Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2012, 22:37   #61
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Corella wkroczyła do koszar na dosyć sztywnych nogach. W jej głowie wprost dudniało, a z każdej strony otaczał ją wyjątkowo kuszący, wprost zdający się do niej krzyczeć posmak krwi. Przebywało tu tak wiele żywych osób, w których ciałach płynął cudowny, życiodajny płyn... Ze spoconym czołem, zaciskając pięści w trakcie marszu, ruszyła prosto w kierunku swej kwatery.

- Przyślijcie do mnie “Matulkę”! - Wydarła się w pustkę przed sobą, nie zawracając sobie głowy, czy ktoś ją usłyszał. No bo w końcu musieli, czyż nie?.
Na razie jednak siedziała sama czując jak głód coraz mocniej pożera jej wnętrzności. Tuż obok była Lialda. Dziewczyna chyba spała. Ale niespokojnie jakoś. Wiła się i pojękiwała, a jej szyja była tak kusząco widoczna. Corella, rozpalana nieznaną siłą strasznego głodu, pozbyła się tarczy, pancerza, i oręża, zdecydowanie jej w tej chwili niepotrzebnego, i przeszkadzającego. Wszystko zaś lądowało niedbale na podłodze, ona sama zaś lekko się zataczała, niczym w poważnej febrze. Było jej gorąco na całym ciele, niemal się również dusiła, przytłaczana kuszącym, oj jak bardzo kuszącym szkarłatem znajdującym się tak blisko niej...

Nie wytrzymała. Doskoczyła do niej i wbiła zęby w szyję śpiącej, dłonią unieruchamiając ją i zaciskając pieszczotliwie na piersi dziewczyny... swej ofiary. Popłynęła posoka, którą Corella chłeptała językiem, drżąc na ciele. Lialda pojękiwała, acz te jęki wydawały się Paladynce zmysłowe, tym bardziej, że... wraz z krwią przetaczała się przez nią fala silnych i bardzo przyjemnych doznań. To było, było... jak upojna noc z ukochanym. Tylko do tego dało się porównać to odczucie, które smakowała wraz krwią Lialdy. A ofiara wiła się chwilkę, acz niezbyt gwałtownie.
Nasycona Corella oderwała w końcu usta od szyi Lialdy i otarła dłonią krew. Czuła się dziwnie. Czuła się cieplejsza i zaspokojona. Smak krwi w ustach stał się nieprzyjemnie obrzydliwy. Kły znikły. Barwy wróciły na lica. Paladynka była normalna. Z jednym drobnym wyjątkiem. Wspomnienie ekstazy z chwili gdy piła półelfkę, nadal było żywe w jej pamięci.

Stała tuż przy jej łożu, na dygoczących nogach, oddychając niezwykle płytko i szybko. Powoli dochodziła do siebie, zdając sobie sprawę z tego co zrobiła, budząc się jakby z jakiegoś snu.
- Lialda? - Szepnęła niezwykle cicho, wpatrując się w leżącą dziewczynę i odrobinę zaplamioną szkarłatem pościel. Corella zrobiła niepewny krok w stronę towarzyszki, unosząc powoli drżącą dłoń. Nagle odbiło jej się paskudnie, jednak niczego nie zwróciła, w oczach zebrały jej się za to łzy...
- Lil? - Powtórzyła, pochylając się nad poszkodowaną.
Ta jednak ziewnęła jeno, i obróciła się na drugi bok, zasłaniając tym samym ślady po wampirzych kłach Paladynki. Wydawała się... zdrowa.
- Późn.. iej.- wymamrotała niemalże w półśnie. A do izby weszła niziołka. Po czym jej spojrzenie utkwiło w Corelli. Zmarszczyła brwi i spytała.- O co chodzi?
Kompletnie zdezorientowana Paladynka stała jednak w miejscu jak posąg, ciągle wpatrując się w śpiącą, a “Mateczkę” obdarzyła jedynie wyjątkowo krótkim spojrzeniem. I milczała...
Mateczka potarła czoło w irytacji i zmęczonym głosem rzekła. -Ostatnio cały czas, składam do kupy kolejnych nieszczęśników. Więc proszę... nie zamuj mi czasu bzdurami.
Spojrzała na Corellę ponownie i dodała.- Tarnus siedzi nad raportami, Lionel gania po całym garnizonie, a Garison ledwo umknął śmierci. Nikt nie będzie szukał cię, by dowiedzieć się co znalazłaś. Sama musisz wykazać się inicjatywą.

Paladynka w końcu zamrugała oczami, po czym wbiła wzrok w Niziołkę. Zwilżyła językiem usta, i ruszyła w kierunku “Mateczki”.
- Pokazać ci inicjatywę? - Szepnęła.
-Wiesz... dużo się tu działo.- mruknęła Mateczka.- Z drugiego patrolu wrócił tylko jeden i to bez oczu

Paladynka ruszyła prosto na Niziołkę, a będąc tuż tuż przed nią, przyklęknęła nagle na jedno kolano, po czym... pochwyciła małą kobietkę w swe ramiona, niczym matka biorąca dziecko, następnie zaś z nią natychmiast powstała, wychodząc z izby. Wszystko zaś w jednym ciągu ruchu, z całą pewnością zaskakując swoją rozmówczynię.
-Puuuuuszszszczczaj mnieee!- piekliła się niziołka. Po czym zagroziła paladynce.- Nie myśl sobie, że jestem bezbronna.
Machała bezradnie nóżkami w powietrzu, ale na twarzy mateczki widać było determinację.
Corella, będąc już poza izbą, postawiła Niziołkę na podłodze, sama za to klękając przed nią na obu kolanach i wpatrując się jej prosto w oczy.
- Coś... coś się ze mną stało w mieście... uległam przemianie... - Skierowała wzrok w dół.
-Nie wyglądasz dziwnie. Choć zachowujesz się dziwacznie. -stwierdziła niziołka po oglądnięciu oczu paladynki, oraz dotknięciu jej nadgarstków i sprawdzeniu pulsu.
- Byłam... byłam wampirzycą - Spojrzała jej ponownie prosto w oczy - Tak po prostu się nią nagle stałam. Miałam kły i wyczuwałam krew... i przed chwilą... ja... - Na moment załamał jej się głos - Ja ugryzłam Lialdę i piłam jej krew - Wydusiła z siebie, wczepiając nerwowo palce w swe włosy, znowu wbijając wzrok w podłogę.
-Pokaż zęby.- rzekła niziołka i po obejrzeniu ich dodała.- Nie widzę kłów, a i Lialda nie wygląda na ofiarę wampira. Może to wszystko był omam? Ja też miałam dwie ułudy.
Spojrzała na nią już kompletnie skołowana, odgarniając rozczochrane włosy z twarzy.
- Sprawdź jej szyję, proszę.
-Nie widzę śladu po ukąszeniu.
- mruknęla niziołka egzaminując szyję dziewczyny. Podrapała się za uchem, po czym rzekła.- Przygotuję ci polewkę z czosnkiem.

A w odpowiedzi Corella jedynie potarła czoło, po czym ledwie zauważalnie skinęła głową.

....

Dwa kwadranse później Paladynka ruszyła do Garrisona, by podzielić się z nim informacjami, jakie zdołała zebrać podczas patrolu w mieście. Po owej rozmowie zaś nie bardzo wiedziała, co też dalej uczynić. Wracając minęła wzburzoną Evelyn i jej gadziego zwierzaka idącą do Tarnusa, nie miały chyba jednak obie nastroju do przypadkowej pogawędki.

Postanowiła więc przeczyścić oręż i pancerz, zajrzeć zarówno do rannych jak i zdrowych żołdaków, i może przy okazji wyjaśnić im, że z nią już wszystko w porządku, w końcu plotki między ludźmi rozchodziły się wyjątkowo szybko...
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 25-01-2012 o 22:43.
Buka jest offline