Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2006, 13:42   #11
Rhamona
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Ścieżka dźwiękowa do posta: http://88.156.12.62:9333/listen.pls

* * *

Włochy 1678 - wieczorem

W wielkiej sali, gdzie stały drewniane stoły, paliło się zaledwie kilka lamp naftowych. Panował półmrok. Na zimnej kamiennej podłodze, wszędzie leżały drewniane wióry. Zapach świeżego drewna unosił się przyjemnie, choć pomieszany z zapachem oliwy. Pomiędzy wielkimi okami stały półki zastawione heblami i dłutami oraz masą słoików i komponentów. Wisiało też tam kilka skrzypiec, dopiero co wyrzeźbionych, bez lakieru ani strun.
Przy jednym ze stołów siedział wciąż chłopiec, starając się szorstkim papierem wygładzić powierzchnie niedokończonego instrumentu muzycznego. Lampa dawała za mało światła, a jego dłonie widać, były już bardzo zmęczone.
Wtem ze schodów, dobiegł odgłos czyichś kroków. Chłopak podskoczył na stołku i mocniej chwycił przedmiot, energicznie poruszając papierem.
Do pomieszczenia weszła wysoka postać w czarnym, ciągnącym się po ziemi płaszczu na czerwonej podszewce. Był to mężczyzna o długich białych jak mleko włosach, wysokim czole i drobnych ustach. Idąc w stronę chłopaka wdychał przyjemny zapach drewna. Gdy doszedł do stołu, uśmiechnął się i przygasił płomień lampy.

- Mogę? - rzekł do młodego wyciągając kościste ręce w kierunku skrzypiec, chłopak szybko dał mu je i patrzył na niego z trwogą - Bardzo dobrze! - rzekł po chwili, obracając skrzypce w dłoni - Doskonale wykonane - powiedział z uznaniem - Spisałeś się chłopcze! - w jego głosie zabrzmiała jakaś fałszywa nuta, echo rozeszło się po całej sali.
- Idealne dla kurtyzany lub księdza, do brzdąkania lub czyszczenia po mszy - wykrzywił usta w niezadowoleniu - Innymi słowy, te skrzypce nigdy nie będą nosiły mojego imienia! - uderzył pięścią o drewniany stół - Nigdy!
Chłopiec miał niewiele ponad 8 lat i gdy mężczyzna skończył krzyczeć, rozpłakał się.
- Zostań u mnie, nauczysz się! - powiedział już spokojnie.

Przez uchylone wrota na podwórze, dobiegł odgłos powozu i koni, mężczyzna spojrzał w tamtą stronę uważnie.
- Zostaw mnie tu - rzekł do chłopca, który pochlipywał jeszcze. Chłopak zerwał się i uciekł szybko po schodach.
Po chwili z hukiem przesuwając ciężkie wrota pojawiła się Lori. Jej jasna cera błyszczała w ciemnościach pomieszczenia. Miała na sobie czarną pelerynę z kapturem zarzuconym na włosy i długą suknie z czarnym gorsetem wiązanym od przodu.
Na widok dziewczyny, oczy mężczyzny złagodniały, podniósł brwi w lekkim zdziwieniu i uśmiechnął się do niej. Ręce rozłożył w powitalnym geście, lecz nie wypowiedział ni słowa.

- Tristanie! - krzyknęła gdy tylko go zobaczyła i zaczęła biec uradowana w jego stronę - Byłam u Franceski, powiedziała, że na wieki będziemy razem!

Na twarzy Wampira malowało się zaskoczenie.
- Kochana moja! - rzekł już gdy tulił ją w ramionach - Dajesz wiarę służkom?


* * *
 
Rhamona jest offline