Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2012, 01:19   #24
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny


- Całkiem duża kolekcja, - powiedział Bryan wchodząc do sklepiku z książkami. - Dzień dobry.

Sklep z książkami zdawał się być całkowicie inny od wyobrażeni Bryana. Nie był to jeden regał z pięcioma egzemplarzami tej samej lektury. Nie był to też śmierdzący szczurami i zgnilizną kantorek na brudne szmaty. A takiego widoku się spodziewał widząc wcześniej slamsy ze swoimi ruinami. Wchodząc nie dał jednak po sobie poznać jak duże wrażenie na nim wywarła.

- O, dzień dobry, dzień dobry! - zawołał Starzec lekko zmęczonym, ale pełnym serdeczności głosem. - Może w czymś Panu pomóc? Jaka literatura Pana interesuje?

Tymczasem, Nancy oglądała właśnie książki na jednym z licznych regałów. Bodajże coś z działu medycyny. Dwa regały nad jej głową stał wielki atlas anatomiczny. Musiał ważyć chyba z dwadzieścia kilo.

- Ja raczej w ramach wycieczki krajoznawczej, - przyznał Bryan podchodząc do tej samej półki, przy której stała Nancy. - Rozejrzeć się przyszedłem.

- To mój znajomy Panie Clivers. - powiedziała Nancy.

- Aha. Dobrze. Zatem, jak się zastanowicie zapraszam na kawę. Zaraz będzie gotowa. - powiedział dziadek idąc za drzwi za ladą. Po chwili zapaliło się tam światło. W sklepiku, pachnącym czymś, co było chyba lawendą, zostali sami.

- Jak widać, nie każdemu podobają się sztuki walki, co Bryan? - bardziej stwierdziła niż spytała.

- Zdecydowanie. Przemoc w ostateczności. Mam nadzieję nie zapomnieć o tej maksymie w teraźniejszych czasach. Powiedz, ciężko jest? Tam poza murami?

- Szczerze mówiąc byłam tam jedynie raz. Jest ciepło, sucho i bez gogli ani rusz. Piasek jest wszędzie. Jedna wielka pustynia, nie licząc okolic Missisipi, Miami, gór i Vegas. A dlaczego jedynie raz byłam? Dostałam kulkę na akcji i Mike już więcej mnie nie brał. Zapewne już nigdy nie weźmie. - powiedziała krzywiąc się na wspomnienie postrzału.

- To chyba dobrze, co? Nie ma potrzeby się narażać. I możesz w swój sposób zbawiać świat. - Bryan wskazał na książkę z jej imieniem na wystawie kramiku.

- Dla mnie dobrze. Dla reszty też tak było, dopóki nie straciliśmy rusznikarza i medyka polowego. W sumie każdy z nich umie sam siebie opatrzyć, ale zwykle problem leży o wiele dalej niż w zwykłych zadrapaniach. Jak byście się zgodzili wesprzeć nasze szeregi na dłużej, to zapewne Mike nie będzie potrzebował nikogo więcej. Ale wiedz, że nie jest to bezpieczne. Pewnie zainteresuje cie postać Szakala. Jest do ciebie podobny. Tylko bardziej... powojenny. - Urwała zerkając za szybę. - Czy to nie ten... łysy od Mariny?

Bryan podążył za wzrokiem Nancy. Przytaknął i powiedział, że faktycznie to on, ten sam Latynos. Chwila ciszy, którą przerwała Nancy. Bryan chwilę jeszcze obserwował łysego, który przeszedł sobie chodnikiem tuż obok sklepowej szyby.

- Szakal, - mówiła dalej Nancy, - to zawodowy tropiciel. Jedni uważają, że jest nawiedzony, inni, że ma prawdziwy szósty zmysł. W dzisiejszych czasach nie tylko są chorzy na choroby popromienne ludzie, ale też tacy, których natura obdarowała. Poza olbrzymią wiedzą jak przetrwać na pustyni Szakal nigdy nie podróżuje sam. Zawsze ma przy sobie przynajmniej jedną ze swoich bestii. A ma ich wiele. Sama widziałam jedną i powiem, że nie tylko ludzie przeszli mutacje. Z tego co wiem nie pomieścicie się w wozie na misję więc Szakal załatwi dla kogoś transport i pomoże wam. To ciekawa osoba, ale czasem za dużo tego gadania o duchach przodków i innych sprawach...

Bryan uśmiechnął się. Znał takich wcześniej, gdy wojna jeszcze nie strawiła świata. I nie wszyscy byli takimi fanatykami na jakich wyglądali. Chociaż niektórzy...

- Z wielką chęcią poznam Szakala. Jest coś szczególnego, co trzeba wiedzieć o tym świecie? Albo inaczej, jest coś szczególnego, co trzeba wiedzieć o tej misji? Pomijając przygotowanie, bo przygotowanym trzeba być ciągle, to informacje czasami są kluczowe.

- O misji, póki co, nie wiemy nic. Dzisiaj lub jutro Morgan pozna szczegóły i wam je przekaże. Mike nie wysyłałby was na nic... prostego. Możesz się spodziewać ostrej jatki. A o świecie dowiesz się z czasem. Każdy wie coś innego. - Nancy odłożyła książkę na miejsce, wzięła inną i zaczęła ją pośpiesznie ogląda, nie skupiając się na niej bardziej niż na Bryanie. - Znam jednego łowcę, który jest mistrzem w wspinaczce i ogólnej tułaczce po gruzach. Kiedyś znalazł dla mnie mikroskop. Zajęło dwa miesiące, ale wiedział, gdzie i jak szukać. Jak zatem widzisz każdy umie coś innego. A wiedzę zdobędziesz z czasem. Możesz wpaść na uczelnie. Tam mamy ścianę z wykazem anomalii pogodowych. Taka wiedza powinna ci się przydać.

- Nawet nie wiem gdzie ten uniwersytet jest w tej chwili. Ale z przyjemnością. Tyle jest tutaj spraw i rzeczy do zobaczenia i poznania. Co z tą kawą? - kiwną na zaplecze.

Jak na zawołanie w tym samym momencie staruszek wyszedł niosąc metalową tacę z trzema porcelanowymi filiżankami. Obok naczynek stała, chyba zabytkowa już, cukierniczka oraz leżały trzy pierniczki. Zapach kawy bardzo szybko dopadł gaworzącą dwójkę.

- Zapraszam Natalie oraz... Pana turystę. - skinął głową stawiając tacę na ladzie.

- Morgan też będzie chciał się wybrać na uniwersytet, więc razem się wybierzecie. Pan Clivers również tam wykłada. Raz na tydzień. Historię USA. Byłam na większości wykładów od kiedy się tu przeprowadziłam. - ostatnie słowa powiedziała puszczając Ci oko od strony, której staruszek nie widział. - To prawdziwy fachowiec. Nie bez powodu tylu niebieskich krąży wokół jego sklepu. To cenna persona.

- Bez przesady Natalie. Dzisiaj ceni się młodość i chęć do działania. Ja jedynie mam nadzieję przekazać moją wiedzę jak największej grupie przyszłych uczonych tego miasta. - powiedział i nasypał sobie jedną łyżkę cukru.

- Cenna jest i wiedza i młodość. Rzadko bywa, że idą z sobą w parze. - Bryan wziął kawę, pociągnął łyczka, skinął z aprobatą. - Pyszna. A co pan wykłada, panie Clivers? - zapytał, po czym szybko odłożył kawę i podał rękę. - Bryan Nez, przepraszam za brak wychowania.

- Romuald Clivers. - stanowczy uścisk, pełen szacunku. - Miło mi Pana poznać. Wykładam historię USA od czasów założenia naszego kraju do czasów powojennych czyli teraźniejszości. Jak by Pan był na uczelni, to zapraszam. Chętnie goszczę znajomych Natalie na moich wykładach.

- Od czasów założenia? A to nie po wojnie secesyjnej nasz kraj został założony? A raczej zjednoczony ponownie?


Kawa była gorąca, aromatyczna i pyszna. Musiała być w lepszym stanie niż niektóre widoczne książki.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline