Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-01-2012, 13:46   #121
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
O dziwo w przekazywanie relacji Gregorowi praktycznie się nie wtrącał. Tylko co jakiś czas dorzucił durną wstawkę, tak to rozmyślał nad całą sytuacją wspominając co się stało i co zobaczył. Zainteresowało go również to co usłyszał od czarodzieja i te wszystkie niesłychane zjawiska. Gdy tamten skończył, odebrał pieniądze i szybko mu odpowiedział.

– Tamto zadanie miało być ostatnie, ale dobra, dobra, pomogę Ci jeszcze raz. Ważna misja, ważna sprawa, moja osoba jest potrzebna. Nie zawiodę więc cię przecie. Pójdziem do zamku z Tobą. – Dawit również zadeklarował pomoc Gregorowi. Choć nie wspominał o monetach, również były dla niego ważne. Na drogę niczym dodatkowym, poza jedzeniem, się nie zaopatrzył. Amunicji jeszcze dość, pistolety całe, pancerz nienaruszony, wszystko gotowe do drogi.
 
AJT jest offline  
Stary 30-01-2012, 17:18   #122
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Khazad tylko wywracał oczami słysząc kolejne przepowiednie. Nie robiło to na nim większego wrażenia. Jeśli rzeczywiście miał przybyć jakiś potężny wróg, to on pójdzie stawić mu czoła wraz z innymi wojownikami, proste i klarowne. Blednięcie, pocenie się, biadolenie i ględzenie nic tutaj by i tak nie dało. Jeśli tak miało się stać, to się stanie, a jeśli to wszystko jest tylko bujdą, lepiej dla Imperium i jego poddanych, a także lepiej dla khazadzkich twierdz.

Zerknął na kufer ze złotem, a później na maga. Następnie wychylił do dna swój puchar z winem i odstawił go z trzaskiem na stół.
-Nadal jestem Ci coś winien, a skoro dodatkowo stawiasz taką nagrodę w złocie, tym lepiej. Mój młot i tarcza są do twojej dyspozycji staruszku, ze mną nie musisz obawiać się niczego! Hah!- po tych słowach jego ogromna dłoń poklepała solidnie maga po plecach, a pomieszczenie wypełnił jego rubaszny śmiech. Biedny mężczyzna aż lekko się zgiął, ale także uśmiechnął. Było widać, że ta dwójka znała się już dużo wcześniej.
Spojrzenie Ragnara padło na Ziringa, a później na resztę
-No, to my z braciakiem pójdziem sprzedać ten złom, który zdobyliśmy, kto chce niech idzie z nami, wolna wola. Ustalmy jeno punkt spotkania w jakiej karczmie czy choćby tutaj, co by się monetami uczciwie podzielić.- rzekł do ogółu.
 
Blackvampire jest offline  
Stary 30-01-2012, 20:36   #123
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Wybaczcie panowie. Dla mnie to jakaś jedna wielka bajka...- rzekł Oskar -Koniec świata? Codziennie, ktoś nawołuje o końcu świata, nie gniewajcie się panowie, ale ja zabiorę swoją dolę i będę życzył wam powodzenia.- po prostu wstał i zabrał swoje rzeczy -Przyjdę rankiem po moją dolę z rzeczy, które sprzedacie.- wyszedł.
-N... No cóż...- Gregor wzruszył ramionami -Ruszamy jutro o świcie. Spotkajmy się tutaj pod kamienicą. Pojedziemy powozem i końmi. Ja z krasnoludami pojedziemy w wozie. Reszta dostanie wierzchowca na czas podróży.- człek najwyraźniej nawiązał do faktu, że krasnoludy nie przepadają za jazdą konno a dwukółka Zirniga była najwyraźniej zbyt powolnym środkiem transportu. -Niestety nie mam miejsca by was przenocować, więc będziecie musieli znaleźć dla siebie miejsce na noc w mieście. Wybaczcie ale muszę się przygotować do podróży.- wyprosił ich grzecznie.



Hergig było sporym miastem jak na te okolice. Największym w Hochlandzie. Było to miasto z prawdziwego zdarzenia. Na brukowanych uliczkach śmierdziało uryną i ekstrementami. Między domami, nad ulicami zwisały sznury z praniem, a a każdym rogu znajdował się szuler nawołujący do zagrania w kości w przybytku jego pracodawcy. A przybytków było multum. Ich różnorodność zadziwiała, zarówno pod względem nazw, jak i szyldów, oraz nawoływaczy. Był karzeł zachęcający sztuczkami i żonglerką, był buc spoglądający na przechodniów spod byka, była dziewka w skąpym ubraniu, był młodzieniec który zachęcał pozostałych najlepszym w mieście trunkiem i był trubadur grający na skrzypcach. Miasto, jak to miasto, tętniło swoim życiem nie zwracając zbytnio uwagi na nowych gości. Grupa podzieliła się tego wieczora. Jedni zajęli się sprzedażą fantów, które zebrali w czasie podróży. Co prawda Zirnig i Ragnar nie dali rady sprzedać wszystkiego w jednym miejscu, ale ostatecznie pozbyli się wszystkiego a żyłka handlowa woźnicy sprawiła, że zarobili sporo, bo łącznie sto dwanaście złociszy. Krasnoludzkie słowo jest jedną z najbardziej poważanych przysiąg w Imperium, lecz ci co nie byli dość ufni udali się z nimi patrząc na brodaczom na ręce. Ostatecznie złotem się podzielili jeszcze tego samego dnia, by dało się spożytkować jakoś zarobione pieniądze.

Wilhelm

Młodzieniec, prosto od Gregora udał się do ratusza, gdzie miał zanieść list od Marckusa. Strażnicy miejscy robili problemy, jednak rodowód młodzieńca, oraz polecenie samego dowódcy Garnizonu wystarczyły by przekonać stróżów do tego, by wpuścili młodzika do środka. Szedł samotnie eleganckimi korytarzami najdroższego budynku w mieście. Kiedy dotarł na miejsce, pod gabinet starego znajomego od Marckusa, zapukał. Człek otwarł drzwi i wejrzał na Wilhelma posępnie unosząc brew.
-Czego?- spytał zbulwersowany faktem, że ktoś mu przeszkadza. Wilhelm wręczył mu list. Człek najwyraźniej poznał stempel na laku. Osobnik sięgnął po złotą monetę do kieszeni i wcisnął ją giermkowi do ręki, po czym bez słowa wyjaśnienia zamknął drzwi.
Kolejnym punktem jego drogi był rycerz, któremu służył. Na widok Wilhelma ucieszył się, głośnym śmiechem.
-A już żem myślał, że gdzieś żeś po drodze się stracił!- huknął -Greto! Wina!- krzyknął do gosposi, która prędko pobiegła by usłużyć panu i jego giermkowi. -Opowiadaj!- klepnął młodzieńca w ramię.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 31-01-2012, 08:37   #124
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Wilhelm liczył na jakąś rozmowę w sprawie ataków kultystów, zdziwił się więc gdy został wręcz wyrzucony przez sir Konrada dostawszy za dostarczenie listu złotą monetę. Rzucił ją jakiemuś żebrakowi - sam był zbyt obruszony by ją przyjąć, a biedny człowiek mógł sobie za to kupić coś do jedzenia. Giermek udał się do swego opiekuna.

- Nie uwierzysz panie w przygody które mnie na szlaku spotkały! Z początku było nieciekawie i kompania mi niezbyt odpowiadała, lecz gdy dotarliśmy do wsi Vodf akcja poszła na przód. Mieliśmy odszukać żebraka będącego prorokiem, lecz okazało się, iż przed chwilę przed naszym przybyciem został zabrany przez kapłanów Sigmara. Jednak gdy ich odnaleźliśmy okazało się, iż nie są to prawdziwi kapłani, lecz przebrani kultyści chaosu! Pokonaliśmy ich, lecz wtedy z lasu wypadło paru barbarzyńców, z idącym na czele Rycerzem Chaosu, który przedstawił się nam Von Hunclem. Po ciężkiej walce, zaprawdę godnej pieśni, udało nam się go pokonać, lecz nie obyło się bez strat - życie straciło dwóch naszych towarzyszy. Droga powrotna była już spokojniejsza, choć Roderykowi, czyli temu prorokowi zdarzyło się kilka razy wieszczyć - Wilhelm w skrócie opowiedział całą historię. Pominął fakt o tym, iż Roderyk był mutantem - Conradowi raczej by się to nie spodobało. Choć wydawał się miły, gdy było trzeba potrafił być surowy.
- Von Huncl? Kojarzę rycerza o podobnym nazwisku. Był sprytnym wojownikiem, o sporych włościach... - Zastanowił się. - Rycerz chaosu... Kto by pomyślał, że niegdyś czyściłeś moją zbroję, teraz zaś szerzysz swoim orężem dobro i prawość... Jestem z Ciebie dumny, młodzieńcze. - Położył dłoń na ramieniu Wilhelma - Powiadasz zatem, że rozmawiałeś z dowódcą garnizonu? Dobrze się spisałeś zdając mu raport. Tak dalej pójdzie a niebawem sam zostaniesz rycerzem chłopcze. - Uśmiechnął się upijając wina ze srebrnego pucharu.
- Właśnie! Swymi słowami przypomniałeś mi panie, o pewnej sprawie. Dowódca garnizonu, prócz interesującej historii, przekazał mi parę listów. Dwa były do ratusza w związku z atakiem kultystów, zaś jeden jest zaadresowany do ciebie, panie. - Giermek sięgnął za pazuchę i wyciągnął list od sir Marckusa, po czym podał go Conradowi. Człek zerwał lak z listu, po czym uważnie przeczytał zawartość.
- No. Nie oświecił mnie. Napisał, jak zacny z Ciebie człowiek - burknął uśmiechając się, po czym odłożył pergamin na niewielki, okrągły stolik. -Jakie masz plany?
- Właśnie zapytać cię chciałem o pozwolenie na kolejną wyprawę. Mistrz Gregor wyrusza wraz z wieszczem na zamek swego przyjaciela, lorda Von Waltera. Potrzebuje eskorty, więc pomyślałem, że mogę mu pomóc, szczególnie, iż zacna i ważna to sprawa.
- Oczywiście. Kler Sigmara przyjmie każdą ilość złota, uczciwie zarobioną i oddaną z szczodrości i dobroci ducha - zasugerował młodzieńcowi, że rad byłby, gdyby oddał ewentualną zapłatę za misję kościołowi. Nie od dziś wiadomo było, że był to religijny człowiek. - Cieszy me serce to jakie postępy robisz. Tak dalej pójdzie a wydam rozkaz mojemu kowalowi by zaczął wykuwać dla Ciebie zbroję. Ostrze już czeka drogi Wilhelmie. - uśmiechnął się. Najwyraźniej zakładał, że młodzik znacznie szybciej zostanie awansowany na rycerza.
- Sądzę, iż dobry pomysł mi podaliście, panie. Prawdę mówiąc, już wcześniej myślałem o tym, by zapewnić sobie boską łaskę. Dlatego też zamierzam kupić amulet z wizerunkiem młota. - Odparł na propozycję Lutzena. Przystał na nią chętnie. Sam również był religijny (za młodu nawet szkolił się na akolitę) i nie był zbyt przywiązany do pieniądza jak prości ludzie. Był szlachcicem, mógł sobie pozwolić na coś takiego. - Ostrze już czeka? Panie, to dla mnie wielki zaszczyt!
- Wypełnij zadanie dla her Gregora, a miecz będzie twój. Potem pomyślę o awansie. - Skinął mu głową.
- Tak się stanie - odrzekł giermek i również skinął głową. Powstał, lecz nim wyszedł, przykląkł jeszcze przed sir Conradem. - Mógłbym liczyć przed wyjazdem na twe błogosławieństwo?
- Niech cię Sigmar prowadzi - Człowiek pobłogosławił Wilhelma zgodnie z prośbą młodzieńca, po czym odprowadził go wzrokiem do drzwi.
Giermek spędził noc w swej komnacie. Wstał wczesnym rankiem. Nim opuścił posiadłość porozmawiał ze swym nauczycielem fechtunku (Lutzen nie nadawał się do szkolenia fechtunku - jego tusza by mu przeszkadzała) - Manfredem. Ten poradził mu, by zakupił morgernsztern. W końcu rycerz winien umieć posługiwać się nie tylko mieczem, ale też inną bronią!

W mieście, zgodnie z planem zaopatrzył się w broń, symbol Sigmara na srebrnym łańcuszku oraz prowiant na drogę. Pozostałe pieniądze przeznaczył na datek dla miejscowej świątyni Młotodzierżcy. Zakupy i modlitwa zajęły mu czas do wieczora, kiedy to stawił się u Mistrza Gregora.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 01-02-2012, 18:27   #125
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Złoto w sakiewce przyjemnie obciążało pas okalający biodra Gottwina. W brzęku uderzających o siebie monet słychać było wyraźnie słowa "Wydaj nas, wydaj...". A to było wielkie miasto - beczki piwa, butelki wina, kości, chętne panienki. Wszystko kusiło, kusiło, kusiło...
Oczywiście byli tacy głupcy, co tym pokusom ulegali, z najrozmaitszych zresztą powodów.
Gottwin nie należał do grona tych, co radośnie rozrzucali na prawo i lewo z pewnym trudem zarobione pieniądze. Nie mówiąc o tym, że przed podróżą nie warto było nadużywać żadnej z wymienionych wcześniej przyjemności.
Cóż mu pozostawało do zrobienia... uzupełnić zapas bełtów (a dokładniej - doprowadzić do tego, by ich ilość wyniosła trzydzieści), a potem znaleźć w miarę zaciszną gospodę, oferującą swym gościom dość dobre posiłki i średnio drogie noclegi.
Kąpiel po tylu dniach na szlaku, dobre jedzenie, a potem sen w wygodnym łóżku.
Na szczęście nie zaspał i na spotkaniu zjawił się punktualnie.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-02-2012, 18:42   #126
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Felix był zadowolony gdy złoto trafiło do jego sakiewki. Pieniążki wyciągnięte od jakiegoś maga cieszyły. On ma ich w cholerę, to co po mu aż tyle. Leżą, kurzą się, nic z nimi się nie robi, a pieniądz musi się kręcić! Jak to mówią krasnoludzcy bankierzy. Felix przeszedł się po mieście, posłuchał jakiś opowiastek, popatrzył w parę dekoltów, ale w końcu obowiązki wzywały. Podobnie jak Gottwin udał się aby uzupełnić braki w amunicji. Stan jego kołczanu musiał wzróść do maksimum. Koszta nieduże, a jeden pocisk, jedno oko chaoty mniej! Ha!

Po udanym zakupie udał się do oberży. Chwalił się swoim wyczynem, opowiadał jak to powalił woja chaosu. Tak przepił dość sporo, zjadł dobrze i udał się przespać. Mimo alkoholu pilnował swojej sakiewki jak oka w głowie.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 02-02-2012, 08:21   #127
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Dawitowi zaświeciły się oczy, gdy odbierał nagrodę. Tak, jego sakiewka zaczynała powoli mieć coraz bardziej satysfakcjonującą go wagę. W tym momencie nie miał zamiaru jej uszczuplać. Lubił złoto i nie chciał, by od razu po jego zdobyciu, znacznie go ubyło, kupując jakieś bzdety, przepijając go na imprezach, czy wydając na kobitki. Zresztą Dawit nie płąci za kobitki, najwyżej kobitki mogą płacić za niego. Przechadzając się po mieście pilnował sakwy, jak oka w głowie. Znalazł szynk cieszący się opinią ;dobre i tanie’ i tam spędził swą noc. Tym razem spokojnie, by nabrać sił przed kolejną wyprawę. Dobrą walkę świętował już w garnizonie, teraz czas przygotować się do kolejnej.

Noc przespał spokojnie i o wyznaczonej godzinie był na miejscu, gotowy by wyruszyć.
 
AJT jest offline  
Stary 02-02-2012, 10:15   #128
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Gracjan nie chciał pieniędzy bowiem czuł że nie należały mu się, tak więc udał się do karczmy. Tam też za drobną opłatą dostał miejsce w stajni na sianie, oraz ciepłą strawę. Posiłek nie był wyszukany bowiem, młody chłopak zamówił dla siebie pieczone pajdy chleba wraz z bigosem. Gdy już podjadł udał się na miejsce spoczynku i zaczął wertować jedną z ksiąg które mistrz kazał mu przeczytać i zapoznać się dogłębnie z wiedzą płynącą w niej. Próbował lecz skupić się nie mógł. Wciąż w głowie miał słowa Roderyka, te skierowane do niego jak i te które przepowiadały nadchodzącą zagładę.

"A imię jego będzie Archaon... Pan splugawionych, sługa czarnych bogów, brat demonów i władca pomiotów. Te słowa też spamiętaj synu"

Gracjan zamknął oczy i usnął. Śnił o przeszłości, bowiem przyszłość była dla niego zbyt wielką niewiadomą.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 02-02-2012, 11:45   #129
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Rankiem grupa spotkała się ponownie pod domostwem Gregora. Zgodnie z jego prośbą przybyli wcześniej niż planowano wyjazd do Von Walotera. Ci bardziej życzliwi pomagali zanieść do powozu najpotrzebniejsze rzeczy, ci mniej życzliwi stali z boku i rozprawiali między sobą. Jedno było pewne, Roderyk musiał być bardzo ważną personą, skoro czarodziej tak bardzo pragnął go uchronić od śmierci i sług chaosu.
-Wiem, że jesteś przywiązany do swego przyjaciela, ale będzie nas spowalniać. Zostanie tutaj, razem z dwukółką pod opieką mojego starego znajomego, który zna się na koniach.- mag położył dłoń na ramieniu Zirniga. Czarodziej nie chciał, by podróż trwała zbyt długo, a w istocie spokojna wędrówka dwukółką, ciągniętą przez zmęczonego kuca mogła znacznie spowolnić ich wyprawę. -Jak tylko tu wrócimy odbierzesz to, co twoje. Z resztą przyda mu się odpoczynek.- mag uśmiechnął się życzliwie do krasnoluda i wrócił do znoszenia do wozu swoich rzeczy. Była tam skrzynia z różnymi alchemikaliami, był skórzany mieszek z dziwnymi rzeczami, prawdopodobnie potrzebnymi do rzucania zaklęć. Her Gregor nie mógł też wyruszyć bez podręcznego teleskopu, oraz tuby na zwoje. Magus wziął też i tubę na mapy, oraz inne dokumenty. Potrzebował też ubrań. Być może miał zamiar spędzić tam dłuższy czas.

Kiedy ostatecznie byli gotowi do drogi, Gregor, w towarzystwie Twardego, Zirniga, Ragnara, Teodora i Dawita weszli do wozu. Rudobrody tarczownik nie był zadowolony z faktu, że przyjdzie im dzielić miejsce z mutantem, którego, dzień wcześniej Gregor nakazał ukryć gdzieś pod miastem. Brodacz narzekał pod nosem, że to nie do pomyślenia, by taką opieką otaczać przeklętego i najchętniej rozwiązałby problem swoim orężem, jednak czarodziej płacił za coś zupełnie innego, a skoro brodacz podjął się dalszej pracy u niego, pozostało mu tylko narzekać.
Pozostała część drużyny, zdolna do jazdy konno, otrzymała po wierzchowcu na czas podróży. Gregor miał zamiar dotrzeć na miejsce wieczorem następnego dnia, najpóźniej za dwa dni. Zamek Von Waltera, oraz czeladź pod nim znajdowały się na wschód od Hergig, a prowadziła do nich skromna, leśna dróżka.
Po opuszczeniu bram miasta, kompani udali się do miejsca, gdzie poprzedniego dnia oddano Roderyka w ręce jednego z ludzi Gregora. Ten czekał już na powóz z obłąkanym żebrakiem. Wymiana trwała dosłownie kilka sekund. Żebrak dosłownie wskoczył do powozu, zaś mag rzucił znajomkowi, który go pilnował mieszek ze złotem. Człek skinął mu głową i ruszył do miasta, jak gdyby nigdy nic.

Roderyk był w dobrym stanie. Był nawet czysty i ubrany w nowsze ubranie, bez dziur, wesz i smrodu. Twarz miał ogoloną a włosy uczesane, jakby za wszelką cenę chciano sprawić by nie przypominał starego żebraczyny. Trochę się to udało, bo nawet Gregor był pod wrażeniem zmiany i kompani szczerze mówiąc by go nie poznali, gdyby koło niego przeszli gdzieś na ulicy.
Droga w powozie do wieczora minęła im szybko. Roderyk milczał zapatrzony w niewielkie okienko zadaszonego dyliżansu, zaś pozostali słuchali wywodów Dawita, oraz opowieści o siłach chaosu samego Gregora. Starszy człek miał dość sporą wiedzę na ten temat, choć głównie opowiadał o starych czasach, o wojnie chaosu z siłami Magnusa Pobożnego, oraz o genezie powstania samego chaosu. Były to w większości opowieści pokryte faktami zapisanymi w księgach, jednak nawet sam Gregor wiedział, że nie zawsze cała prawda w księgach była zapisana.
Ci, którzy jechali konno, nie mieli już tak przyjemnie. Szybkie tępo ich pogoni sprawiało, ze nie dało się rozmawiać, zaś niezbyt przyjemna droga, którą podążali z pewnością odbijała się na ich samopoczuciu, oraz bólu pachwin i pośladków.

Późnym wieczorem zatrzymali się by rozbić obozowisko. Nawet światła latarni na powozie nie rozświetlały drogi wystarczająco i było wielkie prawdopodobieństwo, że któryś z koni złamie sobie nogę, a tego nikt nie chciał.
Na szczęście noc minęła spokojnie. Podzieleni na warty towarzysze strzegli powozu, oraz śpiących w nim czarodzieja i starego żebraka. Tuż przed świtem powóz ruszył w dalszą drogę, a średnio wyspani towarzysze byli niezbyt pocieszeni wizją całodziennej gonitwy na grzbiecie konia.
W końcu jednak ich modlitwy zostały wysłuchane i wieczorem zgodnie z planami Gregora dotarli do Waltersdorfu, jak potocznie nazywano zamek lorda Von Waltera. Było to wielkie zamczysko, toczone grubym murem. Między murem a samym zamkiem znajdowała się osada zamieszkała przez około dwustu ludzi. Głównie chłopi, pracujący na utrzymanie zamku, uprawą okolicznych pól. Można jednak było dostrzec liczne kramy, sporą, piętrową karczmę, oraz kilka cechów rzemieślniczych. Kusznicy na murach, oraz halabardziści przy bramie wyglądali na dobrze przygotowanych na każdą okoliczność.


Powóz zwolnił, by nie potrącić przypadkiem żadnego wieśniaka, który przebiegał mu po drodze. Pod bramą na sam zamek powóz musiał stanąć, a Gregor był zmuszony porozmawiać z dowódcą straży. Byli to dobrze uzbrojeni mężowie, niektórzy w płytowych zbrojach, jedni mieli na skórzanych paskach przez ramię przewieszone kusze, inni zaś miecze u pasa. Dowódca straży – rosły mąż o bujnej czuprynie i nieznacznej bliźnie na skroni znał najwyraźniej czarodzieja i po kilku chwilach rozmowy pozwolił im przejechać nawet nie spoglądając do środka powozu. Właściwie nie było takiej potrzeby, gdyż plac zamkowy był w przenośni opanowany przez podobnych strażników. Jedni ćwiczyli drewnianymi mieczami, inni trenowali strzelanie z kusz, czy łuków, a jeszcze inni po prostu rozmawiali. Powóz zatrzymał się przy głównym wejściu do fortyfikacji i cała grupa mogła w końcu spokojnie rozprostować kości. Po chwili w wejściu do budynku ukazał im się starszy, łysy człek.


Mąż miał na sobie porządne ubranie, spod którego widać było wystające elementy uzbrojenia. Ciężkie to były czasy, skoro nawet we własnym domu musiał zakładać zbroję. A może po prostu taki już miał nawyk? Gotowy w każdej chwili?
-Lordzie Eryku Von Walter...- czarodziej pokłonił się przed panem tych włości, który osobiście przybył ich przywitać.
-Skończ że pierdolić z tymi tytułami stary capie!- zrugał go Von Walter. Zapadła chwila ciszy, po czym mężczyźni zagrzmieli śmiechem i uścisnęli się życzliwie, jak dwaj bracia po długim czasie rozłąki.
-Dobrze, że Cię widzę mój przyjacielu. Opowiesz mi, co gwiazdy mówią o mojej przyszłości.- lord poklepał maga w ramię -Niegdyś samotnie do mnie przyjeżdżałeś. Teraz widzę potrzebna Ci spora obstawa.- zakpił nieco z znajomka. Czarodziej spojrzał na tych, którym płacił za ochronę.
-To długa historia.- skwitował, po czym cała grupa weszła do środka.

Mag i lord szli na przedzie niewielkiego pochodu dobrze znając korytarze tej budowli. Pozostali zaś musieli iść w ich ślady, by nie zgubić się gdzieś w zamku. Po chwili na ich drodze stanął starszy człowiek, kłaniając się nisko przed szpicą pochodu.
-Szykuj że ucztę, nie widzisz, że goście przybyli?!- niemalże krzyknął zaś człowiek raz jeszcze się pokłonił i wartko popędził w kierunku, z którego przybyli kompani. Lord prowadził ich aż nie dotarli do sporej komnaty. Znajdował się tutaj długi, drewniany stół, przy którym mogło obradować pół lordów z Imperium, albo i więcej. Cała komnata była elegancko ozdobiona, choć ogrom jej gabarytów sprawiał, że nie było tu mowy o jakimkolwiek poczuciu przytulności. Pod ścianą znajdowały się zbroje, przypominające straże. Ogromne gobeliny prezentowały w większości religijne sceny, kierowane w stronę kultu Sigmara. Na ścianach wisiały liczne, wypchane trofea zwierząt, oraz obrazy.

Pod strzelistym, gotyckim oknem, na wełnianym kocu leżał ogromny pies. Był to wilczur brązowo-czarnej maści. Miał łeb wielkości nowego hełmu Ragnara i ważył około pięćdziesięciu kilogramów. Leżał spokojnie, niewzruszony, przybyciem gości, spoglądając na nich tylko bystrymi oczami. Gdyby wstał, pewnie sięgałby do piersi drużynowego niziołka.
-Co Cię trapi mój przyjacielu, raczej bez powodu nie odstawiłbyś tych swoich przeklętych ksiąg i lunety, hę?- uśmiechnął się do Gregora.
-Przepowiednie. Spełniają się.- rzekł ponuro, a uśmiech z twarzy lorda zniknął w momencie. -Ten tutaj...- wskazał palcem Roderyka -Widzi zbliżającą się apokalipsę w swoich snach. Ma wizje, tego, o czym mówią księgi. Koniec jest bliski i nie można nic na to zaradzić...- rzekł złowieszczo. Walter wstał od stołu i podszedł do okna, przy okazji poklepując uspokajająco swego psa po głowie.
-Mówiłeś mi o tym wiele razy, a ja myślałem, że nie doczekam tej godziny, kiedy te 'tajemnicze' przepowiednie zaczną się wypełniać...- rzekł w zadumie


-Co proponujesz zrobić? Jak działać?- spytał lord. Czarodziej wzruszył ramionami.
-Musimy uchronić Roderyka przed wpływami sił chaosu. Potrzebuję czasu by z nim porozmawiać, przeanalizować przepowiednie raz jeszcze i ustalić, co będzie charakteryzowało ostatnią z nich, której jeszcze nie rozwikłałem. Jeśli mi pozwolisz, chciałbym zrobić to tutaj u Ciebie w zamku, aby czuć się w pełni bezpiecznym.- oczekiwania Gregora były spore, jednak Walter nawet na chwilę się nie zawahał.
-Zgoda. Niech zatem tak będzie.- rzekł donośnym tonem, jakby chciał, aby każdy z jego gości usłyszał o jego dobrotliwości.
Niedługo potem wielki stół przy którym siedzieli zapełnił się wykwintnymi potrawami, przyrządzonymi przez szefa kuchni, rodem z Bretonii. Po sutym obiedzie przydzielono im kwatery, każdy otrzymał swoją, pojedynczą. Przed nadejściem zmroku Gregor osobiście każdemu wręczył jego dolę w złocie, tak jak obiecał wcześniej. Mag poinformował również każdego, o przyjęciu jakie lord urządził na cześć ich przybycia wieczorem. Rzecz jasna, nikt nie był zmuszany by przybyć, wszak mogli wybrać zabawę w karczmie pod zamkiem, gdzie goście byli mniej... szlachetnie urodzeni.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 02-02-2012, 15:25   #130
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Sprzedanie zdobycznego uzbrojenia nie sprawiło khazadom zbyt wielkiego problemu, we krwi wszak mieli żyłkę handlową, a ich znajomość kowalstwa i płatnerstwa pozwoliła dokładniej wycenić owe przedmioty. Zarobionym w ten sposób złotem postanowili jak najszybciej podzielić się ze współtowarzyszami podróży, aby każdy miał czas na zrobienie małych zakupów. Oczywiście złoto nie wylądowało w rękach tych, którzy uciekli z placu boju. Ragnar zaś swoje korony miał zamiar wydać niemal w całości, na coś, nad czego zakupem już od paru godzin się zastanawiał. Musiał więc odmówić na prośbę Yerga o pożyczenie pieniędzy, pozostało mu poprosić innych, a może akurat się zgodzą?

"Czerwony" zobaczył owe cacko kiedy wraz z Ziringiem targowali się z jednym z tutejszych płatnerzy. Wspaniały, zdobiony i solidnie wykonany stalowy hełm płytowy niewątpliwie krasnoludzkiej roboty. Łatwo rozpoznawalne zdobienia i stalowy nosal przechodzący w coś w rodzaju maski osłaniającej twarz, mającej wygląd stalowej brody i wąsów. Wspaniała robota, istne dzieło sztuki. Khazad zapytał o cenę, choć już spodziewał się mniej więcej kosztów. Na szczęście nie przekroczyły one jego obecnego stanu sakiewki, ba, zostałoby mu nawet parę srebrników, akurat na trochę żarcia i piwo z noclegiem. Nie zastanawiając się więc dużo, zaraz po rozdzieleniu koron, udał się czym prędzej do owego płatnerza. Tam zakupił hełm i z uśmiechem zadowolenia ruszył do karczmy, w której umówił się z resztą brodaczy.

W karczmie zaś, gdy tylko przybył brodaty lud, a konkretnie Ragnar "Stalowy Czerep" zwanym czasem "Jebanym ochlejem" przez swą kochaną siostrę, rozpętała się popijawa. Piwo lało się strumieniem, a opowieści o męstwie khazadzkiej społeczności i cudach ich inżynierii wojennej wypełniły główną halę zajazdu. Jakaś część pamięci Ragnara krzyczała coś, że jutro musiał wcześniej wstać, ale będzie wszak się tym martwił dopiero jutro. Tak też z radosnym sercem poświęcił się delektowaniu tutejszego piwa.

Następnego ranka łeb czerwonobrodego khazada przypominał dzwonnicę kościołów Sigmara. Każdy głośniejszy czy bardziej piskliwy dźwięk przyprawiał brodacza o zgrzytanie zębów. Na całe szczęście żołądek miał mocny i kufel piwa zasilony dodatkowo jajecznicą i pajdą chleba z tłustym pokrzepił jego organizm, miast jak u większości osób - doprowadzić do natychmiastowych niemal wymiotów. Tak posilony zabrał się za pielęgnacje swej długiej brody i wąsisk, wszak broda była rzeczą świętą, świadczącą o danym khazadzie. Gotów do drogi ruszył.

Na miejscu starał się pomagać w ładunku zapasów, ale nie przemęczał zbytnio, nie był w szczytowej formie, lecz powinien odzyskać siły do późnego południa. Przynajmniej miał miejsce w wozie wygodniejszym niż dwukółka Ziringa, choć widmo podróży z mutantem skutecznie obrzydzała mu tą, jakby się wydawało, wygodę. Tak więc w swoim stylu klnąc pod nosem i narzekając wsiadł do wozu. Cała kompania zaś w niedługim czasie opuściła miasto, kierując się w wyznaczoną przez maga stronę.

Kiedy dołączył do nich szalony wróżbita, khazad zamrugał parę razy, musiał przyznać, że postarali się z przebraniem go. Teraz już nie przypominał ludzkich zwłok poruszających ustami, a normalnego mężczyznę. Jednak Ragnar znał prawdę o tym co kryje się pod tym wizerunkiem. I nie był z tego powodu zadowolony. W momencie kiedy Roderyk wskoczył do wozu, khazad nasadził na łeb swoje hełmisko i nie spuszczał oka z wróżbity przez resztę podróży. Ta na całe szczęście nie trwała dłużej niźli przypuszczano.

Ragnar wygramolił się z wozu oceniając stan twierdzy na zdecydowanie zadowalający. Wystarczyło mu parę chwil na oględziny murów i przedstawicieli miejscowego garnizonu. Uzbrojenie mieli przednie, mury solidne i przede wszystkim, wysokie. Jeśli przyjdzie im się bronić przed jakimkolwiek najazdem, wróg nieźle zetrze sobie zęby zanim zdoła cokolwiek ugryźć. W towarzystwie gospodarza ściągnął hełm i wsadził go sobie pod pachę. Jak widać Gregor miał wpływowych znajomych, choć w sumie nie dziwiło to zbytnio khazada. Magowie w tym wieku, którzy nie oszaleli, nie przeszli na stronę mrocznych bogów ani nie ulegli mutacji byli zazwyczaj dość potężnymi i posiadającymi liczne koneksje osobistościami.

Wprowadzeni do głównej hali wewnętrznego zamku, zostali ugoszczeni strawą i napitkiem, zaś wieczorem obiecano ucztę na ich cześć. Chamstwem byłoby odmówić, szczególnie jeśli oferowano darmowy alkohol. Ragnar zatem z przyjemnością przyjął zaproszenie i podziękował osobiście gospodarzowi za udzielenie im tak znamienitej gościny. I choć tego wieczora nie miał zamiaru zalać się w trupa, to jednak do trzeźwych zapewne nie będzie się go dało nijak zaliczyć.
 

Ostatnio edytowane przez Blackvampire : 02-02-2012 o 18:23.
Blackvampire jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172