Koniec sielanki. Oczywiście. To by było zbyt proste... Tak przynajmniej Yerg zawsze sobie powtarzał, gdy coś nie do końca szło po jego myśli. Gracjan bynajmniej nie wyglądał na zachwyconego. Z wyraźną niechęcią Yerg wstał od stołu wbijając w niego posępne spojrzenie i ruszył ku komnacie, gdzie był Roderyk. Inni zrobili podobnie. Ciekawe co też khazad miał im do powiedzenia... Oni to nic innego tylko okazji do bitki szukają, perspektywa rezygnacji z wypoczynku tego wieczora nie napawała optymizmem. - "Lepiej niech to będzie coś ważnego, a nie kolejne bełkotanie szaleńca" - mówił Yerg po drodze - "Kłopoty nas prześladują, ale to chyba nic takiego, co, Gracjanie?"
Chwilę potem doczekał się więcej szczegółów. - "Jak to? Szaleniec, czy nie, ktoś musiałby wiedzieć, że ten starzec jest tutaj z nami - zauważył Yerg, po czym przyśpieszył kroku - Konkrety, prowadź do Teodora. Zobaczymy, co możemy zrobić.
Gdy dotarli do pomieszczenia, w którym przebywał stary, wszczęte zostały rozmowy. Kilka osób było bardzo nerwowych, ale Yerg nie widział powodu do paniki. - "Spokojnie." - rzekł - Co nam dokładnie wiadomo? Nie podejmujmy żadnych radykalnych kroków zbyt pochopnie. Cóż ten kaznodzieja znowu nagadał, że przeżywacie to jak ziemniaczaki wykopki?
Ostatnio edytowane przez Ryder : 25-01-2012 o 17:58.
|