Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2012, 15:25   #130
Blackvampire
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Sprzedanie zdobycznego uzbrojenia nie sprawiło khazadom zbyt wielkiego problemu, we krwi wszak mieli żyłkę handlową, a ich znajomość kowalstwa i płatnerstwa pozwoliła dokładniej wycenić owe przedmioty. Zarobionym w ten sposób złotem postanowili jak najszybciej podzielić się ze współtowarzyszami podróży, aby każdy miał czas na zrobienie małych zakupów. Oczywiście złoto nie wylądowało w rękach tych, którzy uciekli z placu boju. Ragnar zaś swoje korony miał zamiar wydać niemal w całości, na coś, nad czego zakupem już od paru godzin się zastanawiał. Musiał więc odmówić na prośbę Yerga o pożyczenie pieniędzy, pozostało mu poprosić innych, a może akurat się zgodzą?

"Czerwony" zobaczył owe cacko kiedy wraz z Ziringiem targowali się z jednym z tutejszych płatnerzy. Wspaniały, zdobiony i solidnie wykonany stalowy hełm płytowy niewątpliwie krasnoludzkiej roboty. Łatwo rozpoznawalne zdobienia i stalowy nosal przechodzący w coś w rodzaju maski osłaniającej twarz, mającej wygląd stalowej brody i wąsów. Wspaniała robota, istne dzieło sztuki. Khazad zapytał o cenę, choć już spodziewał się mniej więcej kosztów. Na szczęście nie przekroczyły one jego obecnego stanu sakiewki, ba, zostałoby mu nawet parę srebrników, akurat na trochę żarcia i piwo z noclegiem. Nie zastanawiając się więc dużo, zaraz po rozdzieleniu koron, udał się czym prędzej do owego płatnerza. Tam zakupił hełm i z uśmiechem zadowolenia ruszył do karczmy, w której umówił się z resztą brodaczy.

W karczmie zaś, gdy tylko przybył brodaty lud, a konkretnie Ragnar "Stalowy Czerep" zwanym czasem "Jebanym ochlejem" przez swą kochaną siostrę, rozpętała się popijawa. Piwo lało się strumieniem, a opowieści o męstwie khazadzkiej społeczności i cudach ich inżynierii wojennej wypełniły główną halę zajazdu. Jakaś część pamięci Ragnara krzyczała coś, że jutro musiał wcześniej wstać, ale będzie wszak się tym martwił dopiero jutro. Tak też z radosnym sercem poświęcił się delektowaniu tutejszego piwa.

Następnego ranka łeb czerwonobrodego khazada przypominał dzwonnicę kościołów Sigmara. Każdy głośniejszy czy bardziej piskliwy dźwięk przyprawiał brodacza o zgrzytanie zębów. Na całe szczęście żołądek miał mocny i kufel piwa zasilony dodatkowo jajecznicą i pajdą chleba z tłustym pokrzepił jego organizm, miast jak u większości osób - doprowadzić do natychmiastowych niemal wymiotów. Tak posilony zabrał się za pielęgnacje swej długiej brody i wąsisk, wszak broda była rzeczą świętą, świadczącą o danym khazadzie. Gotów do drogi ruszył.

Na miejscu starał się pomagać w ładunku zapasów, ale nie przemęczał zbytnio, nie był w szczytowej formie, lecz powinien odzyskać siły do późnego południa. Przynajmniej miał miejsce w wozie wygodniejszym niż dwukółka Ziringa, choć widmo podróży z mutantem skutecznie obrzydzała mu tą, jakby się wydawało, wygodę. Tak więc w swoim stylu klnąc pod nosem i narzekając wsiadł do wozu. Cała kompania zaś w niedługim czasie opuściła miasto, kierując się w wyznaczoną przez maga stronę.

Kiedy dołączył do nich szalony wróżbita, khazad zamrugał parę razy, musiał przyznać, że postarali się z przebraniem go. Teraz już nie przypominał ludzkich zwłok poruszających ustami, a normalnego mężczyznę. Jednak Ragnar znał prawdę o tym co kryje się pod tym wizerunkiem. I nie był z tego powodu zadowolony. W momencie kiedy Roderyk wskoczył do wozu, khazad nasadził na łeb swoje hełmisko i nie spuszczał oka z wróżbity przez resztę podróży. Ta na całe szczęście nie trwała dłużej niźli przypuszczano.

Ragnar wygramolił się z wozu oceniając stan twierdzy na zdecydowanie zadowalający. Wystarczyło mu parę chwil na oględziny murów i przedstawicieli miejscowego garnizonu. Uzbrojenie mieli przednie, mury solidne i przede wszystkim, wysokie. Jeśli przyjdzie im się bronić przed jakimkolwiek najazdem, wróg nieźle zetrze sobie zęby zanim zdoła cokolwiek ugryźć. W towarzystwie gospodarza ściągnął hełm i wsadził go sobie pod pachę. Jak widać Gregor miał wpływowych znajomych, choć w sumie nie dziwiło to zbytnio khazada. Magowie w tym wieku, którzy nie oszaleli, nie przeszli na stronę mrocznych bogów ani nie ulegli mutacji byli zazwyczaj dość potężnymi i posiadającymi liczne koneksje osobistościami.

Wprowadzeni do głównej hali wewnętrznego zamku, zostali ugoszczeni strawą i napitkiem, zaś wieczorem obiecano ucztę na ich cześć. Chamstwem byłoby odmówić, szczególnie jeśli oferowano darmowy alkohol. Ragnar zatem z przyjemnością przyjął zaproszenie i podziękował osobiście gospodarzowi za udzielenie im tak znamienitej gościny. I choć tego wieczora nie miał zamiaru zalać się w trupa, to jednak do trzeźwych zapewne nie będzie się go dało nijak zaliczyć.
 

Ostatnio edytowane przez Blackvampire : 02-02-2012 o 18:23.
Blackvampire jest offline