Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2012, 13:13   #9
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
Od końca rozmowy z Mannaresem stało się jasne, że już za kilka godzin będą musieli wyruszyć. Nikt nie miał pojęcia, ile czasu zajmie naprawa napędu w powietrznej barce, lecz – jeśli wierzyć zapewnieniom – powinna się zakończyć w osiem godzin.

Niespełna siedem godziny później, na schodach rozległ się hałas. Na korytarz wbiegł niski, krępy erymanthoi, a z jego gardła wydobył się niski skrzek:

- Wsystko gotowe, człowiekowie... – mówienie w plebejskim języku Imperium w widoczny sposób sprawiało mu trudność.

***

Następne dni spędzili na pokładzie „barki” - podłużnego wehikułu powietrznego, pamiętającego jeszcze czasy Pierwszej Ery. Plotka głosiła, że niegdyś służył on za okręt wycieczkowy pradawnym Solarom... jednakże nawet, jeśli była to prawda, to ostatnie lata nie były dla wehikułu zbyt łaskawe. Złoty, orichalkowy pobłysk, który niegdyś miała platforma, przybladł, a na metalu było widać różne skazy.


Lecieli nad warstwami Piekła – niektórymi wielkimi niczym kontynenty, a innymi ledwie rozmiaru maleńkiej wysepki. Krajobrazy byłyby piękne... gdyby tylko nie mijały tak szybko. Platforma leciała błyskawicznie. Pierwszoerowych tarcz esencyjnej, chroniących przed oporem powietrza, nie udało się naprawić. Chwilami, gdy wehikuł nabierał prędkości, aż trudno było się utrzymać na pokładzie. Doszło wręcz do tego, że kilka pomniejszych demonów wypadło z pojazdu, skazując się na długą drogę w dół.

Po tym niefortunnym incydencie, zainstalowano kilka wiatrochronów. Han miał z tym całkiem sporo pracy – mając do dyspozycji materiały aż nazbyt skromne i jedynie kilka podrzędnych demonów do pomocy, zbudować strukturę zdolną wytrzymać opór powietrza przy dużych prędkościach. Sprawę utrudniał jeszcze upór Ciemności Za Maską, która ani trochę nie zamierzała nakazywać dłuższego postoju.

W efekcie, wzniesienie metalowych konstrukcji wymagało całej maestrii, którą mógł zaoferować Solar kasty Zmierzchu... a i tak zostało okupione istnieniami trzech robotników. To jednak było mało ważne: miedziane ściany dobrze spełniały swoje zadanie, więc już pierwszego „wieczoru” można było rozbić namioty i pogrążyć się w śnie.

Sen zakłócało tylko przenikliwe światło Zielonego Słońca... i melodyjny huk zamontowanego naprędce na barku gongu.

***

Tak sprawy miały się przez kilka „dni” - czyli kilkadziesiąt godzin, pogrupowanych w znaną wyniesionym jednostkę miary. Nie sposób było powiedzieć, ile dwudziestopięciogodzinnych cykli minęło, ale... większość załogi sen mógł trzy razy, więc w miarę bezpiecznie było ocenić ten okres na trzy do pięciu dni.

Wybrańcy nie mieli wówczas zbyt wielu obowiązków. Przez większość czasu pojazd poruszał się zwyczajnie zbyt szybko, aby fauna Malfeasu za nim nadążała. Konieczność odstraszania potworów wszelkiego asortymentu pojawiała się tylko, gdy barka wykonywała jeden z długich manewrów skrętu. Zanim pojazd mógł obrać znów kurs prostoliniowy, jego prędkość znacznie spadała.

I dlatego ich lenistwo nie miało trwać wiecznie. W czasie któregoś hamowania przed zakrętem, opiekuna gongu porwała siła oporu powietrza. Wystarczyło, że się zachwiał, gdy barka się przechylała, i już został zmieciony z krańca pokładu. Momentalnie, na pokładzie zapanowała cisza.

Trzeba było niezwykłego nieszczęścia, żeby chwila ciszy okazał się brzemienna w skutkach. Takiego jak teraz – zanim ktokolwiek dostał się do instrumentu, nastała dużo głębsza cisza. Uczucie braku dźwięku stało się niemal fizyczne, aż stało się jasne – nadciągał Cichy Wiatr! Każdy na pokładzie wiedział, jakie to niebezpieczeństwo... nawet mieszkańcy Stworzenia.

Wojny Przedwiecznych mogło dzielić od dnia dzisiejszego – bagatela! - pięć tysięcy lat, ale Yozi (i ich pierwotne formy) przetrwali w sztuce. Wężowe motywy kusiciela, sztormowe bóstwa... - wszystko stanowiło nieświadomy hołd dla któregoś z Tytanów. Oczywiście, większość ludzkiej sztuki powstała zupełnie niezależnie... ale każdy, kto znalazł się na pokładzie, rozpoznawał potężną Adorjan w całej swojej krasie.

Zabójczy wiatr ze wszystkich stron napierał na statek, zabijając pasażerów.. Gdzieś tam potężny Sun wymierzał mocarny cios pięścią w kłębowisko wichrów, a trzy kroki dalej Farengar rąbał wyciągającą ku niemu wietrzną mackę. Po każdym uderzeniu wicher cofał się – ale chwile ulgi były krótkie, bo każdy cios coraz bardziej rozzuchwalał Yoziego. Powietrzny jouten nie rozpraszał się łatwo.

A niebezpieczeństwo było znaczne. Kenya-Shura mogła póki co drwić sobie z szybkości zabójczych podmuchów, ale każdy sztych jej towarzyszy sprawiał, że wicher się coraz bardziej rozpędzał. Podobnie Menulis mógł zbijać powietrze, lecz stopniowo napór się wzmacniał. Ba!, od pewnego czasu dochodziły ich odgłosy zgniatanego metalu – znak, że istota była bardziej zawzięta niż zazwyczaj i stopniowo uszkadzała ich wehikuł. Niedługo mogli spaść na ciągnące się poniżej, kwasowe morze... albo na skrytą za kopułą czerwonych chmur ziemię.


Zabójczy wicher trzeba było zniechęcić szybko – albo przynajmniej pozwolić Hanowi dobrać się do sterów statku, zastąpić martwego nawigatora i liczyć na to, iż Yozi nie jest dostatecznie wściekły, aby ścigać umykający statek.

Na szczęście, nie tylko oni mogli stawiali odpór adorjanowej potędze. Jakiś żeński Demon Drugiego Kręgu próbował magią stawiać opór Adorjan. Czarnoksięstwem – co najmniej Kręgu Szafiru – wytworzyła jakąś barierę, o kopulastym kształcie. Cichy Wind najwyraźniej nie miał przystępu wewnątrz, choć pewnie było tylko kwestią czasu, zanim i ją sforsuje. Mannares, stojący na drugim krańcu pokładu, również nie próżnował, pogrążając dużą część pokładu w ciemności. Nie było stamtąd nic widać, jednakże gromki hałas, który wnet począł się stamtąd wydobywać, wyraźnie świadczył o tym, że zgromadzone tam demony pracują nad odstraszeniem Tytana.
 
Velg jest offline