Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2012, 21:21   #6
pawelczas
 
pawelczas's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodze
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=nf0oXY4nDxE&ob=av2e[/MEDIA]

- Kurwa mać...- jęknąłem po Polsku, leniwie otwierając oczy. Jeszcze lekko nawilżone oczy. Położyłem dłoń na głowie, ogarniając niewyspaną twarz. Spojrzałem po pokoju, dostrzegając Stevena, mającego w dłoni miotłę, udającą gitarę. Do tego oczywiście wszystkie gałki w mikserze na maksymalną głośność, a głośniki prawie już zaczęły "charczeć". Mimo, że lubię Aerosmith, to puszczanie ich o 10 rano i to w niedzielę jest godne zapisania jako motyw morderstwa z premedytacją. Podniosłem się z łóżka, poprawiając swoją koszulę, w której śpię. Miałem wrażenie, że maskotka Iron Maiden, będąca na froncie t-shirtu zdawała się być bardziej spokojna ode mnie. W myślach pojawiło mi się dziesięć tysięcy różnych pomysłów, jak zabić tego "gwiazdora"

- O, Indie wstał- powiedział po chwili Steven, przerywając na chwilę zabawę z miotłą, choć wciąż nie przestając jednak tańczyć do gitary Joe Perrego.
Indie- taką ksywę dostałem od moich współlokatorów, mając na uwadze mój kierunek studiów. Nie był to co prawda szczyt marzeń(ironia goniła ironię), jednak na pewno lepiej, niż gdyby mówili do mnie "Pyotr Warowsky".
- To teraz posłuchaj więc rady Indiego- odpowiedziałem, zaczesując włosy do tyłu, otwierając szerzej oczy- daleko ci jeszcze Stevena Tylera. Przynajmniej o rok świetlny. Jak chcesz ćwiczyć, to idź męczyć Briana ode mnie z wydziału. On rzekomo ćwiczy na perkusji. Byle nie o dziesiątej rano w naszym pokoju, bo wezmę bokken od Foruke.
- Ach, no tak- powiedział tylko z udawanym zachwytem i zgodą- zapomniałem, że pan astronom poszedł spać o 6 rano, bo odkrywał nową planetę. I korzystał z wolnego pokoju obok, by "spotkać" się ze swoją dziewczyną. Masz więc zemstę.
- Czasami cię nienawidzę. Mogłeś iść na reżyserię. Z motywami zemsty jesteś lepszy od Tarantino- mruknąłem wstając z łóżka i rozglądając się po pokoju. W zasadzie prócz mnie i niedoszłego nowego gitarzysty Areosmith nie było nikogo- a gdzie reszta? To znaczy, Foruke, bo Mark wróci, jak go zwolnią ze szpitala za kilka dni.
- Grał ze swoimi nerdami w D&D dzisiaj w nocy i wygląda na to, że u nich nocował- odpowiedział Steven, ściszając jednak muzykę i odkładając w nocy- albo u jednej z ich koleżanek. W końcu stwierdził, że idzie tam tylko i wyłącznie dla niej. Co z niego za Japończyk...
- Więcej życia, mniej anime, Steven- mruknąłem, robiąc kilka skłonów na rozruszanie ciała- Twój przedwczorajszy maraton wszystkich odcinków "Love Hina" był bynajmniej bardziej dziwaczy, niż mój "Gry o Tron".
- Teraz już marudzisz- westchnął Steven, rzucając się na łóżko i otwierając "Playboya"- idź się wykąpać, bo nieco jedziesz od potu.

W tym przypadku się z nim zgodziłem. Noc spędzona na przyjemnościach z kobietą oraz obserwacji aktualnej koniungacji gwiazd należy raczej do rzeczy nieco wykończających. To pierwsze ze względu na fizyczne zmęczenie, reprezentujące z sobą pot, te drugie psychiczne, w którym lekkie zaniedbanie mogło zniszczyć całą obserwację. Czyli również pot. Wziąłem ze sobą szlafrok i bieliznę na zmianę. No i przybory do kąpieli. Spojrzałem jeszcze na plakaty kapel rockowy i metalowych, które zebraliśmy wspólnie z Mattem i Stevenem. Iron Maiden, Metallica, Rush, Black Sabbath, AC/DC(którego ja raczej nie lubię za monotonię Younga i od śmierci Bon Scotta), DIO, Blue Oyster Club, a przede wszystkim moja perełka- Crystal Viper. Nie wiadomo skąd, był tam nawet Mike Oldfield. Pokiwałem tylko głową i wyszedłem do łazienki.

Jak to się mówi, niech żyje koedukacja. Może to niebezpieczne w kilku kwestiach, jednak brak podziałów na prysznice damskie i męskie dobrze wpływa na morale młodych ludzi. W chwili, gdy szedłem korytarzem, widziałem już kilka dziewczyn, które właśnie wracały spod prysznica. Wiele z nich należały do tzw. grupy "Scored". Oczywiście nie była to żadna oficjalna organizacja, a jej jedynym członkiem i twórcą był w zasadzie Steven. Pozostałe to kobiety niezrzeszone. Przywitałem się z tymi, którymi znam i wszedłem do łazienki. Szczęśliwie/nieszczęśliwie, już pustej. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic, zaczynając się myć. I oczywiście zaczęły nachodzić refleksje. Jednak tym razem na temat snów. Dzisiaj miałem bowiem dziwny sen o cesarzu Klaudiuszu, a w zasadzie jego ostatnich dniach życia. Jego- chyba-czwarta żona, Agrypina, podawała mu jakieś grzyby. Jednak scena inna, niż ta, którą widziałem w serialu "Ja, Klaudiusz", z fenomenalnym Derekiem Jacobim. Zapijaczony cesarz, który przewracał się od ilości trunków i cieszący się ze swojego stanu. I Agrypina, która podała mu te grzyby. Potem scena cierpienia cesarza i jego śmierć. Mianowanie Nerona cesarzem. I na samym końcu słowa "Grzyby to jadło bogów!". I w tym momencie wróciłem do świata "żywych", katowany zespołem ze współczesnego Cesarstwa Rzymskiego, jakim są Stany Zjednoczone. Dziwne... dawno nie miałem snów historycznych. Może to przypadek? W zasadzie na pewno. Przecież w moim zamyśle zawsze istniało coś takiego, że to co pokazują w TV jest kłamstwem. A "Ja, Klaudiusz" zwłaszcza był zbyt kolorowy. Ale taka cecha książki Graves'a.

Nałożyłem na siebie bieliznę i zawiązałem szlafrok. W tym czasie nikt nie przyszedł na prysznic. Wyszedłem z powrotem na korytarz, do swojego pokoju. Steven dalej katował Aerosmith. Ubrałem się w dżinsy, koszulkę i sweter. Następnie zawiązałem buty i ubrałem swój płaszcz. Spojrzałem na Stevena:
- Idę coś zjeść nieśniadaniowego. Mam już dość tych bułek.
- No spoko- powiedział tylko- uważaj na ulicach. W telewizji mówili, że znaleźli ciało jakiegoś faceta. Nie skończ jak on.
- A co ty, gej jesteś?- odpowiedziałem ironicznie
- Kolega- odpowiedział z trudem po polsku- dorwałem się do jednego z twoich filmów. Chyba "Psy 2". Dobry tekst tam ten wasz Arnie walnął.
- Obejrzyj najpierw jedynkę. Lecę, do później.

Zszedłem po schodach, zaczynając się najpierw bawić w rozwiązywanie słuchawek z mojego telefonu. Dobre Koss'y. Służą mi już od trzech lat i wciąż działają. Cud. Pierwsze co mnie uderzyło jak wyszedłem, to uderzenie chłodu. Wypuściłem powietrze i założyłem rękawiczki i czapkę. W telefonie zacząłem szperać w poszukiwaniu odpowiedniej piosenki. Dopiero po chwili ją znalazłem. I z nią w uszach, ruszyłem w Londyn.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=7kuSI3PjqYw[/MEDIA]
 
pawelczas jest offline