Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2012, 20:54   #14
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Nie było czasu na zwlekanie. Gdy tylko stało się to możliwe, Richardson odpalił potężne jonowe turbiny wypełniające niczym dwa śpiące giganty większość rufowej maszynowni. Cały masywny kadłub niszczyciela zadrżał i zajęczał, jakby sprzeciwiając się rozbudzającej go znowu do życia sile. Harrington z zadowoleniem zauważył, że system napędowy po ostatnich drobnych przeróbkach i przedłużonych okresie diagnostycznym reagował na jego komendy w sposób iście wzorowy. Po paru zręcznych manewrach i okresie cierpliwego lawirowania między setkami wektorów podejścia innych statków, znowu znaleźli się w czarnej pustce kosmosu.

Rejs do Wrót minął im szybko. Darius nie zawiódł, cierpliwie znosząc przyspieszenie nadane mu przez pracujące na pełnej mocy silniki. Lot w tak często uczęszczanym systemie właściwie nie powinien należeć do specjalnie wymagających. Wszystkie wirujące w przestrzeni obiekty były idealnie zmapowane, starczyło posuwać się tylko grzecznie od boi do boi. Tak przynajmniej było, gdy wybierało się drogę najbezpieczniejszą. Im jednak zależało na czasie.


Śmignęli z impetem wokół wielkiej kuli gazowego giganta, czując jak jego pole grawitacyjne niemal wyciąga nity z pancernych ścian niszczyciela, a im plomby z zębów. Zyskany w ten sposób pęd wykorzystali parę godzin później mknąć na samej granicy wielkiego pola asteroidów. Masywne, wirujące skały wielkości księżyców przez parędziesiąt minut zamajaczyły im na granicy wzroku znikając w końcu w czarnej pustce kosmosu. Pozostały po nich tylko pełne pretensji transmisje z jednostek wydobywczych, które najwyraźniej nie przywykły do tak niespodziewanych gości we własnej, oddalonej od normalnych szlaków, przestrzeni kosmicznej. Gwiezdni Górnicy nie bez powodu uchodzili za lud wyjątkowo gburliwy i niechętny obcym.

W końcu zatrzymali się przy Wrotach. Potężne silniki hamujące szarpnęły kadłubem, ustawiając ich statek na końcu długiej kolejki stojących przed obcą tytaniczną konstrukcją jednostek. Eter zaszumiał od propozycji handlowych, kłótni i normalnej kupieckiej gadaniny. Dzień później dane im było wreszcie skoczyć do Kordeth. Rzeczywistość przed nimi błysnęła i zafalowała, oświetlając obcą, upiorną łuną wyrzeźbione na Wrotach anielskie i demoniczne twarze. Wlecieli do środka.

Po drugiej stronie niemal natychmiast powitał ich ostrzegawczy sygnał zautomatyzowanej boi.

Cytat:
Uwaga! W systemie Kordeth trwają zbrojne rozruchy. Jednostkom nieupoważnionym zabrania się podróżowania na główną planetę układu lub jej księżyc.
Uwaga! W systemie Kordeth trwają zbrojne rozruchy. Jednostkom nieupoważnionym zabrania się podróżowania na główną planetę układu lub jej księżyc.

Szybki skan systemu pokazał jednak, że nie bardzo widać było kogokolwiek, kto mógłby kontrolować, czy zakaz był przestrzegany. Mimo bliskości do Criticorum system był prawie wyludniony i raczej niepopularny. Gdzieniegdzie na wyświetlaczach skanerów widać było pojedyncze drobne jednostki kurierskie, czy wydobywcze, gdzieś pałętał się też mały statek szpitalny. Na niektórych planetach polem elektromagnetycznym lśniły drobne placówki i kolonie. Wszystko to jednak było raczej żałosne i prawie na pewno nie dysponowało wystarczająco silnymi skanerami, by nie dało się przemknąć poza ich zasięgiem na Kordeth.

Tak też w końcu zrobili. Wokół jałowej planety o widocznej z kosmosu dzikiej atmosferze krążył wielki nieforemny odłamek skalny będący jej księżycem. Potwierdziła się też ich wiedza, dotycząca cywilizacji na planecie. Gęsto zaludnione były tylko oba bieguny planety. Okalające je wysokie pasma górskie chroniły te tereny przed huraganowymi, szaleńczymi wiatrami smagającymi resztę jałowych lądów. Wokół tych sfer wykryli też silne wiązki czujników skanujące przestrzeń lotniczą i większość orbity. Na szczęście (a może niestety) ich cel był w samym środku najsłabiej zaludnionej strefy. Z kosmosu wyglądało to tak jakby znajdował się pod samym ramieniem wielkiego, rozciągniętego niemal na cały kontynent cyklonu. A przynajmniej tyle wiedzieli na podstawie uzyskanych koordynatów, ich czujniki tam na dole nie wykrywały bowiem nic poza skałami i działalnością wulkaniczną. Wkrótce okazało się też, że przeczesujące orbitę wiązki z miast biegunów co parę godzin sięgają też przestrzeni nad ich miejscem docelowym, toteż zmuszeni byli odsunąć Dariusa paręset kilometrów od miejsca desantu.


Zwiad z braku innych opcji zrealizowali za pomocą niezbyt aerodynamicznego promu. Ten zaraz po przejściu przez atmosferę, jeszcze rozpalony do czerwoności, wpadł prosto w szalejący nad powierzchnią huragan. Przyrządy na moment oszalały próbując analizować ścierające się w tytanicznym boju prądy powietrzne. Automatyczna stabilizacja lotu, przewidziana raczej do warunków panujących na prawdziwie zamieszkiwalnych planetach wysiadła prawie natychmiast, wyłączając się z bezsilnym ostrzegawczym bipnięciem. Mimo heroicznej walki pilota z żywiołem promem ciskało jak liściem na wietrze, a silniki wyły w przeciążeniach jakby zaraz miały skonać, odpadając od kadłuba. W końcu udało się jednak przebić przez najgwałtowniejsze warstwy i warunki na zewnątrz ustabilizowały się.

Znaleźli się nad wyznaczonymi koordynatami, a czujniki nadal nie wskazywały żadnego kontaktu, widzieli go jednak własnymi oczami przez kurzawę pod sobą. Wśród ostrych, postrzępionych skał spoczywała czarno-szara kopuła o promieniu jakichś stu metrów. Wydawała się uszkodzona, jedna ze stron zupełnie się zawaliła, ukazując zabudowania znajdujące się we wnętrzu. Telekamera uchwyciła wśród nich jakieś ruchy, ze względu na warunki pogodowe obraz był jednak wyjątkowo nieostry, a podczerwień nie wiadomo czemu dawała błędne odczyty, jakby promieniowanie emitowane przez konstrukcję zaburzało pracę czujników. Możliwe też, że gdzieś tam na dole coś płonęło, nie mogli jednak potwierdzić źródła przytłumionego blasku bez lądowania.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 29-01-2012 o 22:17.
Tadeus jest offline