Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2012, 12:40   #110
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Ruszajcie zatem!- ponaglił trójkę chętnych kompanów Teodor. Brodacz nie zwracał się do nich władczym tonem, jakby chciał im rozkazać, ale miał świadomość, że w grupie potrzebny był kto stanowczy i asertywny, co by nie zastanawiać się i nie debatować nad prostymi sprawami niepotrzebnie, a powiedzieć stanowczo co trza działać i wprowadzać plan w życie. -Zaczekamy tutaj, zjedziemy z traktu. Jakby ktoś wyszedł nam naprzeciw albo jadąc przypadkiem zapytał, co z nami, to najzwyczajniej w świecie nasz woźnica zachorował i rzyga gdzieś w krzakach...- wzruszył ramionami. Coś trzeba było wymyślić. Gracjan, Gottwin i Felix ruszyli dziarsko czując przez skórę, że cała ta cholerna misja niebawem dobiegnie końca, a także w końcu dostaną zarobione złoto. Liczna grupa podzieliła się na dwie mniejsze.

Gracjan, Gottwin, Felix

Przeprawa przez bramy Hergig nie była problemem. Strażnicy zdawali sobie nie robić powagi, ze swojego fachu, najzwyczajniej w świecie ignorując trójkę podróżników. Być może i dwukółkę by zignorowali, lecz na sprawdzenie tego nie było już szans. Mężczyźni prędko maszerowali uliczkami miasta kierując się najkrótszą możliwą drogą do Gregora Kestnera. Co prawda, miasto nie było im obce, ale jednak nie znali go na tyle dobrze, by hasać po nim jak elfi łucznik po przyjaznych mu lasach. W końcu dotarli na miejsce. Radował ich widok ludzi, murów miasta, licznych kramów, oraz masy szynków, w których można było dosłownie przebierać i wybrać ten, który najbardziej im pasował. Może tylko Felix nie czuł się tu tak dobrze jak pozostali ale miał świadomość, że niebawem w końcu zakończy to co zaczął w garnizonie wraz z kamratami za zarobione ciężko i uczciwie złoto.

Yerg, Wilhelm, Ragnar, Zirnig, Dawit, Teodor, Oskar

Po podzieleniu złota nie miało go wyjść oszałamiająco wiele, jednak po zsumowaniu owego złota, z tym, które mieli dostać po sprzedaży reszty fantów, które zdołali zebrać w czasie swej wyprawy wychodziło już około dwudziestu złociszy na głowę, a to już była niemała suma, za którą można było kupić porządną broń, lub też balować w najlepszym szynku przez dobre dwa tygodnie, lub i miesiąc w szynku nieco gorszym. Raz po raz rozmyślania nad nagrodą i tym, co dalej przerywał kaszel Roderyka, który prawdopodobnie miał złamane jakieś żebro, choć tak naprawdę nikt nie miał pojęcia jakie zmiany wywołała u niego mutacja.
-Co dalej?...- syknął Oskar spoglądając na kamratów -Nie pytam, co zrobicie za złoto. Pytam, co jeśli te brednie, które rozprawia Roderyk okażą się chociaż odrobinę prawdziwe...- przełknął ślinę...

Gottwin, Gracjan, Felix

-Na wszystkie kolegia magii! Już żem myślał, żeście pobłądzili!- krzyknął zaskoczony przybyciem trzech towarzyszy Gregor. W jego gabinecie przebywała jeszcze jedna osoba, krzepki khazad w płytowej zbroi, obok niego, o biurko opierał się piękny topór wykonany bez wątpienia przez jego brodatych rodaków.
-Mamy do pogadania...- rzucił Gottwin dodając odrobinę rozgniewane spojrzenie. Mieli powody by się gniewać. Wszak mag nie wspominał o walce z niebezpiecznymi siłami chaosu, ani przypadłości jaka miała trapić Roderyka. To, że sam nie wiedział, to już nie była wina kompanów. Kiedy tylko się dowiedział o tym, że Roderyk jest spaczony, zbladł mocno i wejrzał na krasnoludzkiego towarzysza.
-Zejdź na dół do Rudolfa. Niech naszykuje konie.- Twardy skinął mu głową i opuścił pomieszczenie. Mag pytał jeszcze chwilę o różne szczegóły ale chciał czym prędzej zobaczyć się z żebrakiem, to też po chwili wszyscy zeszli z powrotem na dół, gdzie czekało sześć wierzchowców gotowych do drogi, krasnolud z góry, oraz nieznajomy grupce człek z wielką blizną na twarzy.
-Ruszajmy prędko!- ponaglił mag.

~***~


Siedzący na wozie towarzysze czekali z niecierpliwieni na swych kompanów i maga. W końcu ich cierpliwość została wynagrodzona, kiedy dostrzegli pędzących ludzi i krasnoluda.
-Roderyk...- syknął mag schodząc z konia. Mężczyzna wartko zbliżył się do dwukółki, po czym wejrzał na towarzyszącego mu człeka z blizną.
-Zabierzesz go do chaty Heinricha. Pilnuj go. Wieczorem do Ciebie dołączę.- wydał Rudolfowi polecenie. Ten pomógł zejść Roderykowi z wozu i wsiąść na konia maga, po czym dwójka mężczyzn ruszyła w głąb niedalekiego lasu.
-[i]Dwóch waszych nie widzę, za to jedna nieznajoma twarz... Chodźmy do mnie. Dam wam waszą nagrodę i porozmawiamy.
Niedługo potem cała kompanija zebrała się w gabinecie wędrownego czarodzieja. Mogli już być spokojni. Smaczne wino czekające na stole aż się prosiło by je wypić.
-Opowiadajcie zatem ze szczegółami, jak przebiegła misja.- zwrócił się do grupki -Podaj mi przyjacielu proszę kufer, spod szafy.- dodał po chwili do Twardego, który milcząc wyszarpał spod szafy skrzynię, brzęczącą w charakterystyczny sposób. Nagroda za trudy, podobnie jak i wino również czekała by tylko ją wziąć...

Koniec rozdziału I
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 27-01-2012 o 12:45.
Nefarius jest offline