Calistan jednak nie przywykł słuchać głosu rozsądku. Jak zwykł mawiać - jest człowiekiem czynu, a zastanawiając się nad tym kto i dlaczego mógł ich tam zamknąć nie wykaże się zbyt wielką bohaterskością. Nad czym tu właściwie myśleć, skoro nie ma żadnych śladów, żadnych pewnych informacji, jest tylko loszek i ciemność? Trzeba wyjść naprzeciw przygodzie i samemu się zorientować co i jak.
Tak więc Czarny Baron ignorując zupełnie pytanie o linę schylił się i przeszedł przez niszę. W loszku zostały już tylko dwie osoby. Ale może to i lepiej? Jeśli tam, za kratą, czekają na nich jakieś pułapki, to z pewnością Calistan bohatersko przyjmie na siebie chociaż część z nich...
Czarny Baron dziarsko, ale ostrożnie minął kraty i poczuł na twarzy lekki powiew wiatru, jak gdyby przeciąg snuł się po pomieszczeniu, w jakim się znalazł. Ciemności były tu jeszcze większe niż w samym loszku, do którego docierało nikłe światło z zapadni. Trudno było się zorientować jak dokładnie wygląda okolica, ale wyglądało to raczej na niski korytarz lub też tunel, niż zamknięte pomieszczenie.
I było coś jeszcze. Coś, co płynęło przez mrok wraz z delikatnym powiewem wiatru.
Ciężki zapach krwi. |