Wątek: Cena Życia III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2012, 13:00   #95
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Poszło łatwo, jakby nawet zbyt łatwo, porównując do problemów, jakie napotykali w tym "nowym" świecie od samego jego zarzewia. Za cenę kilku wgnieceń w zderzaku mieli otwarte przejście, a pickup odpalił błyskawicznie, bez żadnych kłopotów. Ruszali już, gdy pojawiło się to, na co Thomson podświadomie czekał - komplikacje. Nadjeżdżającego od północy samochodu nie dało się zignorować, dlatego nikogo nie zdziwiło, że zgodnie zatrzymali się i poczekali, aż się zatrzyma. Brak przedniej szyby wskazywał na walkę, jaką tamci musieli stoczyć, detektyw jednak nie miał cholernego pojęcia po co oni zawracali, aby ją toczyć. Być może miało to coś wspólnego ze Swenem, który jak się okazało siedział za kółkiem - wcześniej zupełnie nie było widać, że był w wozie. Być może harleyowcy czekali tam gdzieś na Greena, a może ich własny samochód szlag trafił. Tak czy inaczej, David wyszedł, poprawiając broń zawieszoną na pasku. Bark bolał jak diabli, ale w razie czego był gotów pociągnąć za spust. Tyle, że wątpił, że będzie musiał, chyba, że zarażeni mieliby zbliżyć się bardziej.

Przyjrzał się uważnie Jorgenstenowi, szybko zauważając owiniętą dłoń. Zerknął też w stronę wozu, brak przedniej szyby pozwalał sporo zobaczyć. A więc wszystkim trzem udało się przeżyć, co było bardzo ciekawe w przypadku Greena. I właśnie może dlatego najbardziej miał się na baczności, czarnuch zarobił dwie kulki o ile dobrze pamiętał, a teraz siedział wyprostowany na przednim siedzeniu, trzymając w łapach jakąś cholerną rurę, niebezpiecznie podobną do miotacza ognia. Wyglądało na to, jakby ktoś im pomógł lub mieli wiele szczęścia, żadna z tych dwóch opcji nie była bezpieczna. Przyglądał się wszystkiemu, ale nie odezwał się ani słowem, odprowadzając wzorkiem Swena i chwilę potem wsiadając do wozu. Sięgnął po SB.
- Co to miało być? Co on ci dał, Marie?
Boven milczała przez chwilę, odpowiadając wraz z naciśnięciem pedału gazu. Zarażeni byli już bardzo blisko.
- Mapę, z zaznaczoną trasą, którą powinniśmy się kierować. A oni pojadą z nami. Nie wiem czy mu wierzyć...
- Oczywiście, że nie. Albo nas pakuje w pułapkę, albo stara się z niej wydostać, cholera wie dlaczego. Dokąd prowadzi trasa?
- Na południe, do Chelan. Ale bocznymi drogami.
- Dobra, to po drodze. Musi wiedzieć coś więcej od nas. Wjedź na tę boczną drogę, gdy wjedziemy na dobre na te górskie ścieżki, zatrzymaj się. Tam możemy z nimi pogadać, skoro nie chcą tutaj. A jeśli oni pojadą inną drogą, trudno. Sprawdzimy na miejscu czego chcą.

Nie mieli się co zastanawiać. Detektyw nie ufał im ani trochę, ale posiadali informacje, którymi mogli się wymienić. To już było coś. Jeśli chcieliby się strzelać, podeszliby do tego inaczej. Taką przynajmniej miał nadzieję. Ruszył zaraz za Humvee, starając się przejechać przez wyrwę między zarażonymi, którą zrobi wojskowy wóz.
 
Widz jest offline