokojnie rozważyć wszystkie opcje. Młodego Ledaala można na razie zostawić pod uważną obserwacją - jeśli zamierzał zniknąć, to i tak pewnie zdąży to zrobić zanim Komisji Jina uda się przygotować odpowiednie dokumenty do uzasadnienia jego zatrzymania. Nie było też gwarancji, że mag w zamknięciu będzie bardziej rozmowny (i konkretny) niż dotychczas, a w czasie potrzebnym na jego przekonanie, trop może zniknąć całkowicie. Dodatkowo jeszcze jedna rzecz niepokoiła mnicha - nadal nie wiadomo było kto właściwie stał za zamachem. Ślady wskazujące na Mnemon Mei były zbyt wyraźne - a na odkrycie z dnia dzisiejszego jeszcze zmniejszało szanse na ich prawdziwość. Ale jeśli nie ona, to kto? Fakt, iż osoby w to zamieszane nadal pozostają w mieście sugerował szersze plany - a to oznaczało, że należy bardzo uważać kogo się w dochodzenie wciągnie. A to pozostawiało...

- Jeszcze? - w głosie Jina nadal słychać było zastanowienie, ale sytuacja nie pozostawiała mu wielu opcji. Oczywiście, dobrze było się wpierw upewnić dlaczego właściwie jego rozmówczyni tak bardzo wciągnęła się w sprawę.

- Czyli jest szansa, że mógłby ujawnić coś więcej?
- Jeszcze. Zapewne miał pan okazję zauważyć, jak trudno jest z Fenga wydobyć jakiekolwiek konkretne informacje. Odnoszę jednak wrażenie, że prędzej powie cokolwiek komuś, kogo uważa za... powiedzmy, że przyjaciółkę, niż na kolejnym przesłuchaniu. Zwłaszcza, że już teraz powiedział mi więcej, niż komukolwiek innemu. Poza tym moim zdaniem istnieje szansa, że pozostawiony sam sobie, będzie próbował kontynuować badania, czy cokolwiek dokładnie sprowadziło go na ten trop... Kto wie, może ten ktoś nadal się tu kręci i nadal jest zainteresowany jakąś formą współpracy? Wykonując gwałtowne ruchy i płosząc go, nic nie zyskamy.

- My? - mimo powagi sytuacji w oczach Jina błyskały ogniki rozbawienia. - Czy takie zadanie nie oderwie panienki od... jak to było...”kontynuowania przerwanej edukacji wojskowej”?

To było ładne! Na tyle ładne, że Gwiazdka nie powstrzymała kącików ust od uniesienia się w górę. Jin, jako agent Wszechwidzącego Oka, z pewnością był niezłym obserwatorem. Nie mógł nie zauważyć, że opowieść o nieporadnej młodej panience musi być powierzchowną przykrywką czegoś zgoła innego. A teraz delikatnie sugerował, że czas nieco odsłonić karty. I to wcale nie był zły pomysł... Oczywiście, jeżeli nie odsłoni ich zbyt wiele.

- Och, jestem przekonana, że kapitan Takumi da się przekonać, żeby udzielić mi nieco wolnego czasu na zajęcie się tą sprawą - zatrzepotała niewinnie rzęsami, po czym gwałtownie spoważniała. Jej głos był zimny i stanowczy, zupełnie inny od maniery słodkiej dziewczynki, do której przyzwyczaiła otoczenie. - Panie Liao. Nie będę ukrywać, że zależy mi na znalezieniu osoby odpowiedzialnej za śmierć generała Lianga. Z powodów osobistych... I nie tylko. - Udawała, że waha się przez chwilę. To było trochę ryzykowne, ale nie na tyle, by nie warto było spróbować sprzedać Jinowi nieco więcej informacji. Kiedy znów zaczęła mówić, w jej głosie dało się wyczuć nie do końca ukrywaną furię. - Generała Lianga zamordowano pod moim nosem, kiedy znajdował się pod moją opieką. Czuję się osobiście odpowiedzialna za to, że nie zauważyłam niczego niepokojącego przed zamachem, choć niewątpliwie musiał być starannie zaplanowany. Aż do teraz nie zdołałam też wpaść na jakikolwiek wiarygodny trop mogący umożliwić wyjaśnienie sprawy... Bo tego, że notatki obciążające pannę Mnemon Mei zostały sfałszowane, jestem pewna. Zbyt wiele szczegółów się nie zgadza, choć żadnej z tych różnic nie byłabym w stanie udowodnić, co tylko dowodzi, że sporządzająca je osoba dobrze wiedziała, co robi. Bardzo bym nie chciała, żeby informacje, które w końcu zdołałam uzyskać, zostały zmarnowane przez jakieś nieprzemyślane posunięcia... A z drugiej strony, co oczywiste, nie mam możliwości prowadzenia śledztwa w pojedynkę. Pan tymczasem, jak podejrzewam, posiada zarówno środki, jak i doświadczenie.

- Rozsądne założenie - odpowiedział Jin, powoli przetrawiając otrzymane informacje. - W rzeczy samej, stanowisko jakie obecnie piastuję daje mi dostęp do szerszych środków niż te, które normalnie posiadają młodzi dowódcy łusek.

Od początku podejrzewał, że morderstwo miało podłoże polityczne, ale teraz stało się to jeszcze bardziej prawdopodobne. Co gorsza, nie chodziło tu już raczej o politykę niskiego stopnia, ale o coś znacznie poważniejszego - rozgrywki na poziomie sukcesyjnym. Porządnie wyszkolona agentka Cathaków chroniąca byłego adiutanta Ejavy była już zastanawiająca sama w sobie - fakt, że zabójca próbował zrzucić winę na Mnemon Mei był jednak jeszcze bardziej znaczący. Mnich nie sądził, by jego dane o polityce wyspy były tak nieaktualne by przegapił jakąś nową frakcję mającą szansę na tron. Poza Roseblack, Cathakami i Mnemon nie było żadnych znaczących frakcji - jeśli więc żadna z nich nie przyłożyła ręki do zabójstwa (a na to wyglądało), to kto?

- Z drugiej strony wpływy waszego kuzyna, Satrapy, z pewnością przewyższają moje własne. Może należało się zwrócić z pomocą do niego? - zasugerował, czekając na reakcję. Osobiście wiedział o satrapie zbyt mało, by zaufać mu w tej kwestii, a teraz wyglądało na to że Stella miała podobne obawy - bo w przeciwnym wypadku rozgrywała by to w inny sposób.
- Nie wątpię, że mój drogi kuzyn wkrótce rozgości się w mieście na tyle, by móc zacząć skutecznie sprawować rządy i sięgać po należne mu środki. Jednakże przybył do miasta zaledwie dwa dni temu. Z pewnością potrzebuje czasu, by wdrożyć się w funkcjonowanie urzędu, a także poznać co ważniejsze osobistości Cheraku i nawiązać kontakty umożliwiające działanie. Oczywiście robi to już teraz, chociażby dzisiaj rano odbył spotkanie z wielce szanownym mistrzem Pelepsem Deledem - skrzywiła się ledwo dostrzegalnie, ale wystarczająco, by nie uszło do uwagi Jina. Była ciekawa jego reakcji. Sądząc po tym, co zdołała rano podsłuchać, panowie delikatnie mówiąc nie byli w najlepszych stosunkach. - Po zaledwie dwóch dniach znajomości nie chciałabym dokładać szlachetnemu Mibu dodatkowych obowiązków. Myślę, że byłoby lepiej, gdyby spokojnie zapoznał się ze swoim nowym otoczeniem. - powiedziała z namysłem. - Odrobina zwłoki w tej kwestii nie powinna chyba bardzo zaszkodzić sprawie.

- Słusznie panienka mówi - bez zająknięcia odpowiedział jej Jin - rzeczywiście, nie ma potrzeby kłopotać satrapy zanim nie będziemy mieli w ręku bardziej konkretnych dowodów. Na razie więc pozostawmy tą kwestię między nami - bo nie mylę się, że panienka nie informowała jeszcze nikogo więcej?
Pokręciła głową.
- Nawet gdybym planowała, nie było czasu ani sposobności.

- Dobrze więc, zrobimy tak - im mniej osób wiedziało o sprawie, tym lepiej. Jin rozważał pomysł porozmawiania z Mnemonówną - powinna być zainteresowana znalezieniem winnego swoich niedawnych problemów - ale to było do zrobienia później, i na własną rękę. Nadal przecież nie wiedział, co właściwie zaszło pomiędzy nią a Liangiem - a poza tym należało wziąć pod uwagę jej ród i kwestię lojalności rodzinnych.

- Zostawię pannie na razie trudne zadanie wydobycia jakichś informacji od Szanownego Fenga, ja natomiast spróbuję zająć się sprawą od drugiej strony i zagłębić w okoliczności śmierci Ragary Kerala. - trzeba będzie też spróbować zorientować się, co właściwie stało się ze srebrną anatemą, która niegdyś odwiedziła miasto - ktoś się przecież bardzo skutecznie podszył pod zmarłego.

- A właśnie, co do Fenga... czy wyjaśniło się w końcu czego szukał pod podłogą? Bo chyba nie tego swojego wspólnika od badań?
- Właściwie to jest dobre pytanie... Bo moim zdaniem wszystko wskazuje na to, że owszem. Zdecydowałam się pójść z nim do tego zamkniętego skrzydła, gdyż nie sadziłam, żeby wycofał się ze swoich planów, cokolwiek bym nie powiedziała. Jednocześnie powiadomienie większej liczby osób, abstrahując od konsekwencji natury politycznej, miałoby dużą szansę spłoszyć cel. Uznałam, że w razie czego zapewne zdążę coś zrobić albo się wycofać, a przy okazji zebrać trochę informacji - szczerze mówiąc liczyłam na poznanie tożsamości tej osoby. Tymczasem okazało się, że skrzydło jest nieco zapuszczone i zupełnie puste... A przynajmniej ja nie dostrzegałam w nim nic podejrzanego. Najwyraźniej w przeciwieństwie do Fenga, który ni stąd, ni zowąd zaczął atakować podłogę pociskami esencyjnymi. Muszę przyznać, że mnie zatkało na tyle, że nie zdążyłam go powstrzymać. Kiedy próbowałam, po prostu przypuścił silniejszy atak i podłoga nie wytrzymała - podparła dłonią czoło. Wciąż trudno jej było uwierzyć w absurdalność całej sytuacji. - Ja wiem, że to nie brzmi prawdopodobnie, ale naprawdę sądzę, że ślepo podążał za jakimś tropem... Gdyby lepiej pan znał Fenga, zrozumiałby pan, że przy jego oderwaniu od rzeczywistości jest zdolny do takich rzeczy. A dalej już chyba wszystko jest jasne. Trudno mi powiedzieć, kiedy ukryto ciało, ale zdążyłam zauważyć, że deski podłogi były spojone w sposób mi nieznany, podejrzewam, że magiczny. Najbardziej mnie jednak niepokoi stan ciała... Stopień rozkładu wskazywałby, że pułkownik Ragara zginął znacznie wcześniej, niż w chwili, gdy opuścił legion. - Zamyśliła się na chwilę, rozważając coś. - Ja widzę dwie proste opcje. Albo zginął w sposób, który w jakiś sposób przyspieszył rozkład, albo, co chyba bardziej prawdopodobne, osoba, którą znałam jako Ragara Kerala, nie była tym, za kogo się podawała.

- Pełen raport dostanę później, ale wstępne oględziny ciała wydają się to potwierdzać. Dlatego między innymi zgadzam się ze z opinią panny co do winy Szlachetnej Mei. - oczywiście, nie był to niepodważalny dowód, ale Jinowi już od początku sprawa śmierdziała. - Co do Fenga... tu nie jestem przekonany. Mam nadal wrażenie, że miał w tym wszystkim jakiś inny cel. Miejmy nadzieję, że jeszcze się to wyjaśni. Jeśli nie, zawsze będzie można wrócić do opcji bardziej bezpośredniej perswazji.
- Popracuję nad tym - uśmiechnęła się Stella. - Naprawdę mam nadzieję, że bardziej zdecydowane środki nie będą konieczne. Mnie przez cały czas zastanawia, dlaczego ktoś miałby pokazywać Fengowi ciało... Bo jeśli podążał za jakimś sygnałem, który prowadził do zwłok... - potrząsnęła głową. - Zdecydowanie za mało danych, ale ktoś wyraźnie chciał, żeby zostały znalezione. No nic, może uda mi się dowiedzieć, skąd miał tego typu informacje. Natomiast z rzeczy, które należałoby ustalić... Zapewne zostanie podana jakaś oficjalna i spójna wersja wydarzeń, wolałabym wiedzieć od razu, jak będzie brzmiała. Poza tym, chętnie dowiedziałabym się, co dokładnie powiedział wam Feng. Zarówno z ciekawości, jak i dlatego, że być może zawarł tam jakieś informacje, których z kolei ja nie znałam.

Liao zastanowił się przez chwilę. Z jednej strony udzielanie takiej informacji osobie formalnie nadal przesłuchiwanej było wysoce nieprofesjonalne. Jakakolwiek szansa uzyskania dodatkowych informacji poprzez wykorzystywanie różnic w zeznaniach świadków zniknie. Z drugiej, rozmowa i tak zmierzała już do końca, a skoro mag kwaterował się u Stelli, to i tak informacja ta wkrótce przestanie być dla niej tajemnicą. Poza tym, skoro właśnie postanowili ze sobą współpracować, pewna doza zaufania byłą niestety konieczna.

Z westchnięciem sięgnął na boczny stolik i wyłowił ze stosu notatek sporządzone przez Kujo kopie stenogramów, przesuwając je po blacie stołu w stronę panny Cathak.

- Dziękuję - odpowiedziała, sięgając po notatki i pogrążając się lekturze. Jin mógł obserwować, jak wyraz jej twarzy zmienia się w kilku momentach na coś pomiędzy irytacją, rozbawieniem i ciężkim zwątpieniem. Kiedy skończyła lekturę, westchnęła cicho i przesunęła stenogramy z powrotem w kierunku Jina.
- On jest jeszcze bardziej oderwany od rzeczywistości, niż śmiałam przypuszczać - mruknęła, podpierając dłonią głowę. - Samozarywająca się podłoga chyba została moją idolką. Ale jest tam jedna rzecz, o której Feng mi nie wspomniał... Chyba będę w najbliższym czasie zainteresowana poznaniem jego przemiłej zapewne kuzynki... O ile istnieje. Bo z tego, co mi wiadomo, wielebnej Ledaal Meyumi nie ma w tej chwili w mieście, prawda?

Liao potwierdził przypuszczenia Stelli, jednocześnie zapisując sobie mentalnie w głowie by sprawdzić, czy czegoś o tej kuzynce nie wiadomo.

Stella miała w sumie jeszcze tylko jedno pytanie.
- Właściwie to gdzie jest teraz Feng? Poprosiliście go o pozostanie na miejscu?
- Odesłaliśmy go do posiadłości panienki. Zachodziło uzasadnione podejrzenie, że może zakłócać dalszy przebieg śledztwa. - Jin starannie ułożył i schował dokumenty - Poprosiliśmy go o nieopuszczanie Cheraku, oczywiście - to samo dotyczy też panienki. Naprawdę ciężko by mi było uzasadnić brak reakcji, gdyby panienka jednak spróbowała wyjechać.

Stella popatrzyła na niego w sposób sugerujący, że chyba poczuła się lekko urażona.
- Proszę się nie niepokoić, nigdzie się nie wybieram. Zresztą to jasne, że opuszczenie przede mnie w tej chwili miasta byłoby... mocno podejrzane. Wydaje mi się natomiast, że mogłabym już wrócić do domu? Nie wiem, co Feng opowie osobom mieszkającym w mojej posiadłości, ale obawiam się trochę, że może mnie czekać sporo tłumaczeń. - westchnęła.

- Ależ oczywiście - Jin poderwał się z miejsca - Wydaje mi się, że ważniejsze szczegóły już przedyskutowaliśmy. Mam nadzieję, że będzie panienka mnie informowała na bieżąco?
- Oczywiście. Gdybym nie zamierzała, ta rozmowa w ogóle by się nie odbyła - uśmiechnęła się, kierując się w stronę drzwi.

Jin odprowadził ją kurtuazyjnie, przydzielił jej też ochronę na czas drogi - w końcu oficjalnie była świadkiem w bardzo ważnej sprawie i mogło grozić jej jakieś niebezpieczeństwo. Do domu dotarła niemal nad ranem i zanim położyła się spać, napisała krótki raport. Później zamierzała dodać więcej informacji, na razie istotne było to, że Jin z pewnością spróbuje wyykorzystać dostępne mu środki, żeby sprawdzić, kim tak naprawdę jest panienka Stella. Chociażby ze zwykłej, ludzkiej ciekawości. Wolała, żeby jakieś materiały zostały do tego czasy przygotowane i dostarczone w odpowiednie miejsca - w końcu każdy mógłby się poczuć zaniepokojony, gdyby okazało się, że jego nowa współpracowniczka nie istnieje. W gruncie rzeczy było jej raczej obojętne, jaka miałaby być jej oficjalna rola, dopóki nie prowadziłaby do jakichś wyraźnych konfliktów - i tak miała nieprzyjemne przeczucie, że nie uda się uniknąć czegoś mocno zawikłanego w politykę.

Poza tym chwilowo miała inne problemy na głowie. Rozmowa z Fengiem, która z całą pewnością czekała ją jutro, mogła być pod pewnymi względami znacznie trudniejsza, niż układanie się z agentem Oka...
 
Punyan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172