Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2012, 20:47   #17
Garzzakhz
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Gdy weszli do galerii powitał ich jeden z ochroniarzy Bossa, który także robił za obsługę w galerii. Od razu zostali poprowadzeni do głównego biura. Zapukali i weszli powoli. W pokoju znajdowały się cztery osoby. W rogu pomieszczenia stała piękna i jak zwykle niebezpiecznie wyglądająca Kyoko. Na dużej kanapie pod ścianą siedziało dwóch mężczyzn, Larry (który gdy tylko weszli skinął im głową) i jakiś drugi mężczyzna, którego gangsterzy widzieli pierwszy raz w życiu. Wielki B. siedział wygodnie oparty na fotelu i palił cygaro. Gdy weszli nawet na nich nie spojrzał.

- Witam panów - powiedział gdy tylko Tommy zamknął za sobą drzwi.
Witaj, szefie - rzucił spokojnie Salieri. Co ma być, to będzie. Przesunął wzrokiem po obecnych, kiwając głowa na powitanie Larry’emu i Kyoko. Nieznajomy wzbudził w nim niewielką ciekawość, której zaspokojenie zostawił sobie na później. Póki co stał w milczeniu i czekał.
Wchodząc Daniel ukłonił się grzecznie, po czym rzucił porozumiewawcze spojrzenie w stronę Kyoko. Teraz rozumiał, dlaczego Kyoko go nie lubiła. Wraz z ostatnim zadaniem, Daniel przestał być fanem Fizzy’ego. Spojrzał na chwilę na nowego, po czym skinął głową w stronę Larry’ego.
- Dzień dobry panu. - zwrócił się Daniel do Bossa.
- Jesteście w telewizji, wiecie o tym? - mówiąc to Boss włączył pilotem jeden z trzech czterdziestocalowych telewizorów zawieszonych na jednej ze ścian. W wiadomościach pokazywali znajomą duetowi galerię i wyniki tego co się tam stało. Policja wiedziała że sprawców było conajmniej czterech. Wydarzenie uznano za wyjątkowo brutalny napad rabunkowy, który spowodował śmierć dyrektora galerii oraz dwóch przypadkowych klientów. Gdy skończono o nich mówić Wielki B. wyłaczył telewizor.
- Larry powiedział kto był sprawdzą całego zamieszania - widacz że Boss z trudem powtrzymywał się przed wybuchem szału. - musicie zniknąć, na dłuższy okres czasu.
Daniel milczał przez chwilę. Zastanawiał się, co to znaczy dla niego i dla Tommy’ego. Cóż, trzeba jednak przyznać, że ukrycie motywu im się udało - nikt nie wie, że chodziło o akt. Daniel odezwał się.
- Co ma pan na myśli? - spytał, lekko zdziwiony i zaniepokojony. Nie miał broni, a obecność nieznajomego nie zwiastowała zbyt dobrze długości ich życia.
Macie nowe zadanie.., - chwila ciszy - w Anglii, w Londynie. Kolejny delikwent który nie oddał mi pieniędzy, był trochę bardziej cwany i nie wydał pieniędzy na to na co obiecywał, a i zbiegł do Anglii. Okazało się że to bardzo niebezpieczny frajer. Jakiś czubek, kilka lat siedział w psychiatryku w stanie Kentucky. Niestety dowiedziałem się o tym dopiero gdy wziął ode mnie pieniądze. Co gorsza nawet mój najlepszy człowiek od szpiegostwa źle zbadał jego przeszłość za co oczywiście stracił pracę, a następnie miał stracić życie. Niestety udało mu się zbiec, zbyt dobrze mnie znał, pewnie zaszył się w jakiejś pomniejszej mafii. Nazywał się Kenny Rogers mam nadzieje że nigdy nie będę wspominał was tak źle jak jego. Teraz szpieguje dla mnie inny gość, z którym będziecie mieli kontakt jedynie wirtualny. Jedyne co możecie wiedzieć to to że ma na imię Kim i jest zbiegiem z Korei Północnej. Już do waszego pierwszego zadania, które otrzymaliście, informacje zdobył Kim i także on ułożył najlepsze warianty. Może gdybyście słuchali.., - tu pauza i szept, - “kurwa, kurwa, kurwa, nie ma co się denerwować, mówi to zakrywając lekko twarz dłońmi.”

- Jutro macie samolot do londynu o 2 w południe, pieniędzy za pierwszą akcję nie dostaniecie mimo że to nie wy spieprzyliście tylko Fizzy, ale jak wszyscy wiedzą jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Na miejscu skontaktujecie się z Kimem który już tam jest, pan Goldblum wyda wam gotówkę i nowe telefony komórkowe. W komórkach będzie już zapisany numer do pana Kima. I TYLKO tak, powtarzam, tylko w taki sposób się będziecie z nim kontaktować. On poda wam wszystkie informacje, lecz sam Kim nie ma ich podobno za dużo, będziecie musieli sami zbadać okolicę i pamiętajcie żę to nie Stany Zjedonoczone, a stary kontynent, tam mają inne zasady! Jakieś pytania?

- Nie ma żadnych. Zlecenie zostanie wykonane, tym razem bez wpadki. - Daniel nachylił uprzejmie kapelusz, po czym udał się w stronę wyjścia.

A więc skończyło się zaledwie na wstrzymaniu zapłaty. Z jednej strony Daniel był szczęśliwy, że pożyje jeszcze kilka dni, z drugiej strony był wściekły, że nie dostał zapłaty za dobrze wykonaną robotę. Miał zamiar zamienić kilka słów na osobności z Fizzym, o ile ten jeszcze żyje. Dostanie zapłatę, w ten czy inny sposób.
- Tym razem się skupimy, Tom. Żadnych wpadek i ostrożnie. - Daniel powiedział.
Boss zdiął okulary i potarł twarz dłońmi.
- Ach, zapomniałbym kurwa, macie nowego współpracownika - mówiąc to wskazał na nieznanego im osobnika siedzącego na kanapie. - Możecie mu zaufać, nazywa się Peter Cooley, jest Irlandczykiem. Zna dobrze całą Wielką Brytanię, przyda się wam w Londynie. Peterze jak widzisz to jest pan Salieri i pan Scholes. - tu zwrócił się do nowego. (Lechun wchodzisz do gry).

(Lechun) Peter to kawał chłopa, nie da się ukryć. Metr osiemdziesiąt pięć i słuszna postura ciała świadczyły o tym, że to nie był człowiek, z którym warto zadzierać. Ubrany był w przetarte jeansy i czarną koszulkę z członkami zespołu Dropkick Murphy’s. Tunele w uszach i liczne tatuaże na przedramionach jasno mówiły: nie jestem typowym gangsterem w garniturze za 4 patyki. Wyciągnął zapałkę, którą do tej pory trzymał w ustach i wstał z kanapy z wyciągniętą prawą ręką w stronę mężczyzn. - Dobry. - powiedział tylko z melodyjnym akcentem ulsterskim.
Daniel ukłonił się. Spojrzał na Toma, próbując coś wyczytać z jego twarzy, ale jak zwykle, nie udało mu się to. Skinął tylko głową i skierował się do wyjścia.
Peter również.
Salieri przyjrzał się Peterowi beznamiętnie. Szczerze mówiąc niewiele go tego dnia obchodziło. Czasami miewał takie dni - a kij wie, czy była to pogoda, wspomnienia, czy insza biologia - że cos zatruwało mu życie. Garść tabletek i kieliszek czegoś mocniejszego pozwalały przetrwać, ale milkł wtedy i spoglądał na wszystko z jeszcze większym dystansem... Tak też było teraz. Nie marzył o niczym innym jak dotarciu na miejsce, tak by mógł się porządnie schlać i zasnąć.
- Wszystko jasne. Pójdziemy już. - rzucił lakonicznie i wykonał lekki ćwierć ukłon,a następnie ruszył za resztą do wyjścia.

Nim jednak wyszli w Wielkim B. coś pękło.
- Panowie, to że Fizzy, ten jebany czarnóch, spieprzył to fakt, ale kurwa wy jesteście zawdowcami i powinniście w wielu sytuacjach zachować się w pizdu lepiej. Mamy 2010 rok i teraz już się kurwa nie bawimy w jebany dziki zachód. Teraz istnieją nowe technologię, oraz nowe metody zabijania. Inaczej się kurwa planuję. Jeżeli koreaniec daje wam cynk to znaczy że jest to przemyślane i skonsultowane ze mną i z tym Żydem Goldblumem. Skoro jednak jesteście jebanymi kowbojami to teraz macie coś dla indywidualistów. Jutro lecicie do Anglii i macie tego kurwa nie spieprzyć bo nasram na was jebanym ogniem. ROZUMIECIE!? Mam nadzieję że tak bo już teraz po pierwszej chujowo wykonanej akcji możemy mieć przejebane, a szczególnie WY! Bo wiecie że zazwyczaj to ludzie od czarnej roboty są wpierdalani do więzienia, a nie takie grube, ryby jak kurwa ja! To tyle. Goldblum wyda potrzebne wam rzeczy. Żegnam. Gangsterzy dostali od Abrama pieniądzę, odnowione dokumenty tożsamości, nowe komórki oraz bilety na lot pierwszą klasą do Londynu. Resztę mieli załatwić sobie w Angli.

Do odlotu pozostała im ponad jedna doba.
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 29-01-2012 o 06:44.
Garzzakhz jest offline