Felix pił sobie w najlepsze. To, że jeden z krasnoludów odmówił wspólnego picia jednak nie przeszkodziło kontynuowania topienia swojego robaka w zupie chmielowej. Nie wiedział, co to jakaś nowa moda... żeby nie prowadzić wozu na kacu czy jak? Nie rozumiał tego. W sumie to miał do tego prawo. Jego mózg nie był chętny do współpracy gdy gorzałka tańczyła w jego żyłach bardzo żywy taniec.
Do izby nagle wpadł Gracjan. Blady jak ściana zaczął coś wrzeszczeć o tym, że Teodor musi tam przyjść bo wzywamy... O co mu do diabła chodzi? Myśly tu Teodora nie wzywali.
Wszyscy wstali... Felix też. Weszli do pomieszczenia w którym trzymali ich zdobycz - szalonego proroka z rynsztoku.
- Co jest...? Proroczy gdzie tanie dziewki są? - zapytał z uśmiechem opierając się o framugę drzwi, i samemu będąc potrącanym przez Ragnara. |