Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2012, 22:21   #13
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Pierwsze godziny rejsu “Czarny Gryfem” minęły nadzwyczaj spokojnie.
O dziwo i na szczęście, nikt z nowo przyjętych najemników nie nabawił się morskiej choroby, która potrafi być tak uciążliwa. Nie świadczyło to bynajmniej o żelaznych żołądkach awanturników, ale o nad wyraz spokojnych tego dnia wodach.
Czas płynął leniwie i tylko krzyki marynarzy i kolejne rozkazy bosmana przerywały morską ciszę.
Najemnicy nie otrzymali żadnych rozkazów, ani poleceń zajęli się więc swoimi sprawami. Jedni zwiedzali okręt, inni korzystali z ostatnich chwil wolnego czasu, a jeszcze inni wykorzystali czas na sen.


Rytmiczny dźwięk dzwonka i doniosły ryk Ralfa oznajmiły wszystkim, że przyszła pora na pierwszy posiłek. Na górnym pokładzie zostało tylko kilku marynarzy, których obecność była niezbędna do utrzymania prawidłowego kursu. Cała reszta wraz kapitanem i bosmanem wśród gwaru rozmów udała się do mesy.
Pomieszczenie było na tyle duże, że spokojnie mogło pomieścić całą załogę, a w razie konieczności zapewne także kilkuosobową delegację z innego shipu.
Kapitan, bosman oraz srebrnowłosa półelfa usiedli przy krótkim stole ustawionym pod ścianą. Cała reszta załogi przy trzech długich stołach. Najemnicy nie mieli wyjścia i musieli także dołączyć do zwykłych marynarzy. Mając prawie całą załogę w jednym miejscu wprawne oko wnet mogło dostrzec, że na okręcie istnieje wyraźny podział. Starzy załoganci, w większości o aparycji portowych szui, złodziei i morderców siedzieli przy jednym stole, a cała reszta tłoczyła się przy dwóch kolejnych.
Najemnicy musieli wybrać przy którym stole wolą zasiąść. Tym tłocznym, ale zdecydowanie bezpieczniejszym, czy może przy tym który świecił pustkami, ale przy którym towarzystwo nie wyglądało na zbyt sympatyczne.
Gdy wszyscy zajęli już miejsca na sali pojawił się niziołek wraz ze swoimi dwoma kuchcikami. Opuchnięte twarze obu młodzieńców wyraźnie wskazywały, że Ralf nie jest dzisiaj w zbyt dobrym nastroju.
- Panowie widzę, że nasz kuk dzisiaj się nie wyspał, względnie jakaś pszczoła ugryzła do w zadek - ryknął na całą mesę bosman - Nie drażnić, więc parzygnata, bo wam chochlą przyłoży i ryje wam popuchną, jak młodzikom. He, he, he!
Wszyscy marynarze ryknęli śmiechem i tylko dwaj pomocnicy Ralfa spuścili głowy ze wstydem taszcząc dalej ciężki kocioł.
- Szybciej łajzy! - wrzasnął nizioł - Nie widzicie, że kapitan czeka.

Gdy kapitan został obsłużony pomocnicy Ralfa zaczęli nakładać potrawkę pozostałym załogantom. W tym czasie niziołek przysiadł się do kapitańskiego stołu i zaczął szeptać coś Lanthisowi do ucha. Ten tylko z uwagą pokiwał głową i zajął się jedzeniem.
Plotki o tym jakoby niziołek jest świetnym kucharze potwierdziły się wraz z pierwszą skosztowaną łyżką. Zwykła potrawka przyrządzona była w taki sposób, że esencja smaków pieściła wręcz podniebienie. Najemnicy musieli przyznać, że była to jedna z najwyborniejszych potraw jakie jedli. Mięso było tak kruche, że rozpływało się w ustach. Jego słodycz i aromat korzennych przypraw sprawiała, że nabierało ono niepowtarzalnego smaku i zapachu. Nawet Bahadur musiał przyznać, że potrawa mogłaby bez wahania zostać podana na sułtańskim stole i zapewne zyskałaby poklaska władcy.
Matrosy zajęły się jedzeniem i rozmową.

Gdy większość załogantów skończyła już jeść kapitan wstał i zabrał głos:
- Panowie! Bogowie i wiatr nam sprzyjają. Nabieramy prędkości i zapewne wieczorem obierzemy właściwy kurs. Od tego momentu zalecam szczególną ostrożność. Nigdy nie wiadomo, co nam szykuje morze. Bosman Thort wyznaczy po obiedzie wszystkim wachty.
A teraz wznieśmy toast, by pomyślne wiatry towarzyszyły nam przez cały rejs.
Elf wzniósł kielich a zaraz po nim uczynili tak pozostali załoganci.


Wizyta bosmana
Po obiedzie najemnicy wrócili do swojej kajuty i czekali na bosmana. Ten przyszedł po niecałym kwadransie.
- Czołem załogo! - ryknął od progu - Z rozkazu kapitana przyszedłem wyznaczyć wam zadania na najbliższe dni. Wachta pierwsza Lo-Kag, Bahadur i Atuar, wachta druga Veras, Courynn i Chui, wachta trzecia Ashrak, Noa i ty mały... - rzekł bosman wskazując podbródkiem kobolda - Macie do obstawienia dziób oraz niższe gniazdo. To jak się podzielicie obowiązkami leży już w waszej gestii.
Po tych słowach zapadła chwila ciszy, która w niepokojący sposób przedłużała się. Bosman wbił wzrok w łysego czarownika. Gładząc się po obfitej rudej brodzie przeszywał mężczyznę wzrokiem niczym wojownik przed bitwą. W końcu rzekł oschłym, kontrastującym z dotychczasowym przyjaznym głosem:
- Ty kolego udasz się ze mną. Kapitan chce cię widzieć.


Yagar wyszedł z bosmanem i reszta najemników mogła tylko snuć domysły co jest powodem wezwania czarownika przed oblicze kapitana. Nie wszyscy mieli jednak czas, by dyskutować o swoich podejrzeniach. Lo-Kag, Bahadur i Atuar lada moment mieli się udać na swoją pierwszą wachtę na “Czarnym Gryfie” Czekało na nich niesamowicie interesujące sześć godzin wpatrywania się w morze. Trzeba było ustalić kto, gdzie się uda i co ze sobą zabrać na wachtę, by nie umrzeć z nudów.


Yagar
Czarownik idąc za bosmanem zastanawiał się co mogło spowodować zainteresowanie kapitana jego osobą. Wszystko wskazywało na to, że jest to albo wyjątkowy zaszczyt albo rodzaj kary. Sądzą po tonie głosu Ragara to raczej to drugie. Jedyne przestępstwo jakie popełnił Yagar było rzucenie wykrycia magii pomieszczeniu pod pokładem. Tak jak przypuszczał czarownik nie wiele mu to dało poza tym, że wyczuł silną emanację magii od strony kajut kapitana. Czyżby to było powodem wezwania go przed oblicze Lanthisa?

Yagar wszedł za bosmanem do niedostępnej dla ogółu części statku. Pierwsze co go uderzyło to przepych jaki panował w korytarzu. Puszysty dywan zdobił podłogę, a ściany udekorowane były barwnymi akwarelami o tematyce morskiej. Co kilka kroków tkwił w ścianie złoty świecznik. Stanowiło to dość mocny kontrast z surowym wystrojem reszty statku. Bosman zatrzymał się przed pierwszymi drzwiami i zapukał. Nie czekając na odpowiedź wszedł do środka.
Yagar ujrzał mały, ale elegancko urządzony pokój. Na jednej ścianie stał regał wypełniony książkami, na drugiej wygodna skórzana sofa, a na środku pokoju znajdował się duży stół na którym rozłożono mapę. Kapitan stał tyłem do wchodzących. Wpatrywał się w morze przez otwarty kwadratowy świetlik.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - ryknął niespodziewanie elf - Myślisz, że będę tolerował na moim statku szpiegów? Nie ważne co tobą kierowało, czy to zwykła ciekawość, czy może jakieś rozkazy. Powinieneś właśnie mijać kil i ocierać o niego tym swoim łysym czerepem.
Elf obrócił się, a jego oczy płonęły wręcz nienawiścią.
Lanthis przez długą chwilę wpatrywał się w Yagara. Mężczyzna czuł, że mimo chęci wytłumaczenia się powinien milczeć, by jeszcze bardziej nie rozgniewać elfa.
- Masz jednak szczęście - powiedział w końcu kapitan - Cenie sobie ludzi odważnych. A co by nie mówić o twoim czynie, był on niezmiernie odważny. Dam ci szansę odkupienia swoich win.
Kapitan podszedł do stołu i wziął drewniany przedmiot, który wcześniej Yagar wziął za liniał.
- Zbadaj ten przedmiot i powiedz mi co o nim sądzisz.
Elf wręczył czarownikowi przedmiot i niedbałym gestem machnięcia dłoni nakazał wyjście.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline