Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2012, 21:55   #14
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Grave & Kerm

Saraid odczekała aż Eryk zniknie na schodach po czym delikatnie zapukała w drzwi prowadzące do pokoju Alexandra. Nikt jej nie odpowiedział, chociaż miała wrażenie, że w środku ktoś jednak jest. Zapukała powtórnie, odrobiną głośniej.
- Już, już - odpowiedział jej głos Alexa. Na pierwszy rzut oka (czy może ucha) pozbawiony zachwytu z powodu jakiegoś gościa. Po chwili drzwi skrzypnęły, lekko się uchylając, a na progu stanął Alex, ubrany (takie miała wrażenie) tylko w tunikę.
- O, Saraid... Dobry wieczór.
Mimo uprzejmego dość powitania jakoś nie zamierzał zapraszać jej do środka.
- Mam nadzieję, że cię nie obudziłam - rzekła przepraszającym tonem. - Eryk przekazał mi dość istotną wiadomość, która zapewne może cię zainteresować. Jeżeli jednak potrzebujesz chwilę by się rozbudzić, poczekam.
Alex przez moment spojrzał w głąb pokoju, a potem położył palec na ustach.
- Ewentualnie wrócę za jakiś czas - dodała cofając się o krok do tyłu i starając się wyglądać na niezainteresowaną tajemnicą lub tajemnicami, które starał się przed nią ukryć. Chociaż przyznać musiała, że aż tak staranny z tym ukrywaniem się to on nie był.
- To może ja cię później odwiedzę? - zaproponował Alex. - Jeśli nie będzie ci przeszkadzać kolejna męska wizyta.
- Poczekam
- odpowiedziała może nieco chłodniej niż zamierzała, ale osładzając ów chłód uśmiechem. - Nie spiesz się - dodała posyłając ostatnie spojrzenie w jego stronę i kierując się w stronę swojego pokoju. Usłyszała jeszcze, jak Alex zamyka drzwi, szczęk skobla... Nawet jeśli potem było coś jeszcze, to przecież w życiu nie zniżyłaby się do tego, by to usłyszeć.
Będąc z powrotem w swym pokoju zajęła się przygotowaniami do drogi. Skupienie się na tym zajęciu było nieco trudne biorąc pod uwagę odgłosy dobiegające zza ściany. Pożegnanie z gospodą najwyraźniej było dość namiętne. Być może nieco zazdrościła Alexandrowi jednak nawet przed sobą ciężko by się jej było do tego przyznać. Zamiast więc zawracać sobie głowie nieistotnymi sprawami skupiła się na czekającym ich zadaniu. Jej myśli mimowolnie powędrowały w kierunku Eryka. Nie powinna zwodzić tego człowieka. Jakby na to nie spojrzeć był oddany swoim przekonaniom i niegodnym było wykorzystywać je by ukryć prawdę. Czy zareagowała w ten sposób wiedząc, że ma rację? Oszczędziła sobie odpowiedzi na to pytanie obiecując w duchu, że kiedyś sprostuje tę sprawę. Gdy Bran wdrapał się na łóżko z cichym westchnieniem zadowolenia przytuliła twarz do jego kudłatego pyska. Do pełni szczęścia brakowało jej tylko znajomego szumu lasu i złotych promieni słońca...

Nawet nie zauważyła, że dobiegające zza ściany odgłosy umilkły. Zorientowała się dopiero wówczas, gdy do drzwi ktoś zastukał.
Podniosła się lekko, ignorując niezadowolone sapnięcie towarzysza, po czym wyciągnąwszy sztylet uchyliła lekko drzwi. Widząc Aleksandra otworzyła je szerzej, gestem dłoni zapraszając do środka.
Tym razem był przyodziany od stóp do głów. Nie była pewna jak by zareagowała, gdyby przyszedł do niej tak ubrany, jak przedtem, gdy rozmawiali na progu jego pokoju.
Po zamknięciu drzwi i odłożeniu sztyletu do pochwy, wskazała gościowi krzesło, sama zaś ruszyła w stronę łóżka na którym czekał na nią Bran.
- Czas wyruszenia uległ małej zmianie - oznajmiła siadając i delikatnie głaszcząc czarną sierść.
- Na lepsze, czy na gorsze? - spytał jej gość, zajmując miejsce na krześle.
- To zależy od tego jak długo lubisz spać. Według informacji ukrytej w sakiewce, mamy się spotkać godzinę przed świtem - wyjaśniła.
Przez twarz Alexa przebiegł cień uśmiechu.
- Cieszę się, że pomyślałaś o mnie - odparł - i przekazałaś mi tę informację. To zwykle nic miłego, zostać brutalnie wyrzuconym z łóżka przed czasem. Eryk tak chodził od pokoju do pokoju? Aż dziw, że o mnie zapomniał.
- O ile mi wiadomo po opuszczeniu tego pokoju poszedł uregulować rachunek i zadbać o zapasy. Żywił pewne obawy w związku z możliwościami naszych towarzyszy
- uśmiechnęła się lekko, z zadowoleniem widocznym na twarzy. - Czy poinformował pozostałych? Nie jest mi wiadome.
Alex przybrał odrobinę poważniejszy wyraz twarzy.
- Jeśli nie, to rano mogą być pewne problemy z wyruszeniem o czasie - stwierdził. - Niektórzy mogą mieć pewne opory przed opuszczeniem łoża.
- Być może pozostali zostaną poinformowani przez Kasimira
- wyraziła swoje przypuszczenie. - Jeżeli nie, wystarczy przesunąć godzinę jeszcze trochę by dać im czas na oprzytomnienie.
- Z pewnością będą zachwyceni
- odparł. - Noc pełna hulanek, a potem nagle niespodziewana pobudka.
- Wiedzieli że czeka nas podróż, skoro zdecydowali się na spędzenie pozostałego czasu na hulance... To ich decyzja. Żadne z nich nie jest dzieckiem by prowadzić go za rękę
- wzruszyła lekko ramionami. - Jeżeli jednak chcesz się upewnić czy zdają sobie sprawę ze zmiany, nie będę cię powstrzymywać.
Alex pokręcił głową.
- Eryk uznał siebie, zapewne, za wodza naszej małej wyprawy - odparł. - Psucie mu takich czy innych planów prawdopodobnie uznałby za podkopywanie autorytetu czy coś równie głupiego. Jak przyjdzie mnie obudzić, będę udawać, że o niczym nie wiem. - Uśmiechnął się łobuzersko.
- To może być trudne - odparła rozbawiona pomysłem, jednak dość szybko spoważniała. - Jest bardzo... oddany służbie Imperium.
- Oby nie za bardzo
- mruknął Alex.
- Wkrótce się o tym przekonamy - mimo iż słowa wypowiedziane zostały spokojnym głosem to jednak w postawie elfki dało się wyczuć rezerwę. - Zastanawiam się nad celem naszej wyprawy, który wymaga takich środków ostrożności... - zmieniła nieco temat.
- To mi bardziej przypomina oddział, który ma się chyłkiem przemknąć, nie zwracając na siebie żadnej uwagi - stwierdził z pewną zadumą w głosie Alex.
- W takim razie został dość pochopnie wybrany. Dwa krasnoludy... - skrzywiła nieco usta. - Pozostali też raczej nie należą do osób, które byłyby w stanie podróżować bez zwracania na siebie uwagi.
- Już kiedyś tego próbowałem
- odparł Alex. - Ale mam wrażenie, że Eryk wolałby jechać pod rozwiniętym sztandarem. Chociaż może niesłusznie go oceniam.
- Zapewne wolałby, jednak nie jest głupcem, więc raczej nie będzie się przy owym sztandarze upierał
- wizja ich drużyny przemierzającej ziemie, które zostały skażone przez chaos, pod dumnie powiewającym sztandarem Sigmara wywołała na jej twarzy wesoły uśmiech. - Ot, nie widzę szansy na powodzenie takiego zamiaru.
Alex odpowiedział uśmiechem, chociaż wizja taka była równie zabawna, co przerażająca.
- Zapewne dlatego, że nie widzieliśmy u niego wspomnianego sztandaru - powiedział.
- Nie o tym mówiłam. Chodziło mi bardziej o samą drużynę. Jedna osoba, może dwie. Takie przedsięwzięcie miałoby szansę, jednak gromadzenie wokół siebie grupy zbrojnych i to biorąc bez przebierania... Desperacja... - Niemal dało się wyczuć, że nie to słowo miała na końcu języka.
- Nie jestem pewien, czy masz rację - odparł. - Dwie osoby, w mieście, to tak. Ale tam... Zapewne wolałbym mieć za plecami kilka osób, by byle dwa stwory mnie nie załatwiły. No i trochę szczęścia by się zdało.
Fanatyk, napastujący każdą napotkaną osobę, to już by był nadmiar owego szczęścia.
- Skoro tak mówisz - zgodziła się jednak bez przekonania brzmiącego w jej głosie. - Wkrótce przekonamy się z kim mamy do czynienia i co los zamierza postawić na naszej drodze. Jeżeli będzie łaskawy wiele zyskamy...
Zamilkła skupiając się na własnej dłoni raz po raz przesuwającej się po lśniącej sierści zwierzęcia. Przymrużone ślepia psa nie przestawały obserwować Alexandra od chwili, w której wkroczył do pokoju.
- Skosztujesz wina, Alexandrze? - zapytała po dłuższej chwili.
- Jak mógłbym odmówić - odparł natychmiast. - Odrobina wina, wieczorem, w dobrym towarzystwie. Prawdziwa przyjemność.
Manierka, specjalnie pozostawiona w oczekiwaniu na tę wizytę, czekała na półce w małej szafie stojącej obok łóżka. Saraid delikatnie zsunęła łeb psa z kolan, po czym wstała. Gestem poleciła Alexowi, by siedział. Po chwili postawiła przed nim kielich wypełniony złocistym winem pochodzącym z jej osady. Jego zapach wypełnił pomieszczenie wspomnieniem upalnego lata i dojrzewajacych na słońcu owoców. Zamierzała zostawić je na moment dotarcia do celu jednak zmieniła zdanie.

Gdy ponownie zajęła swoje miejsce trzymając w dłoni srebrny kubek na jej obliczu malowała się tęsknota. Bran niemal natychmiast zajął należące do niego miejsce, ponownie kładąc łeb na jej kolanach.
Alex z uznaniem skinął głową. Poczuł się nagle jak honorowy gość, bo wino, sądząc przynajmniej z aromatu, należało uznać za jedno z najlepszych.
Pierwszy łyk potwierdził poprzednie wrażenie.
- Saraid, jestem pełen podziwu - powiedział. - Nie pamiętam, kiedy piłem równie dobry trunek. To jest wspaniałe.
- Wiem -
odparła z uśmiechem, po czym upiła mały łyk.
Porównując ilość wina, jakie znajdowało się w kubku Saraid i w kielichu Alexa można by zacząć się zastanawiać, czy urocza gospodyni nie ma jakiegoś ukrytego zamiaru. Na szczęście moc wina ustępowała jego jakości.
- Sprawiłaś mi niewysłowiona przyjemność - dodał, po wypiciu kilku kolejnych łyków. - Miło spotkać kogoś tak gościnnego.
Piękne oblicze, zgrabna, gościnna, sympatyczna. Same zalety. Spróbował spojrzeć na nią jak na kobietę, a nie na kompana z drużyny. Jednak czy dla kształtnego biustu i zgrabnego tyłeczka warto było łamać jedną z podstawowych, bardzo życiowych zasad?
- Każdy z nas zasługuje na odrobinę przyjemności przed niebezpieczną wyprawą. To nie tyle gościnność, Alexandrze, co zbieranie miłych doświadczeń, dopóki mamy ku temu okazję. Życie bywa bowiem krótsze niż się tego po nim spodziewamy...
- Przyjemnych doświadczeń, powiadasz?
- Alex uśmiechnął się lekko, udając że nie zauważa końcowych, niezbyt optymistycznych słów. - Cieszę się, że mogłaś te chwile do nich zaliczyć. Czy prócz kosztowania twego wina i zabawiania cię rozmową mógłbym coś jeszcze dla ciebie zrobić?
Pytanie niosło ze sobą wiele możliwości. Saraid dłuższą chwilę poświęciła przemyśleniu niektórych, inne odrzucając z miejsca. Tyle pytań zebrało się w jej głowie... Dlaczego wybrał tą drogę, kim są jego bliscy, jaki cel mu przyświeca. Kiedyś zapewne by je zadała. Teraz... Nie pytaj jeżeli nie jesteś w stanie zrewanżować się odpowiedzią na swoje pytanie. Prosta zasada pozwalająca przemykać w cieniu nie niepokojąc, ani nie będąc niepokojonym. Były też inne, takie na które nie musiałaby odpowiadać, jednak te niosły ze sobą ryzyko innego rodzaju.
Alex w milczeniu przyglądał się gospodyni, ciekawy, jakież to myśli krążą w jej głowie. I co się z nich wykluje.
- Nic - oznajmiła w końcu, odkładając pytania na inny czas. - Jeżeli jednak jednak jest coś, co ja mogłabym zrobić dla ciebie, mów śmiało - dodała z przyjaznym uśmiechem i lekkim zaciekawieniem widocznym w spojrzeniu.
Z pewnością kilka ciekawych rzeczy przyszłoby mu do głowy, ale raczej nie byli na tym etapie znajomości. Poza tym w niektórych sytuacjach wolał nie mieć świadków, nawet jeśli miałby to być tylko wielki kundel.
Uśmiechnął się ciepło.
- To już byłoby nadmierne wykorzystanie twej dobroci i gościnności, Saraid - odparł. Wypił kolejny łyk wina.
- Mam wrażenie, że podczas podróży brak mi będzie takich przyjemnych chwil - dodał.
- Pozostaje wierzyć, że znajdą się inne, nie mniej przyjemne - odparła aczkolwiek zbyt wiele wiary w jej głosie nie było. - Niektórzy wszak stawiają walkę na równi z chwilami spokoju - w stwierdzeniu go nie było, jednak spojrzenie zawierało pytanie.
- Dla ciebie zawsze się znajdzie miejsce przy mym ognisku - zapewnił ją Alex. Co nie do końca miało związek z ostatnim stwierdzeniem. Może troszkę z pierwszym. - Są tacy, z pewnością. Jednak przedkładać walkę nad wszystko inne to głupota. W czasie pokoju można robić tyle ciekawych rzeczy.- Zapewne przez przypadek jego wzrok zsunął się z twarzy Saraid nieco niżej, ale zaraz wrócił na poprzednie miejsce.
- Często jednak bez walki pokoju nie będzie i nie można wymagać, by ktoś za nas dbał o prawo czy porządek - dodał.
Elfka nie wątpiła, że Alexander zna wiele sposobów na ciekawe spożytkowanie czasu. Wszak miała okazję posłuchać efektów. Jej wzrok mimowolnie spoczął na ścianie oddzielającej ich pokoje.
- Nie mogę się z tobą nie zgodzić - odparła powracając do niego wzrokiem.
Alex spojrzał na nią z rozbawieniem czającym się w szarozielonych oczach.
- Coś jeszcze chciałabyś wiedzieć? - spytał. - Możesz zadać jakie chcesz pytanie. Zaspokoję cię... To jest... Chciałem powiedzieć... Zaspokoję twoją ciekawość.
Drgnęła zaskoczona. Nie spodziewała się tak otwartej propozycji. Z drugiej strony nasłuchała się ich aż zbyt wiele odkąd zawitała do miasta. Alexander nie był jednak przypadkowym adoratorem, który zaczepił ją w karczmie. Może jednak pomyliła się w osądzie jego przejęzyczenia...
- Czy to... - uniosła dłoń znad głowy Bran’a i wskazała na ścianę. - Czy to ma dla ciebie jakieś znaczenie? - dokończyła ostrożnie dobierając słowa.
- Chodzi ci o mojego... gościa i spędzone z nią wspólnie chwile? - spytał. No cóż... Dobrała mu się do skóry, i, w zasadzie, całkiem słusznie. Tak to jest, jak się nie pilnuje języka.
Skinęła lekko głową na potwierdzenie.
- Zawsze - odparł. - Powinienem rozwinąć temat, prawda?
- Nie musisz, jeżeli tego nie chcesz
- zapewniła, być może nieco zbyt szybko.
- Masz jakieś doświadczenie w tych sprawach? - spytał. Pytanie może było dość bezpośrednie, ale wolał z góry wiedzieć, jak daleko może się posunąć odpowiadając na wcześniejsze zapytanie.
~ Tak właśnie kończy się uleganie pokusom zamiast trzymania się zasad... ~ stwierdziła w myślach przymykając oczy by dać sobie chwilę na opanowanie zakłopotania, w które wprawiło ją pytanie Alexandra.
- Przepraszam - powiedział szybko Alex, widząc minę Saraid. - Cofam pytanie. To było niegrzeczne z mojej strony.
Wypił odrobinę wina, odstawił kielich i przez moment milczał, wpatrując się w okno.
- Nie traktuję kobiet jako narzędzia do zaspokajania moich... potrzeb. Między jedną a drugą stroną coś powinno być. Choćby cień sympatii, zainteresowania. To nie jest transakcja handlowa, tu się nie liczy tylko ładne ciało. Nie korzystam z płatnych panienek. Kobieta mną niezaiteresowana mogłaby nago spacerować na moich oczach, a byłaby bezpieczna.
- Nie przepraszaj -
uznała, że najlepiej będzie gdy zacznie od wyjaśnienia tej kwestii. - Sama zapytałam więc powinnam się spodziewać, że możesz chcieć upewnić się co do mojego... doświadczenia. Winna ci jestem odpowiedź, której sam zapewne się domyśliłeś. - Alex pokręcił głową na znak, że nie musi nic mówić na ten temat. Podziękowała mu skinięciem głowy, po czym kontynuowała nieco pewniej. - Dziękuję, że udzieliłeś mi odpowiedzi. Ludzkie zwyczaje wciąż w znacznym stopniu pozostają dla mnie zagadką. Zaś biorąc pod uwagę zachowanie niektórych... - wzruszyła ramionami posyłając mu przy tym przyjazny uśmiech.
- Tylko przypadkiem nie traktuj mojego stosunku do kobiet za standard - powiedział szybko Alex. - Boję się, że mogę odstawać nieco od głównego nurtu. Dobrze więc będzie, jeśli przy kontaktach z ludźmi zachowasz odpowiednią ostrożność.
- Zawsze jestem ostrożna, Alexandrze. W innym wypadku nie dożyłabym do tej chwili. Dziękuję ci za przestrogę. Odnoszę jednak wrażenie, że ostrożność nie zawsze popłaca, szczególnie gdy ktoś wyróżnia się z otoczenia. Bywa odbierana nieco opacznie
. - Wbrew swoim wcześniejszym wyrzutom ponownie pozwalała by pokusa wzięła górę. Nim księżyc skryje się przed blaskiem dnia wyruszą na wyprawę, z której mogą nie powrócić. Zasługiwała na to, by na chwilę opuścić tarczę i, może zaufać byłoby tu zbyt wielkim słowem, podzielić się swymi myślami z drugą istotą, która na dodatek może odpowiedzieć czymś więcej niż liźnięciem w nos.
Alex z aprobatą skinął głową. Podejście było rozsądne.
- Odmienność przyciąga, podobnie jak uroda - potwierdził. Co dotyczyło nie każdej odmienności, oczywiście. - Ale tym, że ostrożność budzi w innych różne odczucia, nie możesz się przejmować. Na przykład tym, że niektórzy uznają cię za zbyt dumną, by się zniżać do ich poziomu. - Uśmiechnął się z lekką kpiną w oczach.
- To nie takie proste Alexandrze. Gdybym była człowiekiem, ale nim nie jestem... Dla niektórych moja “duma” to idealny pretekst by wypróbować swoje możliwości lub zemścić się za zło wyrządzane ludziom przez takich jak ja. - Przerwała by zmierzyć go uważnym spojrzeniem. - Nie należysz do tej grupy... prawda? - przy ostatnim słowie lekko się zawahała.
- Niewiele jest osób, na których mógłbym chcieć się zemścić - odpowiedział. - A i to najwyżej skończyłoby się na solidnym kopniaku w tyłek. Jeśli zaś chodzi o ewentualne sprawdzenie możliwości... Nie traktuję pewnych spraw jako sportu. Robić coś tylko dlatego, że to jest trudne? Na przykład zdobywać kobietę dlatego tylko, że jest mężatką albo... - Nie dokończył.
- Albo...? - zapytała, nadal mierząc go spojrzeniem szarych oczu.
- Albo ma narzeczonego - dokończył. Zapewne nie tego oczekiwała, ale w końcu lista warunków mogłaby być bardzo długa.
Jeżeli faktycznie nie tego oczekiwała, nie dała po sobie poznać rozczarowania. W trakcie całej rozmowy Alexander jawił się w dobrym świetle. Była ciekawa czy czyni tak z premedytacją, jednak nie zamierzała pytać. Czas pokaże.

Upiła kolejny łyk wina, na dłuższą chwilę zatracając się w jego smaku i wspomnieniach, które ze sobą niósł. Niemal słyszała nawoływanie lasu. Wróć - szeptał wiatr za oknem, odpowiadając na pragnienie duszy. Przymknęła oczy nasłuchując czy przypadkiem nie niesie ze sobą wieści z Athel Loren, jednak były to daremne próby. Była w mieście, z dala od domu. Wiatr nie miał jej nic więcej do przekazania.
- Już późno - oznajmiła nagle, wstając z łóżka. Alexander może i był dobrym towarzyszem rozmowy jednak nie był Asrai. Nawet gdyby zaufała mu na tyle by podzielić się swoją tęsknotą, zapewne nie byłby w stanie jej zrozumieć.
Alex odstawił kielich i znalazł się na nogach równie szybko, jak ona.
- Jeszcze trochę i można by rzec “Jak wcześnie”. - Skierował się w stronę drzwi. - Powinnaś się wyspać. Brak snu źle wpływa na urodę, a szkoda było. - W jego oczach zapłonęły wesołe ogniki. - Dobranoc, Saraid. Kolorowych snów.
- Dziękuję za mile spędzone chwile - dodał stojąc już w progu, a potem zamknął za sobą drzwi.
- Niech bogowie ześlą ci spokojny sen - odpowiedziała ze zdziwieniem spoglądając na zamknięte drzwi.
Czyżby rzekła coś, co sprawiło że poczuł się niemile widzianym? Wszak chciała jedynie dolać mu wina. Być może wstała zbyt gwałtownie, a słowa które przy tym wypowiedziała... Jednak wciąż nie mogła dojrzeć powodu dla tak rychłego wyjścia. Nie mogła się jednak nie zgodzić z jego słowami dotyczącymi snu. Jutro powinni być wypoczęci, a rozmowy toczone przez większość nocy z pewnością w tym pomóc nie mogły.
Kładąc się obiecała sobie, że od tej chwili nieco baczniejszą uwagę poświęci temu w jaki sposób zwraca się do ludzi i jakie przesłanie niosą ze sobą jej słowa. Widać bowiem zbytnio tęsknota zaczęła jej doskwierać skoro potraktowała jednego z nich niemal jak brata swego.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”

Ostatnio edytowane przez Grave Witch : 01-02-2012 o 22:10.
Grave Witch jest offline