Ruszyli. Szybko. Każda jedna osoba znajdująca się w kościele skupiła uwagę wyłącznie na sobie. Nie liczyło się życie reszty. Jeśli ktoś miał przeżyć to dlaczego on, a nie ja?
Mężczyzna otworzył klapę, która z hukiem uderzyła o posadzkę wzbijając w powietrze tumany kurzu, widoczne w blasku świec. Wskoczył natychmiast do środka nie zastanawiając się co może znaleźć wewnątrz w ciemnościach, a nawet jak nisko znajduje się kolejne podłoże. Drabinka prowadząca na dół była bowiem ułamana.
Strzał. Buccola poczuł jakby kula świsnęła mu dosłownie koło twarzy. Instynktownie padł na glebę, a za nim kolejne osoby. Spomiędzy ławek wyczołgał się Paweł, który przeturlał się obok skupiska ludzi i wskoczył do środka, za nim zaś podążyła Daina, Michał i rodzina Wietnamczyków.
Rozpłakana Włoszka biegnąc do klapy potknęła się na truchle starca w zakrwawionej koszuli. Gruby mężczyzna już zamykał klapę, czekając jedynie na dziewczynę. Gdy ta jednak wstawszy skierowała się ku krypcie jeden z biegnących Niemców przycisnął ją do ziemi, dając sobie i koleżkom czas do wskoczenia do podziemi. Kobieta padła na posadzkę, a gdy uniosła głowę ostatni głuchy huk wypełnił świątynię, a jej ciało padło bezwładnie pomiędzy ławki.
***
Wewnątrz krypty panowała zaduch i wilgoć, cuchnęło grzybem. Ktoś rozświetlił pomieszczenie latarką z telefonu, ludziom ukazał się dość paskudny widok. Znajdowali się w ciasnej klitce o powierzchni koło 8-9 metrów kwadratowych, wyjście z krypty mieściło się na wysokości głowy rosłego mężczyzny. Na ścianach zauważyli zniszczone już malowidła przedstawiające Jezusa Chrystusa oraz Apostołów. Były one w wielu miejscach już niewyraźne, a ich obecność jedynie dodawała mroku całej sytuacji.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Ludzie siedli na brudnej ziemi opierając się plecami o zimne ściany. Krypta spowita była mrokiem, dlatego nie można było mieć pewności kto co robi. Z resztą niewiele to kogo w tym momencie obchodziło. Grubas wytarł z policzka łzy, począł wypowiadać po cichu słowa modlitw dziękując Bogu za ratunek, rodzina Wietnamczyków siadła w kącie przytulona do siebie i chyba najbardziej przerażona spośród zebranych.
-
Boże... - szepnął Grubas ściskając w dłoni łańcuszek ze złotym krzyżykiem i wycierając ze skroni strużki potu - Co wyście kurwa zrobili? ... - spojrzał pełnym wyrzutu wzrokiem na trójkę Niemców. Mimo iż z początku sprawiali wrażenie hardych i twardych teraz leżeli skuleni trzęsąc się jak dzieci pozostawione na pastwę losu wśród złaknionych krwi wilków.
-
To...to...to... nie nasza wina.... - wybełkotał jeden z nich chowając twarz w dłoniach.
-
Jak nie Wasza?! Do cholery jasnej! - mężczyzna wstał z miejsca wrzeszcząc na cały głos -
Zabiliście tą dziewczynę!
- Ale... my...
- Cisza! - krzyknął najstarszy z wietnamskiej rodziny.
- Zamknij mordę żółta świnio! - drugi z Niemców zerwał się z miejsca.
- Odwal się!
- To wasza wina!
- Niby czemu?!
- Było przepuścić kobietę!
- Nie będziesz mi mówił co powinienem robić Żółtku!
-
Dość! - awanturę przerwał przystojny blondyn, ten sam który zagadał do Dainy przed strzelaniną. Przeleciał wiązką światła po zgromadzonych w krypcie ludziach odrywając wszystkich od przemyśleń czy kłótni i skupiając na sobie -
Przestańmy się kłócić! Póki co do niczego to nie doprowadzi. Nie wiemy co tu się dzieje - mężczyzna zrobił krótką przerwę na wdech, najwyraźniej jemu również zebranie sensowych myśli nie przychodziło łatwo -
Nie wiemy co tu się dzieje, ale skoro los ustawił nas w ten sposób to chociaż spróbujmy razem się stąd wyciągnąć. Na pewno w grupie mamy większe szanse na ratunek niż pojedynczo. To jak, w ogóle ktoś ma jakieś przypuszczenia co chodzi? Jakieś pomysły?
Ludzie tak jakby ucichli, być może w jakiś sposób przekaz wypowiedzi do nich dotarł. Wietnamczycy jeszcze bardziej się do siebie zbliżyli, Niemcy poczęli gadać coś między sobą szeptem.
***
Lucas padł na chłodną posadzkę. Spróbował rozciągnąć się maksymalnie płasko na posadzce licząc że w ten sposób oszuka ostrzeliwujących świątynię ludzi. Ból w nodze był paraliżujący, mężczyzna czuł jakby ktoś wbijał mu w kość gwoździe. Na chwilę jednak zapomniał o bólu, gdy wystrzał z karabinu podziurawił znajdującą się najbliżej ławkę. Na głowę spadły mu kawałki witrażu,w głuchej ciszy słyszał jak kawałki szkła rozbijają się o posadzkę. Z dala widział jak grupka ludzi schodzi gdzieś do podziemi, po chwili poczuł jak ból przemija, a on odzyskuje siły. Niestety, w tym momencie klapa do podziemnej krypty została zamknięta, tak samo jak drzwi do korytarza prowadzącego do klasztoru. Lucas pozostał sam w głównej części świątyni. Ogień ustał. Kościół wypełniła głucha cisza i zapach masowego mordu.