Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2012, 15:07   #12
daamian87
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Wnętrze statku śmierdziało mieszaniną potu, wymiocin i strachu. Sylve skrzywił się odruchowo, o ile w jego przypadku można było mówić o skrzywieniu się. Rozglądał się uważnie po kajucie, przyglądając się każdemu elementowi zielonymi oczyma. Jego niewielkie ciało, pokryte złotymi łuskami poruszało się powoli i spokojnie. Tuż przy ciele złożone były złote skrzydła. Pazury, mimo niewielkiego rozmiaru, były ostre i niebezpieczne.
- Przypomnij mi drogi Artuar'e, co my tutaj tak właściwie robimy? - nad wyraz spokojnym tonem spytał swojego kompana, który właśnie zajmował jeden z hamaków. Nieznający Syvle mogliby stwierdzić, że jest to zwykłe pytanie. Kleryk zdawał sobie jednak sprawę, iż jest to preludium do kolejnego koncertu narzekań.
- Pomyślmy... - odparł Atuar. - "Pod Dzbanem" przypadkiem posłyszałeś o galeonie, prawda?
Sylve popatrzył na swojego rozmówcę podejrzliwym wzrokiem.
- Możliwe że taki epizod miał miejsce, ale nie widzę związku. -
Atuar uśmiechnął się lekko. On sam aż za dobrze pamiętał, jak Sylve rowodził się nad urokami morskich podróży, szumem fal i łopotem białych żagli. Ale pamiętał też, że smok cierpiał na specyficzne zaniki pamięci.
- Tak myślałem. - pokręcił łbem z rezygnacją.
- Kto normalny dobrowolnie pchałby się na statek? To nie jest naturalne. Doprawdy, zastanawiam się jakim cudem wasza rasa jeszcze istnieje. - dodał po chwili, starając się ułożyć wygodnie na wiszącym hamaku. Zajął jeden tuż obok kapłana, jednak sądząc po jego wielokrotnych próbach ułożenia się, nie było mu wygodnie.
- I jak na bogów mam na tym czymś spać?! - wypowiadając te słowa jeden z jego pazurów rozerwał płótno.
- Może lepiej spróbujesz na podłodze - zaproponował Atuar, nie przejmując się zbytnio zrzędeniem Sylve. - Jest równa, nie wypadniesz podczas kołysania
- Od spodu wilgoć ciągnie. - odparł rozdrażniony smok. Mimo to wzbił się jednak w powietrze i szybkimi ruchami mały łap zerwał wiszące dotychczas płótno. Następnie zgarnął je do rogu, gdzie uwił sobie niewielkie gniazdo. Po kilku dobrych minutach poprawiania ułożenia tego, co miało mu służyć za łóżko popatrzył z wyrzutem na Atuara i rzucił tylko.
- Więcej nigdzie z tobą nie płynę. -
- Skoro tak mówisz... - Atuar zrobił zmartwioną minę. Wiedział, że tego akurat oczekuje Sylve. - Następną podróż odbędziemy lądem - zapewnił. Będzie okazja do narzekania na kurz i wyboiste drogi i wspomnienia, jekie to świeże powietrze było na morzu, dodał w myślach.

Przywitanie przez kapitana obyło się bez większego entuzjazmu, przynajmniej zdaniem Sylve. Patrzył na mówiącego mężczyznę, jednym uchem wpuszczając jego słowa, drugim wypuszczając. Nie lubił przemówień. Nie zapomniał jednak zapamiętać, iż słowo kapitana oraz bosmana jest na statku święte. W końcu przeciąganie pod dnem statku, jakkolwiek ono się fachowo nazywało, nie było marzeniem smoka.

Nie przejmował się spojrzeniami kierowanymi pod jego adresem. Niektórzy marynarze zapewne pierwszy raz w życiu widzieli kogoś pokroju Sylve. Gdyby zebrać wszystkie możliwe emocje, jakie były wywołane postacią niedużego, złotego smoka zebrałoby się tego na prawdę sporo. Od ciekawości, przez strach, niepewność, obrzydzenie po chęć posiadania "takiego zwierzaka". Smok spotkał się już z każdym możliwym przyjęciem przez obcych, każdorazowo nie robiąc sobie nic z nieprzychylnych spojrzeń.

Sylve bardziej interesował się takimi jak on - awanturnikami, którzy podjęli decyzję, dobrą czy złą, o rejsie tym statkiem. Nie okazywał żadnego zainteresowania czy to olbrzymem z wytatuowaną głową (zastanawiał się za to, jak ów mężczyzna będzie wyglądać za kilkanaście lat, o ile dożyje) czy nijak nie pasującym do otoczenia mężczyźnie w białym kubraczku który pozbawiony był prawej ręki. Mimo pozornego braku zainteresowania zapamiętał każdą z twarzy i nie zamierzał spuścić ich z oczu. Tak na wszelki wypadek.

Po oficjalnym przywitaniu wielki, łysy mężczyzna zaprosił wszystkich na popijawę.
- Jestem smokiem, na bogów! Czy widziałeś kiedyś latającego kobolda? - z wyraźną złością odpowiedział Sylve.
- Sylventermaniturbergendaren. - przedstawił się smok. Widząc zdziwione i skonsternowane miny przyszłych towarzyszy podróży dodał po chwili.
- Sylve, jeśli tak wam będzie łatwiej. - po czym ruszył za Lo-Kagiem.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski

Ostatnio edytowane przez daamian87 : 28-01-2012 o 15:13.
daamian87 jest offline