Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2012, 11:10   #175
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Łagodnie mówiąc wpieprzyli się niemiłosiernie. Gdyby mieli czas, to pewnie by się zastanawiali po jaką cholerę w ogóle przybyli do tego klasztoru. Teraz było na to za późno. Otoczony Knut walczył by nie dołączyć do Mordrina. Reszta w nieco bezpieczniejszej pozycji, jednak zbierali się właśnie z odsieczą.

Albert z Detlefem zorganizowali szybką akcję ratunkową Knutowi. Albert w drodze do Maximillana zamachnął się jeszcze ostatni raz Gromem, tym razem celnie, rozłupując czaszkę jednej z kultystek. Nawet na nie spojrzał na jej zwłoki, gdyż ruszył od razu na maga. Detlef schował kuszę i wyciągając szermierczą broń, by po chwili znaleźć się przy kolejnej. Dziabnął ją w plecy na tyle skutecznie, że tamta zrezygnowała z ataków na Knuta i skupiła się na von Halbachu.

Sam Knut również jak na razie z powodzeniem walczył o przetrwanie. Jego wręcz kocie ruchy i umiejętność parowania uratowały go z wielu ciężkich opresji. Oczywiście kolejne rany pojawiały się na jego ciele, ale wciąż był żyw, co trzeba było uznać za wielki sukces. Jednak jednego z ciosów nie mógł się spodziewać. Stwór z którym walczył, zamiast wykonać uderzenie, rzygnął prosto na niego. Wymiot był obrzydliwy, silny strumień mieszaniny śluzu, robaków i krwi wylądował na Knucie. Szłomnik stracił nieco równowagę, chwilę także nic nie widział. Wykonał jednak silny zamach, lekko na oślep, ale poczuł, że jego berdysz trafił na jakąś przeszkodę. Kolejne flaki wyleciały prosto z siewcy na ziemię.

W międzyczasie Zebedeusz ruszył na von Geschwura. Na górę wbiegły kapłanki, a Melissandra przyjęła taktykę zabezpieczania tyłów, stając przy schodach.

Albert dotarł do Maximilliana pierwszy, mijając atak demona, szarżując trafił w Maga. Cios nie wyrządził takiego efektu jak powinien, gdyż mag był otoczony jakby niewidzialnym pancerzem, który stłumił uderzenie. To samo stało się z ciosem Lienza, który również już dołączył do potyczki, jego zamach był jednak o wiele słabszy, nie wyrządzając kompletnie żadnej krzywdy Arcysiewcy. Wrogowie natomiast mieli chyba jakieś dziwne zajawki z dzieciństwa, gdyż tym razem czarnoksiężnik splunął w kierunku Lynre. Z ust Maximilliana poleciała potężna dawka krwi. Albert zdołał tylko zasłonić ręką twarz, krew zaczęła przeżerać jego ubiór, a następnie skórę niczym kwas. Wżarła się dość głęboko, tak że musiał z bólu odrzucić Groma. Jedna z kapłanek widząc to od razu zaczęła inkantować zaklęcie, mając zamiar ulżyć mu nieco w cierpieniu. Zaklęcie powiodło się, były włóczykij poczuł wielką ulgę.

Kolejna z kapłanek również zaczęła wymawiać słowa zaklęcia, asekurując Detlefa, jednak tej najwyraźniej to nie wyszło. Trzecie próbowała dostać się do Knuta, ale nie była w stanie znaleźć się przy nim. Chwyciła miecz martwej kultystki, jednak posługiwała się nim niezwykle nieporadnie nie wyrządzając nikomu szkody. Ruszyła w kierunku Maximilliana uznając go za największego wroga.

Szłomnik wciąż dzielnie ścierał się z siewcą. To był jego pierwszy pojedynek w życiu z demonem. W ogóle chyba pierwszy raz widział na oczy taką zjawę, ale walczył niezwykle mężnie. Sparował kolejny cios…uniknął przed następnym…po czym wykonał zamach, raniąc lekko w ramię stwora. Choć cios był raczej słaby, tym dziwniejsze to, że wróg nagle rozpłynął się w powietrzu. Zniknął, Knut nie wiedział, czy to jakaś czarcia sztuczka, czy co, no ale wroga nie było. Była za to jeszcze jedna niegodna życia kultystka, która stale go atakowała. Szłomnik był ciężko ranny, ale wciąż o siłach, by walczyć.
 
AJT jest offline