Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2012, 15:30   #54
Eyriashka
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
Ten uśmiech. Był tak sztuczny, ostentacyjny i nie na miejscu, że Sil poczuła ukłucie niepokoju w żołądku. Zgodnie z oczekiwaniami, Biao wystartował chcąc i rozpocząć... co, zadymę? Szybciej niż sama by tego oczekiwała po samej sobie złapała pierwsze co wpadło jej w dłoń.
- Yuen, nie! - zakrzyknęła kątem oka zauważając ruch czegoś barwnego na dachu jednego z budynków. Szarpnięcie rękawa przywróciło jednak jej uwagę na przyjaciela stojącego tuż obok. Shin w potrzebie, Onimaru nie widać, tańczące kolorki na dachu i jeszcze to. Jakby presja była zdecydowanie za mała.
- Nikogo nie uratujesz w tym stanie - zdawało jej się, że jedyną rzeczą jaka ich łączy to kawałek materiału, który tak kurczowo trzymała w garści. Była chyba niezbyt skupiona lub zwyczajnie nieprzywykła do pracy z roninem, gdyż dopiero po chwili jej umysł połączył faktu zniknięcia Bezklanowca z pojawieniem się zamaskowanego osobnika na dachu. Zabrakło jej ułamków sekund. Kiedy spojrzała jawnie do góry, jaskrawa szata oddalała się wraz z Onimaru w stronę Herbalisty. Nim zdążyła podjąć decyzję w tym kalejdoskopie zdarzeń do jej uszu doszły okrzyki sprzeciwu i grozy - były Wąż widocznie wykonywał swoją robotę bardzo skutecznie. A ona mu ufała i szczerze wierzyła w powodzenie jego działań.
- Chodźmy za bramę, tam się z nim spotkamy - ostrożnie puściła rękaw Biao obserwując go uważnie. W stanie w jakim znajdował się ów shinobi nie można było wykluczyć impulsywnej reakcji.

Skinął. Chciał pomóc Shinowi tyleż dla niego, co, przyznawał ze wstydem sam przed sobą, dla swojego czysto egoistycznego pragnienia pozostania przy niej. Jak nie ninja … jednak takie bezsensowne odruchy przeważnie nie dają pożądanego rezultatu. Liczył na to, że odzyska honor pomagając Shinowi. Nie udało się, trudno. Pozostawało zmierzyć się z tym wszystkim, bez względu na swoje uczucia, pragnienia, czy cokolwiek. Nawet bowiem, jeśli nie posiadał już honoru, to pamiętał wszak lepsze czasy, dlatego wiedział doskonale, co powinien oraz co musi zrobić. Choć pozostawało jeszcze kwestią, jak, gdyż nie wolno było narobić kłopotów pozostałym.
- Oczywiście, Sil-sama - powiedział ruszając wystudiowanym krokiem za bramę.


- Powiesz mi o co chodzi? - wyrównała z nim krok.
Popatrzył na nią dziwnie, och nie na twarz. Na takie coś nie zasługiwał, ale nieco niżej. Sprawa wszak była jasna, czy mogło mu więc o cokolwiek innego chodzić?
- Nie wiem, co masz na myśli, Sil-sama - odparł głosem, który leciutko drgnął.
- Zachowujesz się... nieswojo. Coś cię dręczy i dekoncentruje...
- Dekoncentruje? - powtórzył powoli, jakby smakując słowo -[i] Wybacz, że sprawiam takie wrażenie. Już nie, wiem co mam robić. Ale rzeczywiście prawdopodobnie tak było nieco wcześniej - odpowiedział. Bowiem niby cóż miał rzec? Obydwoje znali zasady zaś tak honorowy ninja, jak Yuen nie miał specjalnie innego wyjścia, niż: samobójstwo, jeśli uznałby, że jego wina jest względnie mała, lub odejście z klanu, jeśli uważałby, że nie zasługuje nawet na podniesienie oręża na samego siebie. Postanowił jednak przemyśleć dokładnie jeszcze sprawę, które wyjście było uczciwsze względem innych oraz samego siebie.

- Nie przepraszaj mnie, po prostu się o ciebie martwię.
Spojrzał na nią z wdzięcznością nieco unosząc spojrzenie.
- Dziękuję - wyszeptał - to dla mnie bardzo ważne słowa, będę je pamiętał … jednak naprawę już dobrze, Sil-sama, nie narobię ci więcej kłopotów. Możesz mi wierzyć. Jednak - uśmiechnął się spokojnie - jestem większym optymistą. Przekonany bowiem jestem, że uda wam się ta misja oraz że poprowadzisz jeszcze wiele zwycięskich oddziałów - naprawdę pragnął, aby tak się stało. Było to zresztą widoczne na jego obliczu dla wszystkich, którzy choć trochę go lepiej znali.

Przestała na chwilę lustrować otoczenie wzrokiem, i tak byli już poza miastem i natrafienie na strażników na trakcie, w obliczu pożaru i mordu w biały dzień było raczej mało prawdopodobne. Zamiast tego w skupieniu spojrzała na Yuena.
- Wam? - upewniła się, że dobrze usłyszała. Jak TAK wielki problem mógł umknąć jej uwadze? - Yuen, to jest tak samo moja misja jak i twoja. Obydwoje dowodzimy tą zbieraniną i razem jesteśmy odpowiedzialni za sukces bądź porażkę. Przecież wiesz, że nigdy nie byłam dowódcą...
- Wiem, że nie byłaś - przyznał - ale jesteś dzielnym wojownikiem, mądrym kompanem oraz wspaniałą kobietą. Dajesz sobie radę trzymając to towarzystwo spod ciemnej gwiazdy. Wiem, że to także moja misja - przyznał smętnie - tym większy wstyd jedynie, ze nie będę mógł jej dokończyć, ale cóż, tak bywa. Jednak możesz być spokojna, nie narobię głupot, nikt się nie zorientuje - dodał uspokajająco.

Przystanęła. Po raz pierwszy odczuwała nieodpartą chęć spoliczkowania kogoś. Policzki zaczerwieniły się we wściekłości, a oczy lekko zaszczypały.
- O czym ty mówisz?
Zdziwił się.
- Ależ Sil-sama, podczas misji bojowej poddałaś w wątpliwość moje kompetencje, zarzucając mi postępowanie lekkomyślne, niewłaściwe, później zaś, publicznie, bo przy roninie, który stał jeszcze obok ...
- Bo się o ciebie martwiłam, głupku! A co by było jakby cię złapali? A co by było jakby nie uwierzył? Pomyślałeś chociaż trochę o sobie?! Oczywiście, że nie!
- zacisnęła usta tak mocno, że zbielały.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.
Eyriashka jest offline