Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2012, 20:36   #123
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Wybaczcie panowie. Dla mnie to jakaś jedna wielka bajka...- rzekł Oskar -Koniec świata? Codziennie, ktoś nawołuje o końcu świata, nie gniewajcie się panowie, ale ja zabiorę swoją dolę i będę życzył wam powodzenia.- po prostu wstał i zabrał swoje rzeczy -Przyjdę rankiem po moją dolę z rzeczy, które sprzedacie.- wyszedł.
-N... No cóż...- Gregor wzruszył ramionami -Ruszamy jutro o świcie. Spotkajmy się tutaj pod kamienicą. Pojedziemy powozem i końmi. Ja z krasnoludami pojedziemy w wozie. Reszta dostanie wierzchowca na czas podróży.- człek najwyraźniej nawiązał do faktu, że krasnoludy nie przepadają za jazdą konno a dwukółka Zirniga była najwyraźniej zbyt powolnym środkiem transportu. -Niestety nie mam miejsca by was przenocować, więc będziecie musieli znaleźć dla siebie miejsce na noc w mieście. Wybaczcie ale muszę się przygotować do podróży.- wyprosił ich grzecznie.



Hergig było sporym miastem jak na te okolice. Największym w Hochlandzie. Było to miasto z prawdziwego zdarzenia. Na brukowanych uliczkach śmierdziało uryną i ekstrementami. Między domami, nad ulicami zwisały sznury z praniem, a a każdym rogu znajdował się szuler nawołujący do zagrania w kości w przybytku jego pracodawcy. A przybytków było multum. Ich różnorodność zadziwiała, zarówno pod względem nazw, jak i szyldów, oraz nawoływaczy. Był karzeł zachęcający sztuczkami i żonglerką, był buc spoglądający na przechodniów spod byka, była dziewka w skąpym ubraniu, był młodzieniec który zachęcał pozostałych najlepszym w mieście trunkiem i był trubadur grający na skrzypcach. Miasto, jak to miasto, tętniło swoim życiem nie zwracając zbytnio uwagi na nowych gości. Grupa podzieliła się tego wieczora. Jedni zajęli się sprzedażą fantów, które zebrali w czasie podróży. Co prawda Zirnig i Ragnar nie dali rady sprzedać wszystkiego w jednym miejscu, ale ostatecznie pozbyli się wszystkiego a żyłka handlowa woźnicy sprawiła, że zarobili sporo, bo łącznie sto dwanaście złociszy. Krasnoludzkie słowo jest jedną z najbardziej poważanych przysiąg w Imperium, lecz ci co nie byli dość ufni udali się z nimi patrząc na brodaczom na ręce. Ostatecznie złotem się podzielili jeszcze tego samego dnia, by dało się spożytkować jakoś zarobione pieniądze.

Wilhelm

Młodzieniec, prosto od Gregora udał się do ratusza, gdzie miał zanieść list od Marckusa. Strażnicy miejscy robili problemy, jednak rodowód młodzieńca, oraz polecenie samego dowódcy Garnizonu wystarczyły by przekonać stróżów do tego, by wpuścili młodzika do środka. Szedł samotnie eleganckimi korytarzami najdroższego budynku w mieście. Kiedy dotarł na miejsce, pod gabinet starego znajomego od Marckusa, zapukał. Człek otwarł drzwi i wejrzał na Wilhelma posępnie unosząc brew.
-Czego?- spytał zbulwersowany faktem, że ktoś mu przeszkadza. Wilhelm wręczył mu list. Człek najwyraźniej poznał stempel na laku. Osobnik sięgnął po złotą monetę do kieszeni i wcisnął ją giermkowi do ręki, po czym bez słowa wyjaśnienia zamknął drzwi.
Kolejnym punktem jego drogi był rycerz, któremu służył. Na widok Wilhelma ucieszył się, głośnym śmiechem.
-A już żem myślał, że gdzieś żeś po drodze się stracił!- huknął -Greto! Wina!- krzyknął do gosposi, która prędko pobiegła by usłużyć panu i jego giermkowi. -Opowiadaj!- klepnął młodzieńca w ramię.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline