Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2012, 21:34   #17
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post zawiera odrobinę erotyki

Chwila na przebranie się i relaks.

Sinqualyn przybył do swej komnaty, zaraz po rozmowie ze Matką Opiekunką. Rozejrzał się po niej, mrużąc lekko oczy. Wyglądało na to, że jego niewolnica wykazała się odrobiną posłuszeństwa i posprzątała tu nieco.
Potarł kark wzdychając lekko i zamykając drzwi. Na dźwięk zamykanych drzwi Arisodwróciła się w stronę wchodzącego mężczyzny. Słysząc jego westchnięcie ruszyła w jego stronę kusząco kołysząc biodrami i zmysłowo wykrzywiając usta w uśmiechu.- Zmęczony?-

-Trochę... tym całym ganianiem.-mag odpiął płaszcz i położył na krześle. Spojrzał na Aris i spytał.-Byłaś... nie, to głupie pytanie. Mam nadzieję, że nie namieszałaś za bardzo wśród moich podwładnych.
Podszedł do karafki i wina i rzucił cicho zaklęcie, by upewnić się, że nie zawiera ono trucizny.- Czeka nas robota Aris. W której przyjdzie ci nie tylko kręcić tyłeczkiem, ale i podrzynać gardła.
- Yhmmmm... taka robota to sama przyjemność, jak dobrze o tym sam wiesz mój panie. - wyszeptała mu w ucho Aris ocierając się prowokująco o niego i dodając: - Na razie kąpiel przygotowana i czeka. - jej dłonie nie próżnowały wsuwając się pod koszulę mężczyzny i powolnym ruchem uwalniając go z niej.

-Wiem... lubisz ostre zabawy, czy to z mężczyzną, czy to kobietą, czy to ze sztyletem.-odparł z ironicznym uśmiechem mag, obejmując dłonią jej pośladek.-Ale na czas misji, musisz wykazać się pewną powściągliwością. Nie chcemy zbyt wiele ujawnić pozostałym uczestnikom.
- Zapewne będziesz umiał wytłumaczyć moją obecność. Wszak jak dobrze wiem lubisz to co mogę ci zaoferować. - jej dłonie przesunęły się po brzuchu mężczyzny sunąć w dół.
-Wiem dobrze moja słodka.- mruknął drow wędrując dłonią po jej włosach.-I dlatego, musisz być dla odmiany grzeczna, posłuszna i nie rzucająca się w oczy. Żadnych zabaw na boku, dopóki nie uporamy się z misją, zrozumiano?
- Hmmmm... to może dla ciebie oznaczać, iż więcej uwagi będziesz musiał poświęcić moim potrzebom. - rzekła dziewczyna unosząc głowę i uśmiechając się do niego znacząco, jej dłonie zaś sprawnie rozpięły bandolet i spodnie mężczyzny zaczęły sunąć w dół.
-Raczej... kapłance, która będzie dowodziła misją. Baenre dowodzi tą misją i jej spojrzenie spocznie na nas.- odparł cicho Sinqualyn. Jego złote oczy wpatrywały się w dekolt niewolnicy.

- Czy ta kapłanka potrafi to co ja? - spytała Aris lekko popychając go w stronę przygotowanej kąpieli. Jeden krok, drugi, trzeci i już mężczyzna znalazł się w wodzie, a ona sama nie zdejmując z siebie luźnej sukni podążyła do niej zaraz za nim. Mokry materiał zrobił się przezroczysty, a dziewczyna zanurzyła dłonie i nabrała w nie wody, po czym polała nią pierś Sinqualyna. Patrząc na spływające krople pochyliła się i przesunęła ich śladem koniuszkiem języka. Jej dłoń zaś zanurzyła się w wodzie i przesuwała w pieszczocie do celu, jaki sobie obrała.
-Trudno rzec... kapłanki wolą być wielbione niż...- zadrżał czując jej palce pomiędzy swymi udami.- Ale Faeryliany nie znam bliżej.
Uśmiechnął się i nachylił do przodu, pocałował ją drapieżnie i mocno. Jego język wił się w jej ustach przez chwilę.-Na pewno jest władcza i bystra. Nie możemy więc dać jej okazji spostrzec, naszych sekretów... przedwcześnie.
- Przecież wiesz, że potrafię być niewinna jak dziewica, posłuszna jak najgrzeczniejsza służka, pokorna ... no może bez przesady. - rzekła mu na to zaciskając palce i pochylając się nad nim prowokująco ocierając nabrzmiałymi piersiami o jego pierś, a ustami ocierając się o skórę jego szyi.
- Potrafię udawać... - rzekła muskając ustami jego ucho po czym lekko je przygryzła.
Poczuła jak Sinqualyn zacisnął dłoń na jej piersi ugniatając ją mocno i drapieżnie. W jego ruchach i dotyku dominowała dzika pasja i zwierzęca niemal drapieżność. Drow pieszczotliwie wodził językiem po jej szyi, mrucząc.-Po misji, będziesz mogła się nieco zabawić.
- Tylko po? A przed? - spytała. I nie czekając na odpowiedź ugryzła go w ramię, po którym akurat przesuwała usta.
-Też..- westchnął drow zamykając oczy i skupiając się na masowaniu dłonią jej biustu, całkowicie oddany władzy jej palców i ust.

Dziewczyna z drapieżnym uśmiechem przesunęła dłonią sprawdzając reakcję mężczyzny na swoje poczynania. Po chwili jej dłoń ukazała się na powierzchni wody i sunęła w górę mijając brzuch mężczyzny by przesunąć się na jego pierś. Pozostawiając ślad swej wędrówki, w miejscu gdzie paznokcie dziewczyny stykały się ze skórą. Ona sama zaś w tym czasie obięła uda mężczyzny swoimi udami i zaczęła prowokująco się o niego ocierać sprawiając, że woda falując wylewała się na podłogę.

Sid przyglądał się temu z ciekawością, ukryty w jednej z kieszeni bandoletu. Nauczył się już bowiem, że gdy dwunogi zajmując się sobą lepiej być cicho i im nie przeszkadzać.

Drow zdarł z niej mokrą szatę i ustami pieścił pełne piersi niewolnicy, od czasu go czasu znacząc jej skórę miłosnymi ugryzieniami.-Nie nudziłaś się tu chyba beze mnie ?
Drżał, bowiem ocieranie się dolnych partii ciała Aris, budziło w nim olbrzymie żądze.
Roześmiała się słysząc pytanie mężczyzny:
- Czy widziałeś mnie kiedyś znudzoną? - i nie czekając na jego odpowiedź owinęła swoje długie nogi wokół jego bioder mocno je zaciskając zaś ramionami oplotła jego szyję. Nie zaprzestała jednak swoich ruchów, jej ciało unosiło się w górę i w dół, ocierając o niego i coraz bardziej prowokując do reakcji. Ustami zaś przylgnęła do ust drowa w zaborczym pocałunku, wypełniając mu usta swoim ruchliwym językiem. Po chwili jednak oderwała je od nich i przesunęła w stronę jego ucha szepcząc:
- A ty? Czy nie stęskniłeś się za mną i za tym co mogę ci dać? - kończąc zmysłowe pytanie zaczęła kąsać mu ucho w delikatnej jak na nią pieszczocie.
-Dobrze... wiesz, żądza nie jest.. moją panią.- wysapał drow, choć jego ciało zaprzeczało jego słowom. Językiem wił po jej szyi i dekolcie, dłońmi obejmującymi kształtne pośladki niewolnicy nakierowywał jej ciało na ucieleśnienie swego pożądania. Gotowe by złączyć ich oboje w pełnej żądzy i wyuzdania ekstazie.
- Wieeeeeeeem... - ni to wyjęczała ni wymruczała dziewczyna biorąc go w swoje władanie. Jej ciało przyspieszyło swe ruchy prowokująco się kołysząc i zaciskając na nim. Dłonie zaś przesunęły się na jego plecy, gdzie odchylając się lekko do tyłu Aris wbiła mu swoje paznokcie i przesunęła nimi w górę pozostawiając na jego skórze krwawe ślady.

Drow zacisnął zęby z bólu. Znał nieco przyjemności w jakich gustowała Aris. I jedną z nich było to co czyniła, teraz...Ból i żądza. Lubiła zadawać je jednocześnie swym kochankom. Jedni to lubili, Sinqualyn jedynie przywyknął.
Aris bowiem dawała coś więcej niż tylko ból i żądzę. Coś czego niewiele szlachetnych drowek mogło mu dać. Ich ruchy nabierały dzikości i energii. Woda z wanny wychlapywała się, gdy ich ciała wiły się w narastającej przyjemności.
Dłonie Sinqualyna pieściły plecy Aris, usta wielbiły piersi. A niewolnica oglądała swoje pokryte krwią paznokcie.


Po czym z ostentacyjną lubością zaczęła zlizywać z nich drowią posokę.
Wyjmując palec z ust rzekła rozkazującym tonem:
- Mocniej! Tylko na tyle cię stać? - uniosła się przy tym do góry zatrzymując, by sprowokować go do działania.
Odpowiedzią był niemalże zwierzęce warknięcie i zimny oraz niemalże złowrogi błysk w oczach drowa. Sinqualyn chwycił ją za biodra i docisnął do siebie. A jego ruchy ciała przyspieszyły. Skupiając się na tym przestał pieścić ciało niewolnicy. Z drugiej strony gwałtownie poruszające się piersi, podskakującej na magu Aris byłyby trudne do pieszczenia. A wody wylewało się coraz więcej.

A dziewczyna wiła się na nim i szalała w szaleńczej jeździe na jaką mogła sobie pozwolić w ograniczającej jej ruchy bali. Z jej ust raz po raz wyrwał się jęk rozkoszy, jednak bardziej skupiła się tym razem na tym, aby to drow stracił swoją kontrolę nad ciałem i zatracił się w rozkoszy, którą mu stopniowo coraz bardziej zwiększała. Wykorzystując do tego celu swoje ciało i sztuczki, które znała i których nie zawahała się użyć w tym celu. Miała na celu doprowadzenie go do wrzenia i wyczuwała iż jest coraz bliższa jego osiągnięcia.

To jej się udawało, kąpiel zmieniła się w dziką pasję dwojga splecionych ciał. Pieszczoty nabierały dzikości. Pocałunki pełne pasji znaczyły ich ciała i... wtedy ktoś zaczął pukać do drzwi.
Z ust dziewczyny wyrwał się okrzyk:
- Woooooooooon! - i nie przerywając swych ruchów dalej ujeżdżała mężczyznę, który teraz był pod jej władaniem. Nie była w tej chwili niewolnicą, była panią sytuacji, a ta byłą coraz bardziej pełna żądzy, która, aż rwała się do wybuchu.

Pukanie nadal rozbrzmiewało, jednakże zbliżający się do wybuchu ekstazy drow go nie słyszał. Albo ignorował. W tej chwili liczyło się gorące ciało jego niewolnicy. Oraz jego własne zaspokojenie.

W końcu docisnął mocno Aris do siebie... i doszedł do szczytu ekstazy. A niewolnica roześmiała się czując jego wybuch, nie zwalniając, a jeszcze bardziej zaciskając się na nim, tak jakby chciała wycisnąć z niego wszystko co tylko będzie w stanie. Jednak i jej ciało poddało się rozkoszy sprawiając, że dziewczyna zadrżała wydając okrzyk spełnienia. Z jej ust zaś wypłynęły słowa:
- Czy jesteś gotowy na kąpiel... panie?
-Nie żartuj sobie.- prychnął nieco wymęczony Sinqualyn i rzekł.- Idź sprawdź, kto się tu dobija.

Aris uśmiechnęła się pod nosem lekko złośliwie i podniosła. Wyszła z balii rozchlapując wodę i pozostawiając na podłodze mokre ślady, kiedy kierowała swoje kroki w kierunku drzwi. Ujęła klamkę otwierając je na całą szerokość i warknęła:
- Czego? - nie krępując się tym, że stoi w nich naga i ociekająca wodą.
Po drugiej stronie stał niewolnik. Diablę niewątpliwie poczęte w Menzoberrean.



Mimo przeklętej krwi, całkiem urodziwe. Uśmiechnęło się widząc Aris w całej jej nagiej okazałości i rzekło. -Kapłanka Triera żąda by Sinqualyn Armgo przybył do niej. Natychmiast.

Aris już miała rzec co może sobie kapłanka ze swym żądaniem zrobić, a właściwie bardziej gdzie sobie je wsadzić, ale przypomniała sobie jak drow polecił jej... być miłą.
- Twa pani żąda, byś ją nawiedził bezzwłocznie. - rzuciła przez ramię w stronę tkwiącego w wodzie mężczyzny, sama zaś prowokując się wyginając tuż przed nosem stojącego w progu niewolnika.
-Nie ruszaj zabawek Suki. Bo może być niemiło.- krzyknął Sinqualyn wstając z wody i wyraźnie poirytowany. -Jeszcze tylko jej brakowało dziś do kompletu.
Diablę zaś zjadało krągłości dziewczyny wzrokiem.

Aris odwróciła się na pięcie i trzasnęła drzwiami zatrzaskując mu je tuz przed nosem. Wróciła do drowa zagarniając po drodze ręcznik, aby go wytrzeć i nachylając się nad jego uchem wysyczała:
- Oby nie chciała tego co ja miałam przed chwilą.
-Ona już to ma...- westchnął z irytacją Sinqualyn pozwalając się wycierać, podczas gdy sługa Triery oddalił się.
Aris zaś dotarła do jego pleców, stojąc za nim pochyliła się i czubkiem języka przejechała po śladach jakie zostawiły tam jej paznokcie, czując jak zadrżał pod wpływem tego dotyku.
Drow syknął cicho z bólu. Ostatecznie, cena jaką zapłacił za Aris była wysoka... ale i warta zapłacenia.
Ruszył do szafy, by się ubrać.-Wrócę późno i zapewne będę zmęczony. Nie czekaj na mnie.
- Czekanie to sama przyjemność... zrobię ci masaż, by odgonić zmęczenie. - odparła na to dziewczyna, jednak trudno było wyczuć z jej tonu czy to kusząca obietnica czy raczej stwierdzenie faktu.
-Masaż...- usmiechnął się Sinqualyn ubierając się .- Masaż brzmi obiecująco.
- Idź więc już! Szybciej pójdziesz, szybciej wrócisz. - rzekła Aris stojąc przed nim nago w prowokującej pozie.



Duża mroczna sala, pełna zbytkownych mebli i pamiątek po chwalebnej przeszłości. I tej niezbyt chwalebnej też.
Zamieszkująca te komnaty drowka, była wpływową kapłanką... choć nie poprzez potęgę swej mocy czy błogosławieństwo samej Lolth, ale poprzez nieformalne koneksje. Niczym pajęczyca oplotła siecią swych powiązań cały Dom Del'Armgo.
Tak też ją zwano: Stara Pajęczyca, Tarantula lub pogardliwie... Suka. Pod warunkiem że Triera lub szczeniaki jej miotów znajdowały się poza zasięgiem słuchu. Sinqualyn miał zaś wątpliwy zaszczyt jakim była możliwość tytułowania ją inaczej.
-Matko, chciałaś ze mną mówić.- rzekł od progu, nie bawiąc się w tytuły, czy też pochlebstwa.
Kapłanka go nie skarciła. Wysunęła dłoń do pocałowania, w niemalże poddańczym akcie hołdu.
Triera Armgo, była stara... Była jedną z najstarszych drowek Domu. I na pewno była starsza od Mez’Barris. Jednakże mieszanka krwi która płynęła w jej żyłach, trzymała oznaki starości z dala od niej.


Ostre acz piękne rysy twarzy, posągowa sylwetka. Śnieżnobiałe włosy opadające do podłogi niczym tren, sprawiały że Triera miała wielu kochanków bijących się o jej względy. Rekordowa ilość ciąż i porodów nie zniszczyła jakoś ani jej urody, ani nie zdławiła chuci.
Kapłanka leżała na sofie przyglądając się swemu potomkowi, nie przejmując się oschłością w tonie głosu maga.
-Podejdź mój drogi synu.- rzekła z ciepłym uśmiechem Triera, a czarodziej podszedł do niej i ucałował jej dłoń klękając. Mimo uśmiechu kapłanki na twarzy Sinqualyna nie pojawił się ten przyjazny grymas.
-Słyszałam, że nasza Matka Opiekunka oby żyła jak najdłużej uczyniła cię reprezentantem Domu. To wielki zaszczyt.- rzekła pobłażliwym tonem.
-W tym... awansie niewątpliwie czuć twoją rękę matko.- odparł Sinqualyn siadając na krześle tuż obok niej. Zastanawiał się ile już wie. I którzy ze strażników Mez’Barris wyjawia jej informacje.
-Oczywiście, czyż obowiązkiem matki nie jest dbać o jej dzieci? - spytała retorycznie słodkim tonem głosu Triera, wywołując kwaśny uśmiech na twarzy Sinqualyna. Tym i podobnymi frazesami, kapłanka trzymała w szachu lojalności swe potomstwo. Tym i szantażami różnego rodzaju.

-Niewątpliwie... nie wezwałaś mnie jednak z tego powodu. List z gratulacjami, wystarczyłby matko.-
odparł ironicznym tonem czarodziej.
-A pomyślałeś jak.. wspomożesz rodzeństwo, przy tej okazji? Na pewno wielu z twoich braci i sióstr zyskałoby na twoim... wsparciu. I oczywiście ty też byś zyskał.- mruczała uśmiechając się do niego. A Sinqualyn wiedział, że Suka zyskałaby na tym najwięcej. W końcu swoją potęgę i wpływy budowała na pozycjach swego potomstwa. A że ostatnie wydarzenia dokonały małej czystki wśród jej miotów podmywając fundamenty jej władzy, to Triera energiczniej zabrała się za i odbudowywanie wpływów i naprawę zniszczonej pajęczyny.
Czarodziej przez chwilę milczał przyglądając się matce. Swej pierwszej nauczycielce w szkole przetrwania jaką był Menzoberranzan.
-Wezmę ze sobą Tsorakisa i Zalaustara.- stwierdził w końcu.
-I Karasulla.- uprzejmie “doradziła” Triera. A Sinqualyn rzekł w odpowiedzi krótko.-Nie.-

Słysząc te słowa Triera spochmurniała. Z twarzy Suki opadła “maska życzliwej mateczki”. Oczy ciskały gromy, a wargi stały się wąską kreską.
Nie przejmując się tym Sinqualyn uśmiechnął się i rzekł.- To wyprawa wojenna. Będę potrzebował doświadczonych i dobrych magów. Karasull niech zostanie w sypialniach drowek. Tam radzi sobie najlepiej. Nie chcielibyśmy, żeby mojemu braciszkowi, śliczna główka spadła z jego uroczej szyjki, nieprawdaż? Ta wyprawa to nie miejsce dla pozorantów, matko. Jeśli tak ci zależy na jego karierze, to użyj swych wpływów, by upchnąć go w misji Elvolina, albo u Nauchai.
Przez chwilę oboje mierzyli się wzrokiem, tocząc bój o dominację w tej... dyspucie. Triera w końcu ustąpiła.-Niech będzie... Tsorakis i Zalaustar.
-To wszystko? Czy jeszcze chcesz mnie z czegoś wypytać? Pamiętaj jednak droga mateczko że nasza czcigodna Mez’Barris może nie tolerować nadmiernego wścibstwa.-
uśmiechnął się Sinqualyn. Tą bitwę wygrał.
-Uważaj mój synu. Stąpasz po grząskim gruncie. Bez pomocy rodziny możesz...zginąć.- mruknęła w odpowiedzi Triera.
-Będę pamiętał o rodzinie... matko.- stwierdził czarodziej wstając i dodając.- A teraz wybacz... obowiązki wzywają.
Kapłanka wystawiła dłoń do pocałowania. Co też Sinqualyn uczynił. Drażnienie matki to jedna, a robienie sobie z niej wroga to druga sprawa. Obecnie czarodziej nie potrzebował nowych wrogów, zwłaszcza w rodzinie.
Póki co, pozostało wybrać czwórkę odpowiednich pomocników i oznajmić im ten wybór. A potem, wreszcie mógł wypocząć po tym ciężkim dniu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 22-01-2012 o 21:51.
abishai jest offline