Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2012, 16:32   #56
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
- Nic... nic mi nie jest. Naprawdę, nic...
Powiedział uspokajająco Shin w stronę liderki grupy, po czym grzmotną na ziemię jak kłoda, tracąc przytomność. Gasnąc jak świeczka na wietrze. Żołnierze najwidoczniej dali mu porządny wycisk, bo zupełnie nie kontaktował co się działo wokół, mamrocząc coś nieskładnie przez wymuszony na nim sen. Onimaru, który był najbliżej poszkodowanego i posiadał przynajmniej podstawowe przeszkolenie medyczne, szybko przykucnął na jedno kolano, dokonując oględzin pobitego kompana. Ronin potarł swój dziki zarost w kontemplacji i odetchnął cicho, z ulgą ustalając, że ich diablo ekstrawagancki Herbalista po prostu był wycieńczony. Istotnie, utrata przytomności z powodu wyczerpania stawała się ostatnio popularną rozrywką wysłanników Koalicji Lotosu. O powrocie do miasta nie mogło być narazie mowy, wobec czego bezklanowiec przerzucił sobie młodzika przez plecy. Kiwnął porozumiewawczo głową, dając dwójce pozostałych ninja do zrozumienia, że tego typu ciężar nie sprawia mu najmniejszego problemu. Co w sumie było dla nich dość oczywiste, skoro zdołał z nim pokonać wcześniejszy dystans w szaleńczym biegu, zostawiając stacjonujących w mieście wojaków na pastwę kurzu. Zaistniał jednak inny problem. Kurogane Iori zniknął wczoraj jak szron podczas odwilży, nie dając od tamtej pory nawet znaku życia. Strażnicy wyłączyli Shina z akcji... a to oznaczało jedno. Jeśli coś pójdzie źle, naprawdę tragicznie, nie będą mogli liczyć na pomoc medyczną.

Niewielką polankę zasłaną przecudnymi kwiatami znaleźli chybcikiem. Odnalezienie zarośniętej, niezbyt często uczęszczanej dróżki zajęło trochę dłużej... a potem było już tylko gorzej w miarę jak mijały kolejne minuty. Sądząc po położeniu słońca na niebie, przez palce przesypała im się przynajmniej godzina, a oni wciąż błądzili jak kurczaki, którym poucinano łby. Zgubili szlak chyba cztery razy. Na litość wszelkich Fortun, jakże Sil pluła sobie w brodę, że nie posiada w drużynie kogoś, kto znałby się lepiej na nawigacji poprzez leśne odmęty. A co jeśli ponownie nie odnajdą drogi? Przez ich głowy przesuwały się ponure teorie, których nie chcieli nawet poruszać na forum grupy, żeby nie obniżać morale jeszcze bardziej. Wysłana na arcy-ważną misję drużyna ninja, która zgubiła się w lesie. Wszyscy w końcu padli z głodu.Na szczęście, rzeczywistość nie okazała się być równie ponura. Wyszło na to, że życie wynagradza wytrwałych.


Zadziwiające, że informacje, których nie był świadom ani pan Neitaki ani jego przewrażliwiona służąca, znalazły się w posiadaniu ninja po pojedynczej, banalnej konwersacji z najgorszym ogniwem łańcucha społecznego. Jednak jeszcze bardziej niesamowite wydawało się odkrycie, że nie stanowiły sobą po prostu pirackich urojeń podbarwionych nagabywaniem ciotki delirki. Alkohol - prawdziwy Dar Niebios. Na niewielkiej polance, szczelnie i przytulnie otulone trudnym do przeniknięcia parawanem wykonanym z leśnego poszycia, znajdował się niewielki obóz, z całą pewnością należący do bandy nieletnich złodziejaszków. Ot, kilka namiotów, liny mocujące, parę worków, dwie pomniejsze skrzynki (pewnie z zapasami) oraz ognisko, które już dawno wygasło. Tutaj jednak rodziła się zagwozdka, bo rabusiów nigdzie widać nie było. Udali się na kolejny połów tanich świecidełek? Nie, ta teoria została natychmiastowo obalona, kiedy tylko przewodząca grupie Żmija spostrzegła ruch w jednym z improwizowanych schronień.

Zza przesłony wyłonił się chłopak, nie starszy niż kilkanaście lat. Jego proste ubranie podróżnika było nacięte w kilku miejscach, zapewne przy pomocy broni białej. Prawe przedramię miał obwiązane chustą podbarwioną zbrązowiałą krwią. Pod oczami rozciągały mu się podkowy zmęczenia, a wyglądał blado jak trup. Systematycznie, niemal całkiem bezrozumnie, zaczął kopać dawno wygasłe węgliki ogniska, rozrzucając je wkoło. Jakby to miało coś pomóc.
- Zasługujemy by umrzeć. Nie powinniśmy byli tego robić...
Powtarzał dwa króciutkie zdania jak mantrę. Pewnie liczył, że bogowie odpowiedzą i uśmiercą go na miejscu. Tyle ‘szczęścia’ nie miał, ale skutecznie zdołał zwrócić swoim ciągłym biadoleniem uwagi kolegi, który miał już serdecznie dość tego narzekania. Szczerząc się jak wściekły pies, drugi młodzian wychylił się ze szpary w namiocie. Niósł w rękach niewielką, drewnianą skrzynkę, po brzegi wypełnioną kosztownościami. Jej wieko nie chciało się zamknąć.


- Zamknij w końcu swoją rozmazgajoną paszczękę i pomóż mi! Przestań kopać bez sensu kamole, łap za drugą skrzynię. Ja dwóch przecież sam nie uniosę! Musimy się wynosić, zanim po nas wrócą! Później będziesz mógł się torturować do upadłego. Nic mnie to nie obchodzi!
Yuen zauważył, że drugi z chłopaków był poobijany jeszcze gorzej niż ten pierwszy. Rozcięcia i różne kolory siniaków rozpościerały się po jego twarzy, widocznie utykał na lewą nogę. Tak, tych dwoch wdało się z kimś w poważną walkę, co do tego nie było nawet najmniejszych wątpliwości. Jak postąpić dalej? Wydawało się, że w tej kwestii wojownicy cienia posiadali całkowitą dowolność. To, że mazgaj przy ognisku robił wrażenie mocno pijanego, dodatkowo ułatwiało sprawę gdyby zaszła konieczność pogoni. Co więcej, tak poturbowani małoletni kradzieje nie pokonają zbyt dużego dystansu, a nawet jeśli... szybki niczym strzała Onimaru przecież z łatwością ich dogoni. Sama perspektywa walki wydawała się śmieszna. Każdy z trójki podziwiających scenkę ninja wciągnąłby tą parę szczurów nosem. Ba, pewnie nawet Shin, gdyby tylko odzyskał pełnię świadomości, zdołałby sobie z nimi poradzić...
 
Highlander jest offline