Marylin wiedziała, że należało coś zrobić. Jednak enigmatyczne "coś" nie chciało za nic w świecie przyoblec się w konkretne działanie. Siedziała jak sparaliżowana obserwując scenę... egzekucji? Tak, to właśnie wyglądało jak egzekucja. A egzekutorem miał być on - ten, który przepełnia duszę podświadomym, nienaturalnym strachem.
- Michael... - szepnęła i wyciągnęła rękę przed siebie, próbując dotknąć palcami jego ramienia, choćby pukla jego włosów; nie wiadomo, czy prosiła go bez słów o to, żeby coś zrobił, czy wręcz odwrotnie - żeby nie robił nic i nie narażał swojego życia.
Rubinowa róża na smukłej, białej dłoni odbiła przez chwilę refleks światła i wypełniła samochód krwistą czerwienią... |