Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2012, 17:29   #47
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Późna godzina zdawała się nie przeszkadzać kreatywności oficera. Na drodze stanęło jej jednak coś innego. Drgnięcie dłoni. W mgnieniu oka, zbyt duży nacisk i dostarczona siła zniwelowały sobą wszystko nad czym pracował. Wielki, czarny kleks rozchodził się leniwie po bezkresie bieli, zagrabiając dla siebie coraz więcej terytorium. Jak podstępna zaraza niszcząca piękne, niewieście ciało a wraz z nim… kilka minut nienagannej pracy pędzla. Spokojny, zdobiony determinacją wzrok, który do tej pory bezbłędnie prowadził dłoń trzymającą przedmiot służący do kaligrafii podczas podróży po płótnie, teraz stracił wiele ze swojego majestatu. Kawate-Sama powstał i oddalił się od przyborów, choć jego twarz nie zdradzała sobą zirytowania, czy znudzenia. Dziwiło to niezmiernie młodego asystenta, który wiedział, że jego pan i władca nie miał cierpliwości względem niepowodzeń w jakiejkolwiek formie. A już na pewno nie takich, które ukazywałyby jego słabość albo niedoskonałość w czasie wykonywania jakiejś czynności. Zamiast buchnąć otwarcie furią, wojskowy poderwał głowę triumfalnie do góry, zacisnął obie pięści i huknął podekscytowany:
- Pamiętam! Przypomniałem sobie. Ten ‘złodziej’… to był Kurogane Iori!
Chłopiec nabrał powietrza w płuca i przesłonił dłonią usta, nie kryjąc zdziwienia.
- Jesteś pewien, panie? Ten hinin byłby na tyle bezczelny aby powrócić tutaj po…
- Nie kwestionuj moich słów! Wiem co widziałem, Chiko!

Mała sylwetka zamilkła, dotykając przepraszająco podłogi w uniżonym ukłonie.
- Proszę o wybaczenie! Ja nigdy nie…
- Dosyć! Wstań i skończ z tymi głupotami! Każ przynieść mój płaszcz, broń oraz insygnia. Zawołaj Jozou i powiedz mu aby zmobilizował ludzi. Natychmiast udajemy się do pałacu Daimyo! Oboje.

Panika. Usta zniewieściałego dziecka otwierały się i zamykały, nie chcąc popełnić kolejnego nietaktu wobec przełożonego. Mając trudności z właściwym sformułowaniem pojedynczej wypowiedzi.
- A-ale o tej porze! Jest późna nocna godzina, Daimyo nigdy nas nie przyjmie…
- Ha! Słusznie! Ale nie powiedziałem nigdy, że idziemy spotkać się z Daimyo.

Masaru, przepełniony adrenaliną i majestatem chwili, pochwalił wnikliwość asystenta, kiedy jedna z szarych sylwetek służących podawała mu jego uzbrojenie. Klamra zamknęła się na głucho.
- Wobec tego z kim? Kto jeszcze mógłby nam pomóc wobec tej… tej inwazji ninja?
Po minucie wojownik o kręconych włosach był już w pełni gotowy do drogi.
- Zapamiętaj ten dzień dobrze. Dzisiaj wejdziesz do jaskini lwów i ujdziesz z życiem.

***

Ostatnia scena między dwójką Węży dość dosadnie potwierdzała, że nasi bohaterowie mieli za sobą ciężki dzień. Ich kolana uginały się pod nimi same. Ciała i umysły były wycieńczone zafundowanym im wysiłkiem w kategorii zarówno fizycznej, jak i mentalnej. Jednakże, choć łatwo nie było, brak rezultatów nie należał do listy przewinień ninja. Zdołali wszakże pokonać bandziorów na swojej drodze, przeniknąć do wewnątrz Heigenchou bez żadnych problemów, szybko wysnuć najważniejsze wnioski na temat zagmatwanej sprawy zniknięcia dziewczynki oraz uzyskać solidny trop odnośnie jej potencjalnej lokalizacji. Za którym mogli podążyć swobodnie, gdy tylko zregenerują swoje siły.

Bo w tym także zasadzał się haczyk z omdleniem samej Sil. Młoda kobieta miała po prostu zbyt wiele wrażeń jak na jeden dzień, z których chyba najbardziej wpisującym się w pamięć było uwięzienie w samym centrum eksplozji i patrzenie na śmierć swojej koleżanki. Koleżanki, której shinobi nawet nie pochwali, ponieważ nie pozostało z niej nic więcej jak strzępki ciała, rozstrzelone wybuchem po całej długości i szerokości traktu. Tak, tego typu przeżycia zdecydowanie mogły wpływać wyczerpująco na osobę ‘widza’, nawet jeśli posiadała ona odpowiednie szkolenie ofiarowane jej przez Klan. Na szczęście Shin nie miał żadnych problemów z wykazaniem tego faktu w swojej diagnozie, o czym szybko poinformował resztę grupy. Ku widocznemu zadowoleniu Yuena ich moralnie wątpliwy medyk nie musiał także używać żadnych igieł, pigułek i Kami wiedzą czego celem kuracji. Zalecany był po prostu odpoczynek. Kilka(naście) godzin spokojnego snu.

A ten przydał się wszystkim członkom eskapady jak mało kiedy. Pozostałości nocy minęły im spokojnie, bez widowiskowych konfrontacji, nici ze spływającą trucizną uczepionych sufitu, czy noży zatopionych po sam trzonek w ich prześcieradłach. Chociaż przezorność stanowiła podstawę ideologii wojowników cienia, to nawet wprowadzony pośpiesznie przez zastępcę liderki system wartowników zdawał się zupełnie niepotrzebny, bo kompletnie nikt nie niepokoił wojowników cienia. Między trzaskającymi jak z bata godzinami chaotycznego snu, Yuen Biao znajdował w tym fakcie pewną formę pocieszenia. Potencjalni wrogowie, czy to cesarscy piechurzy, strażnicy miejscy czy konkurencyjni ninja, wciąż nie znali ich dokładnej lokalizacji, co pozwalało kontynuować śledztwo bez obaw o życie podkomendnych. Ale na jak długo? Chociaż młodzian z opaską na oku nie mógł mieć całkowitej pewności, to intuicja podpowiadała mu, że niedostrzegalna jeszcze opozycja gromadzi się tuż za pobliskim wzniesieniem, ostrząc miecze i czekając na pojedynczy błąd ich grupy. Ponura myśl zajęła jego umysł. A co jeśli już taki popełnili, ale nie zdają sobie jeszcze z niego sprawy? Czas pokaże. On zawsze odsłania wszystkie karty.

***

- Nie może pan tam wejść, Kusonoki-Sama wydała specyficzne rozkazy…
Metalowa rękawica żołdaka dotknęła ramienia pokrytego granatowym materiałem.
- Zabierz tą rękę, odłóż broń i odstąp od drzwi. Na mocy mojego stanowiska, jako wice-dowodzący wojsk Heigenchou, domagam się abyś pozwolił nam przejść i zobaczyć się z Twoją przywódczynią.
- Przykro mi, Kawate-Sama, ale nie mogę. Dobrze pan wie, że siły Złotych Lwów nie podlegają pańskiej jurysdykcji. Zawsze można zorganizować to spotkanie w ofic…
- Rozumiem. Mnie też jest bardzo przykro.

Kopnięty w żołądek strażnik poczuł jak jego usta wypełnia ponownie spożyty pół godziny temu posiłek. Stracił równowagę, został targnięty do tyłu i wyłamał sobą drzwi z zawiasów. Rozpłaszczył się na ziemi jak długi, zabryzgując stylowy dywan własnymi wymiocinami. Jego oczy przypominały dwa talerze. Zupełnie nie wiedział co się przed chwilą stało. Zanim drugi dobył broni, poczuł zimną stal na swoim gardle i równie chłodny wzrok jedynie czekający na potencjalną wymówkę.
- Jeśli chcesz ujść z życiem, nawet nie próbuj.
Obserwujący całe zajście Chiko ukrył twarz między dłońmi, miał wrażenie, że za chwilę zapadnie się ze wstydu pod ziemię. Rozdarty między lojalnością i wykreowanym chaosem, nie mógł wydukać słowa. Jego pan całkowicie postradał zmysły, zaatakował żołnierza Cesarstwa! Co teraz poczną…
- Brawo, Masaru. Wyborny pokaz. Szkoda, że pozostałe z Twoich talentów nie są rozwinięte choć w połowie tak dobrze jak umiejętności bitewne. A teraz, gdybyś był łaskaw odstąpić od dalszego upokarzania moich ludzi i wyjaśnić co ma oznaczać to najście… zanim w swojej dziecinności przestanie mnie bawić.
Trzy powolne klaśnięcia. Postać medytująca w półmroku kiwnęła głową. Zdezorientowani sytuacją strażnicy podkulili swoje ogony i czmychnęli czym prędzej. Śpiewny głos kobiety otwarcie kpił z szermierza. Komplementował jego styl walki podobnie jak dorosły samuraj pobłażliwie chwali dziecko machające przed nim drewnianym kijkiem. Masaru musiał jednak skryć swoją dumę, podobnie jak schował miecz. Ważyły się losy całego Imperium, a jego duma była wobec nich niczym.

***


Shinobi spali smacznie do południa. O ile ich sen był błogi i odprężający, to zafundowanego przebudzenia nie można było już opisać tymi samymi przymiotnikami. Drzwi do ich komnaty gościnnej otworzyły się z furkotem papieru i trzaskiem framugi, a każdy z obecnych drapnął natychmiast za najbliższy przyrząd zakończony ostrą końcówką aby móc się bronić przed atakiem, który nigdy nie nadszedł. Wliczając w to przywódczynię, która odzyskała zarówno świadomość jak i pełnię sprawności motorycznej. Co dziwne, w drzwiach nie stała armia żołdaków przewodzona przez rządnego pomsty Daimyo i chcąca przerobić ich na płaty świeżego mięsa do obróbki w lokalnej knajpie. Zdecydowanie nie uszczuplało to jednak presji, powadze sytuacji i podminowaniu pana Neitaki, który w swym nocnym szlafroku ściskał kawałek papieru.
- Dajcie mi powód dla którego to znalazło się pod moimi drzwiami.
Rzucił pomięte zawiniątko pomiędzy wojowników cienia, konkretniej przed oblicze Sil.


Neitaki-Sama,
Mój czcigodny panie. Pragnę z miejsca poprosić o Twoje wybaczenie, wyrażając równocześnie swoją skruchę i żal. Jednak w wyniku zajścia jakie miało miejsce ostatniego wieczora i niegodnych czynów jakich dopuścili się goście w domostwie rodu Neitaki, nie będę mogła już dłużej służyć moimi umiejętnościami celem polepszenia warunków pańskiego życia. Mam nadzieję, że Maya się odnajdzie. Nigdy nie miałam lepszego pana. Jeszcze raz… przepraszam.
- Desnai Cho


Sil mrugnęła, nie mogąc do końca uwierzyć w to, co ogląda. Reakcje patrzących jej przez ramie ninja były dość zbliżone. Skrawek zapisany przez służącą naznaczony został koślawym (roztrzęsionym?) charakterem pisma, kilkoma zaschniętymi łzami oraz rozmazanym, niebieskawym atramentem. Najwidoczniej dziewuszka miała dość wszystkiego i dosięgła swoich limitów.
 
Highlander jest offline