Mordrin szedł w bój wiedząc że zbliża się koniec. Nawet nie zobaczył czy trafił łańcuchem w cokolwiek. Oczy zalały mu się krwią. Poczuł uderzenie w świeżą ranę. Zaczął obficie krwawić. Padł na kolana i osunął się na drugi, nienaruszony bok. Jak przez mgłę widział powoli biegnącego Knuta z okrzykiem. Choć widział że wojownik mężnie walczy to jednak cała drużyna może polec. Teraz widział to z innej perspektywy. Wcześniej miał studenta i resztę za przypadkowych nieszczęśników, którzy tylko są ciężarem w tej kampanii. Teraz widział że może to on miał ich bronić. Czyżby zawiódł?
Walka trwała. Leżący Mordrin przypomniał sobie swoich bliskich, którzy zginęli w pożarze miasta. Miał ich przed oczyma, cierpiących, pełnych potwornego bólu, rozpaczy. Wtedy go potrzebowali...
Później publiczny proces alchemika, który wytwarzał ładunki wybuchowe dla górników z kopalni. I oni chcieli go uniewinnić. Za takie zniszczenia, wsadzić do więzienia żeby w celi wytwarzał swoje materiały. Śmierć mu się należy, no ale co zrobią górnicy bez niego? Mordrin nie wytrzymał. Stracił rodzinę w tym pożarze, z resztą nie tylko on. Straty obejmowały całe miasto.
Na drugi dzień po procesie znaleziono ciało alchemika w celi więziennej. W każdym kącie pomieszczenia, a na środku siedział okrwawiony Mordrin. Sam wybrał los zabójcy trolli. Wybrał banicję...
Cytat:
- Knut! Na Maxa! Dobij skurwiela bo nam tu tych demonów nasra więcej niż mrówków w mrówkowni! - zawołał Albert samemu cofając się nieco i atakując kultystki.
|
Zatem może lepiej było wycelować w maga? Teraz to bez znaczenia. Mordrin ocknął się ze wspomnień i ujrzał Alberta walczącego z kultystkami. A taki był nieporadny. Teraz kiedy odnalazł w sobie męstwo, przyjdzie mu zginąć. Przynajmniej zginie jak mężczyzna... Mordrin podniósł lekko głowę aby rozejrzeć się za innymi członkami drużyny lecz znów opadł i pogrążył się we wspomnieniach...
Troll był blisko, Mordrin wiedział już że nie ucieka tylko chowa się w lesie i obserwuje go. Nagle usłyszał wrzask i zobaczył bestie z maczugą, która na niego szarżowała. Mordrin przygotował łańcuch. Kiedy troll przebiegł obok, krasnolud, po uniknięciu starcia w szarży, oplątał jego dłoń. Nie udało mu się oplątać nóg ale było więcej sposobów na zabicie potwora. Wszystkie tylko czekały na odkrycie. Nie mniej jednak łańcuch miał tylko trzy metry i po chwili Mordrin będąc na jednym z końców po leciał kilka metrów dalej ciśnięty przez rozwścieczonego trolla. Krasnolud otrzepał się z ziemi i po chwili wstał uzbrojony w dwuręczny miecz. Bestia znów zaczęła szarżować. Zabójca wpadł na inny pomysł. Odrzucił miecz na bok oraz zdjął szybko plecak i zaczął biec na bestie. Tuż przed kolejnym starciem przeturlał się na bok i chwycił za sunięty po ziemi łańcuch. Kiedy troll zatrzymał się i odwrócił, Mordrin miał już w rękach rozbujany łańcuch i oplątał nim drugą rękę trolla, po czym rzucił się pędem po miecz. Troll biegł za nim. Kiedy krasnal chwycił miecz zrobił unik a w miejscu gdzie przed chwilą stał była już maczuga. Zamiast zadać cios Mordrin odsunął się aby mieć lepsze rozeznanie taktyczne w walce. Troll co chwila mocował się z krępującym łańcuchem. Znów poszedł cios. Tym razem Mordrin wykorzystał zmęczenie przeciwnika. Robił uniki i wycofywał się w las. Teraz wiedział że drzewa przeszkadzały bestii zadawać ciosy maczugą. Tak też troll odrzucił broń, lecz nadal był zdeterminowany zjeść krasnoluda. Mordrin stanął obok grubszego drzewa. Troll rzucił się na niego, a zabójca obrócił się z drugiej strony pnia i zadał cios bestii prosto w brzuch. Troll chciał się odsunąć i wyprostować lecz zahaczył łańcuchem o wystającą, urwaną gałąź. Mordrin chciał zadać znów cios aby mieć pewność lecz zamiast tego oberwał stopą potwora. Krasnolud podniósł się i zobaczył że jego miecz wciąż tkwi w ciele bestii, która wreszcie upadła martwa. Zwycięstwo! Pomyśleć że po tej potyczce Mordrin miał jedynie stłuczony bark. Zabrał broń, ściął głowę trolla jako trofeum i ruszył dalej.
Mordrin znów się ocknął. Rękę trzymał na swojej ranie, z której płynęła obficie krew. Otworzył raz jeszcze powieki i ujrzał kolejnego demona przyzwanego z chaosu. Teraz już miał pewność. Powinien był wtedy skrępować ruchy maga łańcuchem. Ciężko myśli się z rozciętym bokiem. Mordrin ujrzał Knuta. Ten żołnierz chciał być bohaterem, a przecież jak nikt nie przeżyje, to nikt też nie zostanie zapamiętany...
Mordrin przypomniał sobie twarz żony. Tak... ona miała wciętą rękę. I wspaniale wykształcone mięśnie motylkowe. I biceps. To była idealna kobieta dla Mordrina. Nie raz pomagała mu przy kowadle czy piecu. Teraz wiedział że niebawem spotkają się. Wiedział że w zaświatach najpierw oberwie od niej porządnie po łbie za te łajdactwa w karczmach, a potem mu wybaczy. Teraz zapadał się w ciemność, a myśl o słodkim laniu od jego żony koiła wszelki ból...