Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2012, 10:52   #163
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
-Knut! strzelaj!- Mordrin zrobił unik przylegając do ściany. Z tyłu natychmiast poszła salwa Szłomnika i Detlefa, który ‘przykleił się’ do przeciwległego muru. Oba bełty o centymetry minęły Badalla. Ten równocześnie z nimi rzucił się w stronę Mordrina. Zabójca trolli takiego rozwiązania najwyraźniej się nie spodziewał, nie przygotował się do sparowania ciosu. Topór przeciwnika rozciął głęboko jego bok, całe szczęście raczej nie uszkodził organów wewnętrznych khazada, ale rana była poważna. Jego przeciwnik nie był już byle jakim kultystą, był wojowniczym krasnoludem, jak i on.

Teraz zaczęła się walka na całego. W zwarciu pozostali Mordrin i Badall, tuż poniżej nich Knut próbujący znaleźć odpowiednią okazję do strzału. Reszta się cofnęła, by nie zawadzać w tym pojedynku i nie przysporzyć dodatkowych problemów. W pewnym momencie Szłomnik zauważył lukę, miał ułamek sekundy by ją wykorzystać. Jakże musiał w tym momencie uwierzyć w swe umiejętności, by zdobyć się na strzał i nie trafić kompana! Bełt opuścił kuszę…wbił się w potężne cielsko khazada…Mordrin…usłyszał tylko świst koło ucha…bełt wbił się w brzuch Badallowi. Tamten niemalże go zignorował, nawet nie można było dostrzec grymasu bólu, jednak stracił nieco na uwadze. Taki moment musiał już pogromca wykorzystać, potężne pchnięcie dwuręcznym mieczem zakończyło parszywą egzystencję kultysty. Mordrin praktycznie do końca umieścił swój miecz w korpusie wroga, którego oczy natychmiast zmętniały, a z ust popłynęła krew. Badall zawiódł, miał ich powstrzymać, a jedynie co, to ciężko zranił jednego. Widać zabójca był zdecydowanie lepszym wojownikiem od poległego.

***

Dostali się na ostatnie piętro. Wbiegli tak szybko, jak tylko mogli, gdyż bluźniercze okrzyki Maximilliana i śpiew kultystek wzbierał na sile. Tu stanęli przez moment jak wryci.

Von Geschwur stał przy oknie ubrany w długie ciemne szaty. Ramiona miał uniesione ku górze. W lewej dłoni trzymał bladą i nadgniłą ludzką rękę, a przed nim na stojaku leżała otwarta księga. Obok stała duża zapalona świeca, którą wcześniej trzymał w skrzyni, a wokół niej rozstawione były na podłodze trzy miseczki z bagienną wodą.

Obok Maximilliana, pośrodku wymalowanego na podłodze pentagramu, stał demon. Wyglądał prawie jak człowiek, tyle że miał żółtawą, przezroczystą skórę, pod która widać było gnijące organy, brzuch miał wydęty z otwartymi wrzodami, sączącymi się cuchnącymi płynami ustrojowymi. Chude kończyny były powykręcane. Twarz miał wykrzywioną, z jednym tylko okiem i paszczą pełna ostrych kłów. Nad nim kłębiły się muchy.






Widok demona sparaliżował całą ekipę. Nawet Mordrin stał przerażony, nigdy czegoś podobnego nie widzieli, a teraz dodatkowo to coś było kilkanaście metrów od nich. Nawet nie zdążyli zwrócić uwagi na trzy śpiewające kultystki. Te już nie były w szatach kapłanek, miały na sobie stare, brudne, śmierdzące łachmany. Przerwały swój śpiew i sięgnęły po krótkie miecze, ruszyły w ich kierunku, a oni tylko stali, stali i gapili się w demona.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 26-01-2012 o 13:43.
AJT jest offline