Sprzedanie zdobycznego uzbrojenia nie sprawiło khazadom zbyt wielkiego problemu, we krwi wszak mieli żyłkę handlową, a ich znajomość kowalstwa i płatnerstwa pozwoliła dokładniej wycenić owe przedmioty. Zarobionym w ten sposób złotem postanowili jak najszybciej podzielić się ze współtowarzyszami podróży, aby każdy miał czas na zrobienie małych zakupów. Oczywiście złoto nie wylądowało w rękach tych, którzy uciekli z placu boju. Ragnar zaś swoje korony miał zamiar wydać niemal w całości, na coś, nad czego zakupem już od paru godzin się zastanawiał. Musiał więc odmówić na prośbę Yerga o pożyczenie pieniędzy, pozostało mu poprosić innych, a może akurat się zgodzą?
"Czerwony" zobaczył owe cacko kiedy wraz z Ziringiem targowali się z jednym z tutejszych płatnerzy. Wspaniały, zdobiony i solidnie wykonany stalowy hełm płytowy niewątpliwie krasnoludzkiej roboty. Łatwo rozpoznawalne zdobienia i stalowy nosal przechodzący w coś w rodzaju maski osłaniającej twarz, mającej wygląd stalowej brody i wąsów. Wspaniała robota, istne dzieło sztuki. Khazad zapytał o cenę, choć już spodziewał się mniej więcej kosztów. Na szczęście nie przekroczyły one jego obecnego stanu sakiewki, ba, zostałoby mu nawet parę srebrników, akurat na trochę żarcia i piwo z noclegiem. Nie zastanawiając się więc dużo, zaraz po rozdzieleniu koron, udał się czym prędzej do owego płatnerza. Tam zakupił hełm i z uśmiechem zadowolenia ruszył do karczmy, w której umówił się z resztą brodaczy.
W karczmie zaś, gdy tylko przybył brodaty lud, a konkretnie Ragnar "Stalowy Czerep" zwanym czasem "Jebanym ochlejem" przez swą kochaną siostrę, rozpętała się popijawa. Piwo lało się strumieniem, a opowieści o męstwie khazadzkiej społeczności i cudach ich inżynierii wojennej wypełniły główną halę zajazdu. Jakaś część pamięci Ragnara krzyczała coś, że jutro musiał wcześniej wstać, ale będzie wszak się tym martwił dopiero jutro. Tak też z radosnym sercem poświęcił się delektowaniu tutejszego piwa.
Następnego ranka łeb czerwonobrodego khazada przypominał dzwonnicę kościołów Sigmara. Każdy głośniejszy czy bardziej piskliwy dźwięk przyprawiał brodacza o zgrzytanie zębów. Na całe szczęście żołądek miał mocny i kufel piwa zasilony dodatkowo jajecznicą i pajdą chleba z tłustym pokrzepił jego organizm, miast jak u większości osób - doprowadzić do natychmiastowych niemal wymiotów. Tak posilony zabrał się za pielęgnacje swej długiej brody i wąsisk, wszak broda była rzeczą świętą, świadczącą o danym khazadzie. Gotów do drogi ruszył.
Na miejscu starał się pomagać w ładunku zapasów, ale nie przemęczał zbytnio, nie był w szczytowej formie, lecz powinien odzyskać siły do późnego południa. Przynajmniej miał miejsce w wozie wygodniejszym niż dwukółka Ziringa, choć widmo podróży z mutantem skutecznie obrzydzała mu tą, jakby się wydawało, wygodę. Tak więc w swoim stylu klnąc pod nosem i narzekając wsiadł do wozu. Cała kompania zaś w niedługim czasie opuściła miasto, kierując się w wyznaczoną przez maga stronę.
Kiedy dołączył do nich szalony wróżbita, khazad zamrugał parę razy, musiał przyznać, że postarali się z przebraniem go. Teraz już nie przypominał ludzkich zwłok poruszających ustami, a normalnego mężczyznę. Jednak Ragnar znał prawdę o tym co kryje się pod tym wizerunkiem. I nie był z tego powodu zadowolony. W momencie kiedy Roderyk wskoczył do wozu, khazad nasadził na łeb swoje hełmisko i nie spuszczał oka z wróżbity przez resztę podróży. Ta na całe szczęście nie trwała dłużej niźli przypuszczano.
Ragnar wygramolił się z wozu oceniając stan twierdzy na zdecydowanie zadowalający. Wystarczyło mu parę chwil na oględziny murów i przedstawicieli miejscowego garnizonu. Uzbrojenie mieli przednie, mury solidne i przede wszystkim, wysokie. Jeśli przyjdzie im się bronić przed jakimkolwiek najazdem, wróg nieźle zetrze sobie zęby zanim zdoła cokolwiek ugryźć. W towarzystwie gospodarza ściągnął hełm i wsadził go sobie pod pachę. Jak widać Gregor miał wpływowych znajomych, choć w sumie nie dziwiło to zbytnio khazada. Magowie w tym wieku, którzy nie oszaleli, nie przeszli na stronę mrocznych bogów ani nie ulegli mutacji byli zazwyczaj dość potężnymi i posiadającymi liczne koneksje osobistościami.
Wprowadzeni do głównej hali wewnętrznego zamku, zostali ugoszczeni strawą i napitkiem, zaś wieczorem obiecano ucztę na ich cześć. Chamstwem byłoby odmówić, szczególnie jeśli oferowano darmowy alkohol. Ragnar zatem z przyjemnością przyjął zaproszenie i podziękował osobiście gospodarzowi za udzielenie im tak znamienitej gościny. I choć tego wieczora nie miał zamiaru zalać się w trupa, to jednak do trzeźwych zapewne nie będzie się go dało nijak zaliczyć.
Ostatnio edytowane przez Blackvampire : 02-02-2012 o 18:23.
|