Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2012, 23:25   #62
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Evelyn idąc w stronę lazaretu mamrotała pod nosem przekleństwa. Większość z nich barwnie opisywała to co myśli o kłamliwym krasnoludzie. Zastanawiała się co też może zawierać pismo, które on przeczytał, a którego treścią nie chciał się podzielić. "Co on mnie za durna babę bierze, myśli, że wciśnie mi taką lipę? Albo jest durny, albo strach i panika mu całkiem we łbie namieszały. A może i jemu rozum pomieszał ktoś kto mnie i Lialdzie w głowie grzebał. Choć chyba szybciej ten bimber, który był wyczuwalny na kilometr, śmierdział niczym stara gorzelnia. Pewnie się spił i po pijaku rozum mu nawiał."
Czarnowłosa weszła do lazaretu i skierowała swe kroki do Mateczki Deldi, stanęła przed nią i spytała wskazując rannych:
- Który z nich wrócił z patrolu? I czy mogę z nim porozmawiać?
Niziołka spojrzała zmęczonym spojrzeniem na Evelyn i wskazała oślepionego półorka siedzącego na łóżku i opartego plecami o ścianę.
Czarnowłosa zerknęła w jego stronę i ponownie spytała:
- Mogę z nim porozmawiać?
-Tak. Jest już w stanie mówić.--odparła mateczka Deldi i wspomniała.-Ale nie przemęczaj go.

Evelin kiwnęła głową i ruszyła w stronę mężczyzny, jednak zatrzymała się i cofnęła spowrotem Wyciągnęła list który wcześniej pokazywała Drogbarowi i spytała:
- Może umiesz go przeczytać, albo wiesz kto by potrafił? Znalazłam go w tutejszej świątyni i chciałabym poznać jego treść.
-Bo ja wiem.. Może... Ale zajmie mi to trochę czasu. A w tej chwili...- wskazała gestem dłoni na pacjentów.-Nie mam go w nadmiarze.
- Możesz chociaż zerknąć na początek i powiedzieć co sugeruje? Może to zwykły list rzemieślnika do rzemieślnika i nie warto mu poświęcać czasu? - spytała Evelyn posługując się tym co jej próbował wmówić krasnolud.
Niziołka skupiła spojrzenie na pierwszych linijkach i mozolnie odcyfrowywała litery.- Nie.. to raczej... testament. Duchowy testament jakiegoś krasnoluda zostawiony ku potomności. Strasznie stary.
- A to kłamliwa szuja! - prychnęła Evelyn. - Już ja mu dam rzemieślnika. Niech mi się napatoczy pod rękę to sam rzemieślnikiem zostanie, będzie śpiewał słowiczym głosem w jakimś chórku dla eunuchów. Może wiesz, kto jest w stanie to odszyfrować, myślę, że może nam być pomocne to co jest w tym testamencie. Było schowane w ołtarzu świątyni w której dziś nocowałyśmy, a Drogbar po przeczytaniu tego listu powiedział że to zwykły list rzemieślnika do rzemieślnika. Sądzę więc że powinniśmy poznać jego treść.
-Nie wiem... większość tutejszych to zwykli żołnierze. Garison znał krasnoludzki, Tarnus zapewne. Może Lionel.- zaczęła wyliczać mateczka Deldi.
- Porozmawiam z Gostagiem i poszukam Tarnusa, jeżeli nie uda mu się tego odszyfrować to jednak poproszę ciebie o to. Dziękuję za podpowiedź i pomoc. - rzekła czarnowłosa do Mateczki i skierowała się do mężczyzny.

Podeszła do łóżka na którym siedział. Stała chwilę przyglądając się jego kwadratowej szczęce, krótkim skołtunionym włosom. Zerkając na potężne bary półorka rzekła:
- Witaj. Nie wiem czy poznajesz mnie po głosie więc się przedstawię. Jestem Evelyn, ta czarnowłosa dziewczyna. Możesz mi opowiedzieć co się stało?
Gostag skinął głową.- Obieście wszak czarnowłose. I ty i ta druga.
- Jam ta bardziej mrukliwa. - podpowiedziała krótko Evelyn.
Uśmiechnął się smutno i zaczął opowiadać. Wpierw spokojnie, z czasem jego opowieść stała się coraz bardziej chaotyczna i nerwowa. I coraz bardziej przerażająca. Słuchając go summonerka mimowolnie ujęła jego dłoń i lekko ściskała próbując tym gestem go pocieszyć.
- Czy wtedy jak ci się wydawał, że ktoś was obserwuje, widziałeś coś? Czy tylko takie wrażenie? - spytała kiedy mężczyzna trochę się uspokoił.
-Może... Ale nie wiem dokładnie co widziałem... Cień dziecka, tak mi się wydaje.- odpowiadał urywanymi zdaniami półork.- Czasem widziałem. Ale pewności nie mam.
- Dużo było tych stworów? Myślisz, że jak by poszło więcej osób to dałoby rade je pokonać? - pytała dziewczyna dalej.
-Cztery naliczyłem. Nie wiem. To stało się tak nagle. Napadły szybko. Krew. Wrzask czaromiota.-półork zaczął drżeć ze strachu, z każdym wypowiadanym słowem.-Te stwory. Nigdy z czymś takim się nie spotkałem. Były z innego świata.
- Myślisz, że Nathaniel mógł przeżyć? Może one i jego nie goniły, może były związane z tym miejscem w którym je spotkaliście? spokojnym głosem zadawała kolejne pytania Evelyn.
-Nie wiem nie wiem nie wiem... Uciekałem przed siebie, nie patrzyłem. Bałem się.- odpowiedź Gostaga była bardzo chaotyczna. Półork wydawał się być załamany.
- A to oko, w tym domu coś się schował... nic więcej nie widziałeś? Ciemno tam było czy co? - próbowała się czegoś więcej dowiedzieć od mężczyzny dziewczyna, zastanawiając się czy mógł być to jeden z tych stworów czy raczej jakieś inna przybłęda. Przypomniała sobie również stwory o których mówił Viltis. "Czyżby to te same, a może to te co łażą kanałami pod miastem?"
-Oko unosiło się w powietrzu, jak ci magicy występujący na miejskich jarmarkach... Lewitu, lewuuo, lewitow...- Gostag poszukiwał brakującego mu słowa.
- Lewitujący? wciela mu się w słowo dziewczyna.
-Właśnie. Dom... wyglądał bogato. Ładne obrazy na ścianach, złote świeczniki... a może miedziane świeczniki na stole. A po tym jak zobaczyłem oko. Potem był ból.-smętnym tonem głosu Gostag zakończył wypowiedź.
- A może czegoś dotknąłeś w tym domu? Czegoś co było zabezpieczone jakimś zaklęciem i to w efekcie jego uwolnienia straciłeś oczy? Bo jak samo oko mogło ci je wyrwać? Może coś lub ktoś tam jeszcze był, przypomnij sobie. - spytała przyzywaczka.
-Oparłem się plecami o drzwi, które zamknąłem za sobą. Potem pojawiło się oko i …-dłoń półorka zacisnęła się na dłoni dziewczyny, mocno... nawet trochę boleśnie.-My nie wyjdziemy stąd żywi, prawda?
- Wyjedziemy... ta krasnoludzka szumowina właśnie jakiś wóz szykuje, by wywieźć stąd rannych. Odpocznij... jednak gdyby ci się coś przypomniało poślij kogoś po mnie. Dobrze? - rzekła dziewczyna przesuwając pieszczotliwie opuszkami palców po twarzy mężczyzny. Ten gest zapewne zdziwiłby, gdyby go ktoś dostrzegł, był taki nietypowy dla niej. Zawsze bowiem trzymała się z boku, mało mówiła, nie okazywała ani zatroskania, ani chęci pociechy kogokolwiek.
-Dobrze.- odparł ork.Jak sobie przypomnę.
- Wiesz może, kto potrafi przeczytać stare pismo krasnoludzkie, potrzebuję jak najszybciej przetłumaczyć list, który znalazłam. - zagadnęła jeszcze na temat, który ją frapował.
-Nie. My prości żołnierze. Kto z nas się krasnoludzkiej mowy uczy?- pokiwał w zaprzeczeniu głową Gostag.
- Odpoczywaj. - rzekła więc dziewczyna klepiąc go po barku i podnosząc się z jego łóżka. - Czegoś ci potrzeba?
-Niczego co można dostać w tym sparszywiałym mieście.- rzekł z gniewem w głosie Gostag.
- Odpoczywaj więc... - powtórzyła się Evelyn i ruszyła w kierunku wyjścia, po drodze kiwając dłonią na pożegnanie do Mateczki. Skierowała swe kroki na poszukiwanie Tarnusa, mając nadzieję, że rzeczywiście potrafi odszyfrować stary list.

Viltis czekał przy drzwiach na dziewczynę i gdy wychodziła syknął.- I... co się dowiedziałaś? Warto było go słuchać?
- Potem ci powiem, teraz musimy znaleźć Tarnusa, mam coraz większe przeczucie, że ten list jest jednak ważny. Nie jest on od rzemieślnika do rzemieślnika... zastanawiam się czemu ten zapchlony krasnolud skłamał. - mruknęła do smoka dziewczyna nie zwalniając kroku.
-Pewnie miał swoje powody. Może jest jakoś spokrewniony z autorem listu? Krasnoludy jak szlachetne konie, mają wielopokoleniowe rody i wielopokoleniowe waśnie.- odparł Viltis idąc tuż za dziewczyną. -To co zrobić z kłamcą. Mały łomot po północy?
I zachichotał złowieszczo.
- Postaramy się aby on już nie przedłużył swego. - warknęła na to dziewczyna. - - Na razie znajdźmy Tarnusa, a tą gnidą zajmiemy się w wolnej chwili, chyba, że sam się w coś wpakuje i pozbawi nas kłopotu. - dodała przypominając sobie, że w tym mieście coś innego może się zająć krasnoludem szybciej niż ona. Jej gniew jeszcze bardziej przybrał na sile, jak sobie przypomniała jego "radosne powitanie" przy bramie. Po drodze zobaczyła wracającą paladynkę, jednak pobieżnie przesunęła po niej wzrokiem i nie widząc żadnych oznak zranienia podążyła tam gdzie zamierzała. Spotkanie z Corellą mogło zaczekać, tłumaczenie listu według niej...nie.


Tarnus coś liczył, gdy wchodziła. A za jego plecami cień przybrał kształt przyczajonego czarta. Niemalże widziała czerwone błyski w oczach owego cienia. Niemal słyszała jego chichot, gdy.. wszystko znikło. Cień okazał się ułudą. Chyba.
-Tak?-spytał Tarnus nie odrywając oczu od swych zapisków.
- W świątyni, Lialda znalazła list schowany w ołtarzu. Niestety nie potrafię go odczytać bo jest napisany w starym języku krasnoludzkim. Przypomniałam sobie o nim, jak zobaczyłam go na podłodze, pewnie wypadł jej gdy zemdlała. Dałam go do przeczytania Drogbarowi. Czytał go długo, a potem mi oddał twierdząc, że to zwykłe zapiski rzemieślnika do rzemieślnika. Jednak gdy pokazałam go Mateczce powiedziała, że to jakiś przekaz... testament. Mam wrażenie, że to coś ważnego. Możesz zerknąć? Może nam on w czymś pomoże, może nie, wolę jednak by został przeczytany. - rzekła Evelyn kładąc list przed mężczyzną.
-Nie wydostaniemy się z miasta. Corella poinformowała właśnie, że most runął. Liczę ile drogi zajmie przebycie pustyni naokoło.- odparł Tarnus spokojnym głosu.
- Twe obliczenia mogą chwile zaczekać. Zerknij na to! - rzekła z naciskiem dziewczyna.

Tarnus zamyślił się i zaczął czytać, z pozoru bez zainteresowania. Potem się ożywił coraz bardziej zainteresowany jego treścią. Nagle wstał i sięgnął po jeden z raportów. I krzyknął.- Wszystko się zgadza. Bogowie. Teraz rozumiem, czemu znaleziono burmistrza... martwego.
Wstał i zaczął chodzić tam i z powrotem. -Trzeba. Koniecznie trzeba wysłać oddział by zabezpieczył...zawartość skarbczyka ratusza i to natychmiast.!
- Czyli to nie list rzemieślnika do rzemieślnika? - spytała dziwnie spokojnym i cichym tonem czarnowłosa.
-Nie.-odparł z wyraźną ekscytacją w głosie rycerz i zaczął na głos odczytywać treść “duchowego testamentu”.
Słuchając go Evelyn czuła jak jej złość na Drogbara jeszcze bardziej rośnie. Krasnolud potraktował ją jak jakąś durną dziewoję, której można wcisnąć pierwsze lepsze kłamstwo.
- Zastanawia mnie czemu Drogbar nie powiedział prawdy co zawiera ten list. - rzekła dziewczyna zerkając na dowódcę.
-Kto go wie? Kogo to obchodzi? Może miał jakiś omam, albo co? To przeklęte miejsce miesza w głowach... wszystkim.- odparł Tarnus szukając czegoś.- Gdzie to było.
- Ja mu coś innego zamieszam, a raczej postaram się go tego pozbawić. Viltis dawno nie miał rozrywki, teraz mu ją zapewnię. - syknęła Evelyn, po czym spytała: - Gdzie co było?
-Mapy! Gdzieś tu miałem mapę ratusza i innych budynków użyteczności publicznej.- warknął wściekle niemalże szlachcic.
- Może pomieszany buchnął? - podpowiedziała przyzywaczka.
-Nie. Nie... Nie wydaje mi się.- mruknął szlachcic, a Viltis przylepiony do okna niemalże syknął.- Coś się dzieje na podwórzu.

Evelyn podeszła do okna by zerknąć na to co widział smok. Coś się rzeczywiście działo, w okolicy kuźni i stajni. Zbiegło się tam paru strażników. "Cokolwiek się tam dzieje i tak już jest tłok." przekazała w myślach Viltisowi Evelyn a sama odwracając się spytała:
- Znalazłeś te mapy?
-Mam! Mapa ratusza.- odparł Tarnus z triumfalnym uśmiechem ściskając zwój.
- Pokaż. - rzekła dziewczyna przybliżając się ponownie do stołu na którym leżały rozłożone dokumenty.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline