Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2012, 12:36   #18
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Kaitlin & daamian87 & Kelly


Nieliczna grupa Elvolina udała się do laboratorium maga. Dosyć specyficznego zresztą laboratorium, wypełnionego menzurkami, substancjami, jednak nade wszystko, cieniami, które niczym nieproszone kociaki biegały ścigając się oraz przenikając przez różne przedmioty. Dostrzegłszy czarodzieja oraz jego zamyślona twarz stwierdziły jednak widocznie, że raczej nie należy przeszkadzać. Dlatego pewnie wycofały się do kątów od czasu do czasu tylko wystawiając koniuszki, jakby badały, czy mogą ponownie rozpocząć swoje harce.

Elvolin zademonstrował działanie kilku substancji oraz, wyraźnie zniesmaczony sytuacją, udzielał wyjaśnień, co mogą oraz czego nie mogą poszczególne specyfiki. Ohyda, odbierały właściwie inność drowom. Jeszcze brakowało takiego jedynie, który przebarwi ich skórę ma blade barwy, zaś włosy na blond.
- Prawdopodobnie powiązana z tym jest bandycka organizacja Jaezred Chaulssin. Wprawdzie musieli się oni wycofać po klęsce przeciwko Menzoberranzan – no cóż, wprawdzie Elvolin nie obawiał się podsłuchu, ale … - jednak widocznie musieli zaplanować coś nowego. Oczywiście, jeśli to oni. Bowiem możliwe, ze ktoś się podszywa wykorzystując tą nazwę. Będziemy musieli to sprawdzić.

Zabójca przyglądał się pokazowi Evolina z dobrze skrywaną ciekawością. Nie znał niektórych specyfików i substancji, które wykorzystywał mag. Drow nie omieszkał zapamiętać jakie substancje wywołują jakie efekty. Taka wiedza mogła się okazać w przyszłości nieoceniona i niezwykle przydatna. Nie odzywał się jednak ani słowem, siedząc na ławce którą czarodziej wskazał im na początku spotkania. Uśmiechnął się pod nosem gdy zobaczył że będzie w grupie z Lairiel. Ich poprzednie kontakty były dość ... mroczne. Drow był mocno ciekaw podejścia kobiety do jego osoby. Teoretycznie zlecenie na jej osobę już wygasło, przez co nie musiała czuć się zagrożona, kto jednak zrozumie kobiety.

Lairiel przybyła na spotkanie punktualnie. W porównaniu z jej wczorajszą kreacją dziś kontrast uderzał nieziemsko. Nie było już szpileczek, eleganckich sukni czy jakiś zmyślnych powierzchniowych ozdób. Elfka ubrana była w czarną, obciśle przylegającą do ciała zbroję która bardziej przypominała jakiś kombinezon i świetnie pasowała do gustów podmroku.


Góra tego kostiumu była sprytnie zaszytą koszulą kolczą wykonaną z mithrilu i zaczarowana by nie tylko nie wydawała z siebie żadnych dźwięków, ale także tłumiła okoliczne i pomagała w ukryciu się właścicielki. Całość nie odsłaniała ani kawałeczka ciała, nie licząc części twarzy odsłoniętej przez maskę. Skrzętnie pościągana rzemieniami i powiązana zdawała się przylegać do dziewczyny jak druga skóra.

Lairiel nigdy nie chodziła uzbrojona, a przynajmniej nigdy tej broni nie było przy niej widać. Wchodząc do Baenre nawet nie kłopotała się zdjęciem kaptura, pokazała sygnet i weszła. Drobna peleryna która spływała po jej plecach była naprawdę niewielka, okrywając ledwo część ramion i długością sięgając lędźwi. Było to dość ważne dla kogoś takiego jak ona, gdyż długi materiał mógłby zaplątać się o coś lub utrudnić jej skok. Co ciekawe nieczęsto było ją taką widać, a właśnie najczęściej nie pracowała w sukniach czy gorsetach tylko tej śliskiej i matowej zbroi. Na spotkania ubierała się jednak inaczej, elegancko i seksownie by sprawić dobre wrażenie, a już na pewno nie straszyć partnera handlowego wyglądem zabójczyni.

- Vendui.. - przywitała się skromnie, miękkim i nieco odległym głosem z resztą reprezentantów i przedstawicielami domu.

Czasem zerkała na Elvolina, jednak póki było dość tłoczno nie miała zamiaru zbytnio się z tym zainteresowaniem obnosić, nieco ignorując jego obecność. Co ciekawe jednak, gdy poszła za czarodziejem do jego laboratorium zdawała się poruszać swobodnie, jakby była u siebie w domu. Baenre zaprosił gości, sam zajmując rolę ich przewodnika i opisując problematykę zadania. Lairiel słuchała go, jednak odkąd weszła do środka jego komnaty oczami błądziła po jej wnętrzu. Ciekawie wodziła za każdą menzurką, za chowającymi się w kącie cieniami i zdawała wspominać coś. Jej czarna rękawica miękko przesunęła po stole alchemicznym czarodzieja, jakby głaszcząc go. Wspomnienia te, sprzed dwudziestu lat nieco się zatarły, jednak część właśnie wracała roztaczając w sercu przyjemną aurę. Z perspektywy czarodzieja i reszty mogło się jednak wydawać że zwrócona plecami do ławy elfka niespecjalnie jest zainteresowana przemową i ich - tak Elvolina jak i resztę olała. W rzeczywistości słuchała jednak uważnie, nie mogąc dokonać wyboru między wspomnieniem tak nieczęsto odwiedzanego przez nią domu Baenre i tego co w nim zaszło, a kulturalnym wysłuchaniem tego, co do powiedzenia ma im gospodarz.

Czarodziej wiedział, że Lairiel będzie przy nim badając sprawę owych substancji. Wiedział, ale nawet mając ową świadomość ucieszyło go, gdy weszła wraz z nim do laboratorium. Ta szalona noc … nawet, jeśli minęła, przecież pozostawiła po sobie wyraźny znak, zaś jej obecność promieniowała aurą optymizmu.
- Na wszelki wypadek przypomnę, że Jaezred Chaulssin niemal się udało. Niemal … czyli nie wolno ich lekceważyć, jako przeciwników. Ched Nasad, zwane również Miastem Połyskliwych Pajęczyn nie potraktowało sprawy całkiem poważnie i dziewięciu na dziesięciu mieszkających tam drowów zostało ubitych. Co prawda, przede wszystkim ze względu na sposób budowy oraz dzięki atakowi duegarów, niemniej czarodzieje pod szyldem Jaezred Chaulssin mogą stanowić groźnych wrogów – nie dopowiedział, że także sojuszników. Przynajmniej Elvolinowi samo miasto Menzoberranzan było zbyt drogie, nawet, jeśli nie zgadzał się na wszystkie aspekty jego funkcjonowania oraz głupie, czy niesprawiedliwe, wedle niego, zasady obowiązujące mieszkańców.
- Matka Opiekunka poinformowała mnie, że naszym pierwszym celem będzie Zachodnia Ściana. Tam spotykano najwięcej rozmaitych aspektów działalności organizacji. Odpowiedni kontakt przekaże nam, co należy robić, żeby pozyskać zaufanie osób niechętnych do pomocy. Oczywiście można także wiele spraw załatwić zmuszając kogoś do współpracy siłą, jednak można się obawiać, ze wtedy najlepiej poinformowani po prostu znikną oraz nie będzie można ich odnaleźć. Nam zaś zależy na czymś odwrotnym - Elvolin wbrew opinii Matki Opiekunki doszedł do wniosku, że nie ma co udawać mądrali, tylko skupić się na zadaniu przy wykorzystaniu wszelkich możliwości. Dlatego bezsensem było ukrywanie informacji, które tak czy siak wszyscy członkowie grupy mieliby uzyskać prędzej, albo później.

Lairiel zerknęła przez ramię, skupiając już swą uwagę całkowicie na czarodzieju, a w jej oczach błysnął przez chwilę jakiś ciepły ognik. Obróciła się i zgrabnie podciągnęła pupę, siadając na stole czarodzieja. Najwyraźniej nie miała ochoty dostosować się do reszty i spocząć na jakiejś ławie. Zarzuciła nogę na nogę, lekko dyndając sobie bucikiem i zdjęła z głowy kaptur oraz maskę, przy okazji rozmasowując lekko szyję jakby uwolniła się właśnie z jakiś okowów.

- “Aspektów ich działalności”? A jakież to ślady po sobie zostawili? - Rzekła miękko i powoli składając usta w każde słowo, wpatrując się w głębie oczu Elvolina.

- Ślady. Hm, tutaj jest pewien problem, ale powiem, co mi wiadomo - stwierdził realnie oceniając otaczającą go informacyjną ciemność. - Paru kupców Zachodniej Ścianie zniknęło po skontaktowaniu się z Jaezred Chaulssin. Znaleźliśmy ciało jednego z nich. Było puste od wewnątrz, zamiast oczu posiadał dwie czarne dziury, które jak się okazało były połączone z planem cienia. To pierwsza sprawa. Miał przy sobie ampułkę z tajemniczą miksturą, która najpierw powodowała euforię, później kradła wszelkie uczucia, wreszcie ubijała danego osobnika, przy czym jego ciało po jakimś czasie znikało niczym prawdziwa kamfora.

- Coś jak ta powierzchniowa “miłość”
- wtrąciła żartobliwie.

- Hm, któż to wie ... - odparł Elvolin zamyślony, który na Planie Cienia spotkał kilku podróżników mówiących mu na temat miłości zupełnie odmiennie od tego, czego uczono na szlakach Podmroku. Chwilę stał przeżuwając słowa Lairiel. Wreszcie podniósł spojrzenie, nieznacznie się uśmiechając do niej. Kontynuował. - Jak więc widać, także ta kwestia łączy się z naszą wspólną misją. Naszym zadaniem jest sprawdzenie wpływów Jaezred Chaulssin oraz zbadanie ich możliwości, tudzież substancji, które zaprezentowałem na początku. Kontrola ścieżek dystrybucji oraz zbadanie, jak głęboko wniknęli do społeczności miasta. Zgodnie z poleceniem Matki Opiekunki zaczniemy w dzielnicy Zachodnia Ściana, gdzie spotkamy kontakt, który przekaże kolejne informacje. Jeśli są jakieś inne pomysły, lub inne, albo po prostu dodatkowe propozycje, proszę - zachęcił do wypowiedzi. Ogólnie Elvolin starał się być dosyć oficjalny, jak to podczas pracy, ale jego spojrzenie od czasu do czasu samo uciekało biegnąc do Lairiel.

Zeskoczyła miękko ze stołu, stawiając ostrożne kroki na podłodze komnaty aż podeszła do ławy jakby zbierając się i zmarszczyła brwi.

- Ja nie mam nic do dodania. - skłamała i nastroszyła lekko uszy patrząc z lekką obojętnością.

Val przez całe spotkanie milczał, nie wtrącając się do ustaleń. Nie miał zamiaru nic proponować, nie od tego tutaj był. Wszelkie ustalenia przyjmował milczącym poparciem, kiwając tylko delikatnie głową gdy ktoś zwrócił na niego uwagę. Tak też zrobił i tym razem.

Spojrzała na mężczyznę z Vandree przez sekundę, ale w taki sposób, tak dogłębnie że nie uchodziło to pamięci. Była ciekawa, go i jego inicjatywy w tej grupie. Va’lear nie chciał się dzielić swoimi odczuciami, podobnie jak ona wszystko zachowując dla siebie. Elfka mimo że zrobiła bardzo wstępny wywiad, który niewiele wniósł, nie powiedziała o niczym, czego się dowiedziała. Czemu miałaby to robić? Nawet względem Elvolina? Ufała sobie i dlatego sama chciała dysponować tymi informacjami wedle uznania.

- Komuś znów podpadłam? - uśmiechnęła się lisio, ale ciepło do Va’eara, bardziej starając wydobyć z niego jakieś słowo niż naprawdę pytając o zlecenie.
- Czemu mnie o to pytasz?- odpowiedział z równie miłym uśmiechem jak ten, którym go właśnie obdarzyła.
- Znasz swoje czyny lepiej niż ja. Prawdopodobnie. - lubił mieszać w głowach swoich rozmówców nawet wtedy, gdy nie miał w tym żadnego celu. Ot, takie hobby.
- Oczywiście. - Potwierdziła jakby zadowolona, przechodząc za nim i miękko opierając dłoń na ramieniu Va’leara gdy się nieco pochyliła. - Ale moje nie są tak ciekawe, więc wolę słuchać innych.
Cofnęła prędko niechcianą dłoń i oparła się o szafę kawałek dalej. Drow w odpowiedzi tylko uśmiechnął się do kobiety, nie odzywając się już ani słowem. Osobiście nie miał do niej nic, jednak tego nie mogła wiedzieć. Zabójca zaczął zastanawiać się, czy drowka będzie chciała w jakiś sposób odgryźć się na nim za likwidację pewnej części jej siatki informatorów.

Elvolin tymczasem nie znał dobrze sytuacji, właściwie to nie znał jej wcale, jeśli patrzeć na relacje pięknej dziewczyny Mizzrym oraz Va’leara, nie mniej, pod pozorem gładkich słów wyczuł napięcie. „Znowu podpadłam?” zapytała elfa. „Znowu”! Słowo to znaczyło, że mieli już kiedyś ze sobą kontakt i nie był on na neutralnej stopie. To nie wróżyło nic dobrego! Nic dobrego dla dziewczyny, przez którą przeleciało jego spojrzenie omywając cała sylwetkę od stóp, do czubka kosmyku włosów. Odruchowo wspomniał nieprzespaną noc, przez mgnienie kontemplując jej pełne piersi, które jeszcze nie tak dawno pieścił swoimi spragnionymi ustami, całując, przygryzając wieńczące je malinki … Stop! To było mgnienie oka. Nie można sobie było pozwolić na utratę kontroli, do czego niewątpliwie doprowadziłoby rozmyślanie chociażby jeszcze przez krótki moment. Dlatego gwałtownie powstrzymał wyobraźnię, która już chciała się pobujać na jej apetycznych krągłościach. Ona uchwyciła to spojrzenie i uniosła wzrok, miękki niczym chmurka na jego oczy. Trwało to chwilę nim coś skradło jej uwagę, a dziewczyna odwróciła twarz w bok z lekkim zamyśleniem i przegłaskała włosy dłonią pogrążona w swoich myślach.

Wprawdzie czarodziej nie sądził, żeby Va’lear wziął sobie jego prywatne ostrzeżenie do serca, jednak Matki Opiekunki, to co innego … ponadto nie wolno było wyrazić go tak, by pojął, że żywi do Lairiel jakieś cieplejsze uczucia. Ot znajoma Mizzrym, czyli handel oraz, być moż,e dawniej seks. Tyle wiedziano o ich związku.
- Teraz zajmujemy się misją – wyjaśnił dobitnie niby mówiąc do obydwu słuchaczy, ale tak naprawdę chodziło mu o mężczyznę. – Matka Opiekunka zleciła tę misję - powtórzył - określając ją, jako ważną dla miasta. Dlatego ostrzegam, jeśli ktokolwiek stanie jej na drodze, albo nawet, jeśli będzie takie podejrzenie, to niech lepiej sam się zmieni w driddera, bowiem wątpię, żeby ona była tak łaskawa. Jednocześnie uprzedzam, że jeśli komukolwiek z nas by się cokolwiek stało. Ot, jakieś pośliźnięcie się, nieszczęśliwy upadek z jaszczura, czy jakaś niewinna atakująca poczwara, może być wszystko uznane za właśnie takie przeszkadzanie w misji przez osobę potencjalnie podejrzaną – Opiekunka Baenre słynęła z ciężkiej ręki oraz nie wahała się specjalnie przy takich razach. Miał więc nadzieję, że Va’lear, nawet żywiący jakieś nieznane mu niechęci do pięknej drowki, powstrzyma się przed jakąkolwiek wrogą akcją. Przynajmniej przez okres prowadzenia tak istotnego badania. - Wróćmy do sprawy - zaproponował po chwili beznamiętnie, jakby przed chwilą nic specjalnego nie powiedział.

- Wypadki chodzą po ludziach... nie po drowach. - z nieco może nawet zbyt wyraźnym uśmieszkiem zachichotała rozluźniając nieco spiętą przez Elvolina atmosferę. Uśmiechnęła się do obu mężczyzn i wciąż opierając o szafę, paluszkiem osunęła jedną z jej drzwiczek. Niby w znudzeniu, niby zabawie ciekawie kątem oka zerknęła do środka jakby nigdy nic. Trwało to chwilę nim ponownie ją domknęła, by nie być zbyt nachalna ze swoją ciekawością.

- Muszę was ostrzec że choć dom Mizzrym kontroluje większość handlu w tym mieście, ja dopiero niedawno wróciłam i wciąż odbudowuję kontakty.
Spojrzenie Lairiel zza długich rzęs przez chwilę zatrzymało się mimowolnie na Va’learze, nie zdradzało jednak nic poza tajemniczym zamyśleniem.

Mężczyzna po raz kolejny nie włączył się do dyskusji. Bo i po co? Nie miał nic ciekawego do powiedzenia. A raczej chciał uchodzić za takiego, który ślepo wykonuje polecenia. Lepiej być niedocenianym, niż przecenianym. Udał też, że nie zauważył wzroku Lairiel, który na moment zatrzymało się na jego osobie.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 23-01-2012 o 14:23.
Kelly jest offline