Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2012, 23:20   #48
Famir
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
Iori także się obudził, ale w przeciwieństwie do reszty grupy, on otwierał oczy we względym komforcie i spokoju, bez rozgniewanych szlachciców szturmujących jego izbę. Przez okno wychodzące na wewnętrzny ogród ‘herbaciarni’ dostrzegł, że słońce wstało już dawno i obecnie śmiało się radośnie do wszystkich mieszkańców miasta, będąc wysoko na niebie. Na swojej wychudłej klatce piersiowej Kurogane czuł delikatną dłoń młodej dziewczyny, która wciąż spała tuż obok, wtulając się w jego przedramię, tak jak dziecko wtula się w spódnicę matki. Ledwie wyczuwalny zapach ich wspólnego potu został niemal całkowicie zdominowany przez wciąż tlące się na komodzie kadzidełko, tworząc tym samym tą znajomą atmosferę udanego, erotycznego podboju. A ten, w połączeniu z pośpiesznie zawiązanym wczoraj, chwiejnym przymierzem w interesach, zdawał się całkowicie warty wydanego nań jadeitu.

Kurogane przebudził się zadowolony. On był piękny, świat był piękny, intrygi polityczny były piękne... nawet ta dziewuszka obok była piękna. Plan na dzisiejszy dzień był prosty. Przeżyć i zdobyć trochę jadeitu by móc znowu odwiedzić ten lokal. Oczywiście w służbowej sprawie. Podniósł z wyra swoją rzyć po czym ruszył w kierunku wyjścia z burdelu. Zanim wyszedł na miasto założył na głowę słomiany kapelusz. Uwielbiał ten element stoju. Chronił przed słońcem, deszczem i spojrzeniami ludzi. Pierwszą rzeczą jaką zrobił po krótkim spacerze, gdzie kilkukrotnie nagle i gwałtownie zmieniał wśród tłumu kierunek marszu było wejście do jednego z ciemnych zaułków. Nie miał pewności, czy jego teoria jest prawdziwa, ale musiał to jednak sprawdzić. Upewniając się że nikogo wokół nie ma zaczął mówić... do powietrza.
-Akira... wiem, że mnie śledzisz. Musimy pogadać, to pilne.

Cień nie odpowiedział, ale... ktoś inny przyćmił swoją obecnością postać stratega, zastawiając swoją sylwetką jedyny tunel wylotowy. Faktycznie, był śledzony. Jego nowy ‘najlepszy przyjaciel’ z wczorajszego wieczora stał naprzeciw, podpierając się ręką o podniszczony mur po prawej stronie. Chyba nie słyszał co szeptał Kurogane, a nawet jeśli, to miał obecnie większe problemy ze złapaniem tchu niż ze skleceniem mamrotania Herbalisty w spójną całość.
- Huff... niełatwyś do nadążenia, ‘paniczu’. Nastąpiła... mała zmiana planów.
Na moment powstał ten krępujący rodzaj ciszy, gdzie nie było pewne, czy ‘zmiana planów’ ma zakładać dopracowanie wcześniejszych uzgodnień, czy permanentne scalenie kręgosłupa Ioriego ze ścianą za jego plecami. Chyba jednak to pierwsze.
- Spotkasz się z nią za dwadzieścia minut, pod tym adresem...
Sięgnął za pazuchę i cisnął przed siebie mały pakunek. Trochę materiału, kartka i wystająca ze wszystkiego mała ampułka. Wszystko zdawało się być fragmentem wspólnej całości.

- Dobrze udam się tam... powiedz mi tylko co zawiera ta ampułka? - osobiście nie lubił specyfików, których nie umiał zidentyfikować - równie bardzo co zmian planów, ale musiał iść z nurtem przeznaczenia jak widać.Kolos wzruszył ramionami i jęknął sobie demonstracyjnie, jak nieprzygotowany uczeń wywołany do odpowiedzi przez mściwego nauczyciela.
- Nie wiem. Przynajmniej nie wiem dokładnie, ale współdziała z tą szmatą, którą trzymasz w drugiej ręce. Klej? Wyzwalacz? Kata... katalizator? Kiedyś mi to tłumaczyli, ale.... nie słuchałem za dokładnie. Zażyj zawartość, włóż płachtę na gębę i powinno być okej. .
Klasyczna maska ninja trzymana przez dziedzica przypominała w dotyku ludzką skórę, choć wyglądała jak zwykły kawałek materiału. Czyżby miał mieć do czynienia z kolejnym nieznanym Wushu? No i czy aby napewno opłacało mu się ryzykować dla tego spotkania?

Może i nie opłacało się, ale ciekawość efektów jakie mogą wystąpić po zażyciu specyfiku przeważyła nad czystą logiką. Iori jednym łykiem zarzył całą zawartość po czym założył zgodnie z poleceniem płachtę na twarz. Poczuł setki delikatnych ukłuć na swojej twarzy, tkanina stała się wyraźnie cieplejsza i ciensza, zdawała się obecnie stanowić część jego osoby. Z czubka głowy buchnęła pomierzwiona siwa czupryna, kiedy dotknął szczęki poczuł zarost, który nie uświadczył ostrza od ponad miesiąca oraz starą, sflaczałą cerę. Faktycznie, Wushu.
- To tyle ode mnie. Postaraj się niczego nie spieprzyć jak będziesz z nią rozmawiał.
Przesłona drogi wylotowej odstąpiła i ruszyła swoją drogą, zaprzeczając jakiemukolwiek powiązaniu z ‘alejkowym mętem’, w którego rolę właśnie wcielił się Iori.

Kurogane postanowił udać się na miejsce w miarę bezpieczny sposób. Kluczył między ulicami i małymi alejkami starając się unikać ludzi. Niemniej i tak rzuciło mu się w oczy, że co chwila na drodze zauważał cesarski oddział. Żołdacy wypytywali przechodniów czy nie widzieli... nie dosłyszał kogo. Tych bardziej wyróżniających się z miejsca przeszukiwali. Nie mógł mieć pewności ale miał wrażenie, że jego towarzysze musieli spierdolić sprawę na całej linii podczas jego kilkugodzinnej nieobecności. I weź tu powierz dowództwo babie. Zaklnął w myślach i postanowił iść z prądem przeznaczenia. Będzie małym listkiem pchanym przez wiatr losu. A w tej chwili wiał on w kierunku magazynów w dzielnicy kupieckiej. Wkońcu dotarł do dwupiętrowego drewnianego magazynu. Ten, choć nie chroniony przez wynajętych najemników jak kilka po drodze, wydawał się niedawno wyremontowany. Był w dość zadbanym stanie. Nie czekając aż ktoś po niego wyjdzie po prostu wszedł do środka.

Omiótł wzrokiem parter. Alkohol, zboża, trochę tkanin, w tym jedwabiu. Nic co mogłoby ściągnąć na właściciela uwagę, a co dopiero kłopoty ze strony straży miejskiej. Tak przynajmniej myślał, do momentu gdy skierował patrzałki na sam środek magazynu. W centralnym punkcie utkano srebrną pajęczynę. Przepiękną i proporcjonalną, o setkach albo nawet tysiącach unikalnych kątów oraz nachyleń. Była iście wielka, zaczepy jej nici znikały pośród mroku i kurzu komnaty. Zaatakowanego nagłą nieśmiałością twórcy arcydzieła nie spostrzegł, jednak z zauważeniem ofiary problemów nie miał. Rozciągnięta jak torturowany więzień, skierowana głową do dołu, o włosach zlepionych juchą i martwymi oczyma zastygniętymi w ekspresji pełnej strachu, która będzie trwała przez całą wieczność. Z tysiącami cienkich jak wiosenne źdźbło trawy nacięć rozprzestrzeniającymi się po całej, nagiej sylwetce - tak właśnie wyglądała służka, Cho.

Nowi znajomi widocznie zaczęli wpieprzać swoje grabki nie do tej piaskownicy co trzeba. Los kobiety był mu obojętny, choć miał dziwne wrażenie, że to on przyczynił się w jakiś sposób do jej śmierci. Westchnął głęboko, po czym zaczął się rozglądać na boki. Nie widząc nikogo powiedział wkońcu.
- Jestem zgodnie z poleceniem. Możemy przejść do interesów?
- Ach! Kurogane-San! Najmocniej przepraszam, nie usłyszałam gdy pan wchodził. Zapraszam na górę, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać! Proszę, śmiało.

Śmiało więc postąpił. Kilka szybkich susów po schodach znajdujących się z lewej i już był na piętrze, patrząc na skromną izbę z czwórką okien rozlokowanych na wszystkie strony świata. Przy rozkładanym, drewnianym stoliczku naprzeciw drzwi siedziała osoba w czerwonym stroju o licznych złotych ozdobach, kasztanowych włosach, z żelazną maską przesłaniającą twarz. Raczyła się herbatą z zastawy po swojej prawicy. Widząc swojego gościa czym prędzej wstała, złączyła dłonie i wykonała ukłon, okazując tym samym swój szacunek.
- Kurogane-San, to prawdziwy zaszczyt w końcu pana poznać! Wprost nie mogłam się doczekać, kazałam więc przesunąć kilka z moich pozostałych spotkań z dzisiejszego dnia na późniejszą godzinę. Mam nadzieję, że to nie problem? Pojawiły się niedogodności?
Mówiła ekstatycznym podekscytowaniem, jak wybitny krytyk sztuki, który dopadł swojego najlepszego przyjaciela na wyrafinowanym przyjęciu u Cesarza i nie zamierza puścić go dokąd nie opowie o najnowszym dziele sztuki jakie miał okazję oglądać.

- Ciężko to nazwać niedogodnościami, ale mam wrażenie że dzisiejszego dnia aktywność oddziałów cesarskich jest dziwnie wzmorzona. - Iori znał ten typ zachowania. Sam często podejmował podobną taktykę. Zachowuj się jakbyś znał swojego rozmówcę, jakby był on twoim przyjacielem którego nie widziałeś szmat czasu. Jeśli chciała go podejść musiała się bardziej postarać.
 
__________________
"The good people sleep much better at night than the bad people. Of course, the bad people enjoy the waking hours much more."
-Woody Allen
Famir jest offline