Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2012, 16:52   #55
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Martwiła się, cóż …
- Nie rzuciłem się ślepo na pomoc. Widziałem waszą dwójkę. Mogłem pomóc na szybko tylko jednemu z was, nie używając zresztą żadnej techniki. Naprawdę niezły jestem w te klocki, zaś gdyby się nie udało, to cóż, uwięziliby dwoje podróżnych nic o nas nie wiedząc. Sądzę, że wyzwolilibyśmy się bez problemu bardzo szybko. Oczywiście, było to pewne ryzyko, ale wiele przemawiało, żeby je podjąć. Ponadto… nie mogłem cię tak zostawić… po prostu… ale gdybyś to nawet nie była ty, też spróbowałbym - trochę czuł się niezręcznie mówiąc te rzeczy oraz omijając inne. Bowiem jak to, najpierw miała mu za złe, ze ruszył jej z pomocą, potem miała mu za złe, ze nie ruszył z pomocą Shinowi, przy czym jej mógł pomóc, Herbaliście zaś niespecjalnie. Czuł się trochę, jak miotany wiatrem liść.

- Masz rację... - postąpiła kilka kroków spuszczając głowę z ciężkim westchnięciem - Przepraszam. Postąpiłam impulsywnie. Poradziłeś sobie świetnie, a ja rzuciłam nieopatrznie.... - zważyła słowa przed ich wypowiedzeniem - coś co ty mogłeś uznać za naganę, chociaż nią nie było. Później coś co miało być zachętą do walki odebrałeś jako pozbawienie honoru i zachętą do bezmyślnego rzucenia się w wir zdarzeń.

- Sil-sama, albo, jeśli pozwolisz jeszcze ten raz, po prostu Sil, przyjmij radę od kogoś, kto dobrze ci życzy: nigdy, ale to przenigdy nie przepraszaj za takie rzeczy. Miałaś prawo powiedzieć, co chciałaś, jako dowódca. Na tym poprzestańmy. Wierz mi, nie trzeba mnie zachęcać do walki. Miałem szczerą nadzieję - przyznał cicho - że dzięki temu uda mi się … - zaciął się - … odzyskać twarz. Jednak zatrzymałaś mnie … Stało się dokładnie, co się stało. Konsekwencje doskonale znasz. Obawiałem się, że będę musiał opuścić po czymś takim gildię, ale kiedy tak rozmawiam, cieszę się, bowiem nie jest to konieczne. Nie uważam swojego błędu za aż tak wielki. Zwykły cios zadany sobie wystarczy, jako czyn uwalniający od winy.
- Yuen, wiesz... - spojrzała na niego zmęczonym wzrokiem, to co zamierzała zrobić było nie do końca właściwie i nie wiedziała czy zadziała - Zabraniam ci. Jesteś narzędziem Lotosu i twoje wewnętrzne rozterki nie mogą zagrozić wykonaniu misji. W chwili złożenia raportu kończącego masz być u mego boku i pozwolić, by to Koalicja zdecydowała czy odzyskałeś swój honor, czy musisz udać się na kolejną misję samodzielnie - jej głos był twardy, nie - chłodny, raczej pozbawiony emocji. Nie spodziewała się, że będzie odbywała z kimś tak jej bliskim tak irracjonalną rozmowę.
- Aaa … ugh, błe, tłu …- zakaszlał wypluwajac muchę, która własnie mu wpadła, kiedy otworzył zdziwiony usta, niczym wrota miejskie przed karawaną kupców. Była dowódcą. Jeśli słowa, które mu powiedziała, mogły odebrać mu poczucie wartości, to identycznie musiał traktować jej rozkaz. Jako ważny oraz taki, który musi wykonać - Tamten ten tego, tyyyyy, na poważnie? - wybałuszył gały nie wiedząc co powiedzieć, zaś wymownemu Yuenowi taka zatyczka od gadania zdarzała się neizwykle rzadko.

- Tak. To rozkaz - uśmiechnęła się widząc, że brzytwa którą złapała nie była aż tak ostra - Jakiś problem?
- Eeeee, … nie, oczywiście, że nie. Rozkaz, to, oczywiście - przełknął ślinę - rozkaz.
Kwestionować rozkazy to strata honoru, zaś uczciwie wykonywać, oczywiście, eee …
- widać było, że chłopak dalej usiłuje się pozbierać kompletnie nie wiedząc, co odpowiedzieć - Ja … czy naprawdę uważasz, że będę ci potrzebny przy tej misji … - szepnął wreszcie do niej na ucho wręcz Nie powiedział “Lotosowi”, ale “ci”.

Spojrzała na niego. Nie jak na równego sobie, tylko jak na podwładnego, którym go uczyniła. Jednym prostym zdaniem. Nadal nie podobał jej się ten obrót spraw. Czuła się psychicznie wyzuta ze wszelkich emocji, jednak jeśli to miało ocalić mu życie to niech będzie...
- Tak, jestem pewna.
- Wooooooobec teeego, wiesz co, cieszę się
- skoro otrzymał polecenie dowódcy. Sprawa na ten czas upadła. Yuen był prostym, uczciwym chłopakiem. Miał również poczucie własnej wartości. Nie przeszkadzało mu, że Sil kieruje misją. Wszak był jej zastępcą oraz kilka razy wyprostował parę sytuacji.
- Wiesz co - mruknął po chwili - może lepiej zostawmy tę sprawę wyłącznie pomiędzy nami. Chyba niezbyt dobrze jest, kiedy podwaładni dowiadują się, wiesz, lepiej pozostawmy myśli ich nieobarczone tym dodatkowym problemem. Co ty na to?

- Jasne - podniosła wzrok na sylwetkę stojącą w oddali z kimś, kogo dzięki żywemu kolorowi spodni nie można było pomylić z nikim innym. Spokojny uśmiech delikatnie wykrzywił kąciki ust do góry. Onimaru kolejny raz pokazywał jak wiele jest wart. To było pokrzepiające. Chociaż on jeden trzymał się na powierzchni w tym szaleństwie.
- Obiecałeś więcej nie znikać mi z oczu bez pozwolenia - zauważyła jakby od niechcenia, przypominając dane jej słowo. Może wypadło by to luźno gdyby nie nadal lekko pozbawione kolorytu policzki kontrastujące z rozbawionym spojrzeniem oczu. Coś strasznego musiało się stać pod tą skołtónioną czupryną. Spojrzenie przeniosła na Shina oceniając czy nic mu nie jest. Przynajmniej, czy nic poważnego.

Onimaru nie spuszczał z dwójki towarzyszy oka, od kiedy ich wypatrzył wśród ludzi wychodzących z miasta. Zdjął z siebie jaskrawe fatałaszki, maskę zniszczył, tak na wszelki wypadek. Może i spodziewał się reprymendy od Małej Żmii, ale jej słowa go zdziwiły, choć miała rację, a może właśnie dlatego. Tylko dlaczego przypomniała mu o tym właśnie teraz? Uśmiech spełzł z jego twarzy, ustępując miejsca konsternacji. Spojrzał na nią przenikliwie, próbując odgadnąć jej motywacje. Spojrzał jej w oczy. Po jego plecach niespodziewnie przebiegł dreszcz.
Znów się uśmiechnął, tym razem trochę nerwowo. Jedna ręka bezwiednie powędrowała na potylicę ronina.
- Tak, Sil-sama. Pomyślałem, że byś tego chciała.- jego mina wyrażała skruchę, aczkolwiek, poczucia winy ciężko się było dopatrzeć.

- Dziękuję - uśmiechnęła się ciepło widząc, że Aburame jednak jest cały i powróciła wzrokiem na “bohatera dnia” - Tego dokładnie chciałam
- Wiem.- powiedział cicho. Napięcie odpłynęło z jego twarzy. Odwzajemnił jej uśmiech. Czuł się naprawdę szczęśliwy. Zadziwiające było to jak wraz z roninem dogadywali się bez słów.
Przygryzła wargę karcąc się za tak otwarty flirt przy świadkach. Ronin dziwnie na nią działał. Zawstydzona opuściła wzrok i przykucnęła, by zrównać się z poziomem na którym został usadzony Shin.
- Jak się czujesz? - spytała trochę zbyt miękko, jakoś nie mogąc się tak szybko przestawić na zwyczajny tembr głosu. Odkaszlnęła w piąstkę, by zmyć ten fakt ze świadomości otoczenia i już bardziej skupiona utkwiła wzrok w twarzy Herbalisty.
 
Kelly jest offline