Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2012, 20:30   #16
motek339
 
motek339's Avatar
 
Reputacja: 1 motek339 nie jest za bardzo znanymotek339 nie jest za bardzo znanymotek339 nie jest za bardzo znanymotek339 nie jest za bardzo znanymotek339 nie jest za bardzo znany
- Skoro zapraszasz...- powiedział a kobieta mogłaby przysiąc, że uśmiechnął się do niej. Sylve nie był ciężki, to też nie wadził zbytnio nikomu, kto zdecydował się go nieść. Bądź kogo gad wybrał na swojego “nosiciela”.

Fortney i tak zamiaru kłaść się jeszcze nie miał, nie lubił długo sypiać, to rozluźniało umysł. Natomiast siedzenie w kajucie z resztą najemników, mogło narazić go na dalsze rozmowy i pytania, tak więc szlachcic powstał kłaniając się wszystkim. - Dziękuję za tę miła pogawędkę, mam nadzieje, że to jeszcze powtórzymy. -po tych słowach schował swe szachy do wewnętrznej kieszeni żabotu, i ruszył wolnym krokiem za elfką, tak by dogonić ją na schodach. - Tak więc ja będe Ci towarzyszył, nie godzi się by dama samotnie wśród plebsu chadzała. -mówiąc to odgarnął sobie włosy, po czym wystawił w stronę dziewczyny, swe lewę ramię, by kobieta mogła się go chwycić.

- Zważaj na słowa, chyba że chcesz zwiedzić trochę morza. Niekoniecznie na statku. - lodowatym tonem powiedział do szarmanckiego mężczyzny. Nie spuszczał go przez moment z oczu zupełnie tak, jakby chciał odczytać jego myśli.

Chui w odpowiedzi na uznanie jej za damę i dość pogardliwą wzmiankę o załodze uniosła lekko brew, ale z uśmiechem przyjęła ramię Fortneya.
-Miło mi, że nie będę sama spacerować po pokładzie.

Kolejna osoba o której trzeba się coś dowiedzieć.”- mruknął w duszy Fortney niezbyt z tego faktu zadowolony. Nigdy nie lubił okłamywać kobiet i wciągać ich w swoje gry, miał ku temu wiele powodów. - A właściwie co kobieta robi na statku o tak złej sławie? -zapytał kaleka dostosowując tempo chodu, do tego narzuconego przez elfkę.

- Złej sławie? Statek, jak statek. A ja chciałam wyjechać z miasta i przeżyć przygodę - odpowiedziała Przynajmniej po części jest to prawda. Czemu nagle wszystkich wokół interesuje, co robię na statku? Gdybym chciała się tym dzielić, to wymyśliłabym ładną historyjkę i jak reszta wciskałabym kit przy stole - zastanawiała się Chui. - Akurat w momencie, w którym ogłaszana była rekrutacja znalazłam się w porcie i pomyślałam, że to może nie być zły pomysł. Ot i cała historia.

- Mhym... -przytaknął szlachcic i spojrzał na jaszczurkę która wylądowała na ramieniu elfki. Słowami gada niezbyt się przejął, zaś na lodowate spojrzenie, odpowiedział hardym wzrokiem swych zielonych oczu. - Nie bierz tego do siebie, szlachetna istota... -odpowiedział nie spuszczając wzroku z jak sądził młodego smoka.- Miałem na myśli raczej tych prostych marynarzy. -stwierdził wzruszając ramionami. - I wypadałoby byś zapytał damy o zgodę nim zrobisz sobie z niej żerdzie.

Z oczu i wyrazu pyska można było wywnioskować ironiczny uśmiech. O ile wyraz pyska cokolwiek mógł komukolwiek powiedzieć.
- Ci prości marynarze mogą więcej, niż ci się wydaje.- odparł.

-Och, nic nie szkodzi. Kapitan ma papugę, a ja smoka. Mam nadzieję, że nie uzna tego za prowokację - roześmiała się elfka - Tylko jakbyś mógł podnieść trochę lewe skrzydło, bo zasłania mi widok. - Chui na statku pierwszy raz w życiu zobaczyła to mityczne stworzenie. Fakt, czytała o nich wiele razy, znała je z bajek, ale zawsze były to istoty złe i okrutne, a Sylve wydawał się być takim małym, nieszkodliwym pieszczoszkiem. Nie mogąc się oprzeć odwróciła głowę w jego stronę i nim zdążył zareagować podrapała go za uchem. - Wiesz, miałam kiedyś kota. Słodkie stworzenie. Lubił, jak go tak drapałam.

Sylve ułożył skrzydło przy ciele tak, by kobieta nie miała przysłonietego widoku. Następnego ruchu z jej strony nie mógł przewidzieć w żadnym wypadku. Chui podrapała go za uchem! Jak jakiegoś chędożonego futrzaka! Jakby był jakimś bezmózgim zwierzakiem do towarzystwa! Jakby był jedynie pieszczochem, który po za merdaniem ogonem nic innego nie potrafi! Zupełnie jakby...Sylve przestał drzeć się w myślach na kobietę, mrużąc delikatnie oczy. To drapanie było całkiem przyjemne...Po chwili potrząsnął łbem, odganiając rękę kobeity.
- Nie jestem jakimś futrzakiem. - warknął na wpół zły, na wpół rozbawiony ową sytuacją.

-Przepraszam Sylve, nie chciałam cię urazić - elfka posłała mu przepraszające spojrzenie. Co ja sobie myślałam? Drapać smoka? SMOKA? Chociaż... Nie strącił mojej ręki od razu, mam ją całą, więc chyba mu się podobało, ale za nic tego nie przyzna. Cóż... Z dumą u legendarnych jaszczurów to by się zgadzało

Ci prości marynarze wyrzuciliby cię za burtę, gdybyś ich tak nazwał prosto w oczy, pomyślał Atuar, któremu - chociaż nie stał tuż obok tamtej trójki - wiatr przynosił poniektóre słowa, a nawet i całe zdania.
Osobiście sądził, że towarzystwo elfki bardzo się Sylve spodobało. W przeciwieństwie do Verasa, który zachowywał się mało inteligentnie. Ciekawe tylko było, czy ten cały szlachcic faktycznie jest taki mało rozgarnięty, czy tylko udaje.
Veras, kreujący się na obrońcę Chui... W tym przypadku Atuar był ciekaw, czy elfka poczuje się urażona, czy doceniona.

Blondyn bez ręki westchnął błogo wdychając morskie powietrze. Tego było mu potrzeba. Nie przywykł do takiego natężenia kłamstw, powoli tracił nerwy i popełniał błędy, a no to nie można było sobie pozwolić w jego sytuacji. Pozwolił by wiatr zmierzwił mu włosy swym delikatnym dotykiem po czym nawiązując do wypowiedzi dziewczyny.- W mej rezydencji hodowaliśmy jedynie ptaki łowne i konie. Domowego smoka muszę, przyznać jak żyje nie widziałem i z całym szacunkiem dla twego jestestwa... - tu kiwnął złotemu jaszczurowi głową. -... wolałbym by budziło mnie mruczenie kota, niżeli warczenie smoka.

Smok zareagował błyskawicznie. Wzbił się w powietrze, siadając na ramieniu mężczyzny. Nie omieszkał przy tym dość mocno wbijać swoje pazury w ciało drażniącego blondyna.
- Jeśli chcesz zachować resztki tego, co zostało z twojego honoru to nie obrażaj mnie więcej. - wyszeptał mu do ucha, przechadzając się po jego raminach.
- Nigdy więcej.- dodał zanim wzbił się w powietrze, wracając na ramię Chui.

- Jeśli pozwolisz - wtrącił się Atuar - nazywanie Sylve domowym smokiem jest, delikatnie mówiąc, nietaktem. I najlepiej będzie, jeśli sobie wybijesz z głowy obraz przymilnego kotka. Mógłbyś stracić kilka dobrych lat swego życia.

-Wybacz... pierwszy raz mam do czynienia ze smokiem, a wypowiedź Chui na temat kotów nasunęła mi takie skojarzenie.- poprawił się szlachcic i kiwnął przepraszająco głową stworzeniu.

Wtedy to też powietrze rozdarł dźwięk dzwonka, wzywającego do mesy. - Chyba czas na posiłek...- westchnął blondyn przygotowany na straszliwe doznania dla swego żołądka, i nie zabierając ramienia począł prowadzić dziewczynę w stronę gdzie wydawano posiłki. W myślach zaś dodał sam do siebie -” Widziałem już straszniejsze rzeczy niż jakaś mała złota jaszczurka.”- i uśmiechnął się lekko.
 
__________________
"Daj człowiekowi ogień, będzie mu ciepło jeden dzień.
Wrzuć człowieka do ognia, będzie mu ciepło do końca życia"
Terry Pratchett :)
motek339 jest offline