Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2012, 18:55   #28
Cartobligante
 
Reputacja: 1 Cartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodze
Zawinęli do Aldersburga wczesnym rankiem. Słońce powoli wspinało się na nieboskłon. Było chłodno. Gdy dobijali do brzegu ich oczom ukazała się następująca scena - na placu stanowiącym centrum doków i zarazem główny targ miasta kilku robotników zbijało z desek podwyższenie. Ponad nim zdążyli już zamontować pionową belkę, z której zwisało kilka pętli. Zanosiło się na egzekucję i to kilku skazańców. Ludzie Jakuba prowadzili kmieci ze statku w stronę jednego z magazynów.

- Macie kilka godzin dla siebie - powiedział Lentke - ja muszę skontaktować się z moimi pomocnikami obozującymi na wschodzie i południu od miasta spotkamy się wieczorem pod ratuszem.

Von Mutig ruszył w stronę Bud zostawiając Javlera na placu. Miał zamiar odwiedzić Kroenena. Był ciekaw czy sklepikarz zamierza pozostać w Aldersburgu czy też światła zaobserwowane zeszłej nocy skłonią go do szybkiej wyprowadzki.

Hans

Dotarcie do Bud zajęło von Mutigowi kilkanaście minut. Sklepikarz był zajęty wertowaniem starego woluminu gdy Hans wszedł do sklepu.

- Witam, co pana do mnie sprowadza?

- Witam, nie mam zbyt wiele czasu, więc się będę streszczał. Czy czuje się Pan w tym mieście dobrze i bezpiecznie?

- Jeśli idzie o ostatnie kłopoty z reketerami czy też spodziewany przyjazd inkwizycji to myślę, że nie mam się czego obawiać.

- A o błyski w nocy?

- Cóż, szczerze powiedziawszy to mnie trochę martwi. Te światła mają zapewne jakiś związek z kręgami i pełnioną przez nie funkcją ale do rzeczy pewnie nie przyszedł pan tu z czystej troski tylko po informacje. A więc co chce pan wiedzieć i skoro o informacjach mowa - jakieś postępy w sprawie poszukiwań księgi?

- Niestety nie ma postępów. Zaś przyszedłem z czystej troski. Ale widzę, że pójdę się troszczyć gdzie indziej. Chyba że jest mi Pan w stanie powiedzieć jak można unieruchomić człowieka na kwadrans bez dotykania go, a jeszcze lepiej jak się przed tym ochronić.

- Tradycja cienia oferuje kilka zaklęć, które mogłyby dać taki efekt. A co do ochrony - polecałbym jakiś amulet chroniący przed zaklęciami. Sęk w tym, iż nie mam niczego podobnego na składzie. Można również zabezpieczyć się za pomocą czarów ochronnych tylko musi pan najpierw znaleźć maga, który by je na pana rzucił. Zawsze pozostaje również uniwersalna metoda - dostrzec czarownika zanim on dostrzeże was. Nikt nie może rzucić zaklęcia na coś czego nie widzi.

- Dziękuję za pomoc. Miłego dnia życzę.

Po opuszczeniu sklepu Hans wrócił do Węgorza po konia, którego tam pozostawił, nabył nieco prowiantu na drogę po czym ruszył w podróż do Berendorfu. Ze wszystkich miejscowości w regionie, w okolicy których można było natknąć się na kręgi nie był do tej pory tylko tam. Z braku innych śladów umożliwiających odnalezienie Klausa, czy też osoby podszywającej się pod niego nie zaszkodziło spróbować szczęścia w wiosce.

Javler

Chwilę po tym jak ostatni z wyspiarzy zszedł ze statku Javler ruszył w drogę powrotną do karczmy. Był zmęczony i nie pamiętał kiedy ostatnio miał coś w ustach.

Gdy Javler uzupełnił sprzęt zszedł na dół i spytał oberżystę o wydarzenia ostatnich dni. Z tego co usłyszał wynikało, że w noc gdy Lentke wypłynął po niego na wyspę zbrojny tłum wdarł się do posiadłości Vellerów. Zanim straży udało się spacyfikować gawiedź zginął Felix Veller, jego żona i kilku służących. Prawnik rodziny, który w tym czasie był na terenie rezydencji zdołał uciec. W trakcie walk ze strażą zginęło kilku mieszczan, nie obyło się również bez strat po stronie gwardzistów. Tych spośród mieszczan, którzy przeżyli i nie zdołali uciec dporowadzono do koszar gdzie są trzymani pod kluczem w oczekiwaniu na rozprawę, która ma się odbyć po południu. Ponieważ wynik procesu jest z góry wiadomy w dokach trwają przygotowania do stracenia przyszłych skazańców.

Uznawszy, że to najdogodniejsza pora by w spokoju obejrzeć rezydencję,Javler udał się do niej spiesznym krokiem. Gdy dotarł na miejsce zastał rezydencję obstawioną przez straż. Ślady po starciu było widać wszędzie - szyby w oknach powybijano. Wschodnie skrzydło posiadłości nosiło ślady po podpaleniu jednak ogień musiał zostać dosyć szybko ugaszony. Na dziedzińcu walały się porozbijane sprzęty. Nietrudno było zgadnąć, że podczas walk nie obyło się bez prób plądrowania majątku. Ogrodzenie majątku było w wielu miejscach uszkodzone. Krótką drogę od bramy wjazdowej do dziedzińca zdobił po obu stronach rząd drzew. Na jednym z nich Strauss dostrzegł zwisające kawałki sznura. To pozwalało sie domyślać jak zginął stary Veller i jego żona. Gdy potrzedł do bramy drogę zagrodził mu pilnujący wejścia strażnik.

- Ty tu czego?

- Witajcie strażniku! Przysłano mnie z ratusza na oględziny. Do procesu już tylko parę godzin, a urzędnikom potrzeba niezbitych dowodów zbrodni, żeby nie rozjuszyć tłumu podczas wieszania. Nie chcemy przecież by coś takiego ponownie się przytrafiło, a Pan stał kolejną dobę w innym miejscu.

- Dobra wchodź pan, byle szbyko bo komendant mówił, że niedługo mają wynieść wszystko do jakiegoś magazynu, dla zabezpieczenia, żeby kmioty wszystkiego nie rozkradły zanim miasto nie zdecyduje co z tym zrobić.

- Słusznie, tak właśnie mi powiedziano.


Strauss ruszył dziedzińcem w stronę drzwi do rezydencji. Podczas linczu rodzina próbowała je zabarykadować co jednak nie na wiele się zdało - połamany rygiel leżał nieopodal prawego skrzydła drzwi, które wyłamano z zawiasów. Hall prezentował się niewiele lepiej. Motłoch ogołocił pomieszczenie ze wszystkich sprzętów pozostawiając jedynie te zniszczone lub zbyt duże by dało się je wynieść przed nadejściem straży. W pierwszej kolejności postanowił przeszukać piwnicę. Odnalazł wejście do niej po kilku minutach poszukiwań na tyłach domu. Przy wejściu poczuł w nozdrzach intensywną woń alkoholu. Vellerowie musieli posiadać sporych rozmiarów kolekcję win, z których większość potłuczono. Przeszukał pomieszczenie nie znajdując jednak nic ciekawego. Wrócił na górę.

Spacer po parterze i kolejnych dwóch kondygnacjach rezydencji nie przyniósłby żadnych rezultatów, gdyby podczas poszukiwań nie zawędrował do rodzinnej biblioteki. Pomieszczenie znajdowało się we wschodnim skrzydle i ucierpiało wskutek pożaru. Większość książek zgromadzonych na półkach spłonęła. Przy wejściu do komnaty znalazł ślady walki - plamy po krwi, połamane sprzęty. Począł przeglądać tą część księgozbioru, która nie ucierpiała od ognia. Niestety żaden z woluminów nie wniósł niczego do sprawy.

Miał już opuścić pomieszczenie gdy nadepnął przypadkowo na fragment podłogi uszkodzony w czasie pożaru. Drewno ustąpiło pod jego ciężarem odsłaniając niewielką skrytkę. Zawierała ona zwinięty w płótno obraz przedstawiający mężczyznę w wieku 30 - 40 lat z twarzy bardzo podobnego do Klausa. Javler zapamiętał twarz jegomościa uwiecznionego na malowidle po czym schował je spowrotem do skrytki, którą przykrył ułamaną deską. Miał zamiar wrócić na miejsce gdy strażnicy się stąd wyniosą. Po opuszczeniu rezydencji Strauss ruszył w stronę portu. Przed wieczornym spotkaniem miał zamiar obejrzeć egzekucję domniemanych morderców rodziny Veller.

Kiedy Javler dotarł na miejsce urzędas prowadzący egzekucję kończył odczytywać wyrok. Plac aż pękał w szwach, tylu mieszczan się tu zgromadziło. Większość z nich, sądząc po okrzykach nie zgadzała się z sądem. Co bardziej gorliwi co jakiś czas próbowali wedrzeć się na podium przed czym powstrzymywał ich kordon złożony ze strażników miejskich. W tłumie, ledwie kilka metrów przed sobą dostrzegł Jakuba przypatrującego się całej scenie z obojętnym wyrazem twarzy.

Javler podszedł do Lentkego i staną za jego plecami. - Mordercy Vellerów? Lud wydaje się być podburzony.. znacznie. Sąd podparł się jakimiś wiarygodnymi dowodami?

- Mordercy? Kto ich tam wie. Z tego co zdążyłem się dowiedzieć tamtej nocy panował spory chaos to mogli być równie dobrze oni jak i ktokolwiek z tłumu. Podczas przesłuchania w koszarach twierdzili, że oni tylko obili starego Vellera i próbowali podpalić dom. Wedle ich zeznań kupiec jeszcze żył gdy widzieli go po raz ostatni. Jeden powiedział nawet, że widział pięciu ludzi w kapturach wchodzących na teren rezydencji w czasie gdy oni ją opuszczali ale nikt nie dał temu wiary. Sąd oparł się na zeznaniach kilku “szanowanych” obywateli miasta, z których przynajmniej jeden, według moich źródeł w chwili zabójstwa nie był nawet w pobliżu posiadłości. Podejrzewam, że jeden z rywali Vellera wykorzystał okazję by pozbyć się konkurencji.

- Pokazowy proces... a widziałeś może Hansa? Mieliśmy się tu spotkać przecież... czyż nie?

- Mieliśmy się spotkać wieczorem. W budynku ratusza. Jeśli do tego czasu nie masz nic innego do roboty sugeruję wrócić do karczmy i zdrzemnąć się chwilę. Może być tak, że w ciągu najbliższych kilku nocy nie będziesz miał wielu okazji do odpoczynku.

- Co stanie się z posiadłością Vellerów? Jest ktoś, kto chciałby przejąć majątek? Rodzina, może ktoś się odezwał skądś.. ?

- Urzędnicy spróbują odnaleźć krewnych z czym może być problem, między innymi dlatego, że jak może słyszałeś adwokat rodziny zapadł się pod ziemię. Bez jego pomocy to będzie raczej niewykonalne. Jeśli nie uda się odnaleźć spadkobiercy majątek zostanie przejęty przez miasto i zlicytowany.

- Zapadł się mówisz... dziwne, przeszła mi nadzwyczajna myśl przez głowę ale, za wcześnie na wnioski. Pewnie tylko bał się że samemu ktoś go skróci o głowę. Chociaż, mógłby spokojnie kontrolować wydarzenia, moze sam szukał Velera z jakiegoś powodu.. eee.. nie, to jednak niedorzeczne. W każdym razie, von Mutiga nie widziałeś? Bo z tego co wiem, to właśnie dla tego adwokata pracuje Hans.

- Ostatni raz widziałem go gdy razem zeszliśmy na ląd. Od tego czasu musiałem skontaktować się z moimi ludźmi i załatwić kilka innych spraw. Jeśli wieczorem von Mutig do nas nie dołączy to już jego problem. Plan zostanie wykonany tak czy inaczej.

- Ktoś w ogole coś o nim wie? Skąd przyjechał? Jak się - Mótu znalazł? Nie ufam temu człowiekowi, zdaje się mieć własny interes w tej całej sprawie. Nie śledziliście go przypadkiem?

- Miał ogon do momentu wyjazdu na wyspę w czasie gdy go z tobą nie było zdarzało mu się odwiedzać Kartza, raz zawitał nawet do ratusza gdzie spotkał się z archiwistą. Wiem również, że przynajmniej raz spotkał się w Złotej Kaczce, to tutejszy lokal dla wyższych warstw społeczeństwa, z urzędnikiem nazwiskiem Rammelof. Przed wyjazdem spotkał się również z kupcem nazwiskiem Bauer. Kiedy wróciliście nie miałem kogo mu przydzielić. Potrzebuję kilku ludzi do obserwowania portu, drogi wyjazdowej z miasta oraz jeszcze kilku innych lokacji a niedługo część z nich opuści Aldersburg by przeprowadzić rekonesans w kolejnych miejscach gdzie mogą zostać odprawione rytuały. Dopóki nie do miasta nie przybędą posiłki, o których wspomniałem ci w nocy z ludźmi będzie krucho. Człowiek, który na moje polecenie obserwuje główną drogę wyjazdową z miasta widział go niedawno jak opuszcza Aldersburg. Pozostaje pytanie na jak długo.

- W którą stronę zmierzał?

- Na południe co może oznaczać dwie rzeczy. Albo ucieka z miasta, co jest całkiem prawdopodobne zwarzywszy na fakt, że osoba, dla której pracował została zamordowana, w związku z czym widoki na wypłatę honorarium są raczej nieciekawe, albo postanowił odwiedzić Berendorf, to jedna z sąsiednich wiosek.

- Mówił mi o kręgach w Berendorfie... może szuka tam Vellera. Zapewne. Zobaczymy czy pojawi się na spotkaniu. Mowiłeś, że siedziba Vellerów opustoszeje. Kiedy zamierzacie zakończyć jej opróżnianie?

- Najwcześniej pojutrze do tego czasu trudno będzie tam pracować bez niechcianego towarzystwa. Zanim robotnicy wezmą się za wynoszenie sprzętów delegacja miejska musi dokonać oględzin miejsca i sporządzić inwentarz co pewnie zajmie im większość jutrzejszego dnia. Choć znając życie będzie paru takich, którzy spróbują podwędzić coś dzisiejszej nocy, jeśli jeszcze tego nie zrobili.

- Obstawcie dom strażnikami, zapewne masz kim obstawić rezydencję. Może tam być kilka ważnych dowodów.

- Swoich ludzi tam nie dam - będą mi potrzebni gdzie indziej. Mogę najwyżej wysłać zawiadomienie do komendanta straży, że rausz życzy sobie dodatkowej ochrony posiadłości na dzisiejszą noc.

- No i po wszystkim... -
Rzekł Javler wskazując na szubienicę. - Widzimy się wieczorem.

Pożegnali się i Strauss ruszył w drogę powrotną do karczmy. Po drodze zaszedł do kancelarii Hugo Kartza. jednak na miejscu zastał tylko starca, który przedstawił się jako sekretarz prawnika. Powiedział Javlerowi, że jego pracodawca wyjechał z miasta i nie wie kiedy wróci.

- Podczas ostatniej wizyty zostawiłem u niego w biurze pióro i notatnik, chciałbym go odzyskać, sprawdzić chociaż, czy to aby na pewno tutaj został..

- Kiedy go pan odwiedził?

- Wydaje mi się ze było to przedwczoraj, lub nawet dzień wczesniej. Dopiero dzisiaj wpadłem na to, że mógł tu zostać.


Staruch spojrzał na niego spode łba.

- Przedwczoraj mecenasa nie było w kancelarii. Jakim sposobem mógł go pan wobec tego odwiedzić?

- Tak jak mówię, przedwczoraj albo nawet dzień wcześniej. jego brak zupełnie zdezorganizował mą pracę i rachubę czasu...

- Proszę pana, zawsze zaczynam pracę przed mecenasem a kończę godzinę po tym jak on opuszcza kancelarię i to jest pierwszy raz kiedy pana widzę. Proszę powiedzieć kim pan jest i czego chce.

- Coż.. zapewne to ja się pomyliłem, może to było w zeszłym tygodniu.. no ale skoro tutaj go nie znajdę to już nie wiem gdzie. A dokąd to się udał pana przełożony? Mieliśmy omówić kilka ważnych spraw odnośnie pana Mutiga.

- Pan Kartz wyjechał z miasta i w najbliższej przyszłości nie zamierza wracać. Jaka by nie była natura sprawy, którą chce pan z nim załatwić będzie ona musiała poczekać do jego powrotu.

- Skoro to nie najbliższy czas, to zapewne nie uda mu się tej sprawy rozwiać. Cóż.. przestanę go już polecać skoro nie wywiązuje się ze swych obowiązków! Do widzenia Panu.


Javler odwrócił się na pięcie, przeklnął coś cicho pod nosem i udał się w końcu do karczmy, gdzie odetchnął chwilę, posilając się ciepłą strawą i kuflem piwa. Gdy przyszła wieczorna pora, ruszył na spotkanie z Lentke w ratuszu.

Gdy Javler stawił się na miejscu spotkania zastał tam Lentkego w towarzystwie dwójki jego ludzi, których twarze pamiętał z podróży kutrem. Wtedy mieli na sobie mundury strażników. Jakub polecił mu udać się do wnętrza budynku. Po wejściu do środka ruszyli w schodami górę na szczyt wierzy wieńczącej budowlę. Tam czekała na nich kolejna dwójka. Jeden z nich operował przy oknie sporych rozmiarów lampą oliwną raz po raz przysłaniając jej światło kawałkiem czarnego płótna.

- Jakieś wiadomości z zachodu?

- Nasi ludzie są gotowi i czekają na dalsze rozkazy -
mówiąc to przeszedł do okna skierowanego na południe, gdzie ponownie zaczął operować lampą.

Lentke wyjął z kieszeni mapę okolicy.

- Potrafisz wskazać położenie kręgów?

- Nie. Jedynie tylko te na wyspie. Są 3 skupiska po 3 kręgi. Jak narysujesz okrąg o promieniu Adelsburg - Wyspa, to położenie kręgów stanie się jasne. Te na wyspie mogę ci wskazać. Pozostałe są w okolicach Obersdorfu a drugie koło Berendorfu, ale nie wiem gdzie. Tyle wiem z opisu Mutiga.

- Mam pomysł. Pokaż gdzie są tekręgi na wyspie.


Gdy Javler spełnił polecenie Jakub wyjął z kieszeni rysik zaczął kreślić linie łącząc kręgi z Aldersburgiem.

- Jeżeli masz rację to dla każdej z tych linii znajdą się dwa odpowiedniki - jeden odchylony o 120, drugi o 240 stopni. W ten sposób - mówił nie przerywając rysowania - uzyskamy w sumie dziewięć odcinków wychodzących z miasta i kończących się na którymś z kręgów - skończył i pokazał Straussowi gotowy rysunek.

- Adelsburg nie musi być dokłądnie w środku trójkąta, możesz się nieco pomylić w obliczeniach.

- Może ale to jest ryzyko, z którym musimy się liczyć. Ponadto jeśli moi ludzie w terenie zaobserwują światła dzisiejszej nocy będą na tyle blisko by zareagować. Erwin -
zwrócił się do człowieka operującego lampą pokazując mapę - nadaj te trzy punkty do oddziału na zachodzie a te naszym ludziom na południu. Mają niezwłocznie ruszyć w stronę środka strefy i szukać kręgów w promieniu do trzech kilometrów od współrzędnych, które im nadasz. Co do ciebie to chciałbym abyś i ty udał się w teren. Na zachodzie mam dwa zespoły ale na południu cały ten teren będzie przeszukiwać pięciu ludzi a to trochę za mało jeśli chcemy szybko znaleźć te kręgi. W mieście, przynajmniej jutro, i tak nie będziesz mi potrzebny a tam przyda się każda para rąk.

- Zatem do Berendorfu! Spodziewam się, że Hans także tam będzie.

- Tym lepiej, sam będziesz mogl patrzeć mu na ręce. Sugeruję ruszyć od razu. Do wioski pownieneś dotrzeć nad ranem, może nawet wcześniej jeśli pogonisz wierzchowca.

- Niech tak będzie, zjem tylko coś, żeby nie paść z sił i wyruszam.
 
__________________
Niechaj stanie się Światłość.
Cartobligante jest offline