Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2012, 20:14   #20
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Biblioteczka Quentel dodawała atmosfery, czy podglądali ich właśnie jacyś jej szpiedzy, czy też nagle ktoś chciał postanowić z niej skorzystać? To było teraz nieistotne. Faeryl chwyciła go za szyję pocałowała go w ucho, po czym poczęła je delikatnie pieścić językiem. Jej dłonie mimowolnie zsunęły się na klatę piersiową drowa poszukując rozpięć, aby czym prędzej uwolnić tak piękne ciało. Nie było to trudne, napierśnik i karwasze były tylko na pokaz i szybko odpadły lądujac na ziemi pod dotykiem palców kapłanki, podobnie jak płaszcz, bandolet... Sinqualyn całował dekolt kochanki, językiem znaczył na nim lubieżne szlaki mrucząc.-To niewatpliwie przyjemny rodzaj... rozmowy.

Jego dłonie wsunęly się pod szatę Faeryl i niemalże z gorączkowym entuzjazmem, delektowały się dotykiem jej sprężystych pośladków. Cała zresztą sztuka miłosna czarodzieja była naznaczona niezwykłą dzikością i zwierzęcą furią, pełną drapieżnych pocałunków i pieszczot. Kapłanka oddawała pocałunki z równym entuzjazmem co jej nowy kochanek. Jej dłonie lustrowały ze skrzętną dokładnością każdy centymetr ciała Sinqaulyna. Poczynając od dobrze zarysowanych barków jak na ciało czarodzieja, wymodelowanej klatce piersiowej, którą jeszcze obsypała kilkoma czułymi pocałunkami, a kończąc na brzuchu. Usta jej jeszcze zatrzymały się na zachęcających sutkach, które wręcz prosiły się o poświęcenie mi uwagi chwila pieszczoty. Pewnym zaskoczeniem dla drowki, była rana na plecach Sinqualyna, świeża rana przypominająca zadrapanie dzikiej bestii lub... ślady długich paznokci, jakie czasem zostawiają kobiety na ciałach swych kochanków w chwili ekstazy.Poczynania drowa były równie śmiałe. Nacierał swym ciałem kapłankę, powoli dociskając ją do stolika. Wymacawszy jej bieliznę, zsunął ją w dół i pozwolił by ta po udach i łydkach opadła na jej stopy. Uwolniwszy zaś ją od tego drobiazgu, dłońmi zajął się tym razem uwalnianiem jej piersi od ciężaru szaty Faeryl.


Delikatny siateczkowy biustonosz zsunął się sam jak tylko ręka czarodzieja poszukiwała zamka. Tym samym dłonie Faeryl spoczęły na biodrach mężczyzny i zwinnym ruchem ściągnęła jego spodnie i bieliznę. Następnie przysunęła się bliżej, tak aby całym swym ciałem poczuć jego ciepło. Usta tymczasem ponownie wróciły do pieszczoty szyi, delikatnie kąsając i łapczywie drażniąc. To co odsłoniły dłonie kapłanki, pozwoliły jej stwierdzić o gwałtownie rosnącym pożądaniu czarodzieja. Bardzo gwałtownym. Całując jej piersi, smakując skórę i szczyty jej biustu wyuzdanymi ruchami języka, drow wsunął dłonie pod dolną część sukni, zacisnął palce na jej krągłych pośladkach i gwałtownym ruchem usadził ją na stoliku przywierając do niej. Sinqualyn był ciepły, czuła to ocierając się o niego swym ciałem, czuła pod palcami i czuła... jego pożądanie ocierające się o jej uda delikatnie. Zatracony w żądzy mag zamierzał się z nią połączyć w miłosnej pieszczocie. Faeryliana nie protestowała. Pozwoliła, aby to on przez chwilę był panem sytuacji, wiedziała, że czasem musi odpuścić, gdyż mężczyźni właśnie to lubili. Co często oddawali w pieszczocie i miłosnych rozgrywkach. Jednak jej ulubienie dominacji, często z niej po prostu wychodziło, jak tym razem. Sama przesunęła się bliżej, pozwalając, aby ich ciała złączyły się w miłosnym uścisku. Zrobiła to z wyrafinowaną precyzją, pieszcząc dłońmi plecy Sinqualyna. Westchnęła lekko, po czym ucałowała go namiętnie. Czarodziej okazał się pod tym względem przeciwieństwem, połączył się z nią namiętnie i gwałtownie zarazem. Ruchy jego bioder przypominały szturm na jej zamek rozkoszy. Tak, że aż stolik się dygotał. W Sinqualynie była jakaś furia i dzikość, która objawiała się gorącymi pieszczotami dłoni na jej udach i pośladkach gwałtownymi pieszczotami jej piersi za pomocą ust i pocałunkami pełnymi zarówno namiętności, jak i nieokiełznanej żądzy. Faeryl spodobała się ta cecha, ponieważ najczęściej spotykała się z uległością i poddaniem, teraz była wręcz zachwycona umiejętnościami Sinqualyna, co widać było po błogości na jej twarzy, falujących w zachęcie biodrach i rządnych pocałunkach, nie zapominając o penetrujących całe jego ciało dłoniach. Kapłanka zatopiła się w stanie zapomnienia, odchyliła lekko głowę, prezentując idealną szyję, po czym zamknęła oczy i jęknęła cicho. Czuła bowiem język kochanka pieszczący jej szyję wyuzdanymi ruchami, czuła lubieżne pocałunki i na swych piersiach połączone drapieżną pieszczotą dłoni. Oraz czuła ruchy bioder czarodzieja przekładające się gwałtowne pchnięcia, penetrujące jej zakątek rozkoszy. I powodujące, że stolik na którym siedziała drgał. I to mocno. Karafka z winem przewróciła się od tych gwałtownym ruchów wywołanych ogniem żądzy dwojga kochanków. Czerwone wino wylewało się z niej na stolik i skapywało strugą na podłodze. Ale oboje wszak nie zwracali na ten szczegół uwagi, pogrążąc się harmonii zmysłów zbliżającej ich do ekstazy.


Biblioteczka Quentel wypełniła się teraz zapachem wina i miłosnej żądzy, zabarwionymi cichymi jękami i jednostajnym stukotem stolika. Gdyby ktoś ich teraz zobaczył razem, w takim miejscu na pewno nie obyłoby się bez nieprzyjemności, ale może i to właśnie wzmacniało pożądanie i łapczywość ich obojga. Drowka absolutnie poddała się namiętnej chwili, pozwalając, aby to ona decydowała o kolei rzeczy. Rozdrażnione zmysły wołały o więcej, nie mogąc nasycić się dotykiem, pieszczotą i widokiem cudownego umodelowanego ciała i ognistych żądnych oczu. Jej ruchy mimowolnie drażniły kochanka, aby ten nie przerywał ich nieziemskich doznań.

Stolik skrzypiał pod nimi,gdy Sinqualyn dawał jej to czego pragnęła. Czarodziej nie zwalniał ruchu bioder, nałożywszy na swój pośladek jej nogę i masując ją nerwowymi od żądzy ruchami dłoni . Ustami wyznaczał swe prywatne szlaki na jej szyi i piersiach smakując skórę drowki w wyuzdanej pieszczocie. Oddychał ciężko, rozpalone żądzą złote tęczówki wydawały się świecić.Ciała obojga kochanków splecionych w gorących igraszkach spływały potem. Ich oddechy i jęki mieszały się ze skrzypieniem stolika protestującego przeciw takiemu zachowaniu.

Dochodzili do szczytu ekstazy, dwa wijące się hebanowe ciała splecione we wspólnym przeżywaniu rozkoszy. Powietrze wydawało się drżeć przed nadchodzącą chwilą. Ich ruchy stały się powolniejsze, jakby straciły na znaczeniu. Wszystko w pewnym momencie dla obojga zatrzymało się. Kulminacja chwili przecięła dogłębnie ich ciała powodując jednocześnie ból i słodką rozkosz oblewającą każdy zakątek zmysłów. Pulsująca fala ekstazy zabrała im na chwilę oddech i zabrała do miejsca, które oboje dobrze znali. Był to zakątek duszy, który można jedynie odwiedzić właśnie w tej chwili, Faeryl uwielbiała tam przebywać. To właśnie stanowiło jej największe upodobanie.

Oddychając ciężko po wspólnie przeżytej chwili ekstazy czarodziej spoglądał w oczy kapłanki uśmiechając się. Blask złoty w jego oczach raz przygasał raz wzmagał się wraz z drżeniem płomieni pochodni na ścianach i drżeniem ich własnych ciał. Drow sięgnął po przewróconą karafkę z winem. I delikatnie rozlał drobnym strumyczkiem wino po jej dekolcie. Strugi napoju popłynęły po jej piersi unoszącej się w rytm uspokajającego się oddechu. A sam sprawca tego zdarzenia nachylił się i wyuzdanymi ruchami języka zlizywał kropelki zimnego wina spływające po jej rozgrzanym ciele, mrucząc.- Wyjątkowo pyszny rocznik. Naprawdę.
- Już mówiłam... - uśmiechnęła się oszczędnie, po czym nachyliła się w jego stronę i szepnęła. - jeśli się stąd lada chwila nie usuniemy przyjdzie tu Matka Opiekunka, o tej porze zwykle zdarza się jej tutaj przychodzić... - powiedziała po czym zaczęła się ubierać - poza tym mam kilka spraw do załatwienia. Dziękuje za miłe chwile, myślę, że będzie nam się dobrze współpracowało - uśmiechnęła się zawadiacko.
Zaskoczyła go tym podziękowaniem. Ubierający się mag zamarł na chwilę w dziwnej pozie. Po czym opanował się i uśmiechnąl... ciepło.-Przyjemność była obopólna, szlachetna Faeryliano.
Po czym spytał już ze zwykłym spokojnym wyrazem twarzy, tak nie podobnym do tej dzikości jaką wykazał podczas igraszek.-To gdzie chcesz jutro spotkać się przed odwiedzinami u zbrojmistrza i Grompha? Proponuję, abym to co odkryję w sprawie pierścieni przekazał w wygodnym dla ciebie miejscu.
- Już mówiłam, że jeśli uda ci się wcześniej sprawdzić pierścienie, znajdziesz mnie w moich komnatach. Jeśli nie, to spotkamy się u zbrojmistrza, a o pierścieniach porozmawiamy później. - wróciła do oficjalnego tonu.
-Tak będzie szlachetna kapłanko.- odparł już ubrany czarodziej usmiechając się lekko podczas pokłonu. Po czym zebrał pierścienie.
- Do Grompha udamy się do Sorcere, po drodze będziesz mógł mi wszystko wyjaśnić. Udamy się moją prywatną karocą - oznajmiła.
-Karocą?- na moment wydawało się, że w oczach drowa pojawiły się jakieś figlarne błyski. Po czym rzekł.- Tak więc teraz... nie będę zajmował twego czasu, aby potem... zasłużyć na więcej uwagi i zainteresowania z twej strony.
Skłonił się lekko i wyraźnie zamierzał opuścić bibliotekę.Faeryl nic na to nie odpowiedziała, pozwoliła mu wyjść, po czym odczekała kilka chwil i wyszła sama. Gdy spotkała na swojej drodze służbę kazała im niezwłoczne posprzątać biblioteczkę. Następnie udała się do swoich posiadłości, planowała wziąć długą kąpiel.

 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline