Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2012, 22:32   #23
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wspólny post Bain & Aryuki

Lokator dziewczyny, może i był wybitnie rozbawiony tą sytuacją, ale Aryuki przygniecionej ciałami mężczyzn nie było do śmiechu. I zdecydowanie brakło jej poczucia humoru. Podobnie jak brakowało oddechu. Zdołała jednak piskliwie krzyknąć.-Złazić ze mnie, zanim kości wam poprzestawiam!
-Wiesz co możesz zrobić.”- zasugerował głos, a dziewczyna odruchowo poprawiwszy okulary na nosie dodała w myślach.-”Zapomnij.
- Chyba na kogoś spadliśmy. -zauważył Jun. - Grum weź ten tyłek, trzeba jakoś wstać. -zakrzyknął inżynier, zaś krasnolud łapiąc za głowę “kryształka” by się podciągnąć zagaił. - Mogło być gorzej, jesteśmy chyba w jakimś lesie.
-Złazić... nie gadać.-jęknęła płaczliwym tonem Aryuki.

„Ciekawość prowadzi do piekła…” – ta sentencja najlepiej oddawała charakter zdarzenia, jakie miało miejsce w podziemiach siedziby Konfederacji Alchemików. Ciekawość Baina została w pewnym sensie zaspokojona (zobaczył m.in. jak działa jeden z tajemniczych pistoletów. Podejrzewał, że „cacko” Juna działa na podobnej zasadzie), jednak na parę sekund przed teleportacją pomyślał, że to przez nią stało się to wszystko. Lot jakiemu została poddana część golema był zupełnie irracjonalny oraz pozbawiony wszelkich praw logiki. Wyglądało to tragikomicznie. W młodym Magu Kryształu obudziła się obawa, czy aby nikomu nie stanie się nic złego, czy aby na pewno nikt dziś nie zginie przebity lecącą rurką? Stało się trochę inaczej. W takich momentach rzeczywistość zwalnia, a ludzki wzrok rejestruje każdą, nawet najmniejszą czynność jaka ma miejsce. Nie tak wyobrażał sobie przygotowanie do teleportacji. Myślał, że Jun będzie ich uspokajał, zostaną do tego przygotowani, a dopiero potem oblani fioletową mazią. Wszystko stało się tak nagle, że młody Egiladrie nie miał czasu na racjonalne myślenie. Poddał się emocjom i adrenalinie. Zaczął krzyczeć, panikując iż trafi na drugi koniec świata…

… Sam proces teleportacji był procesem przyjemnym. Cała trójka swobodnie lewitowała w jakimś nieznanym, fioletowym tunelu o konsystencji galaretki. Bain poczuł się naprawdę swobodnie. Na jego twarzy pojawił się naturalny uśmiech. Towarzyszyło temu również uczucie błogości. Mogli oderwać się od wydarzeń które miały miejsce kilkanaście sekund temu. Mag Kryształu już wyciągał rękę, by dotknąć ściany tunelu, gdy nagle, tunel skończył się, a na jego końcu znajdował się czarny lej, który przyciągał trójkę bohaterów nieznaną siłą. W tunelu zaczęło wiać, Bain, Jun i Grum próbowali się czegoś złapać, by tu zostać, jednak były to daremne próby. Białowłosy poczuł mocny ucisk w żołądku, po czym z niesamowitą prędkością został wciągnięty do leja…
Następnie zobaczył światło. Nie jakieś tam „światełko w tunelu”, ale naturalne światło słońca, które górowało nad ludzką planetą. Poczuł świeże powietrze, usłyszał śpiew ptaków i zaczął spadać w dół… Dostęp powietrza został natychmiast odcięty, ponieważ w trymiga leżał na nim Grum, zaś na nim Jun. Z dzieciństwa pamiętał, że metoda „na kanapkę” była dość zabawna, jednak teraz zdawała się być zupełnie niekomfortowa. Egiladrie nie mógł wydusić z siebie nawet krzyku. Cielsko krasnoluda skutecznie to udaremniało. Błyskawicznie uderzyli w ziemię. Pod sobą usłyszał kobiecy jęk, toteż zrobiło mu się strasznie głupio. Po karkołomnej próbie postawienia siebie na nogi, cała trójka wstała powoli. Bain był cały obolały. Masował swój kark, badał się po głowie, którą swoimi łapskami obmacywał Grum. Nagle poczuł niesamowite zawroty głowy. Świat okręcił się o siedemset dwadzieścia stopni, a Mag Kryształu upadł ponownie na ziemię.

Po paru sekundach wstał, z widoczną trudnością.
- Teraz już wiem dlaczego wolę działać w pojedynkę… – łypnął groźnie na swoich towarzyszy, po czym spojrzał chłodno na dziewczynę. Rozejrzał się wokół.
- No rzeczywiście las… Przynajmniej otacza nas natura. Na początku myślałem, że idziemy do piekła, potem, że do nieba, a teraz… Teraz jesteśmy chyba w raju – westchnął.
Ponownie spojrzał na dziewczynę, po czym spytał, nie zważając na ton swojej wypowiedzi:
- A Ty kim jesteś?
-To ja powinnam raczej zadać to pytanie.- burknęła gniewnie dziewczyna.- To wy się na mnie rzuciliście.
I bynajmniej nie zainteresowana odpowiadaniem białowłosemu, zaczęła przeglądać zawartość swego plecaka, załamując się najwyraźniej.-Połamana! A taka nowiuśka była, dopiero co ją w zeszłym roku nabyłam. Połamaliście mi wędkę!
- Co tam wędka, ja obiłem sobie tyłek! -marudził Jun, który zapewne większość życia przesiedział w ciepłej pracowni, a o biwakach nie miał bladego pojęcia. Grum natomiast bez pardonu zajrzał do plecaka dziewczyny i rzekł. - No faktycznie ładna wędeczka była, ale może da się naprawić, Jun ma łeb na karku i smykałkę do takich rzeczy. -powiedział krasnal wskazując chłopaka w goglach. - A tak właściwie to ja jestem Grum, jeden z starszych rady Konfederacji Alchemików, ten młody uszatych chłopak to Kryształek, a Jun to ta maruda.- przedstawił całą grupę brodacz. - A Pani to kto?
-Nie pani. Taka stara to już nie jestem.- zamarudziła dziewczyna. I spojrzała z pewną niechęcią na marudzącego Juna. I zapewne z niedowierzaniem co do jego talentów.


-Aryuki. Aryuki Marai.-rzekła w końcu.- I to nie jest raj, tylko las.
Po czym wskazała kciukiem w kierunku z którego przyszła.-Jak pójdziecie w tamtym kierunku dojdziecie do miasta o nazwie Lasthope, a stamtąd to już pewnie traficie, tam gdzieście szli... czy latali, czy co tam robiliście w powietrzu.
- Teleportowali, niezbyt udanie. -mruknął Jun. - Tak to jest gdy, porcja eliksiru przeznaczona dla dwóch osób ląduje na trzech.
Po tym nastąpiła seria marudzenia młodego inżyniera, zaś Grum zagadnął zamyślony. - Lasthope...Lasthope, gdzieś słyszałem tą nazwę...- i nagle przyszło lśnienie.- Chwila, to obok tego miasta miała być wieża! -krzyknął uderzając się otwartą dłonią w czoło. - Powiedz mi Aryuki, nie słyszałaś może o kryształowej wieży. -to mówiąc brodacz rozejrzał się jak gdyby budynek miał pojawić się za najbliższym drzewem.
-Kolejny wasz nieudany eksperyment? - zamyśliła się dziewczyna skupiając wzrok na krasnoludzie.-Dużo ich produkujecie w ciągu roku?
- Hum? -zdziwił się brodacz unosząc krzaczaste brwi.- Że niby wieża? Nie, nie, nie to akurat nie nasz produkt. -zaśmiał się staruszek.
-Pewnie konkurencji, co?- dziewczyna sięgnęła po połamaną wędkę mówiąc.-A i faktycznie. Jakaś wieża z kryształu się pojawiła. I burmistrz z tego powodu raban robi. Echh...- wskazała kierunek palcem.-Do wieży to tam, jak nie zabłądzicie za bardzo, to do niej traficie. Akurat tam idę, więc mogę was zaprowadzić.
Po czym podeszła do Juna i wcisnęła mu w ręce połamaną wędkę.-A ty czaruj, panie alchemiku. Ma być jak nowa.

Bain nie lubił nigdy takich “panienek”. Tylko dlatego, że jest kobietą nagle trzeba traktować ją inaczej? “Piórko w dupę i na wodę...” - cytując klasyka. Eh. Nie przejmował się nią. Otrzepał swoje nieskazitelnie dotąd czyste ubranie z kurzu, po czym rozejrzał się po okolicy. Było tu spokojnie i nic nie wskazywało na to, że cokolwiek zniszczy tę sielankę. W sumie, sam przyjrzałby się jak ręce Juna działają cuda z wędką nieznajomej.
- Bain Egiladrie, członek Konfederacji Alchemików - burknął, nie patrząc na dziewczynę.
- Skoro formalności mamy za sobą, to jak rozumiem, kierujemy się do Lasthope, a następnie do kryształowej wieży? Swoją drogą, jestem ciekaw, czyją jest ona sprawką. Jeśli spotkamy Maga Kryształu, to przydadzą się dodatkowe magiczne umiejętności. Nasza gałąź magii jest zdecydowanie wytrzymała na inne. - spojrzał po twarzach wszystkich zebranych.
-Nie wiem gdzie wy chcecie. Ja akurat idę do wieży.-rzekła dziewczyna w odpowiedzi i wzruszyła ramionami informując.-Nie mam po co wracać do Lasthope, bowiem... gdziekolwiek nie ruszycie, dojdziecie tam wieczorem. Więc albo miasto, albo wieża.
Najpierw spojrzał na Gruma, a następnie na Juna. Jego wzrok oznaczał tylko jedno.
- Proponuję wybrać się do tej wieży i rozwiązać tę sprawę. Lasthope nie ucieknie, a wieża... -zamyślił się - ...hm, przy odpowiednich umiejętnościach może sprawić taką niespodziankę. Magowie Iluzji są niezwykle przebiegli. Nigdy nie byłem dobry w przełamywaniu Zaklęcia Kameleona.
Jun spojrzał na wędkę i burknął coś pod nosem, po czym rozsiadł się na ziemi i wygrzebawszy z kiszeni jakieś dziwne urządzenie, przypominające klucz francuski zaczął opukiwać wędkę. Grum zaś spoglądał to na dziewczynę to na maga kryształu aż w końcu rzekł wesoło. - Po co być takim poważnym cały czas kryształku! Jesteśmy na biwaku! -zagrzmiał i walnął chłopaka w plecy. - A Panienka po co idzie do wieży? -zagadnął krasnal unosząc brwi pytająco.
-Miejscowi się boją, że coś z niej strasznego wylezie i... mam się upewnić, że jest niegroźna.- odparła dziewczyna wzruszając ramionami. Po czym przesunęła spojrzeniem po alchemikach i westchnęła z lekką rezygnacją.-Umiecie sobie załatwić jedzenie?
Ilekroć krasnolud “klepał” go po plecach, Bain czuł jakby zaraz jego wnętrzności miały wyskoczyć na zewnątrz. Toteż po chwili na twarzy młodzieńca pojawił się jeden z wachlarzu “fałszywych uśmiechów”.
- Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowało Aryuki - wyciągnął rękę w jej stronę. - Jeśli chodzi o jedzenie, to chyba nie będzie żadnego problemu.Zaraz coś upolujemy, co nie, Grum? - mrugnął porozumiewawczo w stronę przyjaciela. Mag Kryształu zawsze czuł się podniesiony na duchu przez kompana. Zawsze potrafił do niego dotrzeć.
-To dobrze. Głupio mi by was było zostawiać w głuszy bez jedzenia.- dziewczyna nieufnie uścisnęła dłoń chłopaka. Po czym dodała.-A i co do współpracy to... nie wiem, co wy tam zamierzacie robić. I nie zamierzam wam przeszkadzać. Ale... to chyba tyle. Wy macie swoje sprawy, ja swoje.
Spojrzała w kierunku Juna.-To jak? Możemy ruszać? Czy dalej zamierzacie tak stać?
Po czym obróciła się i ruszyła przodem przez las.

- To mam to naprawić czy nie! -oburzył się inżynier znad kijaszka - Tworzenie to sztuka, wymaga czasu! - mruknął nie ruszając się z miejsca, a Grum zachichotał po czym mruknął. - Nie przejmujcie się on tak zawsze, a o jedzenie się nie martwcie, mam coś chytrego ze sobą.- mówiąc to puścił oczko dziewczynie jak i kryształkowi.
- Podzielam zdanie Aryuki. Po tej teleportacji jakoś głodny nie jestem, więc możemy ruszać dalej. O ile Jun naprawi to “cacko” - ostatni wyraz wypowiedział z nieukrywaną ironią.
- Macie, no macie marudy! -mruknął Jun, który opukał połamaną wędkę już kilkunastoma urządzeniami a ta ... nie przypominała już starej prostej wędeczki. Teraz przy kołowrotku znajdował się mały monitory, trzon wędki w miejscu przełamania pokryty był metalem, a giętkie drewno pokryte było licznymi lampeczkami.- Trochę zmodyfikowałem ten prymitywny przedmiot. -burknął inżynier. - Dodałem mierniki sił i naciągów, monitor pozwalający oglądać ruchy ryb w zasięgu do stu metrów, głębokościomierz oraz możliwość odtwarzania trzech melodii zależnie od nastroju. -dodał wręczając dziewczynie o wiele cięższa wędkę. - A jak naciśniesz tu. -powiedział i kliknął czerwony guzik na kołowrotku, na co wędka zmniejszyła się do rozmiarów słomki barowej. - łatwiej będzie Ci ją przenosić.
- Genialny nie? -mruknął Grum półgębkiem do Baina i dziewczyny.
-Acha...- ni to potwierdziła, ni to pochwaliła konstruktora Aryuki, ostrożnie odbierając wędkę. W sumie to zagubiła się już przy miernikach sił i naciągów, więc nieufnie schowała ów wynalazek do plecaka i upewniwszy się, że katana nie wysunęła się z wiązania plecaka dodała.-No to chodźmy... za mną.
Po raz drugi dziś Bain przecierał oczy ze zdumienia. Nawet zwykłej naprawie, Jun może nadać rangę niesamowitej. Popatrzył na “upgrade’owaną” wędkę, po czym ruszył za Aryuki. Po przygodę.

Wędrówka po lesie trwała chwilę. Mimo, że Aryuki znała okolicę jak własną kieszeń to miejsce o którym mówił burmistrz leżało spory kawałek od miasta. Powoli robiło się ciemno, tak jak zresztą dziewczyna to przewidziała. Niemniej zbliżali się. Krok po kroku docierali do miejsca, gdzie wedle słów burmistrza Cho stała owa wieża z kryształu.
Aryuki jakoś nie paliła się do rozmowy, bowiem podczas tej wędrówki nie odzywała się z własnej inicjatywy. Jednym z powodów było jej obolałe ciało, które trójka mężczyzn poobijała lądując na nim.
Dziewczyna ignorowała radosne komentarze Gruna, jak i narzekania Juna. Jej spojrzenie było skupiona na drodze przed nimi i na wyszukiwaniu niebezpieczeństw. Co prawda w tej części lasu nic im nie groziło, ale...



… kto wie. Wieża ponoć zmieniła ryby. I możliwe, że coś jeszcze. Poza tym, dziewczyna nie miała jakoś ochoty na beztroskie pogaduszki. Najważniejsze, że do celu wędrówki było już tylko kilka kroków.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 30-01-2012 o 22:42.
abishai jest offline