Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2012, 13:46   #28
majk
 
majk's Avatar
 
Reputacja: 1 majk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodze
Awerroes

Mimo przyjemnej pogody widok miasta w tym stanie nie napawał optymizmem. Zdemolowane budynki i plamy krwii wsiąkające w ziemię i drewno. Płonące stosy truchła potworów i starannie uprzątane przez odzianych w czarne sutanny o szarych kołnierzach i rękawiczkach kapłanów Disa ciała dawców imion transportowane na cmentarzysko. Mieszkańcy nie próżnowali. Na rozkaz lorda Byne'a wzmożono prace remontowe co musiało lordowski skarbiec sporo kosztować. Za to budowniczowie i rzemieślnicy uwijali się jak mrówki pod okiem dozorców 'z góry'. Jak widać to nie miał być koniec miasta Munbyne, a i Awerroes miał w tym swój udział. Mimo tej pocieszającej nieco perspektywy niemal całą drogę do celu towarzyszyli mu niesieni w trumnach polegli. A może tak było już od dłuższego czasu- życie toczyło się swoim biegiem, a On i śmierć parli po innej linii, choć w tym samym kierunku. Na niewielkim cmentarzu wył jedynie wiatr. Mogiły zdawały się zduszone- kolorowe, ryte w kamieniu pomniki z detalicznymi zdobieniami. Krzyż symbolizujący rękojeść miecza Helgahasta wbitego w ziemię, pod nim tarcza z wypisanym Imieniem i słowami o zmarłym dawcy. Krótki grób przed nagrobkiem. Typowe niemal krasnoludzkie cmentarzysko. Cichy szloch samotnej wdowy był niesłyszalny z dalszej odległości. Obojętni na śmierć kapłani spuszczali kolejne ciała krasnoludów do kolejnych dołów.




Siedząc dalej zamyślony Awer ledwie w porę dostrzegł zbliżających się zbrojnych i osłanianego przez nich jegomościa w bordowym, eleganckim stroju z wysokim cylindrem na głowie. Poobijani nieco ochroniarze zostali nieco z tyłu na skinienie swego pana. Ten podszedł żwawo, nie przedstawił się od razu przechodząc do rzeczy:

-Twoim zadaniem jest wzięcie udziału w wyprawie z 'Rogatej Wróżki', powrót w jednym kawałku nawet jeśli miałaby to być sama głowa, zdanie raportu i przede wszystkim- nie zdradzenie Twoich jakichkolwiek powiązań z Konsorcjum. Pozdrowienia od Mistrza Rascalina, zrozumiałeś? - nawet nie patrzył na ksenomantę, niby błądził wzrokiem pośród nagrobków czegoś lub kogoś szukając i czekał na prostą, pozytywną odpowiedź.


...południe dnia po ataku - Rogata Wróżka...

W samo południe klub nie miał wielu klientów- mimo to obsługa kręciła się po sali sprzątając po wczorajszej strzelaninie. Troll -od rana w paskudnym humorze- wyjmował z wyścielanych watą skrzynek nowe zestawy kufli i układał je na półkach. Co jakiś czas wychodził zza lady i wynosił wielkie wory odpadków na podwórze zaplecza. Zajętych było tylko kilka miejsc- to czekający na ogłoszenie wyprawy awanturnicy, zainteresowani z tych czy innych powodów. Drzwi otworzyły się po raz kolejny. Stojący w nich elegant w szarym fraku przylizał włosy do tyłu, zszedł po kilku stopniach w dół po czym skierował się do baru. Posępny troll z lekkim uśmieszkiem obsłużył klienta nalewając do połowy do wysokiego kieliszka żółtego alkoholu, a następnie topiąc w cieczy podsuszoną żabę. Drink zabulgotał tak, że znad krawędzi szkła wystawały tylko sztywne nogi płaza i sycząca pianka. Ruszył w kierunku sceny-podwyższenia gdzie spokojnie czekał. Po chwili dopiero wyjął szkielecik i wychylił zawartość. Już od chwili przykuwał uwagę bystrzejszych oczu, więc był pewien, że kto chce ten usłyszy co ma do powiedzenia.

- Szukam śmiałków, którzy wiedzą na co się porywają i wiedzą jak przetrwać za murem. Celem wyprawy jest przedkrachowa baza na środkowo-południowych szczytach gór skolskich. Wydostanie z tamtąd kilku istotnych urządzeń i powrót do Munbyne, gdzie czekać będzie zapłata- po 2 tysiące złotych monet na głowę. - odłożył kielonek na tacę przechodzącej obok służki - Jak wiadomo stąd na wschód nie ma prawa i morału, a na północ aż po zbocza Skolu knieje i mokradła.., tam łatwo się zgubić, zapaść pod ziemię. Bez nagrobka, bez żałoby, bez nagrody. Tedy powtarzam- kto się waha niech odpuści. Wymarsz za godzinę spod Gniazda na bramie południowej.. - jakby nigdy nic zeskoczył z podestu i ruszył do baru już z daleka nawiązując kontakt wzrokowy z barmanem.


...około południa – gdzieś na północny wschód od Munbyne

Musieli się w końcu zatrzymać. Po maratonie przez Trupie Wysypisko, bombardowaniu Munbyne i śmiałej ucieczce brakowało już sił, nogi wiotkie jak źdźbła trawy. Wojownik wybrał miejsce- ciasną kotlinę na skraju zagajnika ze stromym brzegiem i lotnymi piaskami na samym dole. Tylko w tym miejscu z leja wystawały pojedyńcze korzenie rozłożystego drzewa.

-Naturalna pułapka... - zaśmiał się rozpalając palenisko, wyraźnie kładąc nacisk na 'naturalność'. -coś ty taki przestraszony, w słoiku nie widziałeś takich rzeczy, co? Heeh.. Tamci pewnie też mieli pełne gacie jak zobaczyli twoich "kuzynków", oj na pewno mieli - zażartował ścieląc koce na łonie korzeni dużego drzewa.

Skulony przy ogniu mutant nie reagował na zaczepnie dobry humor Kyrrosa, któremu wciąż było mało. Istotnie był... zaniepokojony. Szklana kopuła zastępująca część jego czaszki pulsowała jasnym światłem. Stwórca ostrzegał, że będzie wystawiany na próby, ale te obrazy, ból wypisany na twarzach.

~Czy tak wygląda świat poza inkubatorem, inaczej 'słoikiem'?- zdołał pozbierać wszystkie myśli martwych krewniaków i skupić się na własnych ~Dlaczego Stwórca wybrał mnie z nich wszystkich?!. Poczuł gniew. Oczy zwęziły się wyraźnie skupiając się na szykującym się do odpoczynku Kyrrosie. ~Kim "do wszystkich kurew" jest Kyrros, że tak go bawi ścieżka jaką wybrał dla mnie Stwórca? Sam jest tylko sługą, ma chronić misję, mnie. Jest więc moim sługą. Może najwyższa pora mu to uświadomić... - specjalny hienoid ściągał czarne myśli, zbyt widocznie.

Wtedy bowiem ich spojrzenia niespodziewanie spotkały się kiedy trollowy pancerz wylądował na ziemi, a właściciel wyprostował się. Mutant zamarł. Kyrros wyciągniętym z pasa leżącego na rozłożystych korzeniach pistoletem celował w jego głowę. Nie miał wątpliwości, że dokładnie pomiędzy coraz mniej zmarszczone brwi. Widział co te pociski robią z przeszkodami, a Kyrros rzadko chybiał. Nigdy z tak dziecinnej odległości.

- Słuchaj bydlaku, nie obchodzi mnie czym jesteś i po co jesteś, ale jeszcze raz spojrzysz na mnie w ten sposób- to będzie ostatni raz. - troll wydawał się oazą siły woli przy niepewnym mutancie, popuśił więc - A teraz odsuń się w tamtą stronę, nie za daleko- żebym cię widział.. i zbieraj siły. Przed nami jeszcze kilka niebezpiecznych odcinków i długa wspinaczka.- sam upewnił się, że będzie miał na mutanta dobry widok i oparł się o pień.
 
__________________
"His name is Dr. Roxso..., he's a rock'n'roll clown, he does cocaine..., I'm afraid that's all we know..."
majk jest offline