- No... sługa chaosu w końcu przepadł w otchłań... jak jeden z kranoludzkiego rodu mógł upaść, do tego stopnia, żeby oddawać cześć mrocznym bóstwom? - powiedział Albert patrząc na trupa Badalla. Obawiał się nieco reakcji zabójcy trolli, ale nie powinien mu nic zrobić. W końcu Mordrin zabił swojego pobratymca.
Gdy wychodzili na górę śpiewy dochodzące zza drzwi mu się nie podobały. Nie rozumiał ich znaczenia, ani okoliczności nie były przyjemne. W końcu otworzyli drzwi.
Pentagram... wyrysowany pewnie krwią... demony to lubią. Tak słyszał Albert z opowieści. Do tego ręka... używa jej jako różdżki? Nie wiedział. Podobno demony Nurgla są złymi duchami wcielonymi w pozszywane szczątki ludzi. To co ujrzeli może i przypominało kiedyś człowieka, ale... ale smród uderzający w nozdrza włóczęgi przerwał jego rozważania. Zwymiotował za siebie. Na szczęście był ostatni.
- Moi drodzy... to tylko siewca zarazy... mogliśmy trafić gorzej. - teza to wywodziła się z jednej z rozmów z pewnym inkwizytorem. Pamiętał jak duchowny opisywał wszelkie twory chaosu jakie spotkał.
Chwycił mocniej młot. Gdyby mógł to teraz by uciekł. Jednak wiedział, że to i tak bez sensu. Sigmar może na moment zajął się kimś innym podczas ostatniej walki, jednak ta potyczka z pewnością przyniesie mu chwałę. Trzeba było walczyć.
-Knut! Dawaj w plugawego Maxa! - krzyknął i przyjął pozycję obronną.
-Mordrin... nie życzę Ci źle ale masz okazję zmazać swój honor.
Sam przyjął pozycję obronną do czasu jak ręce nie przestaną mu się trząść. |