Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2012, 21:16   #28
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=QhCY0JUnoyk&feature=related[/MEDIA]

Pomieszczenie wypełniała grobowa atmosfera i zaduch ciężki do wytrzymania… oczywiście dla kogoś kto właśnie nie wrócił z kanałów. Płonący Łeb rzecz jasna nie zaprzątał sobie myśli jakimiś tam pierdołami w stylu kąpieli czy przebrania się w czyste ciuchy. Nie, miał to głęboko… jedyna zmiana w jego garderobie to wypolerowana na glanc koszulka kolcza, która od dłuższego czasu nie była już w użyciu. Ubrał ją pod skórzaną kurtę. Twarz i ręce obmył ale nawet tego nie zrobił nazbyt dokładnie. Z nieobecnym wzrokiem siedział oparty o ścianę. Na stoliku po jego lewej stronie stała już do połowy opróżniona flaszka jałowcówki i pokrojona w plastry solona słonina. Sięgnął po kolejny kubek z alkoholem. Przełknął. Przegryzł. Znów uciekł myślami gdzieś daleko.

U jego stóp leżał równiutko poukładany arsenał, który zamierzał zabrać na drugą wycieczkę do kanałów. Ostatnim przedmiotem jakim mu pozostał do przygotowania był dwuręczny topór - na długim stylisku osadzono stosunkowo lekki obuch wykonany z krasnoludzkiej stali i przyozdobiony licznymi motywami rodem z Norski. Oręż różnił się od tych masywnych tak często widywanych przy krasnoludach z kontynentu. Miarowy ruch osełki raz za razem ślizgał się po ostrzu… te przygotowania uspokajały Gomrunda. Podobnie jak podobne rytuały wielokrotnie odprawiane przed walkami na arenie i te miały nade wszystko uciszyć w nim furię. Złość jaka płynęła z zaznanego upokorzenia. Jego umysł odnotował każdy najdrobniejszy szczegół tego wydarzenia i raz po raz katował go kolejnymi obrazami…


Kiedy odnaleźli trupa Imraka gorycz wypełniła tego gruboskórnego brodacza. Zacisnął jednak tylko usta, zmarszczył brwi i uważnie przyglądnął się temu co pozostało z krasnoludzkiego wojownika. Mało tego, że obdarto go z godności i dóbr jakie miał przy sobie. Mało tego, że po śmierci upokorzono go po raz kolejny wyrzucając jak nieczystości w ściek to jeszcze nie dano szansy temu staremu żołnierzowi umrzeć jak wojownik… zrobiono z niego jakiegoś cielaka ofiarnego. Gomrund widział wiele ran i wiedział, że pustka ziejąca z piersi krasnoluda była zadana podczas jakiegoś chorego rytuału, a nie walki. Ktoś jego towarzyszowi wyrwał cholerne serce! Nie miał złudzeń co powinien zrobić, oddał komuś pochodnię i schylił się po krasnoluda, a następnie przerzucił go… je… Przerzucił sobie ciało przez ramiona i plecy. Przy potężnie zbudowanym Norsmenie Imrak wyglądał prawie jak słomiana lalka. Szedł za resztą nie odzywając się ani słowem…

Odkrycie jakie dokonał Dietrich potraktował bez emocji… właściwie to nie było teraz dla niego ważne. Marne złocisze jakie musiałby oddać w przypadku nie odnalezienia włochacza teraz wydawały się jakąś igraszką. Może Imrak Druzd nie był mu bratem, może nawet za nim nie przepadał to jednak ta strata go bolała… nie mógł tego tak zostawić. Za tą śmierć ktoś zapłaci krwią. Ułożył ciało przed wejściem i podążył za resztą. Nim zdążył cokolwiek uczynić złość w jego sercu wypełnił strach… Demon wystraszył go jak dzieciaka… Sama ucieczka może i nie byłaby takim poniżeniem gdyby nie fakt, że Gomrund porzucił na pastwę tego stwora ciało Imraka… Zostawił go! Głęboko zraniona duma i rysa na honorze paliła żywym ogniem… jednak nie wrócił od razu, o zgrozo nie miał tyle siły. Nawet po wyjściu z kanału czuł na karku zimny dreszcz na wspomnienie głosu jaki wypełniał mu wtedy głowę…. Sukinsyn! Pomyślał i zacisnął pięści. Przypomniał sobie, że jest krasnoludzkim wojownikiem… a nie kupą gówna. Potrzebował tylko swojego topora… Już niedługo skopie dupę temu pomiotowi i tym, którzy go przyzwali!

Nie zamierzał nikomu stawać na drodze, ani Sylwii która wolała sama pozałatwiać swoje sprawy… ani Olenbachowi chcącemu powiadomić całe miasto. Stwierdził krótko – Zrobisz kurwa jak uważasz. Jak na moje oko to prędzej cię potraktują jak szaleńca i wrzucą na powrót do ciemnicy nim ktokolwiek kiwnie palcem. A to i tak jak będziesz miał szczęście, bo jak już ktoś w to uwierzy to będziesz jednym z kandydatów na stos… tym bardziej, że masz buźkę taką jaką masz. No i rzecz jasna ci którzy za tym stoją będą też wiedzieli kto był z niezapowiedzianą wizytą. Po prostu nie wierzył aby ktokolwiek ze straży miejskiej albo władz miasta zdecydował się cokolwiek z tym zrobić. Nie ważne czy ze strachu czy z typowo ludzkiego miejstwa tego w dupie! Tym bardziej, że ktoś mógł już w więzieniu sobie Imraka wybrać na rzeź. - Może w świątyni tak, ale i tak bym uważał. Ja idę się przygotować i za trzy godziny czekam tutaj na wszystkich, którzy będą chcieli iść po Druzda. Na odchodne dodał jeszcze – Nie wiem dlaczego ale mam takie wrażenie Erich, że to wszystko ma związek z tym cholernym Kastorem…


Kiedy skończył z toporem uśmiechnął się z zadowoleniem, oparł go o stół i jakby tłumacząc swoje zachowanie stwierdził. – Jak Morngrim pozwoli to jeszcze dzisiaj skosztujesz demona! Następnie rozwinął zakupiony pergamin by spisać pismo, które zamierzał wysłać do karasnoludzkiej gildii z Aldorfu. W bardzo krótkich i żołnierskich słowach napisał o śmierci Imraka z prośbą o przekazanie tej informacji jego rodzinie. W ciągu spędzonych wspólnie dni Gomrund miał w końcu wiele okazji do wysłuchaniu historii opuszczenia żony i rodzinnego karaka. Potem wspomniał o tym co zamierza… cóż tak na wszelki wypadek może komuś ta wiadomość się przyda. Zamierzał oddać list właścicielowi „Przystani” z poleceniem wysłania go rankiem, za odpowiednią opłatą… rzecz jasna. W sumie był już praktycznie gotowy. Zabrał ze sobą oręż… wyglądał jakby szedł na wojnę.

Jeszcze tylko trzeba było uspokoić głowę i poprosić o małe wsparcie… Spojrzał w dal i praktycznie szeptem rozpoczął swój dialog z Morngrimem - Wiem, że po mym tchórzostwie nie mam prawa prosić o to byś prowadził me ramię tak by dosięgło przeciwnika. Wiem, żem niegodny twego wsparcia… ale spraw by strach nie zagościł w mym sercu ponownie kiedy stanę oko w oko z tym demonem. Pozwól bym mógł ubić ten pomiot ku twojej chwale… Tylko o to proszę Morngrimie…

A jakby bogowie mieli coś innego na głowie, łyknął sobie jeszcze dla kurażu… W drodze do wejścia do kanałów nie był rozmowny. Bo i nic tam nie było do dodania. Na miejscu zbiórki jak się okazało nie byli w komplecie. Czekanie nie było mu absolutnie w smak. Przeszedł raz jeszcze jedną przecznicę… i kiedy nie było Sylwii to powtórzył. Nie lubił czekać… i nie zamierzał, tym bardziej na jakąś babę. Może ją strach obleciał, a może ktoś postanowił sprawdzić w jakimś zaułku co tam trzyma pod gorsetem. Nie jego problem.

- Chodźmy nie ma co… Już miał kończyć kiedy w słabym świetle latarni zawieszonej na jednej z kamienic zamajaczyła niewieścia sylwetka. Ruszył w stronę kanału. Zszedł w dół i podążył dobrze znaną mu drogą. Z każdym krokiem coraz bardziej podsycał ogień złości tak bym w kluczowym momencie nie było w nim miejsca na strach tylko furię… Kiedy zbliżył się do miejsca w którym zostawili Imraka zawahał się… tylko na moment. Krasnolud leżał tam gdzie go zostawili. Poczekał na resztę. – No to jesteśmy. Stwierdził patrząc po zebranych, poczym nieśpiesznie poprawił puklerz na przedramieniu i mocniej ujął topór w dłonie. – Nie możemy tego tak zostawić. Spróbuję go zająć a ty dziewczyno postaraj się wytargać tą skrzynię… może to im pokrzyżuje plany.

Kiedy stanął przed drzwiczkami dodał – Nie daruję temu skurwysynowi, to przez to cholerstwo serce Imraka nie bije w jego piersi… Z impetem kopnął ostatnią przeszkodę i zdecydowany zakończyć tę sprawę wparował do środka.
 
baltazar jest offline