Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2012, 11:17   #52
Henshin
 
Henshin's Avatar
 
Reputacja: 1 Henshin nie jest za bardzo znany
Shin znajdował się tak naprawdę w sytuacji bez wyjścia... Po pierwsze nie należał do osób, których walka była ulubionym 'hobby', a po drugie nie mógł przecież robić szumu w centrum miasta. Istniała zbyt duża szansa, na to, że w kilka chwil zbiegła by się cała armia.

Co i tak było tylko złudną nadzieją, przecież Shin nie wytrzymał by nawet 2 minut przeciwko jednemu ze strażników, a co dopiero ze wszystkimi.

Herbalista ukłonił się nisko i spojrzał głęboko w oczy Kapitanowi.

- Czy możemy porozmawiać na osobności? Niestety nie mogę powiedzieć wszystkiego zwykłym żołnierzom. Co innego kapitanowi – uśmiechnął się po czym wskazał miejsce, do którego docelowo mieli by się udać z krępym mężczyzną.


Sprawna gadka należała do najsilniejszych stron Yuena, znacznie potężniejszych niż sztuki walki, czy tropienie, czy cokolwiek. Pozwalała wygrywać bez użycia jakiejkolwiek broni. Sil oceniła to jak najgorzej, cóż, widocznie średnio pasowały jej sposoby Biao. Dla niej były lekkomyślne oraz niebezpieczne. Oczywiście, miała rację, bowiem dowódca ninja zawsze ma rację. Zapewne wolała, żeby Yuen się nie wtrącał w jej sprawy. Niemniej grała świetnie swoją rolę, Yuen zresztą także, potrafił to robić rewelacyjnie, znacznie lepiej niżeli większość ninja.

- Rozumiem - skinął wypełniając polecenie dowódcy - wybacz, popełniłem błąd - rzekł kompletnie pozbawionym emocji tonem przypominającym papier ścierny. Uczył się jednak na błędach, chociażby na tej lekcji, na której gryzł właśnie wargi tak, że leciała mu krew. Oczywiście do wewnątrz ust, bowiem na zewnątrz poza niewielkim spierzchnięciem nic nie mogło zdradzać jego fatalnego stanu ducha. Zmieniła się, bardzo. To była najważniejsza lekcja. Niby nigdy nic skierował się do Onimaru, by poczekać na sygnał, czymkolwiek ów sygnał miał być. Ponadto mieli się spotkać za bramą, znaczy: przed sygnałem, czy po? Czy mieli się udać tam teraz? Trudna sprawa. Po namyśle zdecydował, że należy wypełnić słowa literalnie. Planował przekazać Onimaru dosłownie, co poleciła dowódca oraz udać się za bramę pozostawiając Roninowi decyzję.

Bezklanowiec był w swoim żywiole. Szedł przez tłum ludzi, jakby szedł po mieście ślepców, nikt go nie widział, nikt nie zwracał na niego uwagi. Za to on widział bardzo dobrze, wypatrzył strażników zanim Ci w ogóle pomyśleli o tym, żeby ruszyć w ich stronę. Przeszedł koło nich bez najmniejszych problemów i rzucił okiem za siebie. Zanim zdążył ich ostrzec było za późno, strażnicy postanowili sprawdzić Sil i Shina. O ile o Sil był względnie spokojny, tak co do umiejętności Shina innych, niż medyczne miał wątpliwości. Zastanawiał się co zrobić, gdy Biao rozwiązał jeden z jego problemów i wyciągnął Małą Żmiję z opresji. Obserwował, jak ta się przemieszcza, próbując odgadnąć jej zamiary, gdyż na pewno nie zmierzała w stronę wyjścia.

Odpowiedź kapitana straży nie nadeszła w postaci słów, tylko zaciśniętej pięści ze stali, która przywaliła młodego medyka prosto między oczy, sprawiając, że jego pogięte okulary spadły z nosa i potłukły się w drobny mak na chodniku. On sam odleciał kapkę do tyłu i przywarł do ściany jak owad, nie do końca pewien dlaczego jego świat tak niespodziewanie zaczął się kręcić niczym karuzela. Liczne ampułki i fiolki zastukały o siebie w kieszeniach spodni ze szklanym pogłosem. Zgromadzeni wkoło podkomendni dowódcy zaczęli chichotać, widocznie pobudzeni do aprobaty nagłym zastrzykiem sadyzmu lidera. Herbalista czuł jak otrzymana rana nabrzmiewa, a z rozcięcia powołanego do życia metalową rękawicą zaczyna wypływać ciepła krew. Wtedy właśnie jeden ze zbrojnych dostrzegł czarny dym wychylający się nieśmiało zza budynków. Uniósł zlękniony palec w górę, chcąc natychmiast powiadomić pozostałych.

- Panie, spójrz! Pali się! Musimy jak natychmiast ugasić....

- Ty, ty i ty. Do pożaru. Nasza czwórka zostanie tutaj, aby kontynuować ‘przesłuchanie’.


Plan Sil miał spore szanse powodzenia, gdyby w grę wchodzili po prostu zwykli piechurzy. Nie mniej jednak, urok rzucony na Złotego Lwa przez Yuena już dawno ustąpił, a kocur raz-dwa odebrał kapitanowi straży lejce dowodzenia, sprawnie dzieląc jego ludzi na dwie pomniejsze drużyny, które z wyczuwalnym respektem i czcią zaczęły działać jak im nakazano.

Sil dostrzegła czwórkę żołdaków daleko w tłumie. Czwórkę, a nie jak planowała - ósemkę. Szli zwartym szeregiem i z pełną determinacją przedzierali się w stronę, pochłanianych przez łapczywy żywioł, domostw. Zadanie o tyle trudne, że tylko nieliczni śmiałkowie skierowali swe kroki w tamtą stronę. Kobiety łapały pociechy kierując się wraz z nimi w przeciwnym kierunku, wielu mieszkańców po prostu stało - rozdarci między chęcią ratowania dobytku, a lękiem i brzęczącą w uszach nadzieją, że ktoś inny będzie ryzykował życie w ich imieniu. Poczuła nieprzyjemne napięcie mięśni na karku, a jej usta zacisnęły się w cienką linię. Kłopoty narastały, a oni nie zbliżali się do rozwiązania zagadki. Przyśpieszyła kroku do tempa pozwalającego na sprawne przedostanie się przez tłum bez zwracania na siebie uwagi. Przynajmniej do momentu, kiedy przez odległe skrzyżowanie nie przemknęła tak dobrze znana sylwetka Yuena, o spojrzeniu twardym i chłodnym jak stal, wbitym w cel jakim była brama miejska. Zwolniła kroku spodziewając się, że spanikowała. Skoro Yuen szedł do wyjścia, to wszystko zostało załatwione. Za nim szedł Onimaru, a za nim... nie dostrzegła Pomarańczowych Spodenek. Tym razem nogi same ją poniosły. Ze ściśniętym sercem podbiegła do Biao, mijając po drodze Bezklanowca i złapała go w tłumie za rękaw. Gdy natrafiła na jego spojrzenie zaparło jej dech w piersiach, jednak szybko poczucie odpowiedzialności i obowiązku zwyciężyły.

- Gdzie Shin?

- Nie wiem - odrzekł spokojnie - nie widziałem więcej, niżeli ty. Obawiam się jednak, że wpadł w nieco większą kabałę i sam plan wydostania go stamtąd będzie wymagał całkiem osobnego podejścia do sprawy.

- Zostawiłeś go tam? - zamrugała zaskoczona.

- Były dwie osoby w kabale - wyjaśnił trzymając nerwy na wodzy.

- Pomogłem tej, które mogłem pomóc natychmiastowo oraz która była ważniejsza … - zawahał się - dla misji. Jeśli masz pomysł, jak ratować tamtego, chętnie posłucham. Jeśli każesz mi się rzucić na tych żołnierzy, zrobię to, jednak póki co liczyłem raczej, że chłop się jakoś wyłga na początku, zaś później uda mu się uciec. Moglibyśmy z resztą jakoś mu to ułatwić, robiąc trochę dymu, ale nie miałem jak udzielić mu tam pomocy, albo przynajmniej nie wiedziałem, jak to zrobić.

- Zabawne, że wspominasz o dymie - skrzywiła się przenosząc wzrok w stronę, gdzie Herbalista zapewne dostawał właśnie manto. Zupełnie nie rozumiała jak Yuen mógł zostawić kogoś na pastwę tamtego bezlitosnego wojownika. Nie poznawała go. Zupełnie. Przecież to od nikogo innego, jak od niego uczyła się pomagania ludziom na trakcie. To był jego atrybut. Ona najchętniej by zostawiła każdego potrzebującego tam gdzie upadł jeżeli tylko miałoby to zagrozić lub odwlec w czasie rozwiązanie misji - Trzeba po niego wrócić. I jeszcze jedno, Yuen. Jesteś potrzebny. Skupiony i myślący. Nie wiem co cię ugryzło, ale otrząśnij się.

Biła go idealnie. Chciał pomóc Herbaliście, ale nie widział, jak mógł to wtedy uczynić jednocześnie ratując ją. Przecież nie mógł się podzielić na dwóch Yuenów. Widział tylko, ze obydwoje wpadli w opały. Jeśli mógł pomóc Sil szybko, to do Herbalisty potrzebował jakiegoś pomysłu, którego wtedy nie miał. Teraz jednak mogli coś wymyślić. Mogli, ale po szeregu ciosów zadanych przez słodkie usta Sil zdecydował się naprawić swoją winę samodzielnie, jeśli będzie to tylko możliwe. Jeśli to oczywiście błąd, bowiem dalej nie rozumiał, cóż takiego mógł wtedy uczynić. Wedle Biao najbardziej sensowne były: łgarstwo, przekupstwo, wykręt. To mogło pomóc Shinowi, zaś jakieś działania fizyczne jedynie sprowadzić na niego nieszczęście. Gdyby bowiem nie udało się go odbić, to byłby to oczywisty znak, że jest ninją.

Według Sil jednak nie tylko mógł, ale powinien coś zrobić. Natychmiast, bez jakiegokolwiek momentu przerwy. Nawet bez pomysłu, czy koncepcji, jeśli jej nie miał. Oczywiście miała rację, bowiem gdyby chciał, mógł rzucić się na więżących Herbalistę wojaków na środku ruchliwego miasta. Postanowił uczynić to po prostu, skoro Sil, jego Sil gorycz zalała mu myśli, tego od niego wymagała Herbalista. Fakt, że mogła to zrobić także ona, albo Onimaru, on zaś po prostu wypełniał jej polecenia … skoro bowiem kazała mu się udać do bramy przypuszczał, ze ona właśnie ma jakiś pomysł na Shina. Jednak widocznie nie miała … chciało mu się wrzeszczeć, ale oczywiście nie zrobił tego. Miał swoją dumę oraz godność. Jeśli najpiękniejsza spośród pięknych miała do niego takie pretensje, to błąd, bez względu na jego opinię, można było naprawić jedynie albo sukcesem, albo krwią. Inna droga nie istniała.
 
__________________
May my enemies live long so they may see me progress.

You can run, but You will only die tired.
Henshin jest offline