Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2012, 12:08   #53
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Nie widzieli Shina wprawdzie, ale przecież przez tak minimalny okres czasu nie mieli okazji gdzieś go poprowadzić. Dlatego najpierw trzeba było dobiec do miejsca, gdzie Herbalista stał wcześniej. Potem pokona strażników uwalniając młodego medyka. Ponieważ Yuen uderzałby z zaskoczenia, sądził, że przynajmniej dwóch trafi, zanim cokolwiek będą mogli zrobić oraz może nawet rozetnie ewentualne więzy Herbalisty. Potem cóz, pójdą następni dwaj … może uda się ich tylko ranić, jednak będzie się liczyć szybkość ataku, potem zaś do ucieczki. Zresztą liczył na to, że Shin skorzysta z ofiarowanej mu okazji i pryśnie natychmiast po uwolnieniu. Co potem? Cóż, któż wie, może Biao uda się uciec, to byłoby najlepsze, jeśli zaś nie, wiedział, że przynajmniej potrafi narobić tyle zamieszania, żeby pozwolić sojusznikowi nawiać. Niewątpliwie zaś, planował nie dać się schwytać żywcem. Jego twarz połagodniała.
- Trzymajcie się trochę za mną. Nie musimy, nawet nie powinniśmy ryzykować wszyscy. Jakby co, powodzenia -mrugnął niemalże wesoło, po czym rzucił się biegiem tam, gdzie stał wcześnie towarzysz ich misji ratowania pechowej dziewczynki.

Onimaru był rozdarty. Nie wiedział, czy biec na pomoc Shinowi, czy wedle rozkazu opuścić miasto. Gdy do niego i Yuena dołączyła Sil, wszystko stało się jasne. Herbalista nie podołał, strażnicy go nie puścili. Spojrzał w tamtą stronę i poczuł jak krew zaczyna się w nim gotować. Czwórka członków straży biła bezbronnego okularnika bez litości, musieli działać. Ale jak to zrobić, nie ujawniając się publicznie jako ninja i nie uniemożliwiając sobie powrotu do miasta? Ronin miał plan. Bez informowania kogokolwiek czy choćby sekundy zastanowienia, wbiegł w zaułek który był nie dalej jak 20-30 stóp od patrolu i ich worka treningowego. Gdy upewnił się, że nikogo w pobliżu nie ma, przystąpił do małej transformacji kosmetycznej. Rozpuścił włosy, przyodział maskę którą dostał jako część przebrania, a na koniec owinął się jaskrawym materiałem tak, żeby rzucać się w oczy, ale żeby sam materiał nie krępował jego ruchów.

Wszystko to zajęło nie więcej niż kilka uderzeń serca, jednak Onimaru czuł, że ma mało czasu. Skumulował odrobinę chi w swoich stopach i wskoczył na dach budynku, pod którego ścianą zbrojni obijali Shina na kwaśne jabłko. Przykucnął tak, żeby nikt go nie zauważył i spojrzał w stronę swoich towarzyszy. A ci zdawali się mieć lekkie problemy przy podjęciu jednomyślnej decyzji odnośnie następnych działań. Yuen wystrzelił jak pocisk z procy, ale nie uleciał za daleko, ponieważ jego prawy rękaw zdołał natychmiast pochwycony przez Sil, która działała z szybkością godną zwierzęcia zajmującego kluczowe miejsce w nazwie jej klanu.

Pastwiącym się nad młodym ninja wojakom nie trzeba było wiele czasu aby ulokować go optymalnie względem swoich bestialskich potrzeb. Shin znalazł się na ziemi, raz po raz opadały na niego kopniaki wzmocnionych stalą butów, zaś zakamarki chudego i kruchego ciała bez wątpienia miały sporą szansę przybrać w przyszłości wszelkie kolory tęczy. Z powodu niemożliwych do zliczenia siniaków jakie je przyozdobią, rzecz jasna.

Onimaru nie mógł dłużej czekać, jego towarzysze nie kwapili się do pomocy Herbaliście, którego ciało powoli acz metodycznie traciło spójność. Wybił się z dachu, wykonując w powietrzu akrobacje których nie powstydził by się doświadczony w swym kunszcie Płomienny Tancerz. Wylądował ciężko między Shinem a jego oprawcami, trzymając w ręce zakrzywiony nóż. Zanim strażnicy przetrawili nową sytuację, z szyi jednego z nich buchnęła szkarłatna fontanna, obryzgując kolejnego ciepłą posoką. Lew i kapitan nie stracili czujności i odskoczyli od nowego zagrożenia. Jednak strażnikowi, którego kompan właśnie zaczął wędrówkę w Zaświaty zabrakło refleksu. Zanim zdołał choć pisnąć, mocarne kopnięcie od dołu w szczękę zmieniło stan skupienia jego uzębienia ze stałego na lotny, posyłając je w powietrze. Nieszczęśnik nie skończył jeszcze swojego lotu, gdy Ronin zarzucał sobie na plecy medyka.
- Prawie wam się udało, powodzenia następnym razem.
Choć miał na twarzy maskę, bez problemu można było wyczuć drwinę w jego głosie. Nie dał im jednak szansy na ripostę. Obrócił się na pięcie i zaczął biec. Po kilku sekundach, prędkość jaką rozwinął była tak zatrważająca, że ewentualny pościg nie miał szans powodzenia. Nie było nawet sensu próbować.

Onimaru ruszył w stronę murów miasta w miejscu, gdzie z jego doświadczeń powinno być najmniej strażników. Gdy adrenalina z niego uszła, zaczął się zastanawiać, jak idzie jego towarzyszom. Wiedział, że są kompetentni i wyszkoleni ale mimo to... martwił się. Przekalkulował sytuację i stwierdził, że straż raczej zajmie się poszukiwaniem zamaskowanego złoczyńcy, niż sprawdzaniem dokumentów u przypadkowych przechodniów. Wziął się w garść i niewidoczny opuścił miasto. Ukrył się z Shinem w bezpiecznej odległości, ale tak, żeby widzieć bramę i móc wypatrywać swoich kompanów. Rzucił okiem za siebie na trakt, który kończył się wraz z horyzontem. Poczuł zew, który wołał go, żeby ruszył w dalszą drogę. Uczucie, którego nie doświadczał raptem dwa dni, a które teraz wydawało się takie obce. Zdziwił się jeszcze bardziej, gdy dotarło do niego, że wcale nie chce ruszać w drogę. Uśmiechnął się do siebie, zastanawiając się, czy Sil go skarci za działanie na własną rękę, czy wręcz przeciwnie. Wyobraził sobie poważnego Yuena, który z pewnością będzie miał jakiś celny komentarz na podorędziu i wyszczerzył się jeszcze szerzej. Zniecierpliwiony czekał na swoich nakama, nie oglądając się już za siebie.
 
Highlander jest offline