Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2006, 11:48   #16
Rhamona
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Carlos Omar

Tego wieczoru obudziłeś się wcześnie i jeszcze zanim wyjechałeś ze schronienia dostałeś telefon od Marcusa Gizelle (Lasombra). Ucieszył się i zarazem zdziwił, że nie śpisz i poprosił abyś czym prędzej udał się do The Cave.

Gdy przybyłeś w progi Klubu, właściwie, jeszcze nic się nie działo. Mówiąc szczerze, byłeś tam chyba pierwszy raz o tak wczesnej porze. Barman i Kelnereczki zajmowali się sprzątaniem.
Na przeciwko wejścia na salę zobaczyłeś czerwoną kotarę odsłaniającą niewielki ciemny korytarzyk. Poszedłeś tam w poszukiwaniu Marcusa. Po lewej były otwarte drzwi, z których dobiegał nieprzyjemny zapach środków czystości. Były to łazienki... nieużywane lecz wysterylizowane. Po prawej całkiem spore dębowe drzwi też uchylone.

Gdy wszedłeś przez nie, zobaczyłeś znajomą sale wielkości może 50m2. Panował półmrok, ściany i podłogi były wyłożone czarnym marmurem. Co dwa metry na ścianie paliła się świeca w specjalnie zamontowanym lichtarzu, świece stały tez na podłodze porozstawiane w nieładzie.
Na hakach podwieszonych pod sufit wisiało czterech śmiertelników w tym jedna kobieta, a pod nimi marmurowe misy z odpływem na ściekającą krew. Wszystko przygotowane do uczty Voulderie.
Antonio Valejo właśnie wygryzał się z piersi bezwładnie wiszącej kobiety. Marcus od razu się odwrócił gdy wszedłeś.
Po chwili Arcybiskup, ocierając usta powiedział.




- Wspaniale, jesteśmy już wszyscy!

* * *

Niedługo po spotkaniu zaczęli wchodzić do pomieszczenia inni Spokrewnieni, kłaniając się uniżenie Arcybiskupowi.
Dało się słyszeć też muzykę dobiegającą z sali i coraz głośniejszy gwar rozmów gości.


Zbliża się 22:30

Annabell Mayfair

Weszłaś do klubu The Cave i zaraz uderzyło cię przeczucie, że poziom niebezpieczeństwa wzrośnie. Rozejrzałaś się zaniepokojona, jednak nie zobaczyłaś żadnego źródła tego przeczucia.
Tuż przy wejściu plątała się sfora Gangreli i właśnie ku tobie zwrócił się Harry Taylor Caitiff włóczący się z Gangrelami. Młody Sabatbik stworzony przy okazji któregoś ze starć z Lojalistami. Czarne włosy opadały mu lekko na twarz i ten zawadiacki uśmieszek nie znikał z jego pełnych ust. Zawsze ci się przyglądał szczególnie podczas Rytuałów Voulderie.

- Witam Madamme - skłonił się lekko, prosząc o twoją dłoń. Rozproszył cię troszkę, ale podałaś mu rękę, którą zaraz ucałował, patrząc ci prosto w oczy.

Przeczucie minęło na chwile. A potem zobaczyłaś Chrisa, który bardzo emocjonalnie mówił do Randiego z Klanu Gangrel.

Jatagan

Mimowolnie rozmawiając z Lu patrzyłeś w stronę Christiana. Grupka Gangreli zaczęła się witać z jakimś Nosferatem, który chyba wydobył się spod ziemi. W drzwiach pojawiła się też czarująca Annabell i jeden z Gangreli ucałował jej dłoń.
Zaniepokojony nieco wstałeś z krzesła i starałeś się dotrzeć do Chrisa, niestety nie udało ci się na czas do nich dotrzeć, bowiem grupa Torreadorów wraz z Malkawianem uważnie obserwujących tę sytuacje zagrodziła ci przejście między kanapami.

Christian de Brasco
(Jatagan i Annabell)


Nie skończyłeś wymawiać swojego monologu ... w zwolnionym tempie zobaczyłeś jak Randy zwiększa swoje gabaryty, podnosi się z krzesła i łapie cię za gardło z taką szybkością, że nawet nie zdążyłeś zobaczyć jego ręki.
Stolik przewrócił się i szklana popielniczka upadła na podłogę jednak nie rozbiła się. Kelnerka, która właśnie podchodziła do stolika pchnięta nieco przez Gangrela, poleciała na stolik tuż obok.

- Przynosisz wstyd Krakenowi - wycharczał przez nienaturalnie olbrzymie kły, które teraz nieznacznie się wysunęły. Był zdenerwowany, ale jednocześnie bardzo opanowany, ważył każde swoje słowo - Zapłacisz mi za tą zniewagę! Nawet on ci nie pomoże, gdy nadejdzie sposobna chwila!
Po tych słowach puścił cię i oddalił się patrząc prosto w oczy niektórym z kainitów, był już spokojny. Zanim znikł za kotarą, dał znak reszcie Gangrelom aby poszli z nim.

To co powiedział Randy właściwie było słyszane tylko przez Chrisa. Wszyscy natomiast widzieli jak Gangrel ze złością złapał za gardło Tzimiske.

Po chwili na sali znowu zapanował gwar a w progu pojawił się Kraken. Jego twarz lśniła nienaturalnie, był blady jak zwykle, ale dziś jakiś ... uradowany.


Jego spojrzenie padło na Annabell, do której zaraz podszedł i swoją zimną dłoń położył na jej nagich plecach, uśmiechnął się delikatnie i potwornie niskim i wibrującym głosem powiedział
- Jak zawsze piękna, AnnaBella... - ucałował jej dłoń i zaoferował swoje towarzystwo.
 
Rhamona jest offline