Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2012, 20:56   #85
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wspólny post trójki awanturników

Rozbierzcie ją... jasne. Raetar podrapał się po głowie zerkając to na Morvina to na Dagora.
-Jacyś... chętni?- wzruszył ramionami.- Tak myślałem.
Ostatecznie Zinn była tylko kobietą. Nie pierwszą i miał nadzieję, że nie ostatnią którą rozbierał.
Trisha... też była taką dziką kotką. Ale dla odmiany, Trisha miała też dobre strony... u pyskatej kapłanki Mystry jak dotąd się takich nie dopatrzył.
-Dagor stań na straży i pilnuj co by nas starucha nie przyłapała. Morvin rozejrzyj się po tym pokoju dyskretnie. Nie wiemy co ta baba kryje przed nami. Na pewno masz przygotowane choć wykrycie magii. Jeśli kapłanka dożyje ranka, ja będę mógł jej w stanie pomóc.”- przekazał telepatycznie swe polecenia obu towarzyszom.
Pozostało więc zdjąć z niej płaszcz, trzewiki, rozwiązać pas sukni, rozpiąć guziki i... na bogów, czemu kobiety muszą nosić tak skomplikowane stroje?
-Z próżności.”-dopowiedziały dwa głosy, żeński i melancholijny męski.
Pozostało usunąć z drżącego ciała Zinn, przemoczone pończoszki, podwiązki i resztę tej bielizny. Pod tym względem z Trishą było łatwiej... nie wspominając o tym, że aktywnie pomagała przy pozbywaniu się jej stroju. Niemniej naga Zinnaella też miała się czym pochwalić. Raetar nakrył nagą i zmarzniętą kapłankę kocami i potarł w irytacji czoło. Czuł bowiem, że jutro znów będzie miał na głowie kolejną scysję z Zinn. A póki co zajął się rozwieszaniem garderoby kapłanki, co by przeschła.

Morvin postanowił nie przeszkadzać kompanowi w jego niewątpliwie altruistycznym, pozbawionym ukrytych intencji zrywie. Zaiste Raetar miotał się z zapałem człowieka stworzonego do ratowania pięknych dam z opresji. Arcymag mógł tylko uśmiechnąć się, rzucając okiem to tu, to tam, po osobliwym pomieszczeniu. Ot zioła, ziołeczka, zielątka i masa innych leśnych ingrediencji. Znalazł się nawet zwierz domowy w postaci kota. Słowa - sielanka.

Niestety w odbiorze owego niewątpliwie niewinnego obrazu przeszkadzał arcymagowi pewien bardzo charakterystyczny zapach. Swąd podejrzenia.
Jakaż była bowiem szansa natrafienia na przypadkową uzdrowicielkę pośrodku kompletnego pustkowia, akurat wtedy, gdy trzeba im było interwencji znachora?
Mag sięgnął do bezdennych głębi swego obszernego rękawa, wyciągając z niego protestującego impa.
- Irq.
- Hę? - Demon przerwał na chwilę próbę wyswobodzenia się.
- Pobaw się z kotkiem.
- Nie mam... Łaaaaach! - Krzyknął demon, ciśnięty perfidnie na ziemię, celem odwrócenia uwagi potencjalnego chowańca-szpiega.
Arcymag odsunął się kawałeczek, niby przyglądając się imponującej kolekcji bagiennych pokrzyw, mrucząc pod nosem bliżej niezidentyfikowane pochwały... Wplatając w nie w międzyczasie kilka prostych, szeptanych inkantacji. Po chwili w jego umyśle odezwało się zaklęcie - subtelne tryknięcie, niczym ukłucie szpilki. Arcymag powolutku, dokładając najwyższej staranności by zachować dyskrecję, skierował czar "wykrycia myśli" ku krzątającej się po pomieszczeniu staruszce.

Kiedy Dagor miał już powiedzieć, że chętnie rozbierze kapłankę - skoro to dla jej dobra - Raetar sam sobie odpowiedział. Krasnolud zaczął się zastanawiać czy przypadkiem coś ich nie łączy... Potem przyszła pora na rozkazy. Wojownik był do nich przyzwyczajony, więc nie narzekał, choć towarzystwo tej starej rzyci trochę go niepokoiło. Z drugiej strony na polu bitwy wygląd rzadko miał znaczenie, postanowił więc zagadać do babuni skoro ma ją już pilnować.

-A nie boicie się... a no właśnie, jak macie na imię?- spytał Daegor
- Sklerozę masz czy jaki pierun? - Obruszyła się babina - Soll się zwę, ile razy mam jeszcze gadać?.

- “Trochę jeszcze pomieszać, zara będzie gotowe... “- Usłyszał myśli goszczącej ich kobiety Morvin.

- Wracając do pytania, nie boicie się tych orków i jaszczuroludzi o których mówiliście? Po coście tu zamieszkali?
- Lubię spokój i tyle, wnerwiają mnie wszyscy to się tu przeniosłam. A o jaszczury i Orki to się nie martw, mam swoje sposoby...
Krasnolud przewrócił oczami.
- “A żebyś ty tylko wiedział brodaczu...żebyś ty wiedział.”
- Niech to wypije - Sollzwróciła się do Raetara, podając jemu glinianą miseczkę z jakąś parującą breją, w tym też czasie Irq odskoczył od złowrogo syczącego na niego kota...
- To gadajcie co tu dokładniej robicie, tylko mi nie mówcie, że jakiś skarbów szukacie - Zwróciła się do wszystkich.
- Zboczyliśmy z drogi... zabłądziliśmy. A dokładniej... ona drogę zgubiła.-mruknął Samotnik po czym telepatycznie wlazł do umysłu kapłanki.-”Te... panienko. Pobudka.

Zinnaella jednak nie reagowała, pogrążona w gorączce, pojawiło się więc wielkie pytanie, jak doprowadzić ją do wypicia lekarstwa, lub czymkolwiek te świństwo było.
-Może do rana odzyska przytomność.- mruknął do siebie Samotnik. Rankiem, z pomocą innego okruchu zdołałby zatrzymać chorobę i uwolnić kapłankę od wpływu zarazy na organizm. Po prawdzie bowiem na leczeniu się nie znał. I nie bardzo wiedział co czynić.
-Może, w międzyczasie może szanowna pani e.... Soll opowie nam nieco o okolicy i najbliższych miastach czy osadach?- zaproponował Dagor.
- Hiehiehiehie - Zarechotała kobieta - To wy nawet nie wiecie gdzie jesteście?. Interesujące...
- Za wszelką cenę... - Wymamrotała nagle trawiona gorączką Kapłanka - Choćby oni wszyscy mieli zginąć...
- Nie bardzo interesujące. To bagna, ludzie tu błądzą najczęściej. Nieprawdaż?- odparł poirytowany sytuacją Samotnik. Spojrzał na staruchę i rzekł.-Wiesz gdzie jest najbliższa osada ludzka i jak do niej trafić... czy nie wiesz?
- Dobre pytanie. Spodziewałbym się, że prowadząc taki... interes, miewasz jakichś klientów. No, chyba że to pogoń za prywatnymi pasjami, znaczy się hobby. Dobrze rozumiem, znam nekromantkę, która kolekcjonuje fallusy w formalinie. Czarująca kobieta swoją drogą - dodał swoje Morvin, cały czas bezczelnie podsłuchując myśli staruchy.
- A owszem, wiem gdzie leży najbliższa osada. Fallusów w formalinie zaś niestety nie posiadam, nie mam takich zainteresowań. Wskażę wam kierunek, podleczę waszą towarzyszkę, ale co ja z tego będę miała? - Powiedziała starucha.
-Zacznijmy od tego, co za to żądasz.- odparł Raetar w odpowiedzi.
- Na początek może trochę informacji. Usiądźmy jak ludzie do stołu, może co zjemy, pogadamy o tym i owym, i zobaczymy jak się sprawa rozwinie. W końcu nie mam tu co dzień gości - Soll uśmiechnęła się wyjątkowo szeroko, ukazując po raz kolejny paskudne uzębienie.
-Ty jedz... ja radzę sobie bez jedzenia.- odparł Samotnik i poruszywszy glinianą miseczką mruknął.-Za to nie znam się na tym. Jak niby mam to jej podać?

Krasnolud przyglądał się krzywo staruszce zastanawiając się. Nie tylko jednak nad nią się zastanawiał. Bardziej go niepokoiły słowa kapłanki... “za wszelką cenę” powtórzył w myślach. Robota zawsze była niebezpieczna, ale jeśli kapłanka miałaby zamiar ich poświęcić w krytycznym momencie... no tego to piździe by nie wybaczył. Jedno robota, drugie nielojalność.
-A co masz do jedzenia, kobieto? Pewnie same korzonki, a do picia wodę czy inne szczyny...- machnął ręką.
- Dagor... okaż trochę szacunku naszej gospodarzyni... nie zachowuj się jak pański cwel. - dodała cicho Bruna do brata, choć na tyle głośno że wszyscy słyszeli.
-Przepraszam panią, mój brat jest co prawda śmierdzącym chamem ale ma dobre serce i nie chciał pani urazić.
-Ta... zakurwiste po prostu...- mruczał pod nosem krasnolud nie mając ochoty na kolejne sprzeczki z siostrą.
- Widzę, widzę... - Mruknęła Soll. - A z jadła to nie mam tylko korzonków i szczyn do picia brodaczu, mięso też posiadam, chociażby solone, i winko własnej roboty. Spróbuj jej powoli wlewać w usta, ale naprawdę powoli - Zwróciła się do Raetara. - Co do najbardziej istotnej sprawy jaką tu obgadujemy, ja posiadam pewne informacje, i wy zapewne też. Opowiedzcie mi więc coś ciekawego, co w świecie słychać.
-Co w świecie? Orki zaatakowały Silverymoon, bez ostrzeżenia. Bez przedzierania się przez granice, bez szlaku zniszczonych osad i wsi, za to wraz ze smokiem czerwonym i czartami.- wzruszył ramionami Samotnik, uznając że taka sensacja babinie powinna wystarczyć. Po czym zajął się Zinn, otwierając jej usta i powoli wlewając lekarstwo, upewniając się przy tej okazji, że trafia ono tam gdzie powinno... do żołądka.
- Silverymoon zaatakowane przez Orki, smoki i czarty?? - Zszokowała się starucha, niemal upuszczając jakiś dzbanek - A to nie dobrze, nie dobrze...
- “A mnie tam nie ma” - Pomyślała sobie.

W tym też czasie Raetar pielęgnował kapłankę, która w końcu jakimś sposobem zaczęła łykać podawane świń...lekarstwo. Irq zaś trzymał się z dala od kota, który zresztą uważnie obserwował każdy ruch chowańca.
- To co brodaczu, chcesz coś zjeść? - Soll zwróciła się do Dagora, a następnie do wszystkich - A więc coś za coś, taka była umowa... znajdujecie się na Wysokim Wrzosowisku - Spojrzała zadziornym wzrokiem na “Samotnika”.
Krasnolud przez chwilę pomyślał.
-A w rzyć, czemu nie, kto wie kiedy będzie szansa na kolejny posiłek!- odpowiedział grzecznie.
-Jak na wrzosowisko, mało tu wrzosów, a więcej... bagien.-mruknął Raetar i zamyśliwszy się spytał.- A o Gryfim Gnieździe słyszałaś?
- A słyszałam, słyszałam - Wyszczerzyła po raz kolejny zęby - Ale to szmat drogi stąd, do tego jeszcze nocą chcecie się wybierać?.
-Nocą jak nocą... ale wybierać się zamierzamy.- wedle Raetara nie było sensu okłamywać starowinki w tej materii.
- To rano wskażę wam drogę - Zaczęła nakładać jakąś parującą z kociołka breję do miseczek, następnie zaś sięgnęła po flaszkę i... wędzony udziec - Nie odejdziecie chyba jeszcze, dawno z nikim nie gadałam...
-To się akurat dobrze składa, że wraz z nami wędruje Morvin, niemalże wcielenie elokwencji.- odparł Samotnik zerkając z nadzieją na czarodzieja i licząc, że on przejmie nieco pałeczkę w tej rozmowie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline