Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2012, 23:37   #110
Punyan
 
Punyan's Avatar
 
Reputacja: 1 Punyan nie jest za bardzo znanyPunyan nie jest za bardzo znanyPunyan nie jest za bardzo znanyPunyan nie jest za bardzo znany
Przez chwilę Jin siedział kompletnie nieruchomo. Informacja końcowa nie była dla niego aż tak zaskakująca - związki z zamachem stały się prawdopodobne już w momencie, gdy zidentyfikowano ofiarę. Pozostała jednak jedna ważna kwestia do wyjaśnienia.

- Czy wyjaśnił też może, dlaczego prowadził wspólne badania z osobą zamieszaną w morderstwo generała? - głos Liao był tak zimny, że mógłby mrozić kamienie, a wyraz jego twarzy dość wyraźnie wskazywał, że jeśli wyjaśnienia Fenga nie okażą się wystarczające, znajdzie się on w bardzo dużych kłopotach.

Tak, to zdecydowanie była delikatna sprawa. Gwiazdka, wbrew pozorom, nie planowała narobić Fengowi poważnych kłopotów. Jej zdanie na temat poczynań maga sprowadzało się do łapania się za głowę i bardziej niż karać, planowała go chronić przed samym sobą. Miała nadzieję, że będzie w stanie przekonać Jina do podobnych wniosków.

- Feng jest idiotą - odpowiedziała zimno, patrząc rozmówcy prosto w oczy. - Młodym idiotą zafascynowanym mocą, któremu wydaje się, że nic poza jego zainteresowaniami nie ma znaczenia i który niczego poza magią w ogóle nie zauważa. Osobiście zwalałabym to na karb młodego wieku i braku doświadczenia, jestem pewna, że niektórzy muszą z takich rzeczy po prostu wyrosnąć... - westchnęła. - Nie wiem, czy współpracował z tą osobą, czy tylko zamierzał, myślę, że raczej to drugie. Nie wiem także, na ile silne miał przesłanki co do tej informacji, chociaż sądząc po tym, czym się cała sprawa zakończyła, zapewne były prawdziwe. Z całą pewnością jednak usiłował zdobywać informacje na własną rękę i powiedział mi o tym wyłącznie dlatego, że bardzo mocno nalegałam. Nie ulega też wątpliwości, że ma dostęp do informacji, których do tej pory nie udało się zdobyć nikomu innemu... Choć nie wiem skąd. Jeszcze. - Starannie podkreśliła ostatnie słowo.

- Rozumiem - bardzo powoli powiedział Jin, w widoczny sposób zastanawiając się nad tym, jak się do tych rewelacji odnieść. Przede wszystkim, nie należało działać pochopnie, tylko na spokojnie rozważyć wszystkie opcje. Młodego Ledaala można na razie zostawić pod uważną obserwacją - jeśli zamierzał zniknąć, to i tak pewnie zdąży to zrobić zanim Komisji Jina uda się przygotować odpowiednie dokumenty do uzasadnienia jego zatrzymania. Nie było też gwarancji, że mag w zamknięciu będzie bardziej rozmowny (i konkretny) niż dotychczas, a w czasie potrzebnym na jego przekonanie, trop może zniknąć całkowicie. Dodatkowo jeszcze jedna rzecz niepokoiła mnicha - nadal nie wiadomo było kto właściwie stał za zamachem. Ślady wskazujące na Mnemon Mei były zbyt wyraźne - a na odkrycie z dnia dzisiejszego jeszcze zmniejszało szanse na ich prawdziwość. Ale jeśli nie ona, to kto? Fakt, iż osoby w to zamieszane nadal pozostają w mieście sugerował szersze plany - a to oznaczało, że należy bardzo uważać kogo się w dochodzenie wciągnie. A to pozostawiało...

- Jeszcze? - w głosie Jina nadal słychać było zastanowienie, ale sytuacja nie pozostawiała mu wielu opcji. Oczywiście, dobrze było się wpierw upewnić dlaczego właściwie jego rozmówczyni tak bardzo wciągnęła się w sprawę.

- Czyli jest szansa, że mógłby ujawnić coś więcej?
- Jeszcze. Zapewne miał pan okazję zauważyć, jak trudno jest z Fenga wydobyć jakiekolwiek konkretne informacje. Odnoszę jednak wrażenie, że prędzej powie cokolwiek komuś, kogo uważa za... powiedzmy, że przyjaciółkę, niż na kolejnym przesłuchaniu. Zwłaszcza, że już teraz powiedział mi więcej, niż komukolwiek innemu. Poza tym moim zdaniem istnieje szansa, że pozostawiony sam sobie, będzie próbował kontynuować badania, czy cokolwiek dokładnie sprowadziło go na ten trop... Kto wie, może ten ktoś nadal się tu kręci i nadal jest zainteresowany jakąś formą współpracy? Wykonując gwałtowne ruchy i płosząc go, nic nie zyskamy.

- My? - mimo powagi sytuacji w oczach Jina błyskały ogniki rozbawienia. - Czy takie zadanie nie oderwie panienki od... jak to było...”kontynuowania przerwanej edukacji wojskowej”?

To było ładne! Na tyle ładne, że Gwiazdka nie powstrzymała kącików ust od uniesienia się w górę. Jin, jako agent Wszechwidzącego Oka, z pewnością był niezłym obserwatorem. Nie mógł nie zauważyć, że opowieść o nieporadnej młodej panience musi być powierzchowną przykrywką czegoś zgoła innego. A teraz delikatnie sugerował, że czas nieco odsłonić karty. I to wcale nie był zły pomysł... Oczywiście, jeżeli nie odsłoni ich zbyt wiele.

- Och, jestem przekonana, że kapitan Takumi da się przekonać, żeby udzielić mi nieco wolnego czasu na zajęcie się tą sprawą - zatrzepotała niewinnie rzęsami, po czym gwałtownie spoważniała. Jej głos był zimny i stanowczy, zupełnie inny od maniery słodkiej dziewczynki, do której przyzwyczaiła otoczenie. - Panie Liao. Nie będę ukrywać, że zależy mi na znalezieniu osoby odpowiedzialnej za śmierć generała Lianga. Z powodów osobistych... I nie tylko. - Udawała, że waha się przez chwilę. To było trochę ryzykowne, ale nie na tyle, by nie warto było spróbować sprzedać Jinowi nieco więcej informacji. Kiedy znów zaczęła mówić, w jej głosie dało się wyczuć nie do końca ukrywaną furię. - Generała Lianga zamordowano pod moim nosem, kiedy znajdował się pod moją opieką. Czuję się osobiście odpowiedzialna za to, że nie zauważyłam niczego niepokojącego przed zamachem, choć niewątpliwie musiał być starannie zaplanowany. Aż do teraz nie zdołałam też wpaść na jakikolwiek wiarygodny trop mogący umożliwić wyjaśnienie sprawy... Bo tego, że notatki obciążające pannę Mnemon Mei zostały sfałszowane, jestem pewna. Zbyt wiele szczegółów się nie zgadza, choć żadnej z tych różnic nie byłabym w stanie udowodnić, co tylko dowodzi, że sporządzająca je osoba dobrze wiedziała, co robi. Bardzo bym nie chciała, żeby informacje, które w końcu zdołałam uzyskać, zostały zmarnowane przez jakieś nieprzemyślane posunięcia... A z drugiej strony, co oczywiste, nie mam możliwości prowadzenia śledztwa w pojedynkę. Pan tymczasem, jak podejrzewam, posiada zarówno środki, jak i doświadczenie.

- Rozsądne założenie - odpowiedział Jin, powoli przetrawiając otrzymane informacje. - W rzeczy samej, stanowisko jakie obecnie piastuję daje mi dostęp do szerszych środków niż te, które normalnie posiadają młodzi dowódcy łusek.

Od początku podejrzewał, że morderstwo miało podłoże polityczne, ale teraz stało się to jeszcze bardziej prawdopodobne. Co gorsza, nie chodziło tu już raczej o politykę niskiego stopnia, ale o coś znacznie poważniejszego - rozgrywki na poziomie sukcesyjnym. Porządnie wyszkolona agentka Cathaków chroniąca byłego adiutanta Ejavy była już zastanawiająca sama w sobie - fakt, że zabójca próbował zrzucić winę na Mnemon Mei był jednak jeszcze bardziej znaczący. Mnich nie sądził, by jego dane o polityce wyspy były tak nieaktualne by przegapił jakąś nową frakcję mającą szansę na tron. Poza Roseblack, Cathakami i Mnemon nie było żadnych znaczących frakcji - jeśli więc żadna z nich nie przyłożyła ręki do zabójstwa (a na to wyglądało), to kto?

- Z drugiej strony wpływy waszego kuzyna, Satrapy, z pewnością przewyższają moje własne. Może należało się zwrócić z pomocą do niego? - zasugerował, czekając na reakcję. Osobiście wiedział o satrapie zbyt mało, by zaufać mu w tej kwestii, a teraz wyglądało na to że Stella miała podobne obawy - bo w przeciwnym wypadku rozgrywała by to w inny sposób.
- Nie wątpię, że mój drogi kuzyn wkrótce rozgości się w mieście na tyle, by móc zacząć skutecznie sprawować rządy i sięgać po należne mu środki. Jednakże przybył do miasta zaledwie dwa dni temu. Z pewnością potrzebuje czasu, by wdrożyć się w funkcjonowanie urzędu, a także poznać co ważniejsze osobistości Cheraku i nawiązać kontakty umożliwiające działanie. Oczywiście robi to już teraz, chociażby dzisiaj rano odbył spotkanie z wielce szanownym mistrzem Pelepsem Deledem - skrzywiła się ledwo dostrzegalnie, ale wystarczająco, by nie uszło do uwagi Jina. Była ciekawa jego reakcji. Sądząc po tym, co zdołała rano podsłuchać, panowie delikatnie mówiąc nie byli w najlepszych stosunkach. - Po zaledwie dwóch dniach znajomości nie chciałabym dokładać szlachetnemu Mibu dodatkowych obowiązków. Myślę, że byłoby lepiej, gdyby spokojnie zapoznał się ze swoim nowym otoczeniem. - powiedziała z namysłem. - Odrobina zwłoki w tej kwestii nie powinna chyba bardzo zaszkodzić sprawie.

- Słusznie panienka mówi - bez zająknięcia odpowiedział jej Jin - rzeczywiście, nie ma potrzeby kłopotać satrapy zanim nie będziemy mieli w ręku bardziej konkretnych dowodów. Na razie więc pozostawmy tą kwestię między nami - bo nie mylę się, że panienka nie informowała jeszcze nikogo więcej?
Pokręciła głową.
- Nawet gdybym planowała, nie było czasu ani sposobności.

- Dobrze więc, zrobimy tak - im mniej osób wiedziało o sprawie, tym lepiej. Jin rozważał pomysł porozmawiania z Mnemonówną - powinna być zainteresowana znalezieniem winnego swoich niedawnych problemów - ale to było do zrobienia później, i na własną rękę. Nadal przecież nie wiedział, co właściwie zaszło pomiędzy nią a Liangiem - a poza tym należało wziąć pod uwagę jej ród i kwestię lojalności rodzinnych.

- Zostawię pannie na razie trudne zadanie wydobycia jakichś informacji od Szanownego Fenga, ja natomiast spróbuję zająć się sprawą od drugiej strony i zagłębić w okoliczności śmierci Ragary Kerala. - trzeba będzie też spróbować zorientować się, co właściwie stało się ze srebrną anatemą, która niegdyś odwiedziła miasto - ktoś się przecież bardzo skutecznie podszył pod zmarłego.

- A właśnie, co do Fenga... czy wyjaśniło się w końcu czego szukał pod podłogą? Bo chyba nie tego swojego wspólnika od badań?
- Właściwie to jest dobre pytanie... Bo moim zdaniem wszystko wskazuje na to, że owszem. Zdecydowałam się pójść z nim do tego zamkniętego skrzydła, gdyż nie sadziłam, żeby wycofał się ze swoich planów, cokolwiek bym nie powiedziała. Jednocześnie powiadomienie większej liczby osób, abstrahując od konsekwencji natury politycznej, miałoby dużą szansę spłoszyć cel. Uznałam, że w razie czego zapewne zdążę coś zrobić albo się wycofać, a przy okazji zebrać trochę informacji - szczerze mówiąc liczyłam na poznanie tożsamości tej osoby. Tymczasem okazało się, że skrzydło jest nieco zapuszczone i zupełnie puste... A przynajmniej ja nie dostrzegałam w nim nic podejrzanego. Najwyraźniej w przeciwieństwie do Fenga, który ni stąd, ni zowąd zaczął atakować podłogę pociskami esencyjnymi. Muszę przyznać, że mnie zatkało na tyle, że nie zdążyłam go powstrzymać. Kiedy próbowałam, po prostu przypuścił silniejszy atak i podłoga nie wytrzymała - podparła dłonią czoło. Wciąż trudno jej było uwierzyć w absurdalność całej sytuacji. - Ja wiem, że to nie brzmi prawdopodobnie, ale naprawdę sądzę, że ślepo podążał za jakimś tropem... Gdyby lepiej pan znał Fenga, zrozumiałby pan, że przy jego oderwaniu od rzeczywistości jest zdolny do takich rzeczy. A dalej już chyba wszystko jest jasne. Trudno mi powiedzieć, kiedy ukryto ciało, ale zdążyłam zauważyć, że deski podłogi były spojone w sposób mi nieznany, podejrzewam, że magiczny. Najbardziej mnie jednak niepokoi stan ciała... Stopień rozkładu wskazywałby, że pułkownik Ragara zginął znacznie wcześniej, niż w chwili, gdy opuścił legion. - Zamyśliła się na chwilę, rozważając coś. - Ja widzę dwie proste opcje. Albo zginął w sposób, który w jakiś sposób przyspieszył rozkład, albo, co chyba bardziej prawdopodobne, osoba, którą znałam jako Ragara Kerala, nie była tym, za kogo się podawała.

- Pełen raport dostanę później, ale wstępne oględziny ciała wydają się to potwierdzać. Dlatego między innymi zgadzam się ze z opinią panny co do winy Szlachetnej Mei. - oczywiście, nie był to niepodważalny dowód, ale Jinowi już od początku sprawa śmierdziała. - Co do Fenga... tu nie jestem przekonany. Mam nadal wrażenie, że miał w tym wszystkim jakiś inny cel. Miejmy nadzieję, że jeszcze się to wyjaśni. Jeśli nie, zawsze będzie można wrócić do opcji bardziej bezpośredniej perswazji.
- Popracuję nad tym - uśmiechnęła się Stella. - Naprawdę mam nadzieję, że bardziej zdecydowane środki nie będą konieczne. Mnie przez cały czas zastanawia, dlaczego ktoś miałby pokazywać Fengowi ciało... Bo jeśli podążał za jakimś sygnałem, który prowadził do zwłok... - potrząsnęła głową. - Zdecydowanie za mało danych, ale ktoś wyraźnie chciał, żeby zostały znalezione. No nic, może uda mi się dowiedzieć, skąd miał tego typu informacje. Natomiast z rzeczy, które należałoby ustalić... Zapewne zostanie podana jakaś oficjalna i spójna wersja wydarzeń, wolałabym wiedzieć od razu, jak będzie brzmiała. Poza tym, chętnie dowiedziałabym się, co dokładnie powiedział wam Feng. Zarówno z ciekawości, jak i dlatego, że być może zawarł tam jakieś informacje, których z kolei ja nie znałam.

Liao zastanowił się przez chwilę. Z jednej strony udzielanie takiej informacji osobie formalnie nadal przesłuchiwanej było wysoce nieprofesjonalne. Jakakolwiek szansa uzyskania dodatkowych informacji poprzez wykorzystywanie różnic w zeznaniach świadków zniknie. Z drugiej, rozmowa i tak zmierzała już do końca, a skoro mag kwaterował się u Stelli, to i tak informacja ta wkrótce przestanie być dla niej tajemnicą. Poza tym, skoro właśnie postanowili ze sobą współpracować, pewna doza zaufania byłą niestety konieczna.

Z westchnięciem sięgnął na boczny stolik i wyłowił ze stosu notatek sporządzone przez Kujo kopie stenogramów, przesuwając je po blacie stołu w stronę panny Cathak.

- Dziękuję - odpowiedziała, sięgając po notatki i pogrążając się lekturze. Jin mógł obserwować, jak wyraz jej twarzy zmienia się w kilku momentach na coś pomiędzy irytacją, rozbawieniem i ciężkim zwątpieniem. Kiedy skończyła lekturę, westchnęła cicho i przesunęła stenogramy z powrotem w kierunku Jina.
- On jest jeszcze bardziej oderwany od rzeczywistości, niż śmiałam przypuszczać - mruknęła, podpierając dłonią głowę. - Samozarywająca się podłoga chyba została moją idolką. Ale jest tam jedna rzecz, o której Feng mi nie wspomniał... Chyba będę w najbliższym czasie zainteresowana poznaniem jego przemiłej zapewne kuzynki... O ile istnieje. Bo z tego, co mi wiadomo, wielebnej Ledaal Meyumi nie ma w tej chwili w mieście, prawda?

Liao potwierdził przypuszczenia Stelli, jednocześnie zapisując sobie mentalnie w głowie by sprawdzić, czy czegoś o tej kuzynce nie wiadomo.

Stella miała w sumie jeszcze tylko jedno pytanie.
- Właściwie to gdzie jest teraz Feng? Poprosiliście go o pozostanie na miejscu?
- Odesłaliśmy go do posiadłości panienki. Zachodziło uzasadnione podejrzenie, że może zakłócać dalszy przebieg śledztwa. - Jin starannie ułożył i schował dokumenty - Poprosiliśmy go o nieopuszczanie Cheraku, oczywiście - to samo dotyczy też panienki. Naprawdę ciężko by mi było uzasadnić brak reakcji, gdyby panienka jednak spróbowała wyjechać.

Stella popatrzyła na niego w sposób sugerujący, że chyba poczuła się lekko urażona.
- Proszę się nie niepokoić, nigdzie się nie wybieram. Zresztą to jasne, że opuszczenie przede mnie w tej chwili miasta byłoby... mocno podejrzane. Wydaje mi się natomiast, że mogłabym już wrócić do domu? Nie wiem, co Feng opowie osobom mieszkającym w mojej posiadłości, ale obawiam się trochę, że może mnie czekać sporo tłumaczeń. - westchnęła.

- Ależ oczywiście - Jin poderwał się z miejsca - Wydaje mi się, że ważniejsze szczegóły już przedyskutowaliśmy. Mam nadzieję, że będzie panienka mnie informowała na bieżąco?
- Oczywiście. Gdybym nie zamierzała, ta rozmowa w ogóle by się nie odbyła - uśmiechnęła się, kierując się w stronę drzwi.

Jin odprowadził ją kurtuazyjnie, przydzielił jej też ochronę na czas drogi - w końcu oficjalnie była świadkiem w bardzo ważnej sprawie i mogło grozić jej jakieś niebezpieczeństwo. Do domu dotarła niemal nad ranem i zanim położyła się spać, napisała krótki raport. Później zamierzała dodać więcej informacji, na razie istotne było to, że Jin z pewnością spróbuje wyykorzystać dostępne mu środki, żeby sprawdzić, kim tak naprawdę jest panienka Stella. Chociażby ze zwykłej, ludzkiej ciekawości. Wolała, żeby jakieś materiały zostały do tego czasy przygotowane i dostarczone w odpowiednie miejsca - w końcu każdy mógłby się poczuć zaniepokojony, gdyby okazało się, że jego nowa współpracowniczka nie istnieje. W gruncie rzeczy było jej raczej obojętne, jaka miałaby być jej oficjalna rola, dopóki nie prowadziłaby do jakichś wyraźnych konfliktów - i tak miała nieprzyjemne przeczucie, że nie uda się uniknąć czegoś mocno zawikłanego w politykę.

Poza tym chwilowo miała inne problemy na głowie. Rozmowa z Fengiem, która z całą pewnością czekała ją jutro, mogła być pod pewnymi względami znacznie trudniejsza, niż układanie się z agentem Oka...
 
Punyan jest offline